Ludzie bili nam brawo.
Zawstydziłam się i ukłoniłam, a Robert wyprowadził mnie z tłumu.
Mignęła mi przerażona twarz Seleny.
Podszedł do niej Justin i gorączkowo się z nią wykłócał.
Odwróciłam się.
- Całkiem nieźle tańczysz.
- Ty też jesteś niezły.
- Jesteś cała czerwona - oznajmił.
- To ze zmęczenia - skłamałam.
Odwróciłam się ponownie, ale moich przyjaciół nigdzie nie było.
Nagle poczułam na ramionach chłodne palce.
- Robert - syknęła Sel.
- My się znamy? - spytał, chociaż było widać, że rozpoznał Pannę Gomez.
- Nie mieszaj jej w głowie. Wiemy co zrobiłeś - powiedziała i odwróciła mnie w drugą stronę, a potem pociągnęła w kąt sali.
- Dziewczyno, co ty najlepszego wyprawiasz?
- Nic.
- Zrozum - potrząsnęła mną - To przez niego mnie nie pamiętasz. To przez niego nie pamiętasz... - przełknęła głośno ślinę - swojego chłopaka i tego jaka byłaś szczęśliwa. Nie zmuszę Cię do tego, żebyś dała mu szansę, ale na pewno nie pozwolę, żebyś zrobiła coś tak głupiego, jak Julie.
- Nie możesz mi zabronić przyjaźnić się z Robertem - odpowiedziałam śmiejąc się głupawo.
Znowu mną potrząsnęła, tym razem mocniej.
- Obudź się!
- Jestem trzeźwa - powiedziałam - I nie podoba mi się Robert, okej? Nic mnie do niego nie ciągnie. Chciałam tylko dokończyć rozmowę.
- Jaką rozmowę?!
- Spotkałam się z nim dziś...
- Alice! Nie rób tego. Nigdy więcej się z nim nie umawiaj. Wyobraź sobie jak czuje się teraz Julie.
Przed oczami widziałam zapłakaną przyjaciółkę. Ten obraz widziałam tylko kilka razy, ale zawsze się go obawiałam. To uczucie, kiedy chciałabym być przy niej, bo byłabym pewna, że cierpi. Bo cierpiała. Teraz wyciągnęłam wnioski z tego co powiedział mi Robert. Zostawił ją, a ona nie chciała go znać. Byłam bliska płaczu.
- Alice? Wszystko dobrze?
Nie odezwałam się.
- Chodź, idziemy do domu.
Bez choćby jęknięcia wyszłam z klubu i wsiadłam do auta. Selena usiadła ze mną, a Justin prowadził.
Położyłam głowę na kolanach przyjaciółki i dopiero wtedy dałam się ponieść emocjom. Wiedziałam, że to śmieszne, ale trudno mi było nie reagować. Czułam się niezdolna do zapanowania nad sytuacją. Rozpłakałam się, a ona gładziła ręką moje włosy i plecy.
Pomagało mi to. Uspokoiło.
Do tego stopnia, że zasnęłam.
***
Obudziłam się w białym pokoju.
Po chwili poznałam w nim pokój Justina.
W środku nie było nikogo, drzwi były przymknięte.
Wyszłam na korytarz, a potem zeszłam po schodach.
Słyszałam telewizor i krzątanie się po kuchni.
Weszłam do pomieszczenia.
Chłopak stał oparty o blat i oglądał MTV, jednocześnie mieszając jajecznicę.
- Cześć - odezwałam się.
Dopiero mnie zauważył.
- Cześć - odpowiedział.
- Gdzie Sel?
- Pojechała wczoraj do domu, ale nie chciała Cię budzić.
Trochę mnie to wkurzyło.
- A co tam pichcisz?
- Jajecznicę, ale chyba coś źle zrobiłem.
- Warto by było najpierw rozbić jajka.
Zaśmiał się z tego żartu.
Przypomniałam sobie jak się zachowywałam wczoraj wieczorem i zrobiło mi się wstyd.
- Ehm, Justin?
Spojrzał na mnie, a od widoku jego czekoladowych oczu zakręciło mi się w głowie. Usiadłam przy stole.
- Tak?
- Chciałam cię przeprosić. Zachowywałam się wczoraj... głupio. Przepraszam, że wczoraj płakałam.
- Przepraszasz mnie za to, że płakałaś?
Zostawił jajka w spokoju i usiadł obok mnie.
- Chyba tak.
- Nie rób tego.
Patrzyliśmy na siebie. Chciałam odnaleźć całą prawdę w jego oczach.
- Kim był ten chłopak?
- Co? - spytałam odrętwiała.
- Ten chłopak z którym tańczyłaś... ja... nie widziałem go wcześniej.
- Kolega ze szkoły. Spotkałam go i chciałam porozmawiać.
- Ciekawie się zakończyło - mruknął.
Złapałam go po przyjacielsku za rękę.
- Nic nie pamiętasz? - spytał po chwili.
Zastanowiłam się.
- Coś tam pamiętam. Ale chyba nie to, co chciałbyś, żebym pamiętała.
- Czyli nie chcesz - odchrząknął - Się ze mną spotykać?
- Chcę Cię poznać - nie czułam skrupułów, żeby mu o tym nie powiedzieć. Szczera rozmowa nie przeszkadzała mi, a nawet byłam mu wdzięczna, że rozpoczął ten temat.
- To miłe. Przepraszam, że nie było mnie ostatnio przy tobie.
- Praca. Rozumiem.
- Jesteś zła?
- Oczywiście, że nie...
- Teraz będę spędzać z tobą jak najwięcej czasu. Obiecuję. Znaczy jeśli tylko będziesz chciała.
Uśmiechnęłam się.
Nagle poczułam zapach spalenizny.
- Jajka! - wykrzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.
Zaśmiał się i podbiegł do kuchenki, po czym zamieszał je i zdjął z ognia.
- Chyba nic z tego nie będzie - oznajmił.
- Możemy pójść gdzieś na śniadanie - zaproponowałam.
- Dobry pomysł.
Po godzinie byliśmy w kawiarni.
Usiadłam przy jednym ze stolików, a on zrobił to samo.
Wzięłam menu i otworzyłam, co chwila zerkając na mojego sławnego kolegę.
W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały.
Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok.
Zadzwonił telefon.
- Selena - oznajmiłam i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Halo? - odebrałam.
- Cześć Alice! Jak się czujesz?
- Ehm, dobrze.
- A gdzie jesteś?
- Z Justinem w kawiarni.
- Tak sobie pomyślałam, może poszlibyśmy gdzieś wieczorem?
Przyjrzałam się Justinowi.
Jego uśmiech, jego oczy i wachlarz rzęs...
- Chętnie.
- Super! To zadzwonię jeszcze potem.
Rozłączyła się.
- Co mówiła? - spytał zaciekawiony.
- Czy pójdziemy gdzieś w trójkę wieczorem.
- I co ty na to?
- Jasne, że chcę iść. A ty?
- Skoro ty idziesz - powiedział niby to od niechcenia.
Te trzy słowa sprawiły, że poczułam się wyjątkowa.
Za nasze śniadanie Justin uparł się zapłacić.
Otworzył przede mną drzwi i wyszliśmy na chodnik.
Szliśmy w ciszy.
- O czym myślisz? - spytałam w końcu.
- O tym, że wakacje niedługo się skończą. Zastanawiam się co wtedy będzie.
- Z czym?
Wzruszył ramionami.
- Ze wszystkim. Z Tobą, Seleną, nami. Myślę o tym co będzie z moją karierą i o tym, co wtedy będę robić - westchnął - ale to chyba pozostanie tajemnicą.
Przytaknęłam.
- Ale przyszłość jest jedną wielką tajemnicą. To nie jest nic nowego. To co stanie się za 2 minuty, nadal jest dla nas nieznane. Nie wiemy co będzie za rok, a rok temu nie wiedzieliśmy co będzie dzisiaj. Chociaż właściwie ja teraz też nie wiem na czym dokładnie stoję. Ale rok temu na pewno nie wymyśliłabym, że będę się przyjaźnić z Seleną Gomez... i tobą.
- A ja nie myślałem, że moje życie tak się odmieni. Że pojawisz się ty i wszystko zmienisz. Ale ty nie pamiętasz - powiedział smutno - oddałbym wszystko, żebyś pamiętała.
Zatrzymaliśmy się, patrząc sobie w oczy.
- Poważnie? - spytałam.
Pokiwał głową.
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
Odchrząknęłam i odwróciłam spojrzenie.
Poszłam dalej, a on szybo znalazł się u mojego boku.
"Wierny jak pies" przyszło mi na myśl i zaśmiałam się w duchu.
- Jak nowa płyta? - spytałam, przypominając sobie, że coś o niej słyszałam.
Wyrwałam go z zamyślenia.
- Płyta? Skąd wiesz o płycie?
- Chyba z internetu.
Przytaknął.
- Kończę nagrywać. To będzie coś super.
Mówił zamyślony, a jego słowa brzmiały bardzo pewnie. Patrzył na swoje stopy.
- To w studiu byłeś w zeszłym tygodniu?
Podniósł wzrok.
- Tak. Dokładnie.
Miałam wrażenie, że jest smutny. Nie miałam pojęcia jak go pocieszyć i nie wiedziałam, czy odpowie mi, jak spytam co się stało.
- To gdzie idziemy? - spytałam. - Co będziemy robić?
Uśmiechnął się pod nosem.
- A na co masz ochotę?
- Na wszystko - odpowiedziałam po prostu.
Zaśmiał się cicho.
- Chodźmy - zalecił i wskazał kierunek.
Zmrużyłam oczy, bo słońce nie pozwalało mi nic zobaczyć.
Wkurzona tym, że nic nie widzę, spojrzałam na chłopaka.
- Gdzie?
- Na spacer - powiedział i złapał mnie za rękę.
Długo nad tym myślałam.
Nim zdążyłam podjąć decyzję, czy chcę, żeby za tą rękę mnie trzymał, czy też nie chcę, doszliśmy już do parku.
- Justin - zaczęłam. Utonęłam w jego oczach, gdy na mnie spojrzały.
- Tak, Alice? - Ton jego głosu był stanowczo zbyt męski i uwodzicielski, żebym mogła myśleć normalnie. Zapomniałam, o co chciałam go spytać. Zapomniałam nawet jak się nazywam!
Spuściłam wzrok i skupiłam się. Na szczęście, nie zajęło mi to dużo czasu i - chyba - nie wyszłam na idiotkę.
- Zastanawiam się... Jak to właściwie było?
- Z czym?
- No... Z nami.
Umilkł na chwilę.
- Co chciałabyś wiedzieć? - spytał.
- Byliśmy razem?
- Tak.
- Jak długo?
- Kilka tygodni.
- A Selena?
- Co Selena?
- Była zazdrosna?
- Nie! No co ty. Ona jest tylko przyjaciółką.
- A Julie?
- Co Julie?
- Wiesz co się jej stało?
Pokręcił głową.
- A co się stało?
- Podobno ma złamane serce - powiedziałam i ugryzłam się w język.
- Przez kogo?
- Ehm... nie wiem. Nie byłam u niej, tak tylko słyszałam.
Jego spojrzenie utkwiło we mnie na krótką chwilę. Znał mnie lepiej niż myślałam.
- Skoro nie chcesz mi mówić, to nie musisz - powiedział.
- To nie tak, że nie chcę - znowu się ugryzłam. Jego oczy miały błagalny wyraz. Chyba nawet o tym nie wiedział.
Westchnęłam.
- Julie chodziła z Robertem.
- Kim?
- Z tym facetem z którym wczoraj, ehm... tańczyłam. Ale ja nie wiem czy to prawda! - sprostowałam, gdy na mnie spojrzał. - Tak mówi Selena.
Pokiwał głową.
- Ty go... lubisz?
Zastanowiłam się.
- Chyba tak. Jest całkiem fajny.
- Jak bardzo fajny?
- Jak kolega.
Umilkł na chwilę.
- A ja? - spytał - A ja jestem fajny?
- No... - przytaknęłam.
- A jak bardzo fajny?
- Wystarczająco - stwierdziłam wymijająco.
- Wystarczająco na co?
- Na to, żeby Cię bardzo lubić.
Uśmiechnął się.
Ścisnął moją rękę. To, że nadal ją trzymał trochę mnie zdziwiło.
Ale nie chciałam tego zmieniać.
Staliśmy w parku. Tylko ja i on.
Wpatrzyłam się w niego, a on we mnie. Nasze splecione dłonie uniósł do góry. Przysunął je do twarzy i poczułam muśnięcie jego warg na swoich palcach.
Uśmiechnęłam się. Opuścił nasze dłonie i zbliżył twarz do mojej.
- Tęskniłem - szepnął. Owionął mnie jego oddech.
Co mogło się stać? Co ryzykowałam?
Bez dalszych przemyśleń, stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta, jakby były ostatnią rzeczą na świecie, jaką dane mi było mieć.
------------------------------------------------------------
Nie będę was męczyć, chciałabym tylko podziękować osobom, które czytają bloga i wiernie piszą komentarze. Wy wiecie ile to dla mnie znaczy.
Jak rozdział? Mam nadzieję, że obrót spraw w poprzednim rozdziale nie tylko was załamał, ale też trochę zaciekawił ;)
Czekam na waszą opinię, dotyczącą i tego rozdziału, który, mam nadzieję nie zanudził was (:
Pozdrawiam!
Zawstydziłam się i ukłoniłam, a Robert wyprowadził mnie z tłumu.
Mignęła mi przerażona twarz Seleny.
Podszedł do niej Justin i gorączkowo się z nią wykłócał.
Odwróciłam się.
- Całkiem nieźle tańczysz.
- Ty też jesteś niezły.
- Jesteś cała czerwona - oznajmił.
- To ze zmęczenia - skłamałam.
Odwróciłam się ponownie, ale moich przyjaciół nigdzie nie było.
Nagle poczułam na ramionach chłodne palce.
- Robert - syknęła Sel.
- My się znamy? - spytał, chociaż było widać, że rozpoznał Pannę Gomez.
- Nie mieszaj jej w głowie. Wiemy co zrobiłeś - powiedziała i odwróciła mnie w drugą stronę, a potem pociągnęła w kąt sali.
- Dziewczyno, co ty najlepszego wyprawiasz?
- Nic.
- Zrozum - potrząsnęła mną - To przez niego mnie nie pamiętasz. To przez niego nie pamiętasz... - przełknęła głośno ślinę - swojego chłopaka i tego jaka byłaś szczęśliwa. Nie zmuszę Cię do tego, żebyś dała mu szansę, ale na pewno nie pozwolę, żebyś zrobiła coś tak głupiego, jak Julie.
- Nie możesz mi zabronić przyjaźnić się z Robertem - odpowiedziałam śmiejąc się głupawo.
Znowu mną potrząsnęła, tym razem mocniej.
- Obudź się!
- Jestem trzeźwa - powiedziałam - I nie podoba mi się Robert, okej? Nic mnie do niego nie ciągnie. Chciałam tylko dokończyć rozmowę.
- Jaką rozmowę?!
- Spotkałam się z nim dziś...
- Alice! Nie rób tego. Nigdy więcej się z nim nie umawiaj. Wyobraź sobie jak czuje się teraz Julie.
Przed oczami widziałam zapłakaną przyjaciółkę. Ten obraz widziałam tylko kilka razy, ale zawsze się go obawiałam. To uczucie, kiedy chciałabym być przy niej, bo byłabym pewna, że cierpi. Bo cierpiała. Teraz wyciągnęłam wnioski z tego co powiedział mi Robert. Zostawił ją, a ona nie chciała go znać. Byłam bliska płaczu.
- Alice? Wszystko dobrze?
Nie odezwałam się.
- Chodź, idziemy do domu.
Bez choćby jęknięcia wyszłam z klubu i wsiadłam do auta. Selena usiadła ze mną, a Justin prowadził.
Położyłam głowę na kolanach przyjaciółki i dopiero wtedy dałam się ponieść emocjom. Wiedziałam, że to śmieszne, ale trudno mi było nie reagować. Czułam się niezdolna do zapanowania nad sytuacją. Rozpłakałam się, a ona gładziła ręką moje włosy i plecy.
Pomagało mi to. Uspokoiło.
Do tego stopnia, że zasnęłam.
***
Obudziłam się w białym pokoju.
Po chwili poznałam w nim pokój Justina.
W środku nie było nikogo, drzwi były przymknięte.
Wyszłam na korytarz, a potem zeszłam po schodach.
Słyszałam telewizor i krzątanie się po kuchni.
Weszłam do pomieszczenia.
Chłopak stał oparty o blat i oglądał MTV, jednocześnie mieszając jajecznicę.
- Cześć - odezwałam się.
Dopiero mnie zauważył.
- Cześć - odpowiedział.
- Gdzie Sel?
- Pojechała wczoraj do domu, ale nie chciała Cię budzić.
Trochę mnie to wkurzyło.
- A co tam pichcisz?
- Jajecznicę, ale chyba coś źle zrobiłem.
- Warto by było najpierw rozbić jajka.
Zaśmiał się z tego żartu.
Przypomniałam sobie jak się zachowywałam wczoraj wieczorem i zrobiło mi się wstyd.
- Ehm, Justin?
Spojrzał na mnie, a od widoku jego czekoladowych oczu zakręciło mi się w głowie. Usiadłam przy stole.
- Tak?
- Chciałam cię przeprosić. Zachowywałam się wczoraj... głupio. Przepraszam, że wczoraj płakałam.
- Przepraszasz mnie za to, że płakałaś?
Zostawił jajka w spokoju i usiadł obok mnie.
- Chyba tak.
- Nie rób tego.
Patrzyliśmy na siebie. Chciałam odnaleźć całą prawdę w jego oczach.
- Kim był ten chłopak?
- Co? - spytałam odrętwiała.
- Ten chłopak z którym tańczyłaś... ja... nie widziałem go wcześniej.
- Kolega ze szkoły. Spotkałam go i chciałam porozmawiać.
- Ciekawie się zakończyło - mruknął.
Złapałam go po przyjacielsku za rękę.
- Nic nie pamiętasz? - spytał po chwili.
Zastanowiłam się.
- Coś tam pamiętam. Ale chyba nie to, co chciałbyś, żebym pamiętała.
- Czyli nie chcesz - odchrząknął - Się ze mną spotykać?
- Chcę Cię poznać - nie czułam skrupułów, żeby mu o tym nie powiedzieć. Szczera rozmowa nie przeszkadzała mi, a nawet byłam mu wdzięczna, że rozpoczął ten temat.
- To miłe. Przepraszam, że nie było mnie ostatnio przy tobie.
- Praca. Rozumiem.
- Jesteś zła?
- Oczywiście, że nie...
- Teraz będę spędzać z tobą jak najwięcej czasu. Obiecuję. Znaczy jeśli tylko będziesz chciała.
Uśmiechnęłam się.
Nagle poczułam zapach spalenizny.
- Jajka! - wykrzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.
Zaśmiał się i podbiegł do kuchenki, po czym zamieszał je i zdjął z ognia.
- Chyba nic z tego nie będzie - oznajmił.
- Możemy pójść gdzieś na śniadanie - zaproponowałam.
- Dobry pomysł.
Po godzinie byliśmy w kawiarni.
Usiadłam przy jednym ze stolików, a on zrobił to samo.
Wzięłam menu i otworzyłam, co chwila zerkając na mojego sławnego kolegę.
W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały.
Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok.
Zadzwonił telefon.
- Selena - oznajmiłam i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Halo? - odebrałam.
- Cześć Alice! Jak się czujesz?
- Ehm, dobrze.
- A gdzie jesteś?
- Z Justinem w kawiarni.
- Tak sobie pomyślałam, może poszlibyśmy gdzieś wieczorem?
Przyjrzałam się Justinowi.
Jego uśmiech, jego oczy i wachlarz rzęs...
- Chętnie.
- Super! To zadzwonię jeszcze potem.
Rozłączyła się.
- Co mówiła? - spytał zaciekawiony.
- Czy pójdziemy gdzieś w trójkę wieczorem.
- I co ty na to?
- Jasne, że chcę iść. A ty?
- Skoro ty idziesz - powiedział niby to od niechcenia.
Te trzy słowa sprawiły, że poczułam się wyjątkowa.
Za nasze śniadanie Justin uparł się zapłacić.
Otworzył przede mną drzwi i wyszliśmy na chodnik.
Szliśmy w ciszy.
- O czym myślisz? - spytałam w końcu.
- O tym, że wakacje niedługo się skończą. Zastanawiam się co wtedy będzie.
- Z czym?
Wzruszył ramionami.
- Ze wszystkim. Z Tobą, Seleną, nami. Myślę o tym co będzie z moją karierą i o tym, co wtedy będę robić - westchnął - ale to chyba pozostanie tajemnicą.
Przytaknęłam.
- Ale przyszłość jest jedną wielką tajemnicą. To nie jest nic nowego. To co stanie się za 2 minuty, nadal jest dla nas nieznane. Nie wiemy co będzie za rok, a rok temu nie wiedzieliśmy co będzie dzisiaj. Chociaż właściwie ja teraz też nie wiem na czym dokładnie stoję. Ale rok temu na pewno nie wymyśliłabym, że będę się przyjaźnić z Seleną Gomez... i tobą.
- A ja nie myślałem, że moje życie tak się odmieni. Że pojawisz się ty i wszystko zmienisz. Ale ty nie pamiętasz - powiedział smutno - oddałbym wszystko, żebyś pamiętała.
Zatrzymaliśmy się, patrząc sobie w oczy.
- Poważnie? - spytałam.
Pokiwał głową.
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
Odchrząknęłam i odwróciłam spojrzenie.
Poszłam dalej, a on szybo znalazł się u mojego boku.
"Wierny jak pies" przyszło mi na myśl i zaśmiałam się w duchu.
- Jak nowa płyta? - spytałam, przypominając sobie, że coś o niej słyszałam.
Wyrwałam go z zamyślenia.
- Płyta? Skąd wiesz o płycie?
- Chyba z internetu.
Przytaknął.
- Kończę nagrywać. To będzie coś super.
Mówił zamyślony, a jego słowa brzmiały bardzo pewnie. Patrzył na swoje stopy.
- To w studiu byłeś w zeszłym tygodniu?
Podniósł wzrok.
- Tak. Dokładnie.
Miałam wrażenie, że jest smutny. Nie miałam pojęcia jak go pocieszyć i nie wiedziałam, czy odpowie mi, jak spytam co się stało.
- To gdzie idziemy? - spytałam. - Co będziemy robić?
Uśmiechnął się pod nosem.
- A na co masz ochotę?
- Na wszystko - odpowiedziałam po prostu.
Zaśmiał się cicho.
- Chodźmy - zalecił i wskazał kierunek.
Zmrużyłam oczy, bo słońce nie pozwalało mi nic zobaczyć.
Wkurzona tym, że nic nie widzę, spojrzałam na chłopaka.
- Gdzie?
- Na spacer - powiedział i złapał mnie za rękę.
Długo nad tym myślałam.
Nim zdążyłam podjąć decyzję, czy chcę, żeby za tą rękę mnie trzymał, czy też nie chcę, doszliśmy już do parku.
- Justin - zaczęłam. Utonęłam w jego oczach, gdy na mnie spojrzały.
- Tak, Alice? - Ton jego głosu był stanowczo zbyt męski i uwodzicielski, żebym mogła myśleć normalnie. Zapomniałam, o co chciałam go spytać. Zapomniałam nawet jak się nazywam!
Spuściłam wzrok i skupiłam się. Na szczęście, nie zajęło mi to dużo czasu i - chyba - nie wyszłam na idiotkę.
- Zastanawiam się... Jak to właściwie było?
- Z czym?
- No... Z nami.
Umilkł na chwilę.
- Co chciałabyś wiedzieć? - spytał.
- Byliśmy razem?
- Tak.
- Jak długo?
- Kilka tygodni.
- A Selena?
- Co Selena?
- Była zazdrosna?
- Nie! No co ty. Ona jest tylko przyjaciółką.
- A Julie?
- Co Julie?
- Wiesz co się jej stało?
Pokręcił głową.
- A co się stało?
- Podobno ma złamane serce - powiedziałam i ugryzłam się w język.
- Przez kogo?
- Ehm... nie wiem. Nie byłam u niej, tak tylko słyszałam.
Jego spojrzenie utkwiło we mnie na krótką chwilę. Znał mnie lepiej niż myślałam.
- Skoro nie chcesz mi mówić, to nie musisz - powiedział.
- To nie tak, że nie chcę - znowu się ugryzłam. Jego oczy miały błagalny wyraz. Chyba nawet o tym nie wiedział.
Westchnęłam.
- Julie chodziła z Robertem.
- Kim?
- Z tym facetem z którym wczoraj, ehm... tańczyłam. Ale ja nie wiem czy to prawda! - sprostowałam, gdy na mnie spojrzał. - Tak mówi Selena.
Pokiwał głową.
- Ty go... lubisz?
Zastanowiłam się.
- Chyba tak. Jest całkiem fajny.
- Jak bardzo fajny?
- Jak kolega.
Umilkł na chwilę.
- A ja? - spytał - A ja jestem fajny?
- No... - przytaknęłam.
- A jak bardzo fajny?
- Wystarczająco - stwierdziłam wymijająco.
- Wystarczająco na co?
- Na to, żeby Cię bardzo lubić.
Uśmiechnął się.
Ścisnął moją rękę. To, że nadal ją trzymał trochę mnie zdziwiło.
Ale nie chciałam tego zmieniać.
Staliśmy w parku. Tylko ja i on.
Wpatrzyłam się w niego, a on we mnie. Nasze splecione dłonie uniósł do góry. Przysunął je do twarzy i poczułam muśnięcie jego warg na swoich palcach.
Uśmiechnęłam się. Opuścił nasze dłonie i zbliżył twarz do mojej.
- Tęskniłem - szepnął. Owionął mnie jego oddech.
Co mogło się stać? Co ryzykowałam?
Bez dalszych przemyśleń, stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta, jakby były ostatnią rzeczą na świecie, jaką dane mi było mieć.
------------------------------------------------------------
Nie będę was męczyć, chciałabym tylko podziękować osobom, które czytają bloga i wiernie piszą komentarze. Wy wiecie ile to dla mnie znaczy.
Jak rozdział? Mam nadzieję, że obrót spraw w poprzednim rozdziale nie tylko was załamał, ale też trochę zaciekawił ;)
Czekam na waszą opinię, dotyczącą i tego rozdziału, który, mam nadzieję nie zanudził was (:
Pozdrawiam!
Tagi: 43
Odwzajemnił uśmiech i poprowadził mnie ku plaży.
Stanęliśmy na pisaku patrząc w fale.
Usiadł, a kiedy chciałam zrobić to samo, potknęłam się o własne nogi i poleciałabym twarzą w piach, gdyby nie mój przystojny kolega.
Złapał mnie w porę i przytrzymał.
Zaśmiałam się sama z siebie, a on mi zawtórował.
Przycisnął mnie do siebie i zaczął łaskotać.
Zanosząc się od śmiechu i nie będąc w stanie go powstrzymać w kółko powtarzałam "Przestań", ale wiadomo było, że szybko nie przestanie. Bawiła go ta sytuacja... A mnie również.
I gdyby nie moje fatalne szczęście, wszystko byłoby dobrze.
Na przeciwko mnie - tudzież w objęciach Roberta - stanął Mike.
Kręcił głową i patrzył na mnie z dezaprobatą malującą się na twarzy.
Robert od razu mnie puścił i przestał się śmiać.
Wstałam i odchrząknęłam.
- Alice? Jak ty możesz? - spytał oskarżycielsko.
- Ale to nie tak, jak wygląda!
- Czyli nie obściskujesz się z chłopakiem swojej przyjaciółki?
- Co? Nie!
Odwrócił się i ruszył przed siebie.
- Mike! - wrzeszczałam za nim , ale nie reagował.
Pobiegłam i go zatrzymałam.
- Mike, nie rób mi tego.
Zaśmiał się grobowo.
- Jak możesz? Rozumiem, że Julie już nic dla ciebie nie znaczy, ale jak ty... z nim...
- Ale ja z nim nic nie robiłam!
- Nie... Tak o tylko wpadłaś na niego i...
- Mike. Ja nic nie pamiętam. Nie wiem co się stało, a on ze mną tylko rozmawiał. Nie wściekaj się, bo to nie moja wina.
Zatkało go.
- Nie pamiętasz... go?
- Pamiętam, ale nigdy nie wpadłabym na to, że oni są razem.
Opuścił głowę i ścisnął usta.
- Ja... - mruknął - przepraszam, ale nie sądziłem, że on może Ci się... podobać.
- On mi się nie podoba! - wykrzyknęłam.
- Więc... co to było?
- Nic poważnego. Tylko rozładowanie napięcia.
Wydał z siebie dźwięk, który nazwałabym mruknięciem.
- Idziemy? - spytałam wesoło.
Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Jasne - odpowiedział po chwili.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z plaży.
Kiedy na niego spojrzałam, był cały czerwony.
Szybko go puściłam i zrównałam z nim swoje kroki.
Szliśmy w ciszy.
Trochę martwiła mnie ta sytuacja.
- To jak układają ci się stosunki z Julie? - odezwał się pierwszy.
Zamyśliłam się. Co miałabym mu powiedzieć?
- Cóż... - zaczęłam - nie widziałam się z nią jeszcze.
- Naprawdę?
- Tak... Miałam wpaść do niej dzisiaj, ale...
- Ale spotkałaś Roberta?
- Dokładnie - mruknęłam.
Pokręcił głową.
- O co Ci chodzi?
- O nic. Tylko nie rozumiem jak możesz się z nim spotykać.
- Nie spotykamy się! Błagam Cię Mike.
Przytaknął.
- To gdzie idziemy? - spytałam.
- Właściwie, to myślałem czy nie chciałabyś pójść ze mną do klubu - popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami - i z Zackiem - dodał szybko.
- Chętnie - uśmiechnęłam się.
***
Weszłam do domu i poszłam wziąć prysznic.
Gdy się ubrałam, zadzwonił telefon.
- Halo?
- No, wreszcie odebrałaś - To była Selena. Nie spojrzałam na wyświetlacz przed odebraniem.
- Tak... - poczułam się głupio. - Co chciałaś?
- Dowiedzieć się, czy dotarłaś do domu i... i czy możemy się spotkać.
- Aha.
- To jak, Alice? Masz jakieś plany?
- Właściwie to tak... Idę z przyjaciółmi do klubu Scorpion.
- A mogę wpaść?
- Jeśli nie przeszkadza ci pokazywanie się ze mną.
- Alice - syknęła - Przestań.
Przytaknęłam.
- Ale chcesz, żebym przyszła? - spytała.
- Tak. Ale nie zmienia to faktu, że jestem wściekła - rozłączyłam się.
Po godzinie byłam już na miejscu.
Na zewnątrz spotkałam Mike'a i Zacka.
- Hej - przywitałam się i objęłam Zacka, z którym od dawna się nie widziałam.
Do środka dostaliśmy się bez problemu.
Znaleźliśmy sobie miejsce.
- Kto idzie tańczyć? - spytałam przebijając się głosem przez głośną muzykę.
- Ja chętnie - powiedział Zack i wziął mnie pod ramię.
Zaśmiałam się i pobiegłam z nim na parkiet.
Kiedy kończyła się pierwsza piosenka, w trakcie któej powygłupialiśmy się z moim przyjacielem, zobaczyłamSelenę.
Właśnie weszła i rozglądała się dookoła.
Szepnęłam Zackowi na ucho, że zaraz wracam i podbiegłam w jej kierunku.
Kiedy byłam już kilka susów od niej, stanął za nią Bieber.
Zatrzymałam się gwałtownie, ale mnie zobaczyła.
- Cześć - uśmiechnęła się i podbiegła do mnie. - Przepraszam cię za tamto.
Pokiwałam głową.
- Ciekawy znalazłaś sposób - mruknęłam.
Popatrzyła na mnie i przestała się uśmiechać.
- Nie wiem o co Ci chodzi.
- Nieważne.
Odwróciła się, a jej włosy zawirowały w powietrzu.
Podszedł do nas Justin.
- Hej - Przywitał się.
Przytuliliśmy się.
- Ale wy możecie się ze mną pokazywać?
- Alice, przestań, błagam!
Justin się zaśmiał.
- To jak, idziemy tańczyć? - zaproponowała Selena.
- Tak, ale jestem tu z przyjaciółmi i zastanawiam się, czy mam ich teraz unikać, czy was przedstawić...
- Przedstaw. Jako przyjaciół. Znaczy jeśli nadal chcesz się przyjaźnić.
- Oj Sel! - Przytuliłam ją - Pogadamy później - szepnęłam do jej ucha.
Podbiegłyśmy na parkiet, ale nie znalazłam tam chłopaków.
Tańczyłyśmy wygłupiając się i śmiejąc, tak, że kilkakrotnie zwróciłyśmy uwagę innych ludzi.
Widziałam jak szepczą między sobą, ale nie przeszkadzało mi to.
Kilka razy pstryknięto nam też zdjęcia.
Zmęczone, postanowiłyśmy znaleźć Justina.
Siedział przy barze, nie zajęło nam to więc dużo czasu.
- Hej, czemu się nie bawisz? - spytałam wesoło.
- Bawię - powiedział - robicie niezłe show.
Selena się zaśmiała.
- Ej słuchajcie, ja zaraz wracam, muszę znaleźć chłopaków.
Justin spojrzał po mnie, ze zdziwioną miną.
- Przyszła z kolegami - wytłumaczyła Selena, a chłopak się nachmurzył.
Postanowiłam nie zwracać na to uwagi i skierowałam się w stronę stolika, przy którym rozpoznałam przyjaciół.
- Hej, gdzie zniknęłaś?
- Znajomi przyszli i poszłam się przywitać.
- Znajomi? A znamy ich?
- Raczej nie - pokręciłam głową. - Ale mogę was przedstawić...
- No byłoby fajnie - mrugnął do mnie Zack.
- A co to za znajomi? - wtrącił się Mike.
- To są znajomi Alice.
Zaśmiałam się z tej wymiany zdań.
- To idziecie? - spytałam.
- Tak, jasne - odpowiedział Zack.
Mike nie był tym zachwycony, ale nie protestował.
Pociągnęłam Zacka za sobą i zaprowadziłam do baru.
- Hej, to są Zack i Mike - Wzięłam głęboki oddech - a to jest Selena i... Justin, moi przyjaciele.
Zack zdawał się być rozluźniony, ale Mike, kiedy zobaczył Selenę, mało co nie zaczął krzyczeć. Zrobił się cały czerwony.
- Selena... Gomez? - wyjąkał.
Ta się zaśmiała i podała mu rękę.
- Cześć - powiedziała.
Justin również się przywitał.
Mike popatrzył po mnie swoimi błyszczącymi oczami. Miał mi coś do powiedzenia.
- Idziemy tańczyć? - spytała moja przyjaciółka.
- Jasne! - wykrzyknęłam i złapałam ją za rękę - Idziecie?
- Chętnie - powiedział Zack i złapał mnie pod ramię.
Justin ścisnął usta.
Coś kazało mi oprzeć głowę na ramieniu kolegi. Zrobiłam to i się zaśmiałam, a potem pociągnęłam go na parkiet.
Świetna zabawa nie ustępowała. Sel, też nieźle się bawiła, chociaż Zacka właściwie nie znała. Cieszyło mnie, że chłopak jest taki wyluzowany.
Szybki taniec przerwała gwałtownie wolna muzyka.
Skierowałam się w stronę baru.
Selena uwiesiła mi się na ramieniu.
- Czy to Robert? - spytała poddenerwowana.
Istotnie, siedział przy barze i popijał coś ze szklanki.
Zrobiło mi się głupio, że tak go zostawiłam. Wiedziałam, że muszę to jakoś odkręcić. Skierowałam się w jego stronę.
- Alice! - syknęła dziewczyna, ale strzepnęłam jej rękę i poszłam dalej.
Dotknęłam go w ramię, a kiedy odwrócił się w moją stronę, bardzo pilnowałam się, żeby nie westchnąć. Był taki przystojny...
- Cześć - powiedział - A co ty tutaj robisz?
- Chciałam Cię przeprosić za to na plaży... Głupio zrobiłam, zostawiając Cię tam bez słowa.
Uśmiechnął się łobuzersko.
- Czyli przyszłaś do klubu, żeby mnie przeprosić? To mi pochlebia.
Zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- No, to z kim tu przyszłaś?
- Z przyjaciółmi. A ty?
- Sam. Często tutaj bywam.
Zapadła niezręczna cisza.
- Zatańczysz? - spytał zupełnie na poważnie - Chciałbym dokończyć naszą rozmowę.
Pokiwałam głową.
Podeszliśmy kawałek na parkiet.
Objął mnie w talli, na co odpowiedziałam spleceniem dłoni na jego szyi.
- Więc... - zaczęłam.
- Więc, mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie tak bardzo jak na to zasłużyłem.
- Nie. Ale chciałabym się dowiedzieć, o co chodzi z Julie.
Zmarszczył brwi, ale zmienił minę tak szybko, że nie byłam pewna, czy sobie tego nie wymyśliłam.
- Przyjaźniliśmy się, ale nie wyszło nam nic więcej.
Pokiwałam głową.
- A czemu nie wyszło?
- Nie wiem... Chyba po prostu nie pasujemy do siebie. Nie czuję się dobrze, kiedy jestem przy niej. Przytulając ją czułem się, jakbym przytulał... siostrę. Tak, siostra to dobre określenie.
- A jak ona to znosi?
- Kiedy u niej byłem dzisiaj, była trochę smutna, nie chciała ze mną rozmawiać. Staram się być dla niej przyjacielem, ale ona tego nie chce. Pewnie niedługo się poddam.
Przyjęłam tą informację z cichym jęknięciem. Julie cierpiała, a ja czułam się winna.
Chłopak zakręcił mną w tańcu, co absolutnie przerwało moje rozmyślania, a potem przyciągnął do siebie.
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
Zrobiłam piruet, tym samym odsuwając się od niego.
Zaśmiał się, złapał mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć zmysłowe tango.
DJ zmienił piosenkę, na taką która odpowiadałaby naszym ruchom.
Tańcząc z nim, czułam się naprawdę wolna.
------------------------------------------------------------
Kochani!
Wow, moje opowiadanie ma 7283 wejść! Dziękuję wam za to i za 189 komentarzy... Wiecie, jakie to przyjemne, czytać wasze opinie.
Dziękuję tym 23 osobom, które mnie obserwują i wszystkim pozostałym czytelnikom. Jesteście wielcy, wspaniali i to dzięki wam Alice przetrwała do dziś! Jestem wam bardzo wdzięczna!
Mam nadzieję, że losy bohaterki zaciekawią was teraz i nadal będziecie czytać opowiadanie. Obiecuję, że będzie co najmniej 4 rozdziały na miesiąc.
Dziękuję. KOCHAM WAS!
Stanęliśmy na pisaku patrząc w fale.
Usiadł, a kiedy chciałam zrobić to samo, potknęłam się o własne nogi i poleciałabym twarzą w piach, gdyby nie mój przystojny kolega.
Złapał mnie w porę i przytrzymał.
Zaśmiałam się sama z siebie, a on mi zawtórował.
Przycisnął mnie do siebie i zaczął łaskotać.
Zanosząc się od śmiechu i nie będąc w stanie go powstrzymać w kółko powtarzałam "Przestań", ale wiadomo było, że szybko nie przestanie. Bawiła go ta sytuacja... A mnie również.
I gdyby nie moje fatalne szczęście, wszystko byłoby dobrze.
Na przeciwko mnie - tudzież w objęciach Roberta - stanął Mike.
Kręcił głową i patrzył na mnie z dezaprobatą malującą się na twarzy.
Robert od razu mnie puścił i przestał się śmiać.
Wstałam i odchrząknęłam.
- Alice? Jak ty możesz? - spytał oskarżycielsko.
- Ale to nie tak, jak wygląda!
- Czyli nie obściskujesz się z chłopakiem swojej przyjaciółki?
- Co? Nie!
Odwrócił się i ruszył przed siebie.
- Mike! - wrzeszczałam za nim , ale nie reagował.
Pobiegłam i go zatrzymałam.
- Mike, nie rób mi tego.
Zaśmiał się grobowo.
- Jak możesz? Rozumiem, że Julie już nic dla ciebie nie znaczy, ale jak ty... z nim...
- Ale ja z nim nic nie robiłam!
- Nie... Tak o tylko wpadłaś na niego i...
- Mike. Ja nic nie pamiętam. Nie wiem co się stało, a on ze mną tylko rozmawiał. Nie wściekaj się, bo to nie moja wina.
Zatkało go.
- Nie pamiętasz... go?
- Pamiętam, ale nigdy nie wpadłabym na to, że oni są razem.
Opuścił głowę i ścisnął usta.
- Ja... - mruknął - przepraszam, ale nie sądziłem, że on może Ci się... podobać.
- On mi się nie podoba! - wykrzyknęłam.
- Więc... co to było?
- Nic poważnego. Tylko rozładowanie napięcia.
Wydał z siebie dźwięk, który nazwałabym mruknięciem.
- Idziemy? - spytałam wesoło.
Spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Jasne - odpowiedział po chwili.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z plaży.
Kiedy na niego spojrzałam, był cały czerwony.
Szybko go puściłam i zrównałam z nim swoje kroki.
Szliśmy w ciszy.
Trochę martwiła mnie ta sytuacja.
- To jak układają ci się stosunki z Julie? - odezwał się pierwszy.
Zamyśliłam się. Co miałabym mu powiedzieć?
- Cóż... - zaczęłam - nie widziałam się z nią jeszcze.
- Naprawdę?
- Tak... Miałam wpaść do niej dzisiaj, ale...
- Ale spotkałaś Roberta?
- Dokładnie - mruknęłam.
Pokręcił głową.
- O co Ci chodzi?
- O nic. Tylko nie rozumiem jak możesz się z nim spotykać.
- Nie spotykamy się! Błagam Cię Mike.
Przytaknął.
- To gdzie idziemy? - spytałam.
- Właściwie, to myślałem czy nie chciałabyś pójść ze mną do klubu - popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami - i z Zackiem - dodał szybko.
- Chętnie - uśmiechnęłam się.
***
Weszłam do domu i poszłam wziąć prysznic.
Gdy się ubrałam, zadzwonił telefon.
- Halo?
- No, wreszcie odebrałaś - To była Selena. Nie spojrzałam na wyświetlacz przed odebraniem.
- Tak... - poczułam się głupio. - Co chciałaś?
- Dowiedzieć się, czy dotarłaś do domu i... i czy możemy się spotkać.
- Aha.
- To jak, Alice? Masz jakieś plany?
- Właściwie to tak... Idę z przyjaciółmi do klubu Scorpion.
- A mogę wpaść?
- Jeśli nie przeszkadza ci pokazywanie się ze mną.
- Alice - syknęła - Przestań.
Przytaknęłam.
- Ale chcesz, żebym przyszła? - spytała.
- Tak. Ale nie zmienia to faktu, że jestem wściekła - rozłączyłam się.
Po godzinie byłam już na miejscu.
Na zewnątrz spotkałam Mike'a i Zacka.
- Hej - przywitałam się i objęłam Zacka, z którym od dawna się nie widziałam.
Do środka dostaliśmy się bez problemu.
Znaleźliśmy sobie miejsce.
- Kto idzie tańczyć? - spytałam przebijając się głosem przez głośną muzykę.
- Ja chętnie - powiedział Zack i wziął mnie pod ramię.
Zaśmiałam się i pobiegłam z nim na parkiet.
Kiedy kończyła się pierwsza piosenka, w trakcie któej powygłupialiśmy się z moim przyjacielem, zobaczyłamSelenę.
Właśnie weszła i rozglądała się dookoła.
Szepnęłam Zackowi na ucho, że zaraz wracam i podbiegłam w jej kierunku.
Kiedy byłam już kilka susów od niej, stanął za nią Bieber.
Zatrzymałam się gwałtownie, ale mnie zobaczyła.
- Cześć - uśmiechnęła się i podbiegła do mnie. - Przepraszam cię za tamto.
Pokiwałam głową.
- Ciekawy znalazłaś sposób - mruknęłam.
Popatrzyła na mnie i przestała się uśmiechać.
- Nie wiem o co Ci chodzi.
- Nieważne.
Odwróciła się, a jej włosy zawirowały w powietrzu.
Podszedł do nas Justin.
- Hej - Przywitał się.
Przytuliliśmy się.
- Ale wy możecie się ze mną pokazywać?
- Alice, przestań, błagam!
Justin się zaśmiał.
- To jak, idziemy tańczyć? - zaproponowała Selena.
- Tak, ale jestem tu z przyjaciółmi i zastanawiam się, czy mam ich teraz unikać, czy was przedstawić...
- Przedstaw. Jako przyjaciół. Znaczy jeśli nadal chcesz się przyjaźnić.
- Oj Sel! - Przytuliłam ją - Pogadamy później - szepnęłam do jej ucha.
Podbiegłyśmy na parkiet, ale nie znalazłam tam chłopaków.
Tańczyłyśmy wygłupiając się i śmiejąc, tak, że kilkakrotnie zwróciłyśmy uwagę innych ludzi.
Widziałam jak szepczą między sobą, ale nie przeszkadzało mi to.
Kilka razy pstryknięto nam też zdjęcia.
Zmęczone, postanowiłyśmy znaleźć Justina.
Siedział przy barze, nie zajęło nam to więc dużo czasu.
- Hej, czemu się nie bawisz? - spytałam wesoło.
- Bawię - powiedział - robicie niezłe show.
Selena się zaśmiała.
- Ej słuchajcie, ja zaraz wracam, muszę znaleźć chłopaków.
Justin spojrzał po mnie, ze zdziwioną miną.
- Przyszła z kolegami - wytłumaczyła Selena, a chłopak się nachmurzył.
Postanowiłam nie zwracać na to uwagi i skierowałam się w stronę stolika, przy którym rozpoznałam przyjaciół.
- Hej, gdzie zniknęłaś?
- Znajomi przyszli i poszłam się przywitać.
- Znajomi? A znamy ich?
- Raczej nie - pokręciłam głową. - Ale mogę was przedstawić...
- No byłoby fajnie - mrugnął do mnie Zack.
- A co to za znajomi? - wtrącił się Mike.
- To są znajomi Alice.
Zaśmiałam się z tej wymiany zdań.
- To idziecie? - spytałam.
- Tak, jasne - odpowiedział Zack.
Mike nie był tym zachwycony, ale nie protestował.
Pociągnęłam Zacka za sobą i zaprowadziłam do baru.
- Hej, to są Zack i Mike - Wzięłam głęboki oddech - a to jest Selena i... Justin, moi przyjaciele.
Zack zdawał się być rozluźniony, ale Mike, kiedy zobaczył Selenę, mało co nie zaczął krzyczeć. Zrobił się cały czerwony.
- Selena... Gomez? - wyjąkał.
Ta się zaśmiała i podała mu rękę.
- Cześć - powiedziała.
Justin również się przywitał.
Mike popatrzył po mnie swoimi błyszczącymi oczami. Miał mi coś do powiedzenia.
- Idziemy tańczyć? - spytała moja przyjaciółka.
- Jasne! - wykrzyknęłam i złapałam ją za rękę - Idziecie?
- Chętnie - powiedział Zack i złapał mnie pod ramię.
Justin ścisnął usta.
Coś kazało mi oprzeć głowę na ramieniu kolegi. Zrobiłam to i się zaśmiałam, a potem pociągnęłam go na parkiet.
Świetna zabawa nie ustępowała. Sel, też nieźle się bawiła, chociaż Zacka właściwie nie znała. Cieszyło mnie, że chłopak jest taki wyluzowany.
Szybki taniec przerwała gwałtownie wolna muzyka.
Skierowałam się w stronę baru.
Selena uwiesiła mi się na ramieniu.
- Czy to Robert? - spytała poddenerwowana.
Istotnie, siedział przy barze i popijał coś ze szklanki.
Zrobiło mi się głupio, że tak go zostawiłam. Wiedziałam, że muszę to jakoś odkręcić. Skierowałam się w jego stronę.
- Alice! - syknęła dziewczyna, ale strzepnęłam jej rękę i poszłam dalej.
Dotknęłam go w ramię, a kiedy odwrócił się w moją stronę, bardzo pilnowałam się, żeby nie westchnąć. Był taki przystojny...
- Cześć - powiedział - A co ty tutaj robisz?
- Chciałam Cię przeprosić za to na plaży... Głupio zrobiłam, zostawiając Cię tam bez słowa.
Uśmiechnął się łobuzersko.
- Czyli przyszłaś do klubu, żeby mnie przeprosić? To mi pochlebia.
Zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- No, to z kim tu przyszłaś?
- Z przyjaciółmi. A ty?
- Sam. Często tutaj bywam.
Zapadła niezręczna cisza.
- Zatańczysz? - spytał zupełnie na poważnie - Chciałbym dokończyć naszą rozmowę.
Pokiwałam głową.
Podeszliśmy kawałek na parkiet.
Objął mnie w talli, na co odpowiedziałam spleceniem dłoni na jego szyi.
- Więc... - zaczęłam.
- Więc, mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie tak bardzo jak na to zasłużyłem.
- Nie. Ale chciałabym się dowiedzieć, o co chodzi z Julie.
Zmarszczył brwi, ale zmienił minę tak szybko, że nie byłam pewna, czy sobie tego nie wymyśliłam.
- Przyjaźniliśmy się, ale nie wyszło nam nic więcej.
Pokiwałam głową.
- A czemu nie wyszło?
- Nie wiem... Chyba po prostu nie pasujemy do siebie. Nie czuję się dobrze, kiedy jestem przy niej. Przytulając ją czułem się, jakbym przytulał... siostrę. Tak, siostra to dobre określenie.
- A jak ona to znosi?
- Kiedy u niej byłem dzisiaj, była trochę smutna, nie chciała ze mną rozmawiać. Staram się być dla niej przyjacielem, ale ona tego nie chce. Pewnie niedługo się poddam.
Przyjęłam tą informację z cichym jęknięciem. Julie cierpiała, a ja czułam się winna.
Chłopak zakręcił mną w tańcu, co absolutnie przerwało moje rozmyślania, a potem przyciągnął do siebie.
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
Zrobiłam piruet, tym samym odsuwając się od niego.
Zaśmiał się, złapał mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć zmysłowe tango.
DJ zmienił piosenkę, na taką która odpowiadałaby naszym ruchom.
Tańcząc z nim, czułam się naprawdę wolna.
------------------------------------------------------------
Kochani!
Wow, moje opowiadanie ma 7283 wejść! Dziękuję wam za to i za 189 komentarzy... Wiecie, jakie to przyjemne, czytać wasze opinie.
Dziękuję tym 23 osobom, które mnie obserwują i wszystkim pozostałym czytelnikom. Jesteście wielcy, wspaniali i to dzięki wam Alice przetrwała do dziś! Jestem wam bardzo wdzięczna!
Mam nadzieję, że losy bohaterki zaciekawią was teraz i nadal będziecie czytać opowiadanie. Obiecuję, że będzie co najmniej 4 rozdziały na miesiąc.
Dziękuję. KOCHAM WAS!
Tagi: 42
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz