- I co zadowolona? - spytała Julie gdy wsiadałyśmy do auta.
Koncert się skończył, a my wracałyśmy do domu. Kiedy wróciłam na swoje miejsce, nie byłyśmy w stanie porozmawiać bo zaczynała się następna piosenka. To chyba dobrze, bo nie wiem co miałabym jej powiedzieć.
- To ty chciałaś tam iść, a ja się zgodziłam tylko ze względu na twoje urodziny.
- Oj nie marudź. Wiem, że Ci się podobało. Pod koniec wyraźnie się rozkręciłaś - mrugnęła do mnie. - poza tym urodziny mam w przyszłym tygodniu.
- Już to omawiałyśmy, Julie.
- Yhy. Ale ty naprawdę masz szczęście! Tak Ci zazdroszczę! teraz możemy chodzić na wszystkie koncerty, prawda? Będzie super! Już nie będę musiała zabierać Katherine! Wiesz, że to żadna przyjemność z nią chodzić. W końcu cały czas trzeba tylko z nią biegać do toalety i w ogóle. Ostatnio z nią byłam na koncercie Gagi. To była jakaś porażka. Wiesz, że jej nie słucham, ale Katherine nie słucha Biebera....
Poczułam, że zaczynam odpływać. Dobrze, że nie jechałyśmy moim wozem. Mogłabym doprowadzić do jakiegoś wypadku czy coś. Nie ma co się dziwić. Jest już późno, ale Julie nie musi się martwić, bo jest za bardzo rozbudzona.
Trzeba jakoś urządzić jej urodziny. Dzisiaj jest sobota, a ona ma urodziny za tydzień w sobotę. Myślę, że wolałaby, żebym to ja organizowała jej przyjęcie. Znam ją najlepiej, a ona nie życzyłaby sobie, żeby powierzyć to zadanie Katherine.
Tylko muszę to z Katherine omówić. Mimo, że za nią nie przepadałam to była siostrą mojej przyjaciółki. A jak była impreza, to trzeba było ją wkręcić. Znaczy z tego co mówiła mi Julie to tak zrozumiałam. Że trzeba ją zawsze wkręcać bo inaczej młoda kabluje. Chyba tak to działało.
- CZY TY MNIE W OGÓLE SŁYSZYSZ?! - krzyknęła do mojego ucha
- Tak pewnie - odpowiedziałam nieco zaspana.
- Naprawdę? To czemu jeszcze nie wysiadłaś?
- Co? - z tego co właśnie powiedziała wywnioskowałam, że mam wracać 10 kilometrów na nogach.
- Alice! Jesteśmy pod twoim domem.
- Jak to? Już?
- Tak kochana. Zasnęłaś. Wyskakuj.
- Oj przepraszam - zrobiło mi się głupio, że mimo wszystko zasnęłam.
- Pogadamy jutro - odpowiedziała patrząc już przed siebie w szybę.
- Ok. To pa!
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę domu. Na parterze świeciło się światło. Zastanawiałam się która jest godzina.
- Cześć mamo - przywitałam się wchodząc do salonu. Oglądała telewizję.
- Cześć skarbie. Jak się bawiłaś?
- Nie było najgorzej - przyznałam uśmiechając się do niej.
- Leć już spać, jesteś zmęczona.
- Dobrze. Dobranoc.
- No papa!
Weszłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Była 23:47. Nie aż tak późno jak myślałam.
Szybko wzięłam z szafy pidżamę i poszłam do łazienki wziąć prysznic.
***
Kiedy wychodziłam z mokrą głową i już gotowa do spania, zobaczyłam, że w pracowni działał komputer.
Nie mogąc się powstrzymać otworzyłam internet i wpisałam "Twitter.com". Zalogowałam się i tam wpisałam "Justin Bieber ".
Ze smutkiem stwierdziłam, że ostatni wpis był 4 godziny temu. Jeśli Justin faktycznie by mnie follował to mogłabym do niego napisać, żeby to samo zrobił z Julie. To byłby taki prezent ode mnie. No ale cóż. Koncert się już skończył, a ja nic więcej nie mogłam zrobić.
Weszłam jeszcze do siebie i napisałam " Dziękuję za miły wieczór ".
Wyłączyłam Twittera i pomaszerowałam do swojego pokoju. Kładąc się na łóżku myślałam jeszcze o imprezie dla Julie.
W momencie gdy moja głowa dotknęła poduszki, zasnęłam.
----------------------------------------------------
Cześć wszystkim! Mam nadzieję, że podoba wam się moje opowiadanie. Pisze coś takiego po raz pierwszy i chciałabym wiedzieć co o tym sądzicie.
Przepraszam, że ten rozdział był nudny, jednak chciałabym opisywać życie bohaterki również z takich zwykłych punktów. Nie w moim stylu jest opisywać takie rzeczy jednym zdaniem ;). Jednak nie chciałabym was zanudzić na śmierć i dlatego postaram się jak najbardziej to życie urozmaicić.
Liczę na to, że nadal będziecie śledzić losy Alice i na to, że dostanę więcej waszych komentarzy .
Życzę miłego czytania!
Pozdrawiam!
Koncert się skończył, a my wracałyśmy do domu. Kiedy wróciłam na swoje miejsce, nie byłyśmy w stanie porozmawiać bo zaczynała się następna piosenka. To chyba dobrze, bo nie wiem co miałabym jej powiedzieć.
- To ty chciałaś tam iść, a ja się zgodziłam tylko ze względu na twoje urodziny.
- Oj nie marudź. Wiem, że Ci się podobało. Pod koniec wyraźnie się rozkręciłaś - mrugnęła do mnie. - poza tym urodziny mam w przyszłym tygodniu.
- Już to omawiałyśmy, Julie.
- Yhy. Ale ty naprawdę masz szczęście! Tak Ci zazdroszczę! teraz możemy chodzić na wszystkie koncerty, prawda? Będzie super! Już nie będę musiała zabierać Katherine! Wiesz, że to żadna przyjemność z nią chodzić. W końcu cały czas trzeba tylko z nią biegać do toalety i w ogóle. Ostatnio z nią byłam na koncercie Gagi. To była jakaś porażka. Wiesz, że jej nie słucham, ale Katherine nie słucha Biebera....
Poczułam, że zaczynam odpływać. Dobrze, że nie jechałyśmy moim wozem. Mogłabym doprowadzić do jakiegoś wypadku czy coś. Nie ma co się dziwić. Jest już późno, ale Julie nie musi się martwić, bo jest za bardzo rozbudzona.
Trzeba jakoś urządzić jej urodziny. Dzisiaj jest sobota, a ona ma urodziny za tydzień w sobotę. Myślę, że wolałaby, żebym to ja organizowała jej przyjęcie. Znam ją najlepiej, a ona nie życzyłaby sobie, żeby powierzyć to zadanie Katherine.
Tylko muszę to z Katherine omówić. Mimo, że za nią nie przepadałam to była siostrą mojej przyjaciółki. A jak była impreza, to trzeba było ją wkręcić. Znaczy z tego co mówiła mi Julie to tak zrozumiałam. Że trzeba ją zawsze wkręcać bo inaczej młoda kabluje. Chyba tak to działało.
- CZY TY MNIE W OGÓLE SŁYSZYSZ?! - krzyknęła do mojego ucha
- Tak pewnie - odpowiedziałam nieco zaspana.
- Naprawdę? To czemu jeszcze nie wysiadłaś?
- Co? - z tego co właśnie powiedziała wywnioskowałam, że mam wracać 10 kilometrów na nogach.
- Alice! Jesteśmy pod twoim domem.
- Jak to? Już?
- Tak kochana. Zasnęłaś. Wyskakuj.
- Oj przepraszam - zrobiło mi się głupio, że mimo wszystko zasnęłam.
- Pogadamy jutro - odpowiedziała patrząc już przed siebie w szybę.
- Ok. To pa!
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę domu. Na parterze świeciło się światło. Zastanawiałam się która jest godzina.
- Cześć mamo - przywitałam się wchodząc do salonu. Oglądała telewizję.
- Cześć skarbie. Jak się bawiłaś?
- Nie było najgorzej - przyznałam uśmiechając się do niej.
- Leć już spać, jesteś zmęczona.
- Dobrze. Dobranoc.
- No papa!
Weszłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Była 23:47. Nie aż tak późno jak myślałam.
Szybko wzięłam z szafy pidżamę i poszłam do łazienki wziąć prysznic.
***
Kiedy wychodziłam z mokrą głową i już gotowa do spania, zobaczyłam, że w pracowni działał komputer.
Nie mogąc się powstrzymać otworzyłam internet i wpisałam "Twitter.com". Zalogowałam się i tam wpisałam "Justin Bieber ".
Ze smutkiem stwierdziłam, że ostatni wpis był 4 godziny temu. Jeśli Justin faktycznie by mnie follował to mogłabym do niego napisać, żeby to samo zrobił z Julie. To byłby taki prezent ode mnie. No ale cóż. Koncert się już skończył, a ja nic więcej nie mogłam zrobić.
Weszłam jeszcze do siebie i napisałam " Dziękuję za miły wieczór ".
Wyłączyłam Twittera i pomaszerowałam do swojego pokoju. Kładąc się na łóżku myślałam jeszcze o imprezie dla Julie.
W momencie gdy moja głowa dotknęła poduszki, zasnęłam.
----------------------------------------------------
Cześć wszystkim! Mam nadzieję, że podoba wam się moje opowiadanie. Pisze coś takiego po raz pierwszy i chciałabym wiedzieć co o tym sądzicie.
Przepraszam, że ten rozdział był nudny, jednak chciałabym opisywać życie bohaterki również z takich zwykłych punktów. Nie w moim stylu jest opisywać takie rzeczy jednym zdaniem ;). Jednak nie chciałabym was zanudzić na śmierć i dlatego postaram się jak najbardziej to życie urozmaicić.
Liczę na to, że nadal będziecie śledzić losy Alice i na to, że dostanę więcej waszych komentarzy .
Życzę miłego czytania!
Pozdrawiam!
Tagi: opowiadanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz