Rozdział trzeci. Z każdym ruchem mój świat się trzęsie, nie potrafię dłużej kłamać. Zbyt delikatna ?
Demi Lovato - Lightweight.
Demi Lovato - Lightweight.
Po moich słowach uśmiechnęła się, delikatnie musnęła moje wargi. Wziąłem ją na ręce i obróciłem ją, widziałem, że jest szczęśliwa, ufała mi, wierzyła, że z tym skończę. Postawiłem ją na podłodze, spojrzała mi prosto w oczy, nasze spojrzenia były głębokie, żeby nie było za słodko w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Cholera, zawsze ktoś. Jebać ich ! - Krzyknąłem i pocałowałem moją dziewczynę.
Zaśmiała się lekko jakby trochę poddenerwowana, zrobiła kilka niepewnych kroków w tył. Szczupłe ręcę oparła na biodrach i uważnie przyglądała się moim ruchom czy też bezruchomemu sataniu w miejscu. Spojrzałem na nią, lekko zawstydzona spuściła głowę w dół. Zastanawiałem się czemu tak zareagwała, bała się czegoś ?
Ruszyłem w stronę drzwi, szedłem wolno spodglądając, czasem na Selenę. Pobiegnęła za mną, chwyciła mnie za nadgarstki i bardzo mocno trzymała.
- Stój ! Nie otwieraj, błagam. - Mówiła tajemniczo lecz wciąż czując obawę, zagrożenie.
Byłem ciekawy kto kryje się za drzwiami, co ukrywa moja ukochana. Jak na swoją szczupłą sylwetkę dziewczyna była bardzo silna, delikatnie aby nic się jej nie stało odepchnąłem ją na bok. Szybko wstała i rzuciła się na mnie, siłą próbowała mnie zatrzymać. Przed czym, przed kim ? Czego tak bardzo się bała ? Patrzyła na mnie ze łzami w oczach pogrążając się w coraz większe zawstydzenie. Skrywała w sobie jakąś tajemnice, bała się, że ją odkryje ? A może bała się czegoś innego ? Uścisk jej dłoni coraz mocniej się zaciskał, czułem jak cała drży. Słyszałem jakiś szmer, głos mężczyzny brzmiący zza drzwi. Nie chciałem ją na siłę od siebie odpychać, nie chciałem jej urazić, zrobić jej krzywdy. Była tak bardzo delikatna. Wziąłem ją na ręce, otarłem łzy, nie miałem innego wyjścią zamknąłem ją w kuchni. Poszedłem w końcu otworzyć drzwi. Stał w nich umięśniony brunet, patrzył na mnie ze wściekłością.
- Kim jesteś ? - Zapytałem go.
On jednak nie miał zamiaru ze mną rozmawiać, uderzył mnie tak mocno, że upadłem na podłogę z wielkim hukiem. Słyszałem krzyk Seleny. Wokół płynęło pełno krwi, czułem jak oczy lekko mi się zamykają.
- Ja tu jeszcze wrócę ! Pamiętaj ! - Krzyknął i kopnął mnie w brzuch. - Na co zareagowałem głośnym krzykiem.
Selena próbowała otworzyć drzwi, próbowała się jakoś wydostać. To było dla mnie nieistotne. Moje oczy same się zamykały, czułem silny ucisk w klatce piersiowej i ból głowy. Spokojnie zasypiałem. Zasypiałem ? Umierałem, a jedyna osoba, która mogła mi pomóc była zamknięta. Byłem zbyt słaby aby się podnieść i wziąść klucz leżąćy pare metrów dalej. Słyszałem głos, wewnętrzny. Moją podświadomość, aby spać, nie przejmować się już niczym. Moja podświadomość kontrolowała każdy mój ruch, mówiła mi co mam robić. Każdy tak ma, słyszy swój wewnętrzny głos, zastanawiające jest to dlaczego tego głosu nie można uciszyć. Nawet najgłośniejsza muzyka jest ciszą wobec tego głosu. ** Oczami Seleny ** Byłam przerażona, Justin nie odpowiadał, krzyczałam, milczał. Bałam się, że on coś mu zrobił. Próbowałam otworzyć drzwi lecz były zamknięte. Zsunęłam się po ścianie z głośnym płaczem. Potrzebował pomocy a ja nie mogłam mu pomóc. Łzy, jedna, druga, trzecia, kolejna, następna, było ich coraz więcej płynęły po mojej twarzy. Głowę wsunęłam między kolana i myślałam jak mogłabym mu pomóc. Dostrzegłam okno, szybko wstałam. Nie było wysoko, otworzyłam je jednym silniejszym ruchem. Weszłam na parapet sięgający mi zaledwie do kolan, nachyliłam się i tak po prostu wyskoczyłam. Pobiegłam do drzwi wejściowych z przodu domu, drzwi były otwarte. Wbiegłam do środka, ztrzymałam się w salonie, Justin leżał, wokół pełno krwi, łzy strachu pomieszane ze śladami przegranej. Cała drżałam, nie wiedziałam co robić. Klęknęłam przed nim, chwyciłam jego dłoń i zaczęłam prosić Boga o to aby nic mu się nie stało. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon, zadzwoniłam po pomoc, do szpitala.
- Kotku, wytrzymaj te kilka minut. - Szepnęłam mu do ucha i położyłam się obok niego.
Oczy były zaczerwienione od łez, wszystko mnie bolało. Czekałam jakby na cud, coś co mogło się nie wydarzyć. Przecież on mógł zginąć przeze mnie. To całe dzisiejsze zdarzenie jest tylko moją winą. Winą ? A może było karą za moje zachowanie, każdy ponosi przecież konsekwencje za swoje czyny. Sama wpakowałam się w poważne kłopoty i to ja powinnam cierpieć, nie Justin. Minęło zaledwie kilka minut a ja czuję jakby minęła wieczność, jakby całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Chłopak otworzył oczy, lekko niepewnie próbował się podnieść.
- Nie ruszaj się. - Powiedziałam gładząc go po policzkach.
Widziałam jak na mnie patrzył, czuł, że to przeze mnie, nie powinnam dopuścić do tego by otworzył drzwi, a Tim, go uderzył. Tak Tim, znam go, ale lepiej gdybym nigdy go nie poznała.
Do domu weszli mężczyźni, przeraziłam się. Szybko zerwałam się i próbowałam uciec.
- Nie bój się, jesteśmy ze szpitala. - Odparł jeden z nich.
Szybko zajęli się Justinem, a ja stałam i przyglądałam się czynnościom.
Włożyli go na nosze i zawieźli do karetki.
- Jedziesz z nami ? - Zapytał mężczyzna, wsiadając do karetki.
Bez chwili zastanowienia wsiadłam z nimi, drżałam ze strachu, z powodu tej niepewnośći co może się za chwile stać. Patrzyłam na Justina, wyglądał jakby spał a w tej chwili walczył o życie. Ciosy Tim'a były dla niego zbyt silne, za mocno. Dlaczego on cierpiał przeze mnie ? Nigdy nie powinnam pozwolić aby ktoś cierpiał przez moje błędy a teraz mój ukochany cierpi przeze mnie. Gdybym mogła cofnąć czas, o kilka godzin, stanęłabym twarzą w twarz z Tim'em, mógłby mnie uderzyć, była to moja wina za którą ponoszę teraz konsekwencje.
Dojechaliśmy do szpitala, minęło kilka minut a ja czułam jakby to trwało całą wieczność. Może więcej ? Jeśli istnieje określenie czasu poza wiecznością. Nieskończoność ? W tej chwili nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów, myśli. Uczucie niszczące mnie od środka było nienawiścią skierowaną tylko do mnie.
Usiadłam na szpitalnym korytarzu obok mamy Justina, kobieta chwyciła moją dłoń. Jej zielone oczy błyszczały od łez, tęczówki traciły kolor. Ręce drżały ze strachu, z nieświadomości tego czy on przeżyje. Mogę sobie tylko wyobrażać jak bardzo cierpi matka gdy traci swoje dziecko. Jej ciemne włosy opadały na szczupłe ramiona, które drżały równie mocno jak dłonie i nadgarstki. Siedziałamyśmy czekając na coś co mogło się nie zdarzyć, na cud ? Głowę uniosłam w górę i szeptem się modliłam.
- Co tam się stało ? Co się wydarzyło ? - Zapytała Pattie dławiąc się słonymi łzami.
Z trudem nabierała oddech, miałam wrażanie jakby nie chciała oddychać. Miłość do Justina była tak mocna, że chciałaby nawet skończyć swoje życie.
Nie mogłam jej odpowiedzieć, nie umiałam jej wyjaśnić czegoś co zrobiłam. Myśli wenętrznie niszczyły mi umysł. Podświadomość ? A może jej brak.
Wstałam i niepewnie ruszyłam w stronę drzwi, chciałam wyjść, wycofać się. Ale teraz było za późno aby to wszystko się skończyło. Koszmarł dopiero się zaczął i nie można było się obudzić, przecież to życie, nie zły sen. Szłam przed siebie, nogi odmawiały posłuszeństwa. Uganiły się, plątały, niepewne kroki były wolne.
- Selena.. - Słyszałam cichy szept Patty za sobą.
Nie miałam ochoty na tłumaczenie jej wszystkiego, nie chciałam.
Wyszłam przed szpital, niebo rozświetlało się od gwiazd migających swoim złocistym blaskiem. Ciemne chmury okrywały księżyc, wiatr szarpał gałęziami drzew. Była zima, więc niewielkie płatki sniegu upadały, gdziekolwiek. Wysunęłam dalej dłonie, by poczuć na nich śnieg. Kilka śnieżynek upadło i szybko się roztopiło.
Mokre ręce przyłożyłam do ogrzanej twarzy, ciepłe policzki poczuły chłód, przyjemne zimno łagodzące zaczerwienienia, ślady po łzach. Pod szpital podjechało kilka czarnych samochodów, wysiędli z nich dziennikarze. Szybko schowałam się do środka. Oni i tak napisali by kłamstwo, bzdurę wyssaną z palca. Oni szukają tylko sensacji, powodu by rozkręcić swój magazyn. Nie można im ufać, każdy wywiad był lekko przekręcony. Wróciłam do miejsca, w którym znajdowała się mama Justina. Nie było jej tam, korytarz był pusty. Tylko białe ściany, drzwi do różnych sal i kilka krzeseł. Usiadłam na jednym z nich, rękoma podparłam twarz, po której płynęły łzy. Zamknęłam oczy, pod powiekami wyświatlał się fim, krótki seans chwil spędzonych razem z ukochanym. ** Oczami Miley. **Obudziłam się, na zewnątrz wiał silny, porywisty wiatr. Wstałam z łóżka, uśmiech delikatnie uniósł kąciki ust w górę. Przęciągnęłam się, podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej, długą szarą bluzę, miętowe rurki, i czarną bokserkę. Weszłam do łazienki, odkręciłam kran z którego płynęła zimna woda, moja dłoń szybko odsunęłą się w tył. Biały, miekki ręcznik położyłam na jasnoróżowej szafce obok wanny. Sprawdziłam wodę, znów odsunęłam rękę w tył, tym razem z powodu gorącej wody, która, aż wywoływała ciepły ucisk na dłoni. Włączyłam relaksującą melodię, i wzięłam długą kąpiel. Nikt mi nie przeszkadzał, tydzień do Świąt a w domu panowała cisza, co pozytywnie mnie zaskoczyła. Moje życie było bardzo szybkie, głośne. Ciszy i spokoju, potrzebowałam najbardziej. Odkręciłam jabłkowy żel do ciała, jego zapach uniósł się w całej łazience. Niewielką ilość wtarłam w gładkie ciało. Dokładnie spłukałam zawartość żelu, która pozostała na moim ciele. Rozłożyłam ręcznik i osuszyłam nim mokre ciało. Włosy rozczesałam, sięgały mi do ramion, bardziej podobały mi się krótkie. Wyszłam z łazienki, wsunęłam czarne balerinki i zeszłam na dół. Było trochę inaczej niż na codzień. Mama nerwowo biegała po domu, podeszła do mnie i ucałowała mnie w policzek.
- Jak się spało kochanie ? - Zapytała i pobiegła do kuchni.
- Dziękuję. Dobrze, a czemu wszyscy sprzątacie, gotujecie ? Wigilia dopiero za tydzień. - Powiedziałam zastanawiając się po co więc tak duże zamieszanie.
Dakota zeszłą na dół, mocno przytuliłam ciemnowłosą przyjaciółkę.
- Nie wiesz ? Twój tata przyjeżdża. - Powiedziała i poszła pomóc mojej mamie.
Zapomniałam, ale to chyba nie problem, poważnie pokłóciłam się z tatą, nie liczę więc na to, że będzie zadowolony widząc mnie. Mam dość tego, że chce dla mnie jak najlepiej, a i tak wszystko pogarsza. Mama znów wróciła do salonu, niechętnie się uśmiechnęłam, aby choć dla niej ten dzień był wyjątkowy. Poszłam do kuchni, w powietrzu unosił się piękny zapach, przypominał mi dzięciństwo, Mama była wyraźnie rozpromieniona.
Spojrzała na mnie, patrzyłam na to co robi, nie za bardzo mnie to interesowało. Spojrzała na kluczyki leżące na szafce, chwyciła je w dłoń i rzuciła w moją stronę.
Spojrzałam na nią lekko przerażona.
- Pojedzeiesz na lotnisko. - Powiedziała i wyszła.
Jakby nie chciałą słuchać moich protestów lub zaprzeczeń. A może po coś poszła.
Niechętnie wyszłam z domu, nie chciałam sprawiać problemów, nie dzisiaj. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas i pojechałam na lotnisko.
Byłam bardzo poddenerwowana pierwszym od dwóch miesięcy spotkaniem z tatą, dlatego jechałam wolno i ostrożnie.
Po dwudziestu minutach dojechałam, weszłam do niewielkiego sklepu by kupić coś do picia. Wzięłam wodę owocową, szłam do kasy by zapłacić, dostrzegłam na pierwszej stronie gazety artykuł " Justin Bieber miał wypadek. " Bez zastanowienia szybko wzięłam gazetę w dłoń i poszłam zapłacić. Opuściłam sklep i poszłam czekać na tatę. Usiadłam na krześle na zatłoczonym lotnisku. Ludzie przylatywali i odlatywali, zbliżały się święta, chcieli odwiedzić swoich bliskich, wracali z podróży, z pracy. Ślepo wpatrywałam się w każdego z nich, wreszcie dostrzegłam wysokiego mężczyznę po czterdziestce. Miał na sobie niebieską koszulę i czarne spodnie. Patrzył na mnie.
- Miley, nie przywitasz się ? - Powiedział uśmiechnięty.
Bałam się, że wciąż będzie zły. Mimo wszystko mocno wtuliłam się w jego ramiona i odetchnęłam z ulgą.
- Cholera, zawsze ktoś. Jebać ich ! - Krzyknąłem i pocałowałem moją dziewczynę.
Zaśmiała się lekko jakby trochę poddenerwowana, zrobiła kilka niepewnych kroków w tył. Szczupłe ręcę oparła na biodrach i uważnie przyglądała się moim ruchom czy też bezruchomemu sataniu w miejscu. Spojrzałem na nią, lekko zawstydzona spuściła głowę w dół. Zastanawiałem się czemu tak zareagwała, bała się czegoś ?
Ruszyłem w stronę drzwi, szedłem wolno spodglądając, czasem na Selenę. Pobiegnęła za mną, chwyciła mnie za nadgarstki i bardzo mocno trzymała.
- Stój ! Nie otwieraj, błagam. - Mówiła tajemniczo lecz wciąż czując obawę, zagrożenie.
Byłem ciekawy kto kryje się za drzwiami, co ukrywa moja ukochana. Jak na swoją szczupłą sylwetkę dziewczyna była bardzo silna, delikatnie aby nic się jej nie stało odepchnąłem ją na bok. Szybko wstała i rzuciła się na mnie, siłą próbowała mnie zatrzymać. Przed czym, przed kim ? Czego tak bardzo się bała ? Patrzyła na mnie ze łzami w oczach pogrążając się w coraz większe zawstydzenie. Skrywała w sobie jakąś tajemnice, bała się, że ją odkryje ? A może bała się czegoś innego ? Uścisk jej dłoni coraz mocniej się zaciskał, czułem jak cała drży. Słyszałem jakiś szmer, głos mężczyzny brzmiący zza drzwi. Nie chciałem ją na siłę od siebie odpychać, nie chciałem jej urazić, zrobić jej krzywdy. Była tak bardzo delikatna. Wziąłem ją na ręce, otarłem łzy, nie miałem innego wyjścią zamknąłem ją w kuchni. Poszedłem w końcu otworzyć drzwi. Stał w nich umięśniony brunet, patrzył na mnie ze wściekłością.
- Kim jesteś ? - Zapytałem go.
On jednak nie miał zamiaru ze mną rozmawiać, uderzył mnie tak mocno, że upadłem na podłogę z wielkim hukiem. Słyszałem krzyk Seleny. Wokół płynęło pełno krwi, czułem jak oczy lekko mi się zamykają.
- Ja tu jeszcze wrócę ! Pamiętaj ! - Krzyknął i kopnął mnie w brzuch. - Na co zareagowałem głośnym krzykiem.
Selena próbowała otworzyć drzwi, próbowała się jakoś wydostać. To było dla mnie nieistotne. Moje oczy same się zamykały, czułem silny ucisk w klatce piersiowej i ból głowy. Spokojnie zasypiałem. Zasypiałem ? Umierałem, a jedyna osoba, która mogła mi pomóc była zamknięta. Byłem zbyt słaby aby się podnieść i wziąść klucz leżąćy pare metrów dalej. Słyszałem głos, wewnętrzny. Moją podświadomość, aby spać, nie przejmować się już niczym. Moja podświadomość kontrolowała każdy mój ruch, mówiła mi co mam robić. Każdy tak ma, słyszy swój wewnętrzny głos, zastanawiające jest to dlaczego tego głosu nie można uciszyć. Nawet najgłośniejsza muzyka jest ciszą wobec tego głosu. ** Oczami Seleny ** Byłam przerażona, Justin nie odpowiadał, krzyczałam, milczał. Bałam się, że on coś mu zrobił. Próbowałam otworzyć drzwi lecz były zamknięte. Zsunęłam się po ścianie z głośnym płaczem. Potrzebował pomocy a ja nie mogłam mu pomóc. Łzy, jedna, druga, trzecia, kolejna, następna, było ich coraz więcej płynęły po mojej twarzy. Głowę wsunęłam między kolana i myślałam jak mogłabym mu pomóc. Dostrzegłam okno, szybko wstałam. Nie było wysoko, otworzyłam je jednym silniejszym ruchem. Weszłam na parapet sięgający mi zaledwie do kolan, nachyliłam się i tak po prostu wyskoczyłam. Pobiegłam do drzwi wejściowych z przodu domu, drzwi były otwarte. Wbiegłam do środka, ztrzymałam się w salonie, Justin leżał, wokół pełno krwi, łzy strachu pomieszane ze śladami przegranej. Cała drżałam, nie wiedziałam co robić. Klęknęłam przed nim, chwyciłam jego dłoń i zaczęłam prosić Boga o to aby nic mu się nie stało. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon, zadzwoniłam po pomoc, do szpitala.
- Kotku, wytrzymaj te kilka minut. - Szepnęłam mu do ucha i położyłam się obok niego.
Oczy były zaczerwienione od łez, wszystko mnie bolało. Czekałam jakby na cud, coś co mogło się nie wydarzyć. Przecież on mógł zginąć przeze mnie. To całe dzisiejsze zdarzenie jest tylko moją winą. Winą ? A może było karą za moje zachowanie, każdy ponosi przecież konsekwencje za swoje czyny. Sama wpakowałam się w poważne kłopoty i to ja powinnam cierpieć, nie Justin. Minęło zaledwie kilka minut a ja czuję jakby minęła wieczność, jakby całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Chłopak otworzył oczy, lekko niepewnie próbował się podnieść.
- Nie ruszaj się. - Powiedziałam gładząc go po policzkach.
Widziałam jak na mnie patrzył, czuł, że to przeze mnie, nie powinnam dopuścić do tego by otworzył drzwi, a Tim, go uderzył. Tak Tim, znam go, ale lepiej gdybym nigdy go nie poznała.
Do domu weszli mężczyźni, przeraziłam się. Szybko zerwałam się i próbowałam uciec.
- Nie bój się, jesteśmy ze szpitala. - Odparł jeden z nich.
Szybko zajęli się Justinem, a ja stałam i przyglądałam się czynnościom.
Włożyli go na nosze i zawieźli do karetki.
- Jedziesz z nami ? - Zapytał mężczyzna, wsiadając do karetki.
Bez chwili zastanowienia wsiadłam z nimi, drżałam ze strachu, z powodu tej niepewnośći co może się za chwile stać. Patrzyłam na Justina, wyglądał jakby spał a w tej chwili walczył o życie. Ciosy Tim'a były dla niego zbyt silne, za mocno. Dlaczego on cierpiał przeze mnie ? Nigdy nie powinnam pozwolić aby ktoś cierpiał przez moje błędy a teraz mój ukochany cierpi przeze mnie. Gdybym mogła cofnąć czas, o kilka godzin, stanęłabym twarzą w twarz z Tim'em, mógłby mnie uderzyć, była to moja wina za którą ponoszę teraz konsekwencje.
Dojechaliśmy do szpitala, minęło kilka minut a ja czułam jakby to trwało całą wieczność. Może więcej ? Jeśli istnieje określenie czasu poza wiecznością. Nieskończoność ? W tej chwili nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów, myśli. Uczucie niszczące mnie od środka było nienawiścią skierowaną tylko do mnie.
Usiadłam na szpitalnym korytarzu obok mamy Justina, kobieta chwyciła moją dłoń. Jej zielone oczy błyszczały od łez, tęczówki traciły kolor. Ręce drżały ze strachu, z nieświadomości tego czy on przeżyje. Mogę sobie tylko wyobrażać jak bardzo cierpi matka gdy traci swoje dziecko. Jej ciemne włosy opadały na szczupłe ramiona, które drżały równie mocno jak dłonie i nadgarstki. Siedziałamyśmy czekając na coś co mogło się nie zdarzyć, na cud ? Głowę uniosłam w górę i szeptem się modliłam.
- Co tam się stało ? Co się wydarzyło ? - Zapytała Pattie dławiąc się słonymi łzami.
Z trudem nabierała oddech, miałam wrażanie jakby nie chciała oddychać. Miłość do Justina była tak mocna, że chciałaby nawet skończyć swoje życie.
Nie mogłam jej odpowiedzieć, nie umiałam jej wyjaśnić czegoś co zrobiłam. Myśli wenętrznie niszczyły mi umysł. Podświadomość ? A może jej brak.
Wstałam i niepewnie ruszyłam w stronę drzwi, chciałam wyjść, wycofać się. Ale teraz było za późno aby to wszystko się skończyło. Koszmarł dopiero się zaczął i nie można było się obudzić, przecież to życie, nie zły sen. Szłam przed siebie, nogi odmawiały posłuszeństwa. Uganiły się, plątały, niepewne kroki były wolne.
- Selena.. - Słyszałam cichy szept Patty za sobą.
Nie miałam ochoty na tłumaczenie jej wszystkiego, nie chciałam.
Wyszłam przed szpital, niebo rozświetlało się od gwiazd migających swoim złocistym blaskiem. Ciemne chmury okrywały księżyc, wiatr szarpał gałęziami drzew. Była zima, więc niewielkie płatki sniegu upadały, gdziekolwiek. Wysunęłam dalej dłonie, by poczuć na nich śnieg. Kilka śnieżynek upadło i szybko się roztopiło.
Mokre ręce przyłożyłam do ogrzanej twarzy, ciepłe policzki poczuły chłód, przyjemne zimno łagodzące zaczerwienienia, ślady po łzach. Pod szpital podjechało kilka czarnych samochodów, wysiędli z nich dziennikarze. Szybko schowałam się do środka. Oni i tak napisali by kłamstwo, bzdurę wyssaną z palca. Oni szukają tylko sensacji, powodu by rozkręcić swój magazyn. Nie można im ufać, każdy wywiad był lekko przekręcony. Wróciłam do miejsca, w którym znajdowała się mama Justina. Nie było jej tam, korytarz był pusty. Tylko białe ściany, drzwi do różnych sal i kilka krzeseł. Usiadłam na jednym z nich, rękoma podparłam twarz, po której płynęły łzy. Zamknęłam oczy, pod powiekami wyświatlał się fim, krótki seans chwil spędzonych razem z ukochanym. ** Oczami Miley. **Obudziłam się, na zewnątrz wiał silny, porywisty wiatr. Wstałam z łóżka, uśmiech delikatnie uniósł kąciki ust w górę. Przęciągnęłam się, podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej, długą szarą bluzę, miętowe rurki, i czarną bokserkę. Weszłam do łazienki, odkręciłam kran z którego płynęła zimna woda, moja dłoń szybko odsunęłą się w tył. Biały, miekki ręcznik położyłam na jasnoróżowej szafce obok wanny. Sprawdziłam wodę, znów odsunęłam rękę w tył, tym razem z powodu gorącej wody, która, aż wywoływała ciepły ucisk na dłoni. Włączyłam relaksującą melodię, i wzięłam długą kąpiel. Nikt mi nie przeszkadzał, tydzień do Świąt a w domu panowała cisza, co pozytywnie mnie zaskoczyła. Moje życie było bardzo szybkie, głośne. Ciszy i spokoju, potrzebowałam najbardziej. Odkręciłam jabłkowy żel do ciała, jego zapach uniósł się w całej łazience. Niewielką ilość wtarłam w gładkie ciało. Dokładnie spłukałam zawartość żelu, która pozostała na moim ciele. Rozłożyłam ręcznik i osuszyłam nim mokre ciało. Włosy rozczesałam, sięgały mi do ramion, bardziej podobały mi się krótkie. Wyszłam z łazienki, wsunęłam czarne balerinki i zeszłam na dół. Było trochę inaczej niż na codzień. Mama nerwowo biegała po domu, podeszła do mnie i ucałowała mnie w policzek.
- Jak się spało kochanie ? - Zapytała i pobiegła do kuchni.
- Dziękuję. Dobrze, a czemu wszyscy sprzątacie, gotujecie ? Wigilia dopiero za tydzień. - Powiedziałam zastanawiając się po co więc tak duże zamieszanie.
Dakota zeszłą na dół, mocno przytuliłam ciemnowłosą przyjaciółkę.
- Nie wiesz ? Twój tata przyjeżdża. - Powiedziała i poszła pomóc mojej mamie.
Zapomniałam, ale to chyba nie problem, poważnie pokłóciłam się z tatą, nie liczę więc na to, że będzie zadowolony widząc mnie. Mam dość tego, że chce dla mnie jak najlepiej, a i tak wszystko pogarsza. Mama znów wróciła do salonu, niechętnie się uśmiechnęłam, aby choć dla niej ten dzień był wyjątkowy. Poszłam do kuchni, w powietrzu unosił się piękny zapach, przypominał mi dzięciństwo, Mama była wyraźnie rozpromieniona.
Spojrzała na mnie, patrzyłam na to co robi, nie za bardzo mnie to interesowało. Spojrzała na kluczyki leżące na szafce, chwyciła je w dłoń i rzuciła w moją stronę.
Spojrzałam na nią lekko przerażona.
- Pojedzeiesz na lotnisko. - Powiedziała i wyszła.
Jakby nie chciałą słuchać moich protestów lub zaprzeczeń. A może po coś poszła.
Niechętnie wyszłam z domu, nie chciałam sprawiać problemów, nie dzisiaj. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas i pojechałam na lotnisko.
Byłam bardzo poddenerwowana pierwszym od dwóch miesięcy spotkaniem z tatą, dlatego jechałam wolno i ostrożnie.
Po dwudziestu minutach dojechałam, weszłam do niewielkiego sklepu by kupić coś do picia. Wzięłam wodę owocową, szłam do kasy by zapłacić, dostrzegłam na pierwszej stronie gazety artykuł " Justin Bieber miał wypadek. " Bez zastanowienia szybko wzięłam gazetę w dłoń i poszłam zapłacić. Opuściłam sklep i poszłam czekać na tatę. Usiadłam na krześle na zatłoczonym lotnisku. Ludzie przylatywali i odlatywali, zbliżały się święta, chcieli odwiedzić swoich bliskich, wracali z podróży, z pracy. Ślepo wpatrywałam się w każdego z nich, wreszcie dostrzegłam wysokiego mężczyznę po czterdziestce. Miał na sobie niebieską koszulę i czarne spodnie. Patrzył na mnie.
- Miley, nie przywitasz się ? - Powiedział uśmiechnięty.
Bałam się, że wciąż będzie zły. Mimo wszystko mocno wtuliłam się w jego ramiona i odetchnęłam z ulgą.
Od bleeding-heart.
Cześć < 3. Wiem, miałam dodać 15.01 ale nie będę mogła. 14.01 zaczynają się u mnie ferie, więc wyjeżdżam. A dostępu do internetu raczej mieć nie będę, nawet jeśli to rozumiecie, że nie będę miała czasu dodawać.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, liczę na komentarze. Miłego dnia ;* Kochane.
Jak u nowy rok ? U mnie świetnie, nowa miłość. ;d <3 I niestety mały wypadek, dzięki czemu ucierpiała moją ręka, więc długo pisałąm ten rozdział. ;p
Pozdrawiam.
bleeding.
Cześć < 3. Wiem, miałam dodać 15.01 ale nie będę mogła. 14.01 zaczynają się u mnie ferie, więc wyjeżdżam. A dostępu do internetu raczej mieć nie będę, nawet jeśli to rozumiecie, że nie będę miała czasu dodawać.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, liczę na komentarze. Miłego dnia ;* Kochane.
Jak u nowy rok ? U mnie świetnie, nowa miłość. ;d <3 I niestety mały wypadek, dzięki czemu ucierpiała moją ręka, więc długo pisałąm ten rozdział. ;p
Pozdrawiam.
bleeding.
Tagi: .
Rozdział drugi.
Wszystko staje się obojętne, nieważne. Ludzie zakładają maski, odgrywają swoje role w teatrze. W życiu, w szarej codzienności.
Wszystko staje się obojętne, nieważne. Ludzie zakładają maski, odgrywają swoje role w teatrze. W życiu, w szarej codzienności.
Nie spałem długo, obudził mnie telefon od Miley Cyrus.
Nie rozmawialiśmy długo, umówiliśmy się na spotkanie pojutrze. Jestem bardzo ciekawy po co chciała się spotkać, była taka tajemnicza. Selena wciąż spała wtulona we mnie z uśmiechem na ustach.
- Spij słodko, skarbie. - Szepnąłem jej do ucha i zwlokłem się z łóżka.
Spojrzałem w okno, pełno śniegu. Tak, geniuszu, jest zima. Cicho wymknąłem się z pokoju aby Sel się nie obudziła. Wyciągnąłem niewielką torebeczkę z białym proszkiem w środku. Później było już tylko lepiej, zabawniej, przynajmniej dla mnie. Położyłem się na sofie i zacząłem się śmiać, dawka narkotyków uderzyła mi do głowy. Czułem, widziałem jak cały obraz ukazujący się moim oczom wiruje, kręci się bezopamiętania.
- Zatrzymaj się ! - Krzyczałem sam do siebie śmiejąc się.
W oddali słyszałem głos Seleny, ale nie mogłem, nie chciałem odpowiadać. Czułem silne zawroty głowy, próbowałem wstać ale nogi odmawiały posłuszeństwa, położyłem się więc by nie robić problemów i zasnąłem. Przez zamknięte oczy czułem jak mnie okrywała, ręce jej drżały a oddech był lekko przyśpieszony.
** Rano **
Wstałem z silnym bólem głowy, rozglądałem się po mieszkaniu, szukając Seleny. Na stole w kuchni dotrzegłem niewielki kawałek kartki.
- To od niej. - Szepnąłem w myślach, szapnąłem, pomyślałem, nieważne.
" Jadę do miasta na zakupy, wrócę niedługo, śniadanie jest w lodówce. "
Odłożyłem kartkę i dłonią przejechałem po swoim karku, jęknąłem z bólu, wszystko mnie bolało, chciało mi się spać, było mi niedobrze. A to wszystko przez niewielką ilość narkotyków, zabawne jak bardzo może się zmienić pogląd na świat po zażyciu ich. Wyciągnąłem z szafki kubek i nalałem do niego zimnej wody, upiłem trochę i odłożyłem na stół. Przetarłem oczy i poszedłem się odświeżyć.
** Oczami Miley **
Liam pojechał, wszyscy już śpią, a ja chodzę po pokoju, w prawo, w lewo, w przód, w tył, w przód, w tył, w parwo, w lewo. I wciąż to samo. Jak nakręcona lalka, którą można sterować, włączyć, wyłączyć. W ręce ściskałam telefon, napisałam treść wiadomości, w której wyjaśniłam mojemu chłopakowi co zrobiłam tamtej nocy po naszej kłótni, nie byłam pod wpływem alkoholu, ale to i tak by mnie nie usprawiedliwiało. Wiedziałam co robię, wciąż to robiłam, ciągnęłam to jak najdłużej, nadal ciągnę. Ale wahałam się z naciśnięciem " wyślij ". Zniszczyłam sobie życie, mojej rodzinie. Po co jeszcze jemu ? Byliśmy szczęśliwi, czasem tylko dla osób trzecich, fanów, fotoreporterów, dziennikarzy. Czasem tylko Liam, chowałam głęboko w sobie ból, nie ufałam ludziom, dlatego bałam się powiedzieć, porozmawiać z kimś o moich problemach. Umiałam pomagać innym, chciałam, ale sobie nie potrafiłam. Wiele osób tak ma, sztuczne twarze. Budząc się zakładam maskę, jest tam tylko uśmiech, błyszczące od szczęścia oczy, wieczorem, kładąc się spać, gdy byłam pewna, że nikt już nie wejdzie, ściągałam ją. Z oczu, które za dnia świeciły blaskiem płynęły słone ciepłe łzy a uśmiech znikał wraz z nimi. Nikt już nie pytał czy jestem szczęśliwa, czy jest źle. Nawet jeśli ktoś zapytał odpowiadałam " jest dobrze. "
A przecież wewnątrz mnie nasuwały się określenia " jest źle, fatalnie, najchętniej bym z tym skończyła, daj mi spokój, zamknij się. " Ale kłamałam chcąc mieć spokój, pewnie nie tylko ja. Odłożyłam telefon na łóżko, wyłączyłam go. Podeszłam do lustra, widziałam lustrzane odbicie dziewczyny o długich brązowych włosach, na twarzy makijaż który zakrywał zmęczenie, brak chcęci do życia. Patrzyłam sobie prosto w oczy.
- Kim jesteś ? - Krzyknęłam, chwilę później uciszyłąm się by nikogo nie obudzić.
Patrzyłam przecież na swoje odbicie, na samą siebie, a widziałam w niej..sama nie wiem kogo. Dziewczynę, która zmieniła się w tak krótkim czasie, jej życie nie było już darem, radością. Było niszym, pustką, coś co było jej zupełnie obce, nieznajome. Robiła coś co narzucali jej bliscy, przyjaciele. To nie było szczęście, to tak jakby ktoś żył za nią, decydował, a przecież sama wiedziała co jest dla niej dobre. Zobaczyłam nożyczki leżące w kącie. Podeszłam i wzięłam je do ręki. Wróciłam przed lustrzane odbicie.
Cięłam pasma włosów, jedno po drugim. Wyglądałam o wiele lepiej w krótkich włosach, w końcu zrobiłam coś czego nikt inny mi nie kazał. Uśmiechnęłam się do siebie, niechętnie, niepotrzebnie. Kąciki ust jakby same uniosły się w góre, ale po co ? Zmyłam makijaż, miałam cienie pod oczami, rozmazaną szminkę, a Liam i tak by powiedział, że jestem najpiękniejsza. Czyłąm nieodpartą chęć by uderzyć ręką w lustro, by nie patrzeć na siebie, nie widzieć swojej twarzy. Bez lustra byłoby to możliwe. Wystarczy czegoś bardzo mocno chcieć, pragnąć a później łatwiej dąży się do upragnionego celu, marzenia. Nikt dla nas nic nie zrobi, a już na pewno nie umże, sami musimy podejmować decyzje, niektóre mają duże znaczenie na naszą przyszłość. Ale to NASZE życie. Usiadłam na krawędzi łóżka, laptopa ułożyłam na swoich szczupłych udach, weszłam na kilka stron plotkarskich. Ale po co ? Nigdy nie obchodziło mnie to co sądzą o mnie inni, było to tylko moje życie i nikt nie miał prawa stać nade mną, poniżać mnie i dyktować warunki, zasady. Justin jest w Kanadzie, ja tutaj. Po co o nim myślę, może dlatego, że on też nie ma łatwo. Dziennikarze nie pozostawiają na nim suchej nitki, ciągle znajdują jakieś plotki, bzdury, kłamstwa, bezsensowne historyjki. Zastanawiam się dlaczego chcą wszystkim zniszczyć życie, bo mają taką pracę ? By znaleźć jakiś skandal, zniszczyć życie osobie, by ją znienawidzili. Po co ludzie czytają te brdury, żaden dziennikarz nie wie o mnie nic, czy o Justinie. Wie tyle ile chce wiedzieć, a chce wiedzieć kłamstwa. W żadnej gazecie, kolorwym pisemku o gwiazdach nie ma 50% prawdy, każdy chce kogoś zniszczyć, jeszcze tak nisko nie upadłam aby pozwolić im mnie oczerniać. Odłożyłam laptopa i położyłam się na łóżku, ręce mi drżały, jak zawsze, położyłam je wzdłuż ciała i próbowałam zasnąć. Tej nocy jednak nie potrafiłam, wiatr szarpał gałęziami drzew a liście tańczyły na wietrze. Jego cichy śpiew był słyszalny w całym domu, ta cisza dziś wydawała się dziwna. Irracjonalny strach.
** Oczami Justina **
- Hej kotek, wróciłam ! - Krzyknęła Sel wchodząc do mieszkania, dostrzegła mnie siedzącego na sofie i ślepo zapatrzonego w mecz. Odłożyła zakupy i podeszła bliżej mnie. Pocałowałem ją w policzek. Popatrzyła na mnie, jej wzrok był surowy i przepełniony złością.
- Nie mam zamiaru stawiać ci warunków, to twoje życie. Ale kocham cię i nie będę patrzeć na to jak się niszczysz. - Powiedziała stanowczo.
- To zamknij oczy. - Odparłem unosząc jedną brew w górę.
- Posłuchaj mnie ! Zachowujesz się jak nieodpowiedzilny gówniarz. Zabijasz się takim trybem życia, chcesz śmierci ? To wbij sobie nóż prosto w serce. Wybieraj albo narkotyki, alkochol i ine używki albo ja ! - Powiedziała podnosząc głos.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, kocham ją i nie powinienem się wahać, wybór był bardzo prosto. Mimo to nie potrafiłem, nie chciałem z tego zrezygnować.
Selena widziała, że jest mi ciężko podjąć decyzję, zabrała zakupy do kuchni i zostawiła mnie samego pogrążonego w rozmyśleniach. Nie, byłem zajęty oglądamiem meczu, wszystko było mi obojętne. Podniosłem szklankę i napiłem się trochę soku, popatrzyłem na nią, działałem pod wpływem chwili, impulsu. Wstałem i podszedłem do niej, stała do mnie tyłem, objęłem ją, i szepnąłem jej do ucha :
- Jesteś ważniejsza niż to wszystko.
Po moich słowach uśmiechnęła się, delikatnie musnęła moje wargi. Wziąłem ją na ręce i obróciłem ją, widziałem, że jest szczęśliwa, ufała mi, wierzyła, że z tym skończę. Postawiłem ją na podłodze, spojrzała mi prosto w oczy, nasze spojrzenia były głębokie, żeby nie było za słodko w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Cholera, zawsze ktoś. Jebać ich ! - Krzyknąłem i pocałowałem moją dziewczynę.
Nie rozmawialiśmy długo, umówiliśmy się na spotkanie pojutrze. Jestem bardzo ciekawy po co chciała się spotkać, była taka tajemnicza. Selena wciąż spała wtulona we mnie z uśmiechem na ustach.
- Spij słodko, skarbie. - Szepnąłem jej do ucha i zwlokłem się z łóżka.
Spojrzałem w okno, pełno śniegu. Tak, geniuszu, jest zima. Cicho wymknąłem się z pokoju aby Sel się nie obudziła. Wyciągnąłem niewielką torebeczkę z białym proszkiem w środku. Później było już tylko lepiej, zabawniej, przynajmniej dla mnie. Położyłem się na sofie i zacząłem się śmiać, dawka narkotyków uderzyła mi do głowy. Czułem, widziałem jak cały obraz ukazujący się moim oczom wiruje, kręci się bezopamiętania.
- Zatrzymaj się ! - Krzyczałem sam do siebie śmiejąc się.
W oddali słyszałem głos Seleny, ale nie mogłem, nie chciałem odpowiadać. Czułem silne zawroty głowy, próbowałem wstać ale nogi odmawiały posłuszeństwa, położyłem się więc by nie robić problemów i zasnąłem. Przez zamknięte oczy czułem jak mnie okrywała, ręce jej drżały a oddech był lekko przyśpieszony.
** Rano **
Wstałem z silnym bólem głowy, rozglądałem się po mieszkaniu, szukając Seleny. Na stole w kuchni dotrzegłem niewielki kawałek kartki.
- To od niej. - Szepnąłem w myślach, szapnąłem, pomyślałem, nieważne.
" Jadę do miasta na zakupy, wrócę niedługo, śniadanie jest w lodówce. "
Odłożyłem kartkę i dłonią przejechałem po swoim karku, jęknąłem z bólu, wszystko mnie bolało, chciało mi się spać, było mi niedobrze. A to wszystko przez niewielką ilość narkotyków, zabawne jak bardzo może się zmienić pogląd na świat po zażyciu ich. Wyciągnąłem z szafki kubek i nalałem do niego zimnej wody, upiłem trochę i odłożyłem na stół. Przetarłem oczy i poszedłem się odświeżyć.
** Oczami Miley **
Liam pojechał, wszyscy już śpią, a ja chodzę po pokoju, w prawo, w lewo, w przód, w tył, w przód, w tył, w parwo, w lewo. I wciąż to samo. Jak nakręcona lalka, którą można sterować, włączyć, wyłączyć. W ręce ściskałam telefon, napisałam treść wiadomości, w której wyjaśniłam mojemu chłopakowi co zrobiłam tamtej nocy po naszej kłótni, nie byłam pod wpływem alkoholu, ale to i tak by mnie nie usprawiedliwiało. Wiedziałam co robię, wciąż to robiłam, ciągnęłam to jak najdłużej, nadal ciągnę. Ale wahałam się z naciśnięciem " wyślij ". Zniszczyłam sobie życie, mojej rodzinie. Po co jeszcze jemu ? Byliśmy szczęśliwi, czasem tylko dla osób trzecich, fanów, fotoreporterów, dziennikarzy. Czasem tylko Liam, chowałam głęboko w sobie ból, nie ufałam ludziom, dlatego bałam się powiedzieć, porozmawiać z kimś o moich problemach. Umiałam pomagać innym, chciałam, ale sobie nie potrafiłam. Wiele osób tak ma, sztuczne twarze. Budząc się zakładam maskę, jest tam tylko uśmiech, błyszczące od szczęścia oczy, wieczorem, kładąc się spać, gdy byłam pewna, że nikt już nie wejdzie, ściągałam ją. Z oczu, które za dnia świeciły blaskiem płynęły słone ciepłe łzy a uśmiech znikał wraz z nimi. Nikt już nie pytał czy jestem szczęśliwa, czy jest źle. Nawet jeśli ktoś zapytał odpowiadałam " jest dobrze. "
A przecież wewnątrz mnie nasuwały się określenia " jest źle, fatalnie, najchętniej bym z tym skończyła, daj mi spokój, zamknij się. " Ale kłamałam chcąc mieć spokój, pewnie nie tylko ja. Odłożyłam telefon na łóżko, wyłączyłam go. Podeszłam do lustra, widziałam lustrzane odbicie dziewczyny o długich brązowych włosach, na twarzy makijaż który zakrywał zmęczenie, brak chcęci do życia. Patrzyłam sobie prosto w oczy.
- Kim jesteś ? - Krzyknęłam, chwilę później uciszyłąm się by nikogo nie obudzić.
Patrzyłam przecież na swoje odbicie, na samą siebie, a widziałam w niej..sama nie wiem kogo. Dziewczynę, która zmieniła się w tak krótkim czasie, jej życie nie było już darem, radością. Było niszym, pustką, coś co było jej zupełnie obce, nieznajome. Robiła coś co narzucali jej bliscy, przyjaciele. To nie było szczęście, to tak jakby ktoś żył za nią, decydował, a przecież sama wiedziała co jest dla niej dobre. Zobaczyłam nożyczki leżące w kącie. Podeszłam i wzięłam je do ręki. Wróciłam przed lustrzane odbicie.
Cięłam pasma włosów, jedno po drugim. Wyglądałam o wiele lepiej w krótkich włosach, w końcu zrobiłam coś czego nikt inny mi nie kazał. Uśmiechnęłam się do siebie, niechętnie, niepotrzebnie. Kąciki ust jakby same uniosły się w góre, ale po co ? Zmyłam makijaż, miałam cienie pod oczami, rozmazaną szminkę, a Liam i tak by powiedział, że jestem najpiękniejsza. Czyłąm nieodpartą chęć by uderzyć ręką w lustro, by nie patrzeć na siebie, nie widzieć swojej twarzy. Bez lustra byłoby to możliwe. Wystarczy czegoś bardzo mocno chcieć, pragnąć a później łatwiej dąży się do upragnionego celu, marzenia. Nikt dla nas nic nie zrobi, a już na pewno nie umże, sami musimy podejmować decyzje, niektóre mają duże znaczenie na naszą przyszłość. Ale to NASZE życie. Usiadłam na krawędzi łóżka, laptopa ułożyłam na swoich szczupłych udach, weszłam na kilka stron plotkarskich. Ale po co ? Nigdy nie obchodziło mnie to co sądzą o mnie inni, było to tylko moje życie i nikt nie miał prawa stać nade mną, poniżać mnie i dyktować warunki, zasady. Justin jest w Kanadzie, ja tutaj. Po co o nim myślę, może dlatego, że on też nie ma łatwo. Dziennikarze nie pozostawiają na nim suchej nitki, ciągle znajdują jakieś plotki, bzdury, kłamstwa, bezsensowne historyjki. Zastanawiam się dlaczego chcą wszystkim zniszczyć życie, bo mają taką pracę ? By znaleźć jakiś skandal, zniszczyć życie osobie, by ją znienawidzili. Po co ludzie czytają te brdury, żaden dziennikarz nie wie o mnie nic, czy o Justinie. Wie tyle ile chce wiedzieć, a chce wiedzieć kłamstwa. W żadnej gazecie, kolorwym pisemku o gwiazdach nie ma 50% prawdy, każdy chce kogoś zniszczyć, jeszcze tak nisko nie upadłam aby pozwolić im mnie oczerniać. Odłożyłam laptopa i położyłam się na łóżku, ręce mi drżały, jak zawsze, położyłam je wzdłuż ciała i próbowałam zasnąć. Tej nocy jednak nie potrafiłam, wiatr szarpał gałęziami drzew a liście tańczyły na wietrze. Jego cichy śpiew był słyszalny w całym domu, ta cisza dziś wydawała się dziwna. Irracjonalny strach.
** Oczami Justina **
- Hej kotek, wróciłam ! - Krzyknęła Sel wchodząc do mieszkania, dostrzegła mnie siedzącego na sofie i ślepo zapatrzonego w mecz. Odłożyła zakupy i podeszła bliżej mnie. Pocałowałem ją w policzek. Popatrzyła na mnie, jej wzrok był surowy i przepełniony złością.
- Nie mam zamiaru stawiać ci warunków, to twoje życie. Ale kocham cię i nie będę patrzeć na to jak się niszczysz. - Powiedziała stanowczo.
- To zamknij oczy. - Odparłem unosząc jedną brew w górę.
- Posłuchaj mnie ! Zachowujesz się jak nieodpowiedzilny gówniarz. Zabijasz się takim trybem życia, chcesz śmierci ? To wbij sobie nóż prosto w serce. Wybieraj albo narkotyki, alkochol i ine używki albo ja ! - Powiedziała podnosząc głos.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, kocham ją i nie powinienem się wahać, wybór był bardzo prosto. Mimo to nie potrafiłem, nie chciałem z tego zrezygnować.
Selena widziała, że jest mi ciężko podjąć decyzję, zabrała zakupy do kuchni i zostawiła mnie samego pogrążonego w rozmyśleniach. Nie, byłem zajęty oglądamiem meczu, wszystko było mi obojętne. Podniosłem szklankę i napiłem się trochę soku, popatrzyłem na nią, działałem pod wpływem chwili, impulsu. Wstałem i podszedłem do niej, stała do mnie tyłem, objęłem ją, i szepnąłem jej do ucha :
- Jesteś ważniejsza niż to wszystko.
Po moich słowach uśmiechnęła się, delikatnie musnęła moje wargi. Wziąłem ją na ręce i obróciłem ją, widziałem, że jest szczęśliwa, ufała mi, wierzyła, że z tym skończę. Postawiłem ją na podłodze, spojrzała mi prosto w oczy, nasze spojrzenia były głębokie, żeby nie było za słodko w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Cholera, zawsze ktoś. Jebać ich ! - Krzyknąłem i pocałowałem moją dziewczynę.
Bleeding-heart :
Heej, długo wahałam się z napisaniem tego rozdziału. Nie jest najlepszy. Ale trudno. Powoli wracam do życia, nieważne. 15 stycznia postaram się dodać trzeci rozdział. Liczę na komentarze.
Trzymajcie się. ; *
Heej, długo wahałam się z napisaniem tego rozdziału. Nie jest najlepszy. Ale trudno. Powoli wracam do życia, nieważne. 15 stycznia postaram się dodać trzeci rozdział. Liczę na komentarze.
Trzymajcie się. ; *
Tagi: .
bleeding-heart
Cześć, cześć.
Oto zwiastun opowiadania.
Jest moim pierwszym zwiastunem, więc nie jest najlepszy. ;p
Tagi: .
Rozdział pierwszy.
Najważniejszą wartością ludzi jest to by się nie poddawać. Ale każdego w końcu dopadnie depresja, która zniszczy każdą wartość. Nawet tą, która była ukryta głęboko.
Wracam do domu, spacer bardzo mnie zmęczył. Płatki śniegu wciąż spadały, całe Los Angeles już wyglądało świątecznie, wielkie choinki, bombki, w galeriach handlowych wszędzie pełno Mikołai, ludzie robią zakupy, kupują dla najbliższych, przyjaciół prezenty. Otworzyłam drzwi, ku mojemu zaskoczeniu były otwarte. Weszłam do środka, Dakota wciąż siedziała w salonie i oglądała coś, jest dla mnie najbliższą osobą, przyjaciółką. Teraz mieszka u mnie, niestety nie mówię jej o wszystkim, nie mogę. Wiem jacy są ludzie, nawet najlepsi zawodzą. Ale taką cenę płacę za bycie sławną, nie mogę ufać. Wiem, że nigdy mnie nie zawiodła ale mimo tego nie potrafię. Usiadłam obok niej an sofie, oglądała wywiad z Justinem Bieberem.
- Więc zamierzasz odwiedzić chore dzieci w szpitalu ? – Zapytała Justina Ellen.
- Tak, uwielbiam im pomagać, bezwarunkowo tylko za jedno niewielkie słowo „ dziękuję ‘’. – Odpowiedział Justin szeroko się uśmiechając.
Dakota uśmiechała się na jego widok, wiedziałam, że uwielbia jego głos, piosenki.
- Idę do kuchni, chcesz coś do picia ? – Zapytałam przyjaciółkę wstając z sofy.
- Dziękuję, nie trzeba. – Odpowiedziała i wróciła do oglądania wywiadu.
Otworzyłam drzwi do kuchni, mama stała i przygotowywała jedzenie na wieczorną kolacje, w powietrzu unosił się mój ulubiony zapach, wanilii, również kojarzył mi się z dzieciństwem, z ciasteczkami, które przygotowywała moja babcia. Stałam w bezruchu przyglądając się mojej mamie, uśmiechała się, była szczęśliwa, spokojna. Nagle spojrzała na mnie, zaśmiała się cichutko.
- Dzwonił Liam, spóźni się trochę na kolacje. To jak pomożesz mi ? – Powiedziała mama odgarniając blond włosy opadające na jej twarz.
- Pewnie. – Powiedziałam i podeszłam bliżej.
Podałam jej składniki o które prosiła, chciałam z nią porozmawiać o Liamie, była moją mamą i wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć. Ale jak miałam jej powiedzieć, że zdradziłam Liama, a czułam, że tylko jej mogłam teraz zaufać. Gdy gdzieś wychodzę, kupuję najnowszą gazetę widzę nagłówek na pierwszej stronie pt. „ Miley Cyrus, tak bardzo się zmieniła, gdzie jest tamta dziewczyna która kochała swoich fanów ? ‘’.
Gdy to czytałam tak bardzo się zawiodłam, nie tylko na sobie ale też na innych, zmieniłam się. Dorosłam, dojrzałam ale to nie oznacza, że przestałam kochać swoich fanów, jeśli jeszcze jakichś mam. Wszystko co osiągnęłam zawdzięcza im, były upadki, łzy, próbowałam wspiąć się na sam szczyt szczęścia, upadałam szybko. Teraz znów się wspinam, nie jest łatwo, ale jak to powiedział mój przyjaciel z dzieciństwa „ Wspinam się bo widoki są wspaniałe. ‘’
Nikt nie ma łatwo, ale chciałabym to wszystko zatrzymać, zmienić bieg życia. Bym nie bała się wychodzić z domu bez makijażu, ze starannie ułożoną fryzurą na rozdaniach nagród. Nie przejmuję się zdaniem innych bo nie warto, chciałabym wyjść z domu nie bojąc się, że zaatakuje mnie grupa fotoreporterów czy gdzieś paparazzi nie zrobią mi zdjęcia.
Boję się tego, że każda moja wpadka, która zdarzy się wieczorem rano obiegnie cały świat. Tak już jest, nawet gdybym teraz się wycofała niczego nie zmienię. Tego dnia gdy wszyscy o mnie usłyszeli stałam się częścią tej układanki, ktoś się nią bawi. Chciałabym chociaż na chwilę wybiec z domu, z potarganymi od wiatru włosami, w za dużej bluzie i wykrzyczeć światu kim tak naprawdę jestem.
Nie jestem Hanną Montaną, choć gdybym zaczynała swoją sławę tak jak w tym serialu, że peruka odmieni wszystko tak bym zrobiła. A teraz jest za późno by żałować, by cokolwiek zmienić.
Mama przytuliła mnie i położyła przede mną kubek z gorącą czekoladą.
- Dziękuję. – Wyszeptałam i pocałowałam ją w policzek, uśmiechnęła się.
Chwyciłam kubek w dłonie, były zimne, mimo tego, że w domu było bardzo ciepło, podeszłam do okna, usiadłam na parapecie, patrzyłam jak pada śnieg, mieszkałam w dość spokojnym miejscu, rzadko przejeżdżały tu samochody i za to kochałam to miejsce, było cicho, mogłam spokojnie usiąść napisać piosenkę. Dziś przyjdzie Liam, już niedługo święta, wigilia, wspólne spotkania, prezenty, rozmowy. Może nie warto psuć mu teraz humoru. Może..
Napiłam się trochę czekolady i wyciągnęłam z kieszeni mojej bluzy telefon. Wybrałam numer do mojego chłopaka. Po kilku próbach odebrał.
- Hejj, kotek. Spóźnię się dziś. – Powiedział.
- Cześć, wiem, mama mi mówiła, muszę z Tobą porozmawiać– Powiedziałam bez zastanowienia.
- Tak ? – Zapytał Liam z nutką ciekawości w głosie.
- Eee..Już nic, cześć. – Dodałam szybko i się rozłączyłam.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że go zdradziłam, kocham go, zerwałby ze mną gdyby się dowiedział. Odłożyłam telefon i napiłam się trochę czekolady, była już dość chłodna. Zsunęłam się z parapetu i pobiegłam do salonu. Dakota siedziała z podgiętymi kolanami, okryta miękkim biały kocem. Podeszłam bliżej i ułożyłam się obok niej. Spojrzała na mnie, zmierzyła mnie wzrokiem, chwilę później oparła głowę na moim lewym ramieniu i wzrok skierowała na telewizor.
Sama zaczęłam oglądać, był to kolejny film typu zwykła nastolatka, chłopak. On kapitan drużyny footbollowej, najprzystojniejszy w całej szkole, ona, zwykła, szara myszka. Na początku oboje się nienawidzą, tyle ich dzieli. Ale zawsze coś ich połączy, będą razem. Gdyby to wszystko w życiu było takie proste jak w tych filmach. Gdyby każda dziewczyna mogła mieć swojego księcia.
- O czym tak myślisz ? – Zapytała Dakota spoglądając na mnie i unosząc kąciki ust w górę.
Nie mogłam jej powiedzieć prawdy, ufałam jej ale nie na tyle by powiedzieć o zdradzie.
Zignorowałam pytanie i wzrok przeniosłam na ścianę, niby nic ciekawego, a wpatrując się tam mogłam zająć czymś myśli, zauważyłam tam zdjęcie, nigdy wcześniej nie przykuło mojej uwagi. Sama nie wiem czemu nigdy wcześniej nie patrzyłam na nie. Zerwałam się z sofy i podeszłam bliżej..
** Oczami Justina **
Wywiad u Ellen zakończony, cały wieczór mam tylko dla siebie. – Pomyślałem otwierając drzwi.
Wszedłem do środka, trochę niepewnie. Czułem irracjonalny strach, jakby miało czekać na mnie coś złego. Wszedłem do środka, rozejrzałem się dokładnie. Zobaczyłem zapaloną świecę, szybko ją zgasiłem, obok leżała kartka
Domyśliłem się, że liścik jest od Seleny, chwyciłem go w dłoń i poszedłem jej szukać. W łazience, pusto. Salon, pusto. Kuchnia, pusto. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju, leżała na łóżku, całkowicie naga. Uśmiechała się do mnie, wstał i podeszła. Pocałowała mnie namiętnie i zaciągnęła na łóżko.
Nie chciałem się z nią kochać, nie tej nocy.
- Chcę tego. – Powiedziała i rzuciła się na mnie.
Odepchnąłem ją, upadła na łóżko.
- Ale ja nie. – Warknąłem.
Spojrzała na mnie i okryła się kocem. Położyła się na boku i zaczęła cicho płakać. Zrobiło mi się jej przykro. Ale nie mogłem robić tego wbrew siebie, to było zbyt trudne niż się wydaje.
Rękę gładziłem jej drżące plecy.
- No już mała, cicho. – Powiedziałem tuląc ją do siebie.
Popatrzyła na mnie z żalem w oczach, czułem jak jej wzrok przeszywa mnie od środka.
- Daj spokój Justin. Nie widzisz jak się staram ?! Do cholery, robię wszystko dla Ciebie, a Ty tak masz to gdzieś. Zmieniłeś się, bardzo się zmieniłeś. – Powiedziała i zniknęła za drzwiami do łazienki zabierając swoje ubrania.
Z każdym dniem dla mnie to stawało się coraz trudniejsze, uwielbiałem kochać się z obcą mi kobietą. A nie potrafiłem z dziewczyną, moją dziewczyną. Z trudem ubłagałem ją aby wyszła z łazienki, przygotowałem kolację aby przestała się smucić. Nie układało się nam najlepiej, w każdym związku jest chyba kryzys. Ale nie każdy chłopak wtedy zdradza swoją dziewczynę.
Włożyłem w usta kolejny kawałek naleśnika, którego przygotowałem. Ona jadła podpierając głowę prawą ręką i co chwilę zerkała na mnie.
- Nie smakuje Ci ? – Zapytała wkładając talerz do zlewu.
- Nie mam ochoty, po prostu. – Powiedziałem i podszedłem do niej.
Przytuliłem ją mocno do siebie, pocałowałem w czoło. Rękoma objęła mnie w pasie i delikatnie musnęła moje wargi. Pociągnąłem ją za rękę do swojego pokoju, położyłem się na łóżku, ona na moim torsie. Zaczęliśmy rozmawiać, o związku, życiu, o wspólnej przyszłości. Rozmawialiśmy do czwartej nad ranem, aż moja ukochana zasnęła. Wtuliła się we mnie i spała ze słodkim uśmiechem.
Sam chwilę później zasnąłem.
** Oczami Miley. **
21 : 15 - Inna strefa czasowa.
Dakota wciąż siedziała na dole i oglądała filmy. Ja leżałam na łóżku przeglądając stare zdjęcia. Wszystkie były tak piękne, nikt nie kazał nam uśmiechać się do zdjęcia, byliśmy szczęśliwi. A teraz ? W naszej rodzinie są tylko kłótnie, i to przeze mnie, przez to, że się zmieniłam. Niewiele wystarczy by zniszczyć szczęście, najważniejszą wartością jest szczęście nie miłość. A ja to wszystko zepsułam. Może gdybym razem z Justinem pojechała do szpitala, do chorych dzieci. Może mogłabym to jeszcze naprawić. Zamyśliłam się skupiając swój wzrok na jednym nieruchomym punkcie.
- Mileyyy ! Kolacja ! - Tym oto krzykiem mama przerwała pracę mojego umysłu.
Niechętnie zeszłam z łóżka, poprawiłam fryzurę i udałam się na dół.
Wszyscy siedzieli przy stole, rozmawiali, Liam śmiał się z Dakotą. Byli szczęśliwi beze mnie. Usiadłam obok nich. Nagle przestali się śmiać, rozmawiać i siedzieli w głuchej ciszy. Miałam tego dość. Zjadłam kolację i odeszłam od stołu, Liam złapał mnie za nadgarstek.
- Ajć. - Syknęłam.
Wyrwałam się mu i wybiegłam z domu, usidłam na huśtawce, z której najpierw zrzuciłam śnieg. Tylko im wszystkim popsułam humor, są beze mnie szczęśliwi.
Poczułam jego ciepły oddech na szyi, okrył mnie swoją bluzą.
- Co jest mała, mi możesz zaufać. - Powiedział i złączył nasze dłonie w jeden silny uścisk.
Spojrzałam na niego, nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się obejmując mnie swoim ramieniem.
- Jesteście beze mnie szczęśliwi, byłoby wam łatwiej gdybym zniknęła prawda ?! - Powiedziałam z podirytowaniem w głosie.
- Nie, kochanie. Ale spójrz jak się zachowujesz. Nie masz dla nas czasu, znikasz ciągle, jesteś zamknięta w sobie. Co takiego się stało ? - Zapytał chłopak, chciałam mu powiedzieć. Ale wiedziałam, że chcę ciągnąć to dalej, jak najdłużej mogę.
- Kiedyś Ci powiem, obiecuję. Nie dziś. Przytul mnie. - Powiedziałam.
Liam mocno mnie przytulił gładząc moje plecy, uśmiechnęłam się czując poczucie bezpieczeństwa.
** Oczami Justina. **
Nie spałem długo, obudził mnie telefon od Miley Cyrus.
Nie rozmawialiśmy długo, umówiliśmy się na spotkanie pojutrze. Jestem bardzo ciekawy po co chciała się spotkać, była taka tajemnicza. Selena wciąż spała wtulona we mnie z uśmiechem na ustach.
- Spij słodko, skarbie. - Szepnąłem jej do ucha i zwlokłem się z łóżka. Spojrzałem w okno, pełno śniegu. Tak, geniuszu, jest zima. Cicho wymknąłem się z pokoju aby Sel się nie obudziła. Wyciągnąłem niewielką torebeczkę z białym środkiem w środku. Później było już tylko lepiej, zabawniej, przynajmniej dla mnie.
Najważniejszą wartością ludzi jest to by się nie poddawać. Ale każdego w końcu dopadnie depresja, która zniszczy każdą wartość. Nawet tą, która była ukryta głęboko.
Wracam do domu, spacer bardzo mnie zmęczył. Płatki śniegu wciąż spadały, całe Los Angeles już wyglądało świątecznie, wielkie choinki, bombki, w galeriach handlowych wszędzie pełno Mikołai, ludzie robią zakupy, kupują dla najbliższych, przyjaciół prezenty. Otworzyłam drzwi, ku mojemu zaskoczeniu były otwarte. Weszłam do środka, Dakota wciąż siedziała w salonie i oglądała coś, jest dla mnie najbliższą osobą, przyjaciółką. Teraz mieszka u mnie, niestety nie mówię jej o wszystkim, nie mogę. Wiem jacy są ludzie, nawet najlepsi zawodzą. Ale taką cenę płacę za bycie sławną, nie mogę ufać. Wiem, że nigdy mnie nie zawiodła ale mimo tego nie potrafię. Usiadłam obok niej an sofie, oglądała wywiad z Justinem Bieberem.
- Więc zamierzasz odwiedzić chore dzieci w szpitalu ? – Zapytała Justina Ellen.
- Tak, uwielbiam im pomagać, bezwarunkowo tylko za jedno niewielkie słowo „ dziękuję ‘’. – Odpowiedział Justin szeroko się uśmiechając.
Dakota uśmiechała się na jego widok, wiedziałam, że uwielbia jego głos, piosenki.
- Idę do kuchni, chcesz coś do picia ? – Zapytałam przyjaciółkę wstając z sofy.
- Dziękuję, nie trzeba. – Odpowiedziała i wróciła do oglądania wywiadu.
Otworzyłam drzwi do kuchni, mama stała i przygotowywała jedzenie na wieczorną kolacje, w powietrzu unosił się mój ulubiony zapach, wanilii, również kojarzył mi się z dzieciństwem, z ciasteczkami, które przygotowywała moja babcia. Stałam w bezruchu przyglądając się mojej mamie, uśmiechała się, była szczęśliwa, spokojna. Nagle spojrzała na mnie, zaśmiała się cichutko.
- Dzwonił Liam, spóźni się trochę na kolacje. To jak pomożesz mi ? – Powiedziała mama odgarniając blond włosy opadające na jej twarz.
- Pewnie. – Powiedziałam i podeszłam bliżej.
Podałam jej składniki o które prosiła, chciałam z nią porozmawiać o Liamie, była moją mamą i wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć. Ale jak miałam jej powiedzieć, że zdradziłam Liama, a czułam, że tylko jej mogłam teraz zaufać. Gdy gdzieś wychodzę, kupuję najnowszą gazetę widzę nagłówek na pierwszej stronie pt. „ Miley Cyrus, tak bardzo się zmieniła, gdzie jest tamta dziewczyna która kochała swoich fanów ? ‘’.
Gdy to czytałam tak bardzo się zawiodłam, nie tylko na sobie ale też na innych, zmieniłam się. Dorosłam, dojrzałam ale to nie oznacza, że przestałam kochać swoich fanów, jeśli jeszcze jakichś mam. Wszystko co osiągnęłam zawdzięcza im, były upadki, łzy, próbowałam wspiąć się na sam szczyt szczęścia, upadałam szybko. Teraz znów się wspinam, nie jest łatwo, ale jak to powiedział mój przyjaciel z dzieciństwa „ Wspinam się bo widoki są wspaniałe. ‘’
Nikt nie ma łatwo, ale chciałabym to wszystko zatrzymać, zmienić bieg życia. Bym nie bała się wychodzić z domu bez makijażu, ze starannie ułożoną fryzurą na rozdaniach nagród. Nie przejmuję się zdaniem innych bo nie warto, chciałabym wyjść z domu nie bojąc się, że zaatakuje mnie grupa fotoreporterów czy gdzieś paparazzi nie zrobią mi zdjęcia.
Boję się tego, że każda moja wpadka, która zdarzy się wieczorem rano obiegnie cały świat. Tak już jest, nawet gdybym teraz się wycofała niczego nie zmienię. Tego dnia gdy wszyscy o mnie usłyszeli stałam się częścią tej układanki, ktoś się nią bawi. Chciałabym chociaż na chwilę wybiec z domu, z potarganymi od wiatru włosami, w za dużej bluzie i wykrzyczeć światu kim tak naprawdę jestem.
Nie jestem Hanną Montaną, choć gdybym zaczynała swoją sławę tak jak w tym serialu, że peruka odmieni wszystko tak bym zrobiła. A teraz jest za późno by żałować, by cokolwiek zmienić.
Mama przytuliła mnie i położyła przede mną kubek z gorącą czekoladą.
- Dziękuję. – Wyszeptałam i pocałowałam ją w policzek, uśmiechnęła się.
Chwyciłam kubek w dłonie, były zimne, mimo tego, że w domu było bardzo ciepło, podeszłam do okna, usiadłam na parapecie, patrzyłam jak pada śnieg, mieszkałam w dość spokojnym miejscu, rzadko przejeżdżały tu samochody i za to kochałam to miejsce, było cicho, mogłam spokojnie usiąść napisać piosenkę. Dziś przyjdzie Liam, już niedługo święta, wigilia, wspólne spotkania, prezenty, rozmowy. Może nie warto psuć mu teraz humoru. Może..
Napiłam się trochę czekolady i wyciągnęłam z kieszeni mojej bluzy telefon. Wybrałam numer do mojego chłopaka. Po kilku próbach odebrał.
- Hejj, kotek. Spóźnię się dziś. – Powiedział.
- Cześć, wiem, mama mi mówiła, muszę z Tobą porozmawiać– Powiedziałam bez zastanowienia.
- Tak ? – Zapytał Liam z nutką ciekawości w głosie.
- Eee..Już nic, cześć. – Dodałam szybko i się rozłączyłam.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że go zdradziłam, kocham go, zerwałby ze mną gdyby się dowiedział. Odłożyłam telefon i napiłam się trochę czekolady, była już dość chłodna. Zsunęłam się z parapetu i pobiegłam do salonu. Dakota siedziała z podgiętymi kolanami, okryta miękkim biały kocem. Podeszłam bliżej i ułożyłam się obok niej. Spojrzała na mnie, zmierzyła mnie wzrokiem, chwilę później oparła głowę na moim lewym ramieniu i wzrok skierowała na telewizor.
Sama zaczęłam oglądać, był to kolejny film typu zwykła nastolatka, chłopak. On kapitan drużyny footbollowej, najprzystojniejszy w całej szkole, ona, zwykła, szara myszka. Na początku oboje się nienawidzą, tyle ich dzieli. Ale zawsze coś ich połączy, będą razem. Gdyby to wszystko w życiu było takie proste jak w tych filmach. Gdyby każda dziewczyna mogła mieć swojego księcia.
- O czym tak myślisz ? – Zapytała Dakota spoglądając na mnie i unosząc kąciki ust w górę.
Nie mogłam jej powiedzieć prawdy, ufałam jej ale nie na tyle by powiedzieć o zdradzie.
Zignorowałam pytanie i wzrok przeniosłam na ścianę, niby nic ciekawego, a wpatrując się tam mogłam zająć czymś myśli, zauważyłam tam zdjęcie, nigdy wcześniej nie przykuło mojej uwagi. Sama nie wiem czemu nigdy wcześniej nie patrzyłam na nie. Zerwałam się z sofy i podeszłam bliżej..
** Oczami Justina **
Wywiad u Ellen zakończony, cały wieczór mam tylko dla siebie. – Pomyślałem otwierając drzwi.
Wszedłem do środka, trochę niepewnie. Czułem irracjonalny strach, jakby miało czekać na mnie coś złego. Wszedłem do środka, rozejrzałem się dokładnie. Zobaczyłem zapaloną świecę, szybko ją zgasiłem, obok leżała kartka
"Chcesz ? Tej nocy będę tylko Twoja, Szukaj mnie..
S. ''
S. ''
Domyśliłem się, że liścik jest od Seleny, chwyciłem go w dłoń i poszedłem jej szukać. W łazience, pusto. Salon, pusto. Kuchnia, pusto. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju, leżała na łóżku, całkowicie naga. Uśmiechała się do mnie, wstał i podeszła. Pocałowała mnie namiętnie i zaciągnęła na łóżko.
Nie chciałem się z nią kochać, nie tej nocy.
- Chcę tego. – Powiedziała i rzuciła się na mnie.
Odepchnąłem ją, upadła na łóżko.
- Ale ja nie. – Warknąłem.
Spojrzała na mnie i okryła się kocem. Położyła się na boku i zaczęła cicho płakać. Zrobiło mi się jej przykro. Ale nie mogłem robić tego wbrew siebie, to było zbyt trudne niż się wydaje.
Rękę gładziłem jej drżące plecy.
- No już mała, cicho. – Powiedziałem tuląc ją do siebie.
Popatrzyła na mnie z żalem w oczach, czułem jak jej wzrok przeszywa mnie od środka.
- Daj spokój Justin. Nie widzisz jak się staram ?! Do cholery, robię wszystko dla Ciebie, a Ty tak masz to gdzieś. Zmieniłeś się, bardzo się zmieniłeś. – Powiedziała i zniknęła za drzwiami do łazienki zabierając swoje ubrania.
Z każdym dniem dla mnie to stawało się coraz trudniejsze, uwielbiałem kochać się z obcą mi kobietą. A nie potrafiłem z dziewczyną, moją dziewczyną. Z trudem ubłagałem ją aby wyszła z łazienki, przygotowałem kolację aby przestała się smucić. Nie układało się nam najlepiej, w każdym związku jest chyba kryzys. Ale nie każdy chłopak wtedy zdradza swoją dziewczynę.
Włożyłem w usta kolejny kawałek naleśnika, którego przygotowałem. Ona jadła podpierając głowę prawą ręką i co chwilę zerkała na mnie.
- Nie smakuje Ci ? – Zapytała wkładając talerz do zlewu.
- Nie mam ochoty, po prostu. – Powiedziałem i podszedłem do niej.
Przytuliłem ją mocno do siebie, pocałowałem w czoło. Rękoma objęła mnie w pasie i delikatnie musnęła moje wargi. Pociągnąłem ją za rękę do swojego pokoju, położyłem się na łóżku, ona na moim torsie. Zaczęliśmy rozmawiać, o związku, życiu, o wspólnej przyszłości. Rozmawialiśmy do czwartej nad ranem, aż moja ukochana zasnęła. Wtuliła się we mnie i spała ze słodkim uśmiechem.
Sam chwilę później zasnąłem.
** Oczami Miley. **
21 : 15 - Inna strefa czasowa.
Dakota wciąż siedziała na dole i oglądała filmy. Ja leżałam na łóżku przeglądając stare zdjęcia. Wszystkie były tak piękne, nikt nie kazał nam uśmiechać się do zdjęcia, byliśmy szczęśliwi. A teraz ? W naszej rodzinie są tylko kłótnie, i to przeze mnie, przez to, że się zmieniłam. Niewiele wystarczy by zniszczyć szczęście, najważniejszą wartością jest szczęście nie miłość. A ja to wszystko zepsułam. Może gdybym razem z Justinem pojechała do szpitala, do chorych dzieci. Może mogłabym to jeszcze naprawić. Zamyśliłam się skupiając swój wzrok na jednym nieruchomym punkcie.
- Mileyyy ! Kolacja ! - Tym oto krzykiem mama przerwała pracę mojego umysłu.
Niechętnie zeszłam z łóżka, poprawiłam fryzurę i udałam się na dół.
Wszyscy siedzieli przy stole, rozmawiali, Liam śmiał się z Dakotą. Byli szczęśliwi beze mnie. Usiadłam obok nich. Nagle przestali się śmiać, rozmawiać i siedzieli w głuchej ciszy. Miałam tego dość. Zjadłam kolację i odeszłam od stołu, Liam złapał mnie za nadgarstek.
- Ajć. - Syknęłam.
Wyrwałam się mu i wybiegłam z domu, usidłam na huśtawce, z której najpierw zrzuciłam śnieg. Tylko im wszystkim popsułam humor, są beze mnie szczęśliwi.
Poczułam jego ciepły oddech na szyi, okrył mnie swoją bluzą.
- Co jest mała, mi możesz zaufać. - Powiedział i złączył nasze dłonie w jeden silny uścisk.
Spojrzałam na niego, nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się obejmując mnie swoim ramieniem.
- Jesteście beze mnie szczęśliwi, byłoby wam łatwiej gdybym zniknęła prawda ?! - Powiedziałam z podirytowaniem w głosie.
- Nie, kochanie. Ale spójrz jak się zachowujesz. Nie masz dla nas czasu, znikasz ciągle, jesteś zamknięta w sobie. Co takiego się stało ? - Zapytał chłopak, chciałam mu powiedzieć. Ale wiedziałam, że chcę ciągnąć to dalej, jak najdłużej mogę.
- Kiedyś Ci powiem, obiecuję. Nie dziś. Przytul mnie. - Powiedziałam.
Liam mocno mnie przytulił gładząc moje plecy, uśmiechnęłam się czując poczucie bezpieczeństwa.
** Oczami Justina. **
Nie spałem długo, obudził mnie telefon od Miley Cyrus.
Nie rozmawialiśmy długo, umówiliśmy się na spotkanie pojutrze. Jestem bardzo ciekawy po co chciała się spotkać, była taka tajemnicza. Selena wciąż spała wtulona we mnie z uśmiechem na ustach.
- Spij słodko, skarbie. - Szepnąłem jej do ucha i zwlokłem się z łóżka. Spojrzałem w okno, pełno śniegu. Tak, geniuszu, jest zima. Cicho wymknąłem się z pokoju aby Sel się nie obudziła. Wyciągnąłem niewielką torebeczkę z białym środkiem w środku. Później było już tylko lepiej, zabawniej, przynajmniej dla mnie.
bleeding-heart :
Ta, pierwszy już był.
Drugi dodam chyba we wtorek.
Podjęłam tą decyzje pod wpływem chwili, będę tęsknić za Destinylove, ale stało się, mam tego bloga. I tym razem łatwo się nie poddam ;d
Mh, Destiny to podobno przeznaczenie < 3
Ta, pierwszy już był.
Drugi dodam chyba we wtorek.
Podjęłam tą decyzje pod wpływem chwili, będę tęsknić za Destinylove, ale stało się, mam tego bloga. I tym razem łatwo się nie poddam ;d
Mh, Destiny to podobno przeznaczenie < 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz