- Justin, musisz pojechać. Nie ma opcji.
- Ale dlaczego? Przecież jest już dawno po premierze!
- Zgodziłeś trzymać się ustawki. Teraz dotrzymaj słowa.
- Dlaczego mi to robisz? - oparłem się o ścianę.
Popatrzył na mnie błagalnie.
- Wiesz, że nie chcę. Zgodziłeś się, nie możemy tak nagle skończyć. Jedziesz z Seleną.
Zaśmiałem się grobowo.
Miałem mu właśnie coś powiedzieć, kiedy zadzwoniła moja komórka.
Pokręciłem głową i wyjąłem ją z kieszeni. Czułem na sobie jego uważne spojrzenie.
Spojrzałem na ekran.
SELENA
- Halo?
- Justin! Przyjedź szybko do szpitala na Lucas Avenue!
- Co? Ale co się stało?
- Przyjedź najszybciej jak się da.
Rozłączyła się.
Usta same mi się otworzyły. Szybko je zamknąłem i zacisnąłem zęby.
- Co się stało? - spytał wystraszony Scooter.
- Też chciałbym wiedzieć - syknąłem i wybiegłem z pokoju.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem prosto do szpitala, nie przejmując się zbytnio przepisami drogowymi.
15 minut później byłem już pod drzwiami budynku.
Znalazłem Selenę, siedzącą na korytarzu. Miała mokre policzki i czerwone oczy.
Podbiegłem do niej.
- Co się stało?
- Alice...
O nie.
Właśnie tego nie chciałem usłyszeć.
- Co z nią? - spytałem coraz bardziej zdenerwowany.
- Uderzyła się głową w krawężnik i miała wylew krwi - Powiedziała pomiędzy seriami szlochu i płaczu.
- Czy ona... żyje? - Sam miałem ochotę się popłakać.
Selena płakała teraz rzewnie.
Przytuliłem ją.
- Proszę Cię, powiedz mi.
- Jest w trakcie operacji. Nie wiemy czy z tego wyjdzie. Gdybym ją zatrzymała! Justin, będę się winić do końca życia! - zaczęła okładać mnie lekko po klatce piersiowej pięściami.
Nie miała siły.
Przycisnąłem ją mocniej do siebie. Cała drżała.
Po kilku minutach oderwała się ode mnie i wyjęła chusteczkę.
Koszulkę miałem mokrą od łez.
- Przepraszam - powiedziała,
- Nie masz za co - głos mi lekko zadrżał.
Zauważyła to i popatrzyła na mnie z wielkim smutkiem.
Przytuliłem ją i oparłem podbródek na jej głowie.
Znowu płakała.
Przetarłem łzę, która spłynęła po moim policzku.
_____________________Oczami Alice___________________________
Obudziłam się z potwornym bólem z tyłu głowy.
Odruchowo szarpnęłam ręką, aby dotknąć tego miejsca, ale coś zatrzymało moją rękę w połowie drogi.
Zamrugałam, ponieważ oczy miałam sklejone.
Widziałam tylko zielone smugi, ale powoli odzyskiwałam wzrok.
Zastanawiałam się, kiedy mama przemalowała ściany mojej sypialni na zielono?
Kiedy oczy mi się otworzyły byłam w szoku.
Ten wystrój zupełnie zmienił mój pokój!
Wymieniłabym łóżko i zmieniła kolory, a ten migający komputerek wyniosłabym gdziekolwiek indziej, ale generalnie było dobrze.
Chociaż nie wiem z jakiego powodu mama zrobiła mi taki prezent.
Nie będę narzekać... Może sama uzna, że lepiej było tak jak wcześniej? Chociaż te kolory dodawały pomieszczeniu barwy i humoru.
Drzwi się otworzyły, ale to nie mama przyszła mnie obudzić.
Znaczy nie widziałam dokładnie twarzy, ale sylwetka nie pasowała do mojej matki. Do tego ona nigdy nie ubrałaby białego fartucha.
- Dobrze się czujesz pani Burns? Zawołać lekarza?
Co do jasnej anielki lekarz robił w moim domu?
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wykrztusić słowa.
Pokręciłam tylko głową i ponownie poczułam ukłucie.
Czy ja przed pójściem spać coś brałam?
Tak, że do mojego domu musiał przyjechać lekarz?
Nigdy nie miałam, aż takich problemów, więc troszkę mnie to załamało.
- Alice, tak? Głowa cię boli?
- Taa - wykrztusiłam po chwili zastanowienia, czy mogę być szczera w stosunku co do tej pani.
- Lekarz za chwilkę przyjdzie i przyjaciele będą mogli Cię odwiedzić.
Przyjaciele!
Gdybym tylko wiedziała co to do cholery znaczy!
Próbowałam przypomnieć sobie kogoś kto może na mnie czekać, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Może mama? I tata? A może nawet moja ciocia... Jak jej tam... Clarie?
Świat nabierał barw, i dopiero po chwili skumałam, że jestem w sali szpitalnej! Musiałam się naprawdę nieźle nachlać.
Spojrzałam na moje przedramię. Miałam tam wbite jakieś kable, to one mi przeszkodziły.
Kiedy spojrzałam na igły wbite w moje żyły, zrobiło mi się słabo.
- Nie patrz tam, skarbie - usłyszałam niski, męski głos.
Szarpnęłam głową po raz trzeci i po raz trzeci poczułam potworny ból.
Przed moim łóżkiem stał wysoki, szczupły blondyn przed 40.
Uśmiechał się do mnie przyjacielsko.
Musiałam się skrzywić, bo uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Boli? - spytał.
- Nawet nie wie pan jak bardzo - wychrypiałam. Mój głos był bardzo dziwny. Odniosłam wrażenie, jakby nie należał do mnie.
- To niedobrze. Ale przestanie - ponownie się uśmiechnął.
- Ale dlaczego boli? - spytałam.
- Po operacji możesz odczuwać lekki dyskomfort, ale wszystko będzie dobrze, a to uczucie zniknie.
Przytaknęłam.
Chwila, moment.
- OPERACJI?!
Popatrzył na mnie, tak jakbym spadła z księżyca.
- Miałaś operację.
- Ale dlaczego? Co się stało? Aż tak się nachlałam? - spytałam piskliwym głosem.
- Nic nie pamiętasz? - spytał zszokowany.
Pokręciłam głową.
- Co miałabym pamiętać? Przecież się upiłam, tak?
Teraz to on pokręcił głową, mogłabym powiedzieć - wystraszony.
- Co się stało?
- Alice. W twojej krwi nie było alkoholu. Nie piłaś, ani niczego nie brałaś.
Powoli docierały do mnie jego słowa.
- W takim razie co się stało?
Zignorował moje pytanie.
- Nie wstawaj z łóżka i zostań tutaj. - Powiedział i już go nie było.
Zostałam sama z myślami. Było to najgorsze, co ktokolwiek mógł mi w tej chwili zrobić.
______________________Oczami Justina________________________
Siedziałem na niewygodnym krześle. Bolały mnie plecy, ale nie to mi przeszkadzało.
Przetarłem oczy.
Selena siedziała z głową opartą o ścianę i z zamkniętymi oczami.
Oddychała ciężko.
Po kilku minutach podszedł do nas lekarz.
Selena od razu zerwała się na proste nogi.
- Co z nią? - spytała.
Podniosłem się i stanąłem obok. Byłem równie ciekawy jak ona, a poza tym dręczyła mnie myśl, że... że już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu.
- Obudziła się.
Dziewczyna popatrzyła błagalnie na doktora.
- Obudziła się, ale coś jest z nią nie tak. Będzie musiał porozmawiać z nią psycholog.
- Ale dlaczego? - wyrwało mi się.
- Nie pamięta dlaczego boli ją głowa. Nie pamięta co się stało.
- Ale to chyba normalne, prawda? Jest w szoku - spytałem z nadzieją.
Doktor westchnął.
- Są różne przypadki. Zazwyczaj, albo pamiętają wszystko, albo właściwie nic.
- A ona?
- Jeszcze nie wiem. Możecie do niej pójść, a ja zadzwonię do psychologa.
Wbiegliśmy do sali.
Leżała na łóżku.
Kiedy nas usłyszała, odwróciła gwałtownie głowę i się skrzywiła.
Potem otworzyła szerzej oczy i przyglądała nam się w ciszy.
- Co jest? - spytała w końcu.
- Alice! - pisnęła Selena i podbiegła do łóżka. Uklęknęła na podłodze i złapała dziewczynę za rękę.
Alice zmarszczyła brwi.
- Pamiętasz mnie? - spytała Sel.
Alice patrzyła na nią w ciszy.
- A powinnam? - wychrypiała.
Z twarzy Seleny zniknął uśmiech. Popatrzyła na mnie powoli i znowu spojrzała na Alice.
- Tak, jesteśmy przyjaciółkami! Pamiętasz? Poznałyśmy się w trasie koncertowej po Stanach! Robiłyśmy sobie zdjęcia! Pamiętasz?
Patrzyły na siebie w skupieniu.
- Kim?
- Co?
- Kim jesteśmy? - spytała Alice.
- Przyjaciółkami. To znaczy bardzo dobrymi znajomymi. Mówimy sobie swoje sekrety, żartujemy i uwielbiamy spędzać czas razem. Rozumiesz?
- Tak. Chyba tak.
- A pamiętasz jak mam na imię? - spytała uradowana.
Alice zastanawiała się przez chwilę.
- Julie - odparła.
- Nie. Już nie lubisz Julie. Znaczy nie jesteście przyjaciółkami.
- Wiem. Ale to jedyna przyjaciółka jaką miałam.
Selena podniosła się z podłogi.
Kręciła głową i ruszała ustami, tak jakby coś mówiła.
- A mnie pamiętasz? - spytałem zbliżając się do niej.
Bardzo chciałem poznać odpowiedź, ale obawiałem się jej tak samo, jak tego, że nie będzie chciała ze mną być.
- Ale dlaczego? Przecież jest już dawno po premierze!
- Zgodziłeś trzymać się ustawki. Teraz dotrzymaj słowa.
- Dlaczego mi to robisz? - oparłem się o ścianę.
Popatrzył na mnie błagalnie.
- Wiesz, że nie chcę. Zgodziłeś się, nie możemy tak nagle skończyć. Jedziesz z Seleną.
Zaśmiałem się grobowo.
Miałem mu właśnie coś powiedzieć, kiedy zadzwoniła moja komórka.
Pokręciłem głową i wyjąłem ją z kieszeni. Czułem na sobie jego uważne spojrzenie.
Spojrzałem na ekran.
SELENA
- Halo?
- Justin! Przyjedź szybko do szpitala na Lucas Avenue!
- Co? Ale co się stało?
- Przyjedź najszybciej jak się da.
Rozłączyła się.
Usta same mi się otworzyły. Szybko je zamknąłem i zacisnąłem zęby.
- Co się stało? - spytał wystraszony Scooter.
- Też chciałbym wiedzieć - syknąłem i wybiegłem z pokoju.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem prosto do szpitala, nie przejmując się zbytnio przepisami drogowymi.
15 minut później byłem już pod drzwiami budynku.
Znalazłem Selenę, siedzącą na korytarzu. Miała mokre policzki i czerwone oczy.
Podbiegłem do niej.
- Co się stało?
- Alice...
O nie.
Właśnie tego nie chciałem usłyszeć.
- Co z nią? - spytałem coraz bardziej zdenerwowany.
- Uderzyła się głową w krawężnik i miała wylew krwi - Powiedziała pomiędzy seriami szlochu i płaczu.
- Czy ona... żyje? - Sam miałem ochotę się popłakać.
Selena płakała teraz rzewnie.
Przytuliłem ją.
- Proszę Cię, powiedz mi.
- Jest w trakcie operacji. Nie wiemy czy z tego wyjdzie. Gdybym ją zatrzymała! Justin, będę się winić do końca życia! - zaczęła okładać mnie lekko po klatce piersiowej pięściami.
Nie miała siły.
Przycisnąłem ją mocniej do siebie. Cała drżała.
Po kilku minutach oderwała się ode mnie i wyjęła chusteczkę.
Koszulkę miałem mokrą od łez.
- Przepraszam - powiedziała,
- Nie masz za co - głos mi lekko zadrżał.
Zauważyła to i popatrzyła na mnie z wielkim smutkiem.
Przytuliłem ją i oparłem podbródek na jej głowie.
Znowu płakała.
Przetarłem łzę, która spłynęła po moim policzku.
_____________________Oczami Alice___________________________
Obudziłam się z potwornym bólem z tyłu głowy.
Odruchowo szarpnęłam ręką, aby dotknąć tego miejsca, ale coś zatrzymało moją rękę w połowie drogi.
Zamrugałam, ponieważ oczy miałam sklejone.
Widziałam tylko zielone smugi, ale powoli odzyskiwałam wzrok.
Zastanawiałam się, kiedy mama przemalowała ściany mojej sypialni na zielono?
Kiedy oczy mi się otworzyły byłam w szoku.
Ten wystrój zupełnie zmienił mój pokój!
Wymieniłabym łóżko i zmieniła kolory, a ten migający komputerek wyniosłabym gdziekolwiek indziej, ale generalnie było dobrze.
Chociaż nie wiem z jakiego powodu mama zrobiła mi taki prezent.
Nie będę narzekać... Może sama uzna, że lepiej było tak jak wcześniej? Chociaż te kolory dodawały pomieszczeniu barwy i humoru.
Drzwi się otworzyły, ale to nie mama przyszła mnie obudzić.
Znaczy nie widziałam dokładnie twarzy, ale sylwetka nie pasowała do mojej matki. Do tego ona nigdy nie ubrałaby białego fartucha.
- Dobrze się czujesz pani Burns? Zawołać lekarza?
Co do jasnej anielki lekarz robił w moim domu?
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wykrztusić słowa.
Pokręciłam tylko głową i ponownie poczułam ukłucie.
Czy ja przed pójściem spać coś brałam?
Tak, że do mojego domu musiał przyjechać lekarz?
Nigdy nie miałam, aż takich problemów, więc troszkę mnie to załamało.
- Alice, tak? Głowa cię boli?
- Taa - wykrztusiłam po chwili zastanowienia, czy mogę być szczera w stosunku co do tej pani.
- Lekarz za chwilkę przyjdzie i przyjaciele będą mogli Cię odwiedzić.
Przyjaciele!
Gdybym tylko wiedziała co to do cholery znaczy!
Próbowałam przypomnieć sobie kogoś kto może na mnie czekać, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Może mama? I tata? A może nawet moja ciocia... Jak jej tam... Clarie?
Świat nabierał barw, i dopiero po chwili skumałam, że jestem w sali szpitalnej! Musiałam się naprawdę nieźle nachlać.
Spojrzałam na moje przedramię. Miałam tam wbite jakieś kable, to one mi przeszkodziły.
Kiedy spojrzałam na igły wbite w moje żyły, zrobiło mi się słabo.
- Nie patrz tam, skarbie - usłyszałam niski, męski głos.
Szarpnęłam głową po raz trzeci i po raz trzeci poczułam potworny ból.
Przed moim łóżkiem stał wysoki, szczupły blondyn przed 40.
Uśmiechał się do mnie przyjacielsko.
Musiałam się skrzywić, bo uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Boli? - spytał.
- Nawet nie wie pan jak bardzo - wychrypiałam. Mój głos był bardzo dziwny. Odniosłam wrażenie, jakby nie należał do mnie.
- To niedobrze. Ale przestanie - ponownie się uśmiechnął.
- Ale dlaczego boli? - spytałam.
- Po operacji możesz odczuwać lekki dyskomfort, ale wszystko będzie dobrze, a to uczucie zniknie.
Przytaknęłam.
Chwila, moment.
- OPERACJI?!
Popatrzył na mnie, tak jakbym spadła z księżyca.
- Miałaś operację.
- Ale dlaczego? Co się stało? Aż tak się nachlałam? - spytałam piskliwym głosem.
- Nic nie pamiętasz? - spytał zszokowany.
Pokręciłam głową.
- Co miałabym pamiętać? Przecież się upiłam, tak?
Teraz to on pokręcił głową, mogłabym powiedzieć - wystraszony.
- Co się stało?
- Alice. W twojej krwi nie było alkoholu. Nie piłaś, ani niczego nie brałaś.
Powoli docierały do mnie jego słowa.
- W takim razie co się stało?
Zignorował moje pytanie.
- Nie wstawaj z łóżka i zostań tutaj. - Powiedział i już go nie było.
Zostałam sama z myślami. Było to najgorsze, co ktokolwiek mógł mi w tej chwili zrobić.
______________________Oczami Justina________________________
Siedziałem na niewygodnym krześle. Bolały mnie plecy, ale nie to mi przeszkadzało.
Przetarłem oczy.
Selena siedziała z głową opartą o ścianę i z zamkniętymi oczami.
Oddychała ciężko.
Po kilku minutach podszedł do nas lekarz.
Selena od razu zerwała się na proste nogi.
- Co z nią? - spytała.
Podniosłem się i stanąłem obok. Byłem równie ciekawy jak ona, a poza tym dręczyła mnie myśl, że... że już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu.
- Obudziła się.
Dziewczyna popatrzyła błagalnie na doktora.
- Obudziła się, ale coś jest z nią nie tak. Będzie musiał porozmawiać z nią psycholog.
- Ale dlaczego? - wyrwało mi się.
- Nie pamięta dlaczego boli ją głowa. Nie pamięta co się stało.
- Ale to chyba normalne, prawda? Jest w szoku - spytałem z nadzieją.
Doktor westchnął.
- Są różne przypadki. Zazwyczaj, albo pamiętają wszystko, albo właściwie nic.
- A ona?
- Jeszcze nie wiem. Możecie do niej pójść, a ja zadzwonię do psychologa.
Wbiegliśmy do sali.
Leżała na łóżku.
Kiedy nas usłyszała, odwróciła gwałtownie głowę i się skrzywiła.
Potem otworzyła szerzej oczy i przyglądała nam się w ciszy.
- Co jest? - spytała w końcu.
- Alice! - pisnęła Selena i podbiegła do łóżka. Uklęknęła na podłodze i złapała dziewczynę za rękę.
Alice zmarszczyła brwi.
- Pamiętasz mnie? - spytała Sel.
Alice patrzyła na nią w ciszy.
- A powinnam? - wychrypiała.
Z twarzy Seleny zniknął uśmiech. Popatrzyła na mnie powoli i znowu spojrzała na Alice.
- Tak, jesteśmy przyjaciółkami! Pamiętasz? Poznałyśmy się w trasie koncertowej po Stanach! Robiłyśmy sobie zdjęcia! Pamiętasz?
Patrzyły na siebie w skupieniu.
- Kim?
- Co?
- Kim jesteśmy? - spytała Alice.
- Przyjaciółkami. To znaczy bardzo dobrymi znajomymi. Mówimy sobie swoje sekrety, żartujemy i uwielbiamy spędzać czas razem. Rozumiesz?
- Tak. Chyba tak.
- A pamiętasz jak mam na imię? - spytała uradowana.
Alice zastanawiała się przez chwilę.
- Julie - odparła.
- Nie. Już nie lubisz Julie. Znaczy nie jesteście przyjaciółkami.
- Wiem. Ale to jedyna przyjaciółka jaką miałam.
Selena podniosła się z podłogi.
Kręciła głową i ruszała ustami, tak jakby coś mówiła.
- A mnie pamiętasz? - spytałem zbliżając się do niej.
Bardzo chciałem poznać odpowiedź, ale obawiałem się jej tak samo, jak tego, że nie będzie chciała ze mną być.
Tagi: 36
Usta same mi się otworzyły.
Szukałam jakiegoś wyjścia z sytuacji, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
O matko.
Mój Ojciec zdradzał moją matkę.
A ja byłam wystarczająco duża, żeby mama chciała ze mną o tym porozmawiać.
Nie chciałam być duża.
Moja mama zalewała się łzami, a ja tylko patrzyłam w ekran.
Chciałam uciec.
Jak najszybciej znaleźć się przy kimś kto mi pomoże.
Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wyszłam na korytarz.
***
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Podniosłam się ze schodów.
- Cześć Clarie - powiedziałam i przytuliłam ją.
Odwzajemniła uścisk.
- Będziesz musiała mi opowiedzieć o tym Tournee na które pojechałaś - mrugnęła do mnie.
- Kiedyś opowiem.
Westchnęła i poszła do kuchni.
Stanęła w drzwiach i zapukała o framugę.
- Abby?
- Co ty tutaj robisz? - słyszałam przytłumiony głos mamy.
- Alice mnie zaprosiła.
Weszła do kuchni i zamknęła za sobą drzwi.
Nie chciałam bawić się w podsłuchiwanie, więc wróciłam do swojego pokoju.
Położyłam się do łóżka i zasnęłam.
***
Ubrałąm się i zeszłam na dół.
Zaglądnęłam przelotnie do salonu.
Zatrzymałam się.
Mama i Clarie spały.
Clarie na kanapie, a moja mama na podłodze, z głową opartą o fotel.
Na stole było mnóstwo butelek i szklanek z alkoholem.
Nigdy nie widziałam mamy w taki stanie.
Wyszłam z domu i podeszłam do swojego auta.
Wsiadłam za kierownicę i wyciągnęłam z torebki telefon.
Wybrałam numer.
- Cześć Selena!
- Hej Alice! Co słychać?
- Opowiem Ci jak się spotkamy. Kiedy wyjeżdżasz?
- Co?
- Kiedy jedziesz w trasę?
- Powiedział Ci?
- Kiedy? - spytałam dociekliwie.
- Nie znam dokładnego terminu.
- A spotkamy się?
- Jasne! Tylko powiedz gdzie.
- Gdzieś, gdzie będziemy mogły pogadać.
- Okej. W takim razie chyba mam pomysł.
Podała mi adres kawiarni, w której miałyśmy się spotkać za pół godziny.
Zastanowiłam się, co będę do tego czasu robić.
Zrezygnowana, wyjęłam kluczyki ze stacyjki i wysiadłam.
Zamknęłam auto i szłam chodnikiem w stronę centrum.
Jak to było możliwe, że mój ojciec spotykał się - nie chciałam o tym myśleć - z inną kobietą?
Dlaczego?
Czemu nie rozmawiał z mamą?
Co takiego stało się, kiedy byłam w trasie?
Nie potrafiłam odpowiedzieć na te pytania.
***
Pchnęłam drzwi kawiarni i weszłam do środka.
Musiałam przeliczyć pieniądze, żeby upewnić się, czy na pewno nie wyjdę na idiotkę, którą nie stać na napicie się kawy w miejscu takie jak to.
Rozglądnęłam się i po chwili ujrzałam moją przyjaciółkę.
Siedziała przy stoliku w głębi sali.
Ruszyłam ku niej, bardzo uważając, żeby niczego nie stłuc.
Zobaczyła mnie, dopiero kiedy stanęłam przy stoliku.
- Alice! - wykrzyknęła.
- Hej! - wstała i przytuliłyśmy się przelotnie.
Usiadłam na przeciwko niej.
- Co u Ciebie? - spytałam przyjaźnie.
- Dobrze, ale strasznie nie chce mi się jechać - skrzywiła się. - Znaczy, nie zrozum mnie źle, kocham moich fanów, ale bardzo się za tobą stęskniłam!
- Ja za tobą też - uśmiechnęłam się.
- I jak z tobą i twoim chłopakiem? - spytała mrugając do mnie.
Drgnęłam.
- Właściwie, to nie wiem czy on naprawdę uważa mnie za swoją dziewczynę - wyznałam szczerze.
- No co ty? Czemu?
Musiałam być teraz czerwona jak burak.
- Chodzi mi o to, że... Nigdzie razem nie chodzimy. Znaczy wydaje mi się, że kolejność powinna być, że najpierw chodzi się na randki, a dopiero potem jest cała reszta...
Selena skamieniała.
- Czy ty... czy ty wczoraj...
Zastanawiałam się o co jej może chodzić.
- Czy ty z nim...
- Co? Nie! - poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. To kelnerka patrzyła na mnie wrogo.
Nachyliłam się nad stołem.
- Sel, daj spokój - syknęłam.
- Tak to opisałaś, że wiesz...
- Koniec tematu.
- Ale skoro uważasz, że coś między wami się psuje, to nie powinnaś mu o tym powiedzieć?
- Pogorszyłabym sprawę.
- Czemu? Szczera rozmowa to klucz do Żyli długo i szczęśliwie.
- No nie wiem... Nie zachowujemy się jak para, może to nie było takie dosłowne?
- Oj Alice, wiesz co Ci powiem? Wymyślasz. Rozmawiał ze mną, zależy mu na tobie - przerwała na chwilę. - A jak twój tata?
Westchnęłam.
- Jest bardzo źle.
- A co się dzieje?
Opowiedziałam jej całą historię, łącznie z tym w jakim stanie była dzisiaj moja matka.
- Przykro mi - powiedziała szczerze.
- Przepraszam, że tak Cię wykorzystuję. Nie jestem dobrą przyjaciółką.
- Nawet tak nie mów.
- Ale ty zawsze mi pomagasz, wspierasz mnie, a ja... Ja nigdy Ci nie pomogłam.
- Alice... - popatrzyła na mnie spod wachlarzu długich rzęs.
- Przepraszam.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. - zaczęła. Popatrzyłam na nią wielkimi oczami. Wzięła głęboki oddech. - Miałaś dużo problemów, z którymi nie mogłaś sobie poradzić. Ja to rozumiem tak, że ponieważ ufasz mi, to chcesz opowiadać mi o swoich problemach. Ja nie miałam w ostatnim czasie większych trudności, ale wiem, że jest osoba do której mogę się zwrócić. Ty jesteś tą osobą. I Alice, proszę Cię, nigdy więcej tak nie mów.
Ucieszyły mnie jej słowa. Dodały otuchy. Cieszyłam się, że poznałam Selenę.
Uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła uśmiech.
Posiedziałyśmy w kawiarni jeszcze godzinę.
Rozmawiałyśmy właściwie o wszystkim. Niestety, chciała też wiedzieć co słychać o Julie. Opowiedziałam jej o Robercie i o wszystkim co widziałam.
Była zszokowana.
- Nie spodziewałam się tego po niej - powiedziała zamyślona.
- Ja tym bardziej.
- Przykro mi.
Uśmiechnęłam się smutno i pokiwałam głową
- Idziemy? - spytała po chwili i podniosła się z krzesła.
Znowu pokiwałam głową i zabrałam z oparcia torbę.
Założyła okulary, a ja przyjrzałam się, jak jest ubrana.
Ramię w ramię wyszłyśmy na zewnątrz.
Zadzwonił telefon.
Selena sięgnęła do kieszeni i wyjęła komórkę.
- Justin - powiedziała do mnie i przyłożyła telefon do ucha.
Rozmawiała z nim przez chwilę.
Wychwyciłam między innymi "Tak, jest ze mną", "Nie wiem, czemu nie odbiera", "Daj mi spokój, jak chcesz to Ci ją dam".
Ostatecznie się rozłączyła.
- I co? - spytałam zaciekawiona.
- Martwił się o ciebie - przewróciła oczami.
Ja uznałam, że to słodkie.
Przeszłyśmy się na plażę.
Podczas drogi, cały czas żartowałyśmy. Nie myślałam o moim ojcu, ani o Julie. Nie byli tego warci.
Wróć.
Mimo tego wszystkiego, nie mogłam być niewdzięczna tacie, za wszystko co mi dał. Miałam szczęśliwe dzieciństwo - do wczoraj. Byłam na niego wściekła, ale również wdzięczna, za to, że mnie wychował.
Z jednej strony nie chciałam ojca więcej widzieć, za to co zrobił mamie i mi samej, a z drugiej...
Obojętne co mu strzeliło do głowy, to go kochałam.
Grzebałam nogami w piasku, słuchając opowieści Seleny o tym jak to kiedyś bawiła się nad jeziorem, ale nie umiała pływać, a odeszła za daleko, tak, że nie dosięgała nogami dna i zaczęła się topić, bo wypadła z dmuchanego koła.
Na szczęście uratował ją o dwa lata starszy kolega.
Słuchałam jej jednym uchem, ponieważ moją uwagę przykuła pewna para na chodniku.
Chłopak w skórzanej kurtce i dziewczyna, o głowę niższa od swojego partnera.
Wtulała się w jego bok, ale on nie zwracał na nią uwagi.
W pewnym momencie odepchnął ją od siebie, a mi mignęła twarz dziewczyny.
Julie.
Ponownie się w niego wtuliła, ale on szedł dalej, odpychając ją od siebie.
Biegła za nim i coś krzyczała.
Selena przerwała swoją opowieść.
- Julie? - spytała.
- Tak.
- O cholera.
Dokładnie to samo chciałam powiedzieć.
- Co mam zrobić?
- Ja... Nie wiem - przyznała się. - Nie mam pojęcia.
Działałam pod wpływem jakiejś siły, która ciągnęła mnie do Julie. Musiałam to przerwać.
Wstałam i twardo stąpając po ziemi (co było trochę trudne, biorąc pod uwagę to, że szłam po piasku) i zmierzałam w kierunku Roberta.
Patrzyłam w czubek jego głowy, aby nie odwrócić spojrzenia.
Kiedy byłam wystarczająco blisko, spojrzałam mu w oczy.
- Czego chcesz? - spytał arogancko.
Nie odpowiedziałam. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Młoda, daj sobie lepiej spokój.
Nadal się nie odzywałam.
Pokręcił głową, powiedziałabym - z litością.
- Nigdy więcej jej nie dotykaj - syknęłam.
Zaśmiał się grobowo.
Julie stanęła obok niego i patrzyła na mnie ślepo.
Przeniosłam wzrok na nią i próbowałam złapać jej spojrzenie.
Jej włosy były potargane.
W powietrzy nadal unosił się śmiech Roberta.
Zrobiłam dwa szybkie kroki w jego stronę i z całej siły uderzyłam go w szczękę.
Skrzywił się i przekręcił twarz tak, żebym nie widziała jej wyrazu.
Bardzo szybko zmienił pozycję. Złapał mnie za nadgarstki.
- Doigrałaś się - szepnął złowieszczo.
Pchnął mnie na ziemię.
Jego twarz zaczęła wirować.
Potem była już tylko ciemność.
------------------------------------------------------------
Kochani!
Bardzo was przepraszam, że nie pisałam. Miałam dużo nauki, niestety tak jak się obawiałam :(
Chyba wszyscy wiedzą, że pojawił się problem z bloblo, ale mam nadzieję, że teraz wszystko jest już dobrze.
Jak wam się podobał rozdział?
Bardzo, bardzo proszę o komentarze.
Jeden komentarz od jednej osoby.
Dla was to kilka sekund, a dla mnie znaczy bardzo dużo.
Mam nadzieję, że nadal będziecie czytać mojego bloga.
Pozdrawiam!
KOCHAM WAS! <3
Szukałam jakiegoś wyjścia z sytuacji, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
O matko.
Mój Ojciec zdradzał moją matkę.
A ja byłam wystarczająco duża, żeby mama chciała ze mną o tym porozmawiać.
Nie chciałam być duża.
Moja mama zalewała się łzami, a ja tylko patrzyłam w ekran.
Chciałam uciec.
Jak najszybciej znaleźć się przy kimś kto mi pomoże.
Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wyszłam na korytarz.
***
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Podniosłam się ze schodów.
- Cześć Clarie - powiedziałam i przytuliłam ją.
Odwzajemniła uścisk.
- Będziesz musiała mi opowiedzieć o tym Tournee na które pojechałaś - mrugnęła do mnie.
- Kiedyś opowiem.
Westchnęła i poszła do kuchni.
Stanęła w drzwiach i zapukała o framugę.
- Abby?
- Co ty tutaj robisz? - słyszałam przytłumiony głos mamy.
- Alice mnie zaprosiła.
Weszła do kuchni i zamknęła za sobą drzwi.
Nie chciałam bawić się w podsłuchiwanie, więc wróciłam do swojego pokoju.
Położyłam się do łóżka i zasnęłam.
***
Ubrałąm się i zeszłam na dół.
Zaglądnęłam przelotnie do salonu.
Zatrzymałam się.
Mama i Clarie spały.
Clarie na kanapie, a moja mama na podłodze, z głową opartą o fotel.
Na stole było mnóstwo butelek i szklanek z alkoholem.
Nigdy nie widziałam mamy w taki stanie.
Wyszłam z domu i podeszłam do swojego auta.
Wsiadłam za kierownicę i wyciągnęłam z torebki telefon.
Wybrałam numer.
- Cześć Selena!
- Hej Alice! Co słychać?
- Opowiem Ci jak się spotkamy. Kiedy wyjeżdżasz?
- Co?
- Kiedy jedziesz w trasę?
- Powiedział Ci?
- Kiedy? - spytałam dociekliwie.
- Nie znam dokładnego terminu.
- A spotkamy się?
- Jasne! Tylko powiedz gdzie.
- Gdzieś, gdzie będziemy mogły pogadać.
- Okej. W takim razie chyba mam pomysł.
Podała mi adres kawiarni, w której miałyśmy się spotkać za pół godziny.
Zastanowiłam się, co będę do tego czasu robić.
Zrezygnowana, wyjęłam kluczyki ze stacyjki i wysiadłam.
Zamknęłam auto i szłam chodnikiem w stronę centrum.
Jak to było możliwe, że mój ojciec spotykał się - nie chciałam o tym myśleć - z inną kobietą?
Dlaczego?
Czemu nie rozmawiał z mamą?
Co takiego stało się, kiedy byłam w trasie?
Nie potrafiłam odpowiedzieć na te pytania.
***
Pchnęłam drzwi kawiarni i weszłam do środka.
Musiałam przeliczyć pieniądze, żeby upewnić się, czy na pewno nie wyjdę na idiotkę, którą nie stać na napicie się kawy w miejscu takie jak to.
Rozglądnęłam się i po chwili ujrzałam moją przyjaciółkę.
Siedziała przy stoliku w głębi sali.
Ruszyłam ku niej, bardzo uważając, żeby niczego nie stłuc.
Zobaczyła mnie, dopiero kiedy stanęłam przy stoliku.
- Alice! - wykrzyknęła.
- Hej! - wstała i przytuliłyśmy się przelotnie.
Usiadłam na przeciwko niej.
- Co u Ciebie? - spytałam przyjaźnie.
- Dobrze, ale strasznie nie chce mi się jechać - skrzywiła się. - Znaczy, nie zrozum mnie źle, kocham moich fanów, ale bardzo się za tobą stęskniłam!
- Ja za tobą też - uśmiechnęłam się.
- I jak z tobą i twoim chłopakiem? - spytała mrugając do mnie.
Drgnęłam.
- Właściwie, to nie wiem czy on naprawdę uważa mnie za swoją dziewczynę - wyznałam szczerze.
- No co ty? Czemu?
Musiałam być teraz czerwona jak burak.
- Chodzi mi o to, że... Nigdzie razem nie chodzimy. Znaczy wydaje mi się, że kolejność powinna być, że najpierw chodzi się na randki, a dopiero potem jest cała reszta...
Selena skamieniała.
- Czy ty... czy ty wczoraj...
Zastanawiałam się o co jej może chodzić.
- Czy ty z nim...
- Co? Nie! - poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. To kelnerka patrzyła na mnie wrogo.
Nachyliłam się nad stołem.
- Sel, daj spokój - syknęłam.
- Tak to opisałaś, że wiesz...
- Koniec tematu.
- Ale skoro uważasz, że coś między wami się psuje, to nie powinnaś mu o tym powiedzieć?
- Pogorszyłabym sprawę.
- Czemu? Szczera rozmowa to klucz do Żyli długo i szczęśliwie.
- No nie wiem... Nie zachowujemy się jak para, może to nie było takie dosłowne?
- Oj Alice, wiesz co Ci powiem? Wymyślasz. Rozmawiał ze mną, zależy mu na tobie - przerwała na chwilę. - A jak twój tata?
Westchnęłam.
- Jest bardzo źle.
- A co się dzieje?
Opowiedziałam jej całą historię, łącznie z tym w jakim stanie była dzisiaj moja matka.
- Przykro mi - powiedziała szczerze.
- Przepraszam, że tak Cię wykorzystuję. Nie jestem dobrą przyjaciółką.
- Nawet tak nie mów.
- Ale ty zawsze mi pomagasz, wspierasz mnie, a ja... Ja nigdy Ci nie pomogłam.
- Alice... - popatrzyła na mnie spod wachlarzu długich rzęs.
- Przepraszam.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. - zaczęła. Popatrzyłam na nią wielkimi oczami. Wzięła głęboki oddech. - Miałaś dużo problemów, z którymi nie mogłaś sobie poradzić. Ja to rozumiem tak, że ponieważ ufasz mi, to chcesz opowiadać mi o swoich problemach. Ja nie miałam w ostatnim czasie większych trudności, ale wiem, że jest osoba do której mogę się zwrócić. Ty jesteś tą osobą. I Alice, proszę Cię, nigdy więcej tak nie mów.
Ucieszyły mnie jej słowa. Dodały otuchy. Cieszyłam się, że poznałam Selenę.
Uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła uśmiech.
Posiedziałyśmy w kawiarni jeszcze godzinę.
Rozmawiałyśmy właściwie o wszystkim. Niestety, chciała też wiedzieć co słychać o Julie. Opowiedziałam jej o Robercie i o wszystkim co widziałam.
Była zszokowana.
- Nie spodziewałam się tego po niej - powiedziała zamyślona.
- Ja tym bardziej.
- Przykro mi.
Uśmiechnęłam się smutno i pokiwałam głową
- Idziemy? - spytała po chwili i podniosła się z krzesła.
Znowu pokiwałam głową i zabrałam z oparcia torbę.
Założyła okulary, a ja przyjrzałam się, jak jest ubrana.
Ramię w ramię wyszłyśmy na zewnątrz.
Zadzwonił telefon.
Selena sięgnęła do kieszeni i wyjęła komórkę.
- Justin - powiedziała do mnie i przyłożyła telefon do ucha.
Rozmawiała z nim przez chwilę.
Wychwyciłam między innymi "Tak, jest ze mną", "Nie wiem, czemu nie odbiera", "Daj mi spokój, jak chcesz to Ci ją dam".
Ostatecznie się rozłączyła.
- I co? - spytałam zaciekawiona.
- Martwił się o ciebie - przewróciła oczami.
Ja uznałam, że to słodkie.
Przeszłyśmy się na plażę.
Podczas drogi, cały czas żartowałyśmy. Nie myślałam o moim ojcu, ani o Julie. Nie byli tego warci.
Wróć.
Mimo tego wszystkiego, nie mogłam być niewdzięczna tacie, za wszystko co mi dał. Miałam szczęśliwe dzieciństwo - do wczoraj. Byłam na niego wściekła, ale również wdzięczna, za to, że mnie wychował.
Z jednej strony nie chciałam ojca więcej widzieć, za to co zrobił mamie i mi samej, a z drugiej...
Obojętne co mu strzeliło do głowy, to go kochałam.
Grzebałam nogami w piasku, słuchając opowieści Seleny o tym jak to kiedyś bawiła się nad jeziorem, ale nie umiała pływać, a odeszła za daleko, tak, że nie dosięgała nogami dna i zaczęła się topić, bo wypadła z dmuchanego koła.
Na szczęście uratował ją o dwa lata starszy kolega.
Słuchałam jej jednym uchem, ponieważ moją uwagę przykuła pewna para na chodniku.
Chłopak w skórzanej kurtce i dziewczyna, o głowę niższa od swojego partnera.
Wtulała się w jego bok, ale on nie zwracał na nią uwagi.
W pewnym momencie odepchnął ją od siebie, a mi mignęła twarz dziewczyny.
Julie.
Ponownie się w niego wtuliła, ale on szedł dalej, odpychając ją od siebie.
Biegła za nim i coś krzyczała.
Selena przerwała swoją opowieść.
- Julie? - spytała.
- Tak.
- O cholera.
Dokładnie to samo chciałam powiedzieć.
- Co mam zrobić?
- Ja... Nie wiem - przyznała się. - Nie mam pojęcia.
Działałam pod wpływem jakiejś siły, która ciągnęła mnie do Julie. Musiałam to przerwać.
Wstałam i twardo stąpając po ziemi (co było trochę trudne, biorąc pod uwagę to, że szłam po piasku) i zmierzałam w kierunku Roberta.
Patrzyłam w czubek jego głowy, aby nie odwrócić spojrzenia.
Kiedy byłam wystarczająco blisko, spojrzałam mu w oczy.
- Czego chcesz? - spytał arogancko.
Nie odpowiedziałam. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Młoda, daj sobie lepiej spokój.
Nadal się nie odzywałam.
Pokręcił głową, powiedziałabym - z litością.
- Nigdy więcej jej nie dotykaj - syknęłam.
Zaśmiał się grobowo.
Julie stanęła obok niego i patrzyła na mnie ślepo.
Przeniosłam wzrok na nią i próbowałam złapać jej spojrzenie.
Jej włosy były potargane.
W powietrzy nadal unosił się śmiech Roberta.
Zrobiłam dwa szybkie kroki w jego stronę i z całej siły uderzyłam go w szczękę.
Skrzywił się i przekręcił twarz tak, żebym nie widziała jej wyrazu.
Bardzo szybko zmienił pozycję. Złapał mnie za nadgarstki.
- Doigrałaś się - szepnął złowieszczo.
Pchnął mnie na ziemię.
Jego twarz zaczęła wirować.
Potem była już tylko ciemność.
------------------------------------------------------------
Kochani!
Bardzo was przepraszam, że nie pisałam. Miałam dużo nauki, niestety tak jak się obawiałam :(
Chyba wszyscy wiedzą, że pojawił się problem z bloblo, ale mam nadzieję, że teraz wszystko jest już dobrze.
Jak wam się podobał rozdział?
Bardzo, bardzo proszę o komentarze.
Jeden komentarz od jednej osoby.
Dla was to kilka sekund, a dla mnie znaczy bardzo dużo.
Mam nadzieję, że nadal będziecie czytać mojego bloga.
Pozdrawiam!
KOCHAM WAS! <3
Tagi: 35
Kolejne dni mijały tak samo.
Mike poleciał z rodzicami do Europy, a Zack ma szlaban.
Ja też czułam się jakbym miała szlaban.
Nawet gorzej.
Był wtorek.
Godzina 15.
A ja dopiero się ubrałam.
Zeszłam dół, do kuchni i wyjęłam z koszyka gruszkę.
Oparłam się o blat i zaczęłam jeść.
Niestety, nie zajmowało to umysłu.
Ani Justin, ani Selena się nie odzywali.
Nie odbierali.
A kartka nie przyszła.
W sieci pojawiało się coraz więcej zdjęć zakochanej pary.
Strasznie bolało.
Nie potrafiłam przestać czytać postów ze stron plotkarskich. Czasami tylko dlatego, żeby go zobaczyć...
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
Rzuciłam owoc na blat i z przeciągłym westchnięciem weszłam do holu.
Kiedy otworzyłam drzwi, zamarłam.
Nie wiedziałam co mam zrobić, czy powiedzieć.
Nie wierzyłam własnym oczom.
W ręce trzymał bukiet róż.
Kiedy rozłożył ramiona przede mną, ostatecznie mnie przekonał.
Rzuciłam mu się na szyję.
Musiał coś zrobić z bukietem, bo czułam jego dłonie na plecach.
- Tęskniłem - szepnął do mojego ucha.
Teraz nie miałam wątpliwości. Był prawdziwy.
Trzymał mnie tak, że nie dotykałam nogami ziemi.
Kiedy mnie odstawił, uśmiechnął się przepraszająco i podniósł z komody przy drzwiach bukiet.
- To dla Ciebie. - powiedział.
- Dziękuję.
- Mogę wejść?
- Pewnie!
Kiedy zamknęłam za nami drzwi, złapałam Justina za rękę i pociągnęłam go na kanapę.
Usiedliśmy i patrzyliśmy na siebie, nadal trzymając się za ręce.
- Ja też tęskniłam - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem.
Podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
Uśmiechnął się i zbliżył twarz do mojej.
Pocałował mnie czule.
Byłam taka szczęśliwa!
Złapał mnie za podbródek.
- Co Ci się stało?
Zgłupiałam.
- Co? - spytałam rozkojarzona.
- Co Ci się stało w głowę?
Pięknie. Zawsze marzyłam, żeby usłyszeć coś takiego od chłopaka.
Dopiero kiedy dotknął miejsca, a ja poczułam lekkie ukłucie, zrozumiałam o co mu chodzi.
Zaczerwieniłam się.
- Ja... Tylko się uderzyłam.
- Czym? Cegłą?
- Niee - odparłam z udawanym śmiechem.
Chłopak zmarszczył brwi, ale się nie odezwał.
- A gdzie Selena? - postanowiłam zmienić temat.
- Zobaczymy się z nią później. Musiała pogadać z menagerką o swojej trasie po Stanach.
- Znowu? Znowu nie będę się z nią widzieć?
Justin skamieniał.
- Ty też jedziesz, prawda?
- Musimy trzymać się ustawki, ale pokłócimy się w czasie trasy. Wrócę wcześniej.
- Jak długo jeszcze? Justin, ja tak nie potrafię. Nie wiesz, co się ze mną dzieje kiedy was przy mnie nie ma! Proszę...
Pocałował mnie.
Popatrzyłam mu w o czy.
- ... nie zostawiaj mnie - dokończyłam.
Popatrzył na mnie z bólem w oczach.
- Nie chcę Cię zostawiać. Porozmawiam ze Scooterem. Przepraszam.
O matko. Zepsuję mu karierę.
- Nie masz za co. To ze mną jest coś nie tak.
- Nie wolno Ci tak mówić. Jesteś jedyna w swoim rodzaju.
Uśmiechnęłam się blado.
- Chcesz się przejść? - spytał.
- Jasne.
Powoli doszliśmy na plażę.
Usiadłam na piasku i patrzyłam w fale.
Usiadł obok mnie.
- Pięknie, prawda?
Przytaknęłam.
- Alice, ja... Ja chciałbym...
Nie dokończył.
Przerwało mu oberwanie chmury.
Pobiegliśmy ku wyjściu z plaży.
Śmialiśmy się głośno z tego co się stało.
- Mieszkam niedaleko - powiedział.
Ulicami L.A. dobiegliśmy do willi. Bardzo dużej willi.
Weszliśmy do środka.
Wszystko w holu było takie wielkie i nowoczesne.
Wstrzymałam oddech.
Justin przyciągnął mnie do siebie.
Jego mokre włosy sterczały na wszystkie strony.
Splotłam ręce na jego szyji.
- Tęskniłem za tobą.
- Nie tak jak ja.
Musnęłam jego usta.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził po schodach na górę.
Weszliśmy do pomiszczenia urządzonego na biało.
Stało tam łóżko, kanapa, telewizor, szafki nocne, komoda, biurko i telewizor.
Usiedliśmy na kanapie.
- Znowu to robimy - powiedział.
Zmarszczyłam brwi.
- Siedzimy na kanapie - wyjaśnił.
Zaśmiałam się.
Rozglądnęłam się po pokoju.
W kącie, oparta o ścianę, stała gitara.
Wstałam i do niej podeszłam.
Czułam na sobie jego wzrok.
- Grasz, prawda? - spytałam.
- Jasne.
- A zagrasz mi coś?
Podałam mu instrument.
Wziął go i skupił się na strunach.
Po kilku sekundach zaczął grać i śpiewać.
Słyszałam w jego głosie czułość.
Czułam się wyjątkowa.
- I jak? - spytał zupełnie na serio gdy skończył.
- Ujdzie - zaśmiałam się.
On również.
- Jesteś leworęczny - to nie było pytanie.
Zdziwił się.
- Tak... Zauważyłaś?
- No pewnie! Nauczysz mnie czegoś?
Podał mi gitarę i przysunął się do mnie.
Uczył mnie podstaw i kawałków piosenek przez kilka godzin.
Spojrzałam na zegarek.
- O matko! Jest już w pół do jedenastej!
- To wcale nie tak późno.
- Wiem, ale nie wiem co powiedzą moi rodzice.
- Odwiozę Cię.
Przez dom przeszliśmy do garażu.
Między innymi stało tam czarne auto, którym już kiedyś jechaliśmy.
Justin otworzył przede mną jego drzwiczki.
Jechaliśmy zajęci rozmową, przez kilkanaście minut.
Kiedy stanęliśmy przed moim domem, nie miałam ochoty wychodzić.
Zmusiłam się do położenia dłoni na klamce.
- Dzięki.
Pochylił się nade mną i musnął moje usta.
- Dobranoc - powiedział.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Dobranoc. Zrobiłeś mi najwspanialszą niespodziankę.
- Nie ma za co.
Wyszłam z pojazdu i podbiegłam do drzwi wejściowych.
Były otwarte.
- Alice? - usłyszałam drżący głos mamy.
- Tak to ja! - Zdjęłam buty i weszłam do salonu.
Tam nikogo nie było, więc przeszłam do kuchni.
Przeraziłam się.
Mama siedziała przy stole, cała zapłakana.
- Co się stało? - podbiegłam do niej i objęłam ją ramieniem.
Podała mi telefon taty.
Był otworzony sms.
Przyjedź do mnie. Nie mogę się już doczekać.
------------------------------------------------------------
Kochani!
Przepraszam, że musieliście czekać na NN. Miałam go napisanego, ale usunął mi się i musiałam o pisać od nowa. To 3 raz.
Mam do was prośbę... Czy moglibyście polecić mojego bloga?
Swoim znajomym, przyjaciołom... Byłoby super!
Bardzo na to liczę.
Nadal czekam na komentarze.
Coś co wam zajmie kilka sekund, dla mnie jest bardzo ważne i pomaga.
Bardzo proszę.
Pozdrawiam!
Mike poleciał z rodzicami do Europy, a Zack ma szlaban.
Ja też czułam się jakbym miała szlaban.
Nawet gorzej.
Był wtorek.
Godzina 15.
A ja dopiero się ubrałam.
Zeszłam dół, do kuchni i wyjęłam z koszyka gruszkę.
Oparłam się o blat i zaczęłam jeść.
Niestety, nie zajmowało to umysłu.
Ani Justin, ani Selena się nie odzywali.
Nie odbierali.
A kartka nie przyszła.
W sieci pojawiało się coraz więcej zdjęć zakochanej pary.
Strasznie bolało.
Nie potrafiłam przestać czytać postów ze stron plotkarskich. Czasami tylko dlatego, żeby go zobaczyć...
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
Rzuciłam owoc na blat i z przeciągłym westchnięciem weszłam do holu.
Kiedy otworzyłam drzwi, zamarłam.
Nie wiedziałam co mam zrobić, czy powiedzieć.
Nie wierzyłam własnym oczom.
W ręce trzymał bukiet róż.
Kiedy rozłożył ramiona przede mną, ostatecznie mnie przekonał.
Rzuciłam mu się na szyję.
Musiał coś zrobić z bukietem, bo czułam jego dłonie na plecach.
- Tęskniłem - szepnął do mojego ucha.
Teraz nie miałam wątpliwości. Był prawdziwy.
Trzymał mnie tak, że nie dotykałam nogami ziemi.
Kiedy mnie odstawił, uśmiechnął się przepraszająco i podniósł z komody przy drzwiach bukiet.
- To dla Ciebie. - powiedział.
- Dziękuję.
- Mogę wejść?
- Pewnie!
Kiedy zamknęłam za nami drzwi, złapałam Justina za rękę i pociągnęłam go na kanapę.
Usiedliśmy i patrzyliśmy na siebie, nadal trzymając się za ręce.
- Ja też tęskniłam - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem.
Podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
Uśmiechnął się i zbliżył twarz do mojej.
Pocałował mnie czule.
Byłam taka szczęśliwa!
Złapał mnie za podbródek.
- Co Ci się stało?
Zgłupiałam.
- Co? - spytałam rozkojarzona.
- Co Ci się stało w głowę?
Pięknie. Zawsze marzyłam, żeby usłyszeć coś takiego od chłopaka.
Dopiero kiedy dotknął miejsca, a ja poczułam lekkie ukłucie, zrozumiałam o co mu chodzi.
Zaczerwieniłam się.
- Ja... Tylko się uderzyłam.
- Czym? Cegłą?
- Niee - odparłam z udawanym śmiechem.
Chłopak zmarszczył brwi, ale się nie odezwał.
- A gdzie Selena? - postanowiłam zmienić temat.
- Zobaczymy się z nią później. Musiała pogadać z menagerką o swojej trasie po Stanach.
- Znowu? Znowu nie będę się z nią widzieć?
Justin skamieniał.
- Ty też jedziesz, prawda?
- Musimy trzymać się ustawki, ale pokłócimy się w czasie trasy. Wrócę wcześniej.
- Jak długo jeszcze? Justin, ja tak nie potrafię. Nie wiesz, co się ze mną dzieje kiedy was przy mnie nie ma! Proszę...
Pocałował mnie.
Popatrzyłam mu w o czy.
- ... nie zostawiaj mnie - dokończyłam.
Popatrzył na mnie z bólem w oczach.
- Nie chcę Cię zostawiać. Porozmawiam ze Scooterem. Przepraszam.
O matko. Zepsuję mu karierę.
- Nie masz za co. To ze mną jest coś nie tak.
- Nie wolno Ci tak mówić. Jesteś jedyna w swoim rodzaju.
Uśmiechnęłam się blado.
- Chcesz się przejść? - spytał.
- Jasne.
Powoli doszliśmy na plażę.
Usiadłam na piasku i patrzyłam w fale.
Usiadł obok mnie.
- Pięknie, prawda?
Przytaknęłam.
- Alice, ja... Ja chciałbym...
Nie dokończył.
Przerwało mu oberwanie chmury.
Pobiegliśmy ku wyjściu z plaży.
Śmialiśmy się głośno z tego co się stało.
- Mieszkam niedaleko - powiedział.
Ulicami L.A. dobiegliśmy do willi. Bardzo dużej willi.
Weszliśmy do środka.
Wszystko w holu było takie wielkie i nowoczesne.
Wstrzymałam oddech.
Justin przyciągnął mnie do siebie.
Jego mokre włosy sterczały na wszystkie strony.
Splotłam ręce na jego szyji.
- Tęskniłem za tobą.
- Nie tak jak ja.
Musnęłam jego usta.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził po schodach na górę.
Weszliśmy do pomiszczenia urządzonego na biało.
Stało tam łóżko, kanapa, telewizor, szafki nocne, komoda, biurko i telewizor.
Usiedliśmy na kanapie.
- Znowu to robimy - powiedział.
Zmarszczyłam brwi.
- Siedzimy na kanapie - wyjaśnił.
Zaśmiałam się.
Rozglądnęłam się po pokoju.
W kącie, oparta o ścianę, stała gitara.
Wstałam i do niej podeszłam.
Czułam na sobie jego wzrok.
- Grasz, prawda? - spytałam.
- Jasne.
- A zagrasz mi coś?
Podałam mu instrument.
Wziął go i skupił się na strunach.
Po kilku sekundach zaczął grać i śpiewać.
Słyszałam w jego głosie czułość.
Czułam się wyjątkowa.
- I jak? - spytał zupełnie na serio gdy skończył.
- Ujdzie - zaśmiałam się.
On również.
- Jesteś leworęczny - to nie było pytanie.
Zdziwił się.
- Tak... Zauważyłaś?
- No pewnie! Nauczysz mnie czegoś?
Podał mi gitarę i przysunął się do mnie.
Uczył mnie podstaw i kawałków piosenek przez kilka godzin.
Spojrzałam na zegarek.
- O matko! Jest już w pół do jedenastej!
- To wcale nie tak późno.
- Wiem, ale nie wiem co powiedzą moi rodzice.
- Odwiozę Cię.
Przez dom przeszliśmy do garażu.
Między innymi stało tam czarne auto, którym już kiedyś jechaliśmy.
Justin otworzył przede mną jego drzwiczki.
Jechaliśmy zajęci rozmową, przez kilkanaście minut.
Kiedy stanęliśmy przed moim domem, nie miałam ochoty wychodzić.
Zmusiłam się do położenia dłoni na klamce.
- Dzięki.
Pochylił się nade mną i musnął moje usta.
- Dobranoc - powiedział.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Dobranoc. Zrobiłeś mi najwspanialszą niespodziankę.
- Nie ma za co.
Wyszłam z pojazdu i podbiegłam do drzwi wejściowych.
Były otwarte.
- Alice? - usłyszałam drżący głos mamy.
- Tak to ja! - Zdjęłam buty i weszłam do salonu.
Tam nikogo nie było, więc przeszłam do kuchni.
Przeraziłam się.
Mama siedziała przy stole, cała zapłakana.
- Co się stało? - podbiegłam do niej i objęłam ją ramieniem.
Podała mi telefon taty.
Był otworzony sms.
Przyjedź do mnie. Nie mogę się już doczekać.
------------------------------------------------------------
Kochani!
Przepraszam, że musieliście czekać na NN. Miałam go napisanego, ale usunął mi się i musiałam o pisać od nowa. To 3 raz.
Mam do was prośbę... Czy moglibyście polecić mojego bloga?
Swoim znajomym, przyjaciołom... Byłoby super!
Bardzo na to liczę.
Nadal czekam na komentarze.
Coś co wam zajmie kilka sekund, dla mnie jest bardzo ważne i pomaga.
Bardzo proszę.
Pozdrawiam!
Tagi: 34
Zaraz po przebudzeniu zadzwoniłam do mojego chłopaka.
Och.
Jak to pięknie brzmi.
Czekając aż odbierze przeszukiwałam moją garderobę.
Nie odebrał.
Z przeciągłym westchnięciem poszłam się ubrać.
Umyłam zęby i przeczesałam włosy.
Dlaczego nie odebrał?
Znudziłam mu się?
Już nie jestem ta jedna, jedyna?
Na pewno siedzi teraz z jedną z fanek i obściskują się do zdjęć.
A co jeśli właśnie obściskuje się z Seleną? Reporterzy robią im zdjęcia a oni niby ich nie widzą. Całują się, przytulają i wygłupiają.
Stałam osłupiała, patrząc w lustro.
Wzięłam głęboki oddech i powtórzyłam sobie jeszcze raz wszystko co wymyśliłam.
Walnęłam głową w umywalkę.
Zdecydowanie za mocno.
Pobiegłam po lód i przyłożyłam go do czaszki.
Szkoda, że nie gram w jakimś serialu o idiotach. Świetnie bym się nadawała.
Kiedy stwierdziłam, że prawie na pewno już wszystko ok, poszłam do siebie i zadzwoniłam ponownie.
Nadal nie odbierał.
Wybrałam numer Seleny.
- Halo?
- Cześć, tu Alice.
- Coś się stało? Masz taki dziwny głos...
- Tylko się uderzyłam.
- Aha... A co u Ciebie?
- Właściwie to nic, nudzę się. A u was?
- No dobrze... Właściwie to zmienili nam plan... - usłyszałam jakieś przekrzykiwania - Alice, nie bardzo mogę rozmawiać. Zadzwonię później. Napisz mi smsa z adresem, to wyślę Ci kartkę. Papa!
Rozłączyła się.
Miałam bardzo złe przeczucia, co do Justina i Seleny.
Szybko wysłałam jej tego smsa.
Zmienili im plan... Co to mogło znaczyć? Przyjadą za dwa miesiące? Rok?
W tym domu wariowałam.
Wybiegłam na balkon i zaczęłam spazmatycznie wciągać powietrze.
Było świeże i chłodne.
Szybko zrobiło mi się zimno i musiałam wrócić do pokoju.
Chcąc się czymś zająć posprzątałam swój pokój. Potem jeszcze łazienkę. A na końcu całą resztę.
Zmęczona usiadłam na kanapie ze szklanką soku.
Włączyłam telewizor.
Leciało jakieś romansidło, które czym prędzej zmieniłam, czując ukłucie w sercu.
Byłam pusta.
Siedziałam przed telewizorem przez kilka godzin.
Kiedy dotknęło mnie uczucie głodu, była godzina 16.
Zjadłam coś na szybko i powróciłam do telewizji.
W przerwie na reklamy zasnęłam.
Sen był najlepszą rzeczą. Pozwalał mi się rozluźnić i nie myśleć o moim stanie. Tak tłumaczyłam sobie te długie godziny które spędziłam podczas snu.
Nie znałam innego powodu.
Obudziłam się, gdy do domu weszła mama.
- Alice? Jesteś? - wrzasnęła.
- Tak - odparłam ciężko.
- Coś Ci się stało? - spytała wchodząc do pokoju - Jesteś chora?
- Nie, wszystko jest ok.
- Na pewno?
Przytaknęłam.
- Co dzisiaj robiłaś?
- Sprzątałam i spałam.
- Oj ty moja bidulko. Dziękuję, że tak mi pomagasz.
Usiadła obok mnie na kanapie i objęła mnie ramieniem.
- Mamo? Co z tatą?
Westchnęła.
- Nie wiem Alice. Ale myślę, że to nie ma sensu. Po prostu się do mnie nie odzywa. Wraca późno, przynajmniej już nie pijany. Myślę, że to dlatego, bo nie chce żebyś zobaczyła go w takim stanie.
- A próbowałaś z nim rozmawiać?
Pokręciła głową.
- To spróbuj. Może to coś da.
- Ale czemu ja mam tylko o to dbać? Wiem, że brzmi to tak, jakbym miała 8 lat, ale on się w ogóle nie stara! - Ukryła twarz w dłoniach.
Uścisnęłam ją.
- Będzie dobrze. Ale chyba musisz z nim pogadać.
Uśmiechnęła się słabo.
- A czemu nie spotykasz się z Julie?
No masz.
- Ona... Jej już nie zależy.
- A rozmawiałaś nią?
- Próbowałam, ale ona mnie odpycha. Mówi rzeczy, których nigdy bym się po niej nie spodziewała.
- Cóż, jej strata.
Uśmiechnęłam się blado.
- Widziałam ją w towarzystwie wysokiego bruneta. Taki w skórzanej kurtce. Nie podoba mi się ten facet.Jest od niej o kilka lat starszy, co?
Wzruszyłam ramionami.
- O to chodzi, prawda? Nie lubisz tego gościa?
- On jest... Lata z kwiatka na kwiatek.
Westchnęła.
- Oj, Julie kiedyś wpakuje się w poważne tarapaty. Mam nadzieję, że ty nie spotykasz się z takimi typami.
Podniosła się i skierowała do kuchni.
- Zjesz coś?
- Chętnie.
- To Cię zawołam.
- Dzięki!
I pobiegłam po schodach na górę.
Oczywiście od razu sięgnęłam po telefon.
Nikt nie dzwonił, ani nie pisał.
Chciałam porozmawiać z Justinem, ale trudno było to zrobić przy mojej mamie, kręcącej się w kuchni.
Właściwie w każdej chwili mogła wejść, a ja nie chciałam wymyślać kłamstw.
Tego, że wyznaję Justinowi, jak bardzo za nim tęsknie, po prostu wytłumaczyć jej nie mogłam.
Zrezygnowałam z telefonu.
Zjadłam z mamą kolację.
Nie rozmawiałyśmy za dużo.
Po posiłku poszłam wziąć długą kąpiel.
Cały dzień nie miałam co z sobą zrobić.
To było strasznie beznadziejne.
Położyłam się w łóżku i rozmyślałam.
Tym razem długo nie mogłam zasnąć.
Podświadomie wyczekiwałam sygnału smsa.
Zmęczona odwróciłam się na drugi bok.
Myślałam o Selenie i Justinie.
Poranne obawy wróciły.
------------------------------------------------------------
Przepraszam za nudny rozdział.
Obiecuję, że w następnym wydarzy się coś ciekawszego.
Kilka postów temu, pisałam, że dodam numer gg.
Oto i on: 37840491
Piszcie :)
Czekam na wasze komentarze <3
Ostatnio są mi bardzo potrzebne do pisania.
Kocham!
Och.
Jak to pięknie brzmi.
Czekając aż odbierze przeszukiwałam moją garderobę.
Nie odebrał.
Z przeciągłym westchnięciem poszłam się ubrać.
Umyłam zęby i przeczesałam włosy.
Dlaczego nie odebrał?
Znudziłam mu się?
Już nie jestem ta jedna, jedyna?
Na pewno siedzi teraz z jedną z fanek i obściskują się do zdjęć.
A co jeśli właśnie obściskuje się z Seleną? Reporterzy robią im zdjęcia a oni niby ich nie widzą. Całują się, przytulają i wygłupiają.
Stałam osłupiała, patrząc w lustro.
Wzięłam głęboki oddech i powtórzyłam sobie jeszcze raz wszystko co wymyśliłam.
Walnęłam głową w umywalkę.
Zdecydowanie za mocno.
Pobiegłam po lód i przyłożyłam go do czaszki.
Szkoda, że nie gram w jakimś serialu o idiotach. Świetnie bym się nadawała.
Kiedy stwierdziłam, że prawie na pewno już wszystko ok, poszłam do siebie i zadzwoniłam ponownie.
Nadal nie odbierał.
Wybrałam numer Seleny.
- Halo?
- Cześć, tu Alice.
- Coś się stało? Masz taki dziwny głos...
- Tylko się uderzyłam.
- Aha... A co u Ciebie?
- Właściwie to nic, nudzę się. A u was?
- No dobrze... Właściwie to zmienili nam plan... - usłyszałam jakieś przekrzykiwania - Alice, nie bardzo mogę rozmawiać. Zadzwonię później. Napisz mi smsa z adresem, to wyślę Ci kartkę. Papa!
Rozłączyła się.
Miałam bardzo złe przeczucia, co do Justina i Seleny.
Szybko wysłałam jej tego smsa.
Zmienili im plan... Co to mogło znaczyć? Przyjadą za dwa miesiące? Rok?
W tym domu wariowałam.
Wybiegłam na balkon i zaczęłam spazmatycznie wciągać powietrze.
Było świeże i chłodne.
Szybko zrobiło mi się zimno i musiałam wrócić do pokoju.
Chcąc się czymś zająć posprzątałam swój pokój. Potem jeszcze łazienkę. A na końcu całą resztę.
Zmęczona usiadłam na kanapie ze szklanką soku.
Włączyłam telewizor.
Leciało jakieś romansidło, które czym prędzej zmieniłam, czując ukłucie w sercu.
Byłam pusta.
Siedziałam przed telewizorem przez kilka godzin.
Kiedy dotknęło mnie uczucie głodu, była godzina 16.
Zjadłam coś na szybko i powróciłam do telewizji.
W przerwie na reklamy zasnęłam.
Sen był najlepszą rzeczą. Pozwalał mi się rozluźnić i nie myśleć o moim stanie. Tak tłumaczyłam sobie te długie godziny które spędziłam podczas snu.
Nie znałam innego powodu.
Obudziłam się, gdy do domu weszła mama.
- Alice? Jesteś? - wrzasnęła.
- Tak - odparłam ciężko.
- Coś Ci się stało? - spytała wchodząc do pokoju - Jesteś chora?
- Nie, wszystko jest ok.
- Na pewno?
Przytaknęłam.
- Co dzisiaj robiłaś?
- Sprzątałam i spałam.
- Oj ty moja bidulko. Dziękuję, że tak mi pomagasz.
Usiadła obok mnie na kanapie i objęła mnie ramieniem.
- Mamo? Co z tatą?
Westchnęła.
- Nie wiem Alice. Ale myślę, że to nie ma sensu. Po prostu się do mnie nie odzywa. Wraca późno, przynajmniej już nie pijany. Myślę, że to dlatego, bo nie chce żebyś zobaczyła go w takim stanie.
- A próbowałaś z nim rozmawiać?
Pokręciła głową.
- To spróbuj. Może to coś da.
- Ale czemu ja mam tylko o to dbać? Wiem, że brzmi to tak, jakbym miała 8 lat, ale on się w ogóle nie stara! - Ukryła twarz w dłoniach.
Uścisnęłam ją.
- Będzie dobrze. Ale chyba musisz z nim pogadać.
Uśmiechnęła się słabo.
- A czemu nie spotykasz się z Julie?
No masz.
- Ona... Jej już nie zależy.
- A rozmawiałaś nią?
- Próbowałam, ale ona mnie odpycha. Mówi rzeczy, których nigdy bym się po niej nie spodziewała.
- Cóż, jej strata.
Uśmiechnęłam się blado.
- Widziałam ją w towarzystwie wysokiego bruneta. Taki w skórzanej kurtce. Nie podoba mi się ten facet.Jest od niej o kilka lat starszy, co?
Wzruszyłam ramionami.
- O to chodzi, prawda? Nie lubisz tego gościa?
- On jest... Lata z kwiatka na kwiatek.
Westchnęła.
- Oj, Julie kiedyś wpakuje się w poważne tarapaty. Mam nadzieję, że ty nie spotykasz się z takimi typami.
Podniosła się i skierowała do kuchni.
- Zjesz coś?
- Chętnie.
- To Cię zawołam.
- Dzięki!
I pobiegłam po schodach na górę.
Oczywiście od razu sięgnęłam po telefon.
Nikt nie dzwonił, ani nie pisał.
Chciałam porozmawiać z Justinem, ale trudno było to zrobić przy mojej mamie, kręcącej się w kuchni.
Właściwie w każdej chwili mogła wejść, a ja nie chciałam wymyślać kłamstw.
Tego, że wyznaję Justinowi, jak bardzo za nim tęsknie, po prostu wytłumaczyć jej nie mogłam.
Zrezygnowałam z telefonu.
Zjadłam z mamą kolację.
Nie rozmawiałyśmy za dużo.
Po posiłku poszłam wziąć długą kąpiel.
Cały dzień nie miałam co z sobą zrobić.
To było strasznie beznadziejne.
Położyłam się w łóżku i rozmyślałam.
Tym razem długo nie mogłam zasnąć.
Podświadomie wyczekiwałam sygnału smsa.
Zmęczona odwróciłam się na drugi bok.
Myślałam o Selenie i Justinie.
Poranne obawy wróciły.
------------------------------------------------------------
Przepraszam za nudny rozdział.
Obiecuję, że w następnym wydarzy się coś ciekawszego.
Kilka postów temu, pisałam, że dodam numer gg.
Oto i on: 37840491
Piszcie :)
Czekam na wasze komentarze <3
Ostatnio są mi bardzo potrzebne do pisania.
Kocham!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz