Rozdział siódmy.
" Jeśli komuś na prawdę zależy na tym by pozostać w Twoim życiu zawsze znajdzie na to jakiś sposób. "
Davichi & T - ara - We were in love. <3
" Jeśli komuś na prawdę zależy na tym by pozostać w Twoim życiu zawsze znajdzie na to jakiś sposób. "
Davichi & T - ara - We were in love. <3
Obudził ją dźwięk wiadomości, podkrążone oczy zareagowały odruchowo zamykając się na błysk światła. Podniosła swoje rozespane ciało z lekko skrzypiącego łóżka, przyjaciółka wciąż leżała na łóżku. Nawet przez sen odczuwalna była jej niechęć do życia. Miley odchyliła lekko okno, przez które wpadło świerze powietrze. Przeciągnęła sie i poszła skorzystać z porannej toaletki, gdy wróciła Dakota cicho szlochała, podeszła do niej jednym szybkim krokiem.
Ręką objęła jej ciało, ona cofnęła się jakby unikając kontaktu ze światem. Spojrzała na nią jak na swojego wroga, dziewcxyna nie wiedziała co powiedzieć. Zostawiła ją w swoim pokoju i zeszła na dół, został jeden dzień do sylwestra, do spotkania z Justinem. Była tym wszystkim podekscytowana, otworzyła drzwi prowadzące do kuchni, było dziś dziwnie pusto w całym domu. Podeszła do szafki stojącej naprzeciw okna, wyciągnęła z niej biały kubek, nalała do niego soku pomarańczowego, który stał na stole. Myślała, że wszyscy śpią ale było już po południ, poszła do sypilani rodziców, nie było ich tam, domyśliła się, że pojechali gdzieś. Postanowiła posprzątać dom, choć to nigdy jej nie obchodziło. Czy był porządek czy całkowity bałagan, była do tego przyzwyczajona. Spojrzała na telefon, wiadomość od Justina, zaśmiała się lekko. Odczytała jej treść :
" To co.. Jutro się spotkamy.. Wiem kim jesteś, chcę tylko się upewnić. "
Pomyślała, że skoro chłopak wie kim jest, to czy powinna tam pójść, mieszać się w jego życie, pomagać mu mimo, że sobie nie potrafiłą pomóc. Bez myślnia o nim wzięła się za sprzątanie. Zaczęła od łazienki, była duża i sprzątanie jej zajęło trochę czasu. Przerwała czynność gdy usłyszała kroki, wyszła z pomieszczenia zostawiając ucholone drzwi. W głębi domu zobaczyła Dakotę, pałakała. Mimo jej wcześniejszego zachowania dziewczyna podeszła do przyjaciółki. Usiadła na miękkiej kanapie i zaczęła słuchać o jej problemach. Nie było jej łatwo, sama zdradzała swojego chłopaka. Przytuliła ciemnowłosą dziewczynę, która oparła głowę na jej ramieniu. Rodzice razem z sostrą wrócili do domu, przywitały się z nimi, dalej pogrążone w rozmowie. Mama co jakiś czas zerkała na dziewczyny, widziała, że mają jakiś poażny problem, z którym nie mogły sobie poradzić. Bezsilne włączyły telewizor i oglądnęły film. Miley była nieobecna przynajmniej duszą, jej myśli krążyły wokół Liam'a, Justina. Ten drugi stawał się dla niej ważny. Wyciągnęła telefon z kieszeni. Odpisała na wcześniejszą wiadomość.
" Mh.. Jeden dzień i całkowicie się upewnisz. "
Odłożyła telefon na stolik stojący obok, odgarnęła swoje włosy na lewy bok, głowę oparła na ramieniu przyjaciółki. Film był dramatem o zakochanych, więc jak przystało na wrażliwe dziewczyny, rozpłakały się po śmierci głównej bohaterki. Ale czy życie nie wydaje się filmem ? My marnymi aktorami ? Płaczemy gdy coś nam nie wychodzi, inni śmieją się z naszych upadków. Jakby reżyser napisał scenariusz i umieścił nam go w mózgu, jakby nic nie działo się bez powodu. Nie, życie nie jest filmem, nie możemy zobaczyć jego powtórki, czy też usunąć złych momentów. Ale możemy doprowadzić do tego by nasze życie zakończyło się tzw.
" happy end'em ". Kilka razy zreknęła by sprawdzić czy chłopak nie odpisał, nie lubiła czekać. Czasem to bardzo ją męczyło, ogólnie była niecierpliwa. Dakota zasnęła zmęczona łzami. Miley poczuła czyjś dotyk na swojej szyi, ciepłe usta które złożyły kilka delikatnych pocałónków, bez zwątpienia wiedziała, że to Liam. Chłopak uśmiechnął się do niej, niepokojąco patrzył na Dakotę śpiącą z załzawionymi policzkami. Zastanawiało ją czemu w jego oczach widziałam żal, jakby to on ponosił winę za zło przez, które cierpiała jej przyjaciółka.
Chłopak zaproponował dziewczynie spacer, zgodziła się z lekkim uśmiechem na twarzy.
Założyła na siebie niebieską kurtkę, szyję owinęła miękkim szalem.
Szli wzdłuż uliczki, która ciągnęła się, aż jej końca nie pokryła mgła. Ich niebanalne spojrzenia błądziły po sobie wzajemnie, chłopak zerkał na dziewczynę, która srywała w sobie ból. Ciężko jest kogoś okłamywać tylko przed utratą go. Ale czy ranienie ludzi powinno być ważne ? Czy oszukując, pogłębiając się jeszcze bardziej w tych uliczkach zła, można usprawiedliwiać się, że kieruje się dobrem ? Liam spojrzał na nią spąd swoich długich rzęs. Zobaczył, jak zimno maluje rumieńce na jej bladej prawie przezroczystej twarzy. Jej oczy przepełniły się łzami, chłopa poczuł cierki na plecach. Kobieta, którą kochał najmocniej na świecie cierpi a on nie mógł jej pomóc, nie umiał. Zobaczył jak szybko otarła łzy przenikające w jej drobną twarz. Posłała mu sztuczny lekki uśmiech aby chłopak niczym się nie przejmował. Swoje ręce spletli w jeden silny uścick, szli przed siebie..
** Oczami Justina **
Cassie spała już w swojej sali, podłączona do kroplówki, jej ciało wyniszczała choroba, śmiertelna. Była coraz bardziej osłabiona, a ja patrzyłem jak jedno małe niewinne dziecko traci życie. Bez osób takich jak ona, jest pusto, szaro. Jedna mała dziewczynka, a sparwia, że nawet pochmurny dzień rozświetla się blaskiem. Blaskiem bijącym od niej. Poszedłem do swojej sali, gdzie czekała Selena.
Siedziała na łóżku obok, którego stały różne urządenia. Za dwa dni mnie wypisują, podobno szybko wyzdrowiałem. Nic poważnego mi nie było, lekki wstrząs mózgu, połamane kości zebrowe, pare siniaków, łók brwiowy rozcięty. Jednak wciąż niepokojąco bolała mnie głowa.
Selena zmierzyła mnie wzrokiem, usiadłem obok dziewczyny, która przerzuciła na drugą stronę swoje długie włosy. Patrzyła na mnie oczekując zapewnienia ? Zapewnienia, tak, chyba tak, że mimo wszystko wciąż tu będę.
- Justin.. - Szepnęła łamiącym się głosem.
- Tak ? - Zapytałam przybliżając się do niej.
Popatrzyła w moje oczy szukajac zaufania, znalazła je, otworzyła usta i wypowiedziała słowa :
" - Masz inną, prawda ? Nie jestem wystarczająca.. "
Męczyły mnie rozmowy tego typu mimo wszystko odpowiedziałem jej :
" Nie ! Do cholery nie mam innej ! Nie rozumiesz ?! " - Zapytałem lekko ściskając jej nadgarstki, z lekką agresją.
Widziałem w jej oczach strach, odpuściłem i wyszedłem. Opuściłem szpital, szedłem do parku gdzie jutro miałem spotkać się z tajemniczą osobą, byłem zdenerwowoany, skąd takie przypuszczenia. Prawda, zdradzałem ją, ale już z tym skończyłem. Nie wiedziała o niczym, może ktoś jej powiedział. Wypuściłem dym tytoniowy z ust, lekko przygryzając wargi, nic ciekawego w tym nie było.
** Oczami Miley **
Pokłóciłam się Liam'em, mam go dość, ciągle zarzuca mi coś czego nie zrobiłam. Uderzyłam go w twarz i pobiegłam w stronę domu. Uczucia się we mnie gotowały, miłość, strach, pomieszane z nienawiścią, pożądaniem. Usiadłam na schodkach przed domem, z ust płynęło coraz więcej łez. To życie było jakieś dziwne, ciągle problemy, samotność, zdrady, fałszywi przyjaciele. Byłam łątwa, łatwo było mnie też wykorzystać. Mimo, że wyglądam na twardą łatwo było mnie złamać. To była taka gra, ktoś kto umie grać, udawać, wygra, a ktoś kto nie lubi kłamać, woli się nad sobą użalać przegra.. Chciałam tą gre wygrać ale za jaką cene ? Bawiłam się uczuciami osób otaczających mnie. Nie mam pojęcia, kto z nich chciał dobrze, kto z nich na prawdę mnie szanował. Pragnęłam ich zniszczyć. Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi, nie oglądałam sie. Poczułam jak ktoś nakłada na moje plecy bluzę. Była to mama, uśmiechnęła się do mnie.
- Kochanie, co się dzieje ? - Zapytała nie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
Nie chciałam odpowiadać, chciałam by byała ze mną, przy mnie. Jej obecność w zupełności wystarczyła. Jednak chciałam jej o wszystkim opowiedzieć, by poczuć się lepiej, przynajmniej na duszy.
- Pokłóciłam się z Liam'em. Mamo, ja go ranię. Nie chcę tak dłużej.. - Powiedziałam opierając głowę na jej ramieniu.
- Cii.. Nie myśl o tym. - Odpowiedziała moja rodzicielka gładzac zapłakane policzki.
** Następny dzień, poranek. **
Obudziły mnie lekkie promienie słońca rozświetlające
pokój. Otworzyłam oczy, wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy wyciągając czyste ubrania. Weszłam do łazienki, odkręciłam kran, popłynęła zimna, później coraz cieplejsza. Włosy rozczesałam i pozostawiłam opadające na ramiona, zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół, wszyscy siedzieli za stołem jedząc śniadanie. Usiadłam obok nich, mama podała mi kilka kanapek, odsunęłam talerz, nie byłam głodna, nie cieszyło mnie nawet spotkanie z Justinem. Nalałam soku, wypiłam go i usiadłam przed telewizorem. Czas płynął szybko, godzina za godziną, minuta za minutą. Było już po dwudziestej. Poszłam się przebrać, gotowa zeszłam na dół gdzie cała rodzina świetnie sie bawiła. Dakota spoglądała niepewnie na mnie. Jej zachowanie budziło podejrzenia.
Rzuciłam się na łóżko, rozmazując makijaż, starannie ułożona fryzura całkowicie sie rozpadła.
Nie miałam ochoty na nic.. Dostałam sms'a od Justina.
" Za 15 minut, będę w parku. ; * "
Lekko się uśmiechnęłam, ale nie wiem czy powinnam tam iść, czy jemu też powinnam mieszać w życu.
** Ktoś. **
On, wymyka sie ze szpitala by spotkać się z " tajemniczą " dziewczyną, trochę się waha czy powinien tam pójść. Ona, po kłótni z chłopakiem chce zrobic mu na złość, ale czy aby go zdenerwować powinna mieszać się w życie Justina.
Spójrz.. Gdyby życie było filmem, bajką. Teraz żaden z nich nie miałby wątpliwości. Wszystko byłoby dopasowane do perfekcji. Ale nie jest, są łzy, kłótnie. I będą, tyle można wiedzieć.
Ręką objęła jej ciało, ona cofnęła się jakby unikając kontaktu ze światem. Spojrzała na nią jak na swojego wroga, dziewcxyna nie wiedziała co powiedzieć. Zostawiła ją w swoim pokoju i zeszła na dół, został jeden dzień do sylwestra, do spotkania z Justinem. Była tym wszystkim podekscytowana, otworzyła drzwi prowadzące do kuchni, było dziś dziwnie pusto w całym domu. Podeszła do szafki stojącej naprzeciw okna, wyciągnęła z niej biały kubek, nalała do niego soku pomarańczowego, który stał na stole. Myślała, że wszyscy śpią ale było już po południ, poszła do sypilani rodziców, nie było ich tam, domyśliła się, że pojechali gdzieś. Postanowiła posprzątać dom, choć to nigdy jej nie obchodziło. Czy był porządek czy całkowity bałagan, była do tego przyzwyczajona. Spojrzała na telefon, wiadomość od Justina, zaśmiała się lekko. Odczytała jej treść :
" To co.. Jutro się spotkamy.. Wiem kim jesteś, chcę tylko się upewnić. "
Pomyślała, że skoro chłopak wie kim jest, to czy powinna tam pójść, mieszać się w jego życie, pomagać mu mimo, że sobie nie potrafiłą pomóc. Bez myślnia o nim wzięła się za sprzątanie. Zaczęła od łazienki, była duża i sprzątanie jej zajęło trochę czasu. Przerwała czynność gdy usłyszała kroki, wyszła z pomieszczenia zostawiając ucholone drzwi. W głębi domu zobaczyła Dakotę, pałakała. Mimo jej wcześniejszego zachowania dziewczyna podeszła do przyjaciółki. Usiadła na miękkiej kanapie i zaczęła słuchać o jej problemach. Nie było jej łatwo, sama zdradzała swojego chłopaka. Przytuliła ciemnowłosą dziewczynę, która oparła głowę na jej ramieniu. Rodzice razem z sostrą wrócili do domu, przywitały się z nimi, dalej pogrążone w rozmowie. Mama co jakiś czas zerkała na dziewczyny, widziała, że mają jakiś poażny problem, z którym nie mogły sobie poradzić. Bezsilne włączyły telewizor i oglądnęły film. Miley była nieobecna przynajmniej duszą, jej myśli krążyły wokół Liam'a, Justina. Ten drugi stawał się dla niej ważny. Wyciągnęła telefon z kieszeni. Odpisała na wcześniejszą wiadomość.
" Mh.. Jeden dzień i całkowicie się upewnisz. "
Odłożyła telefon na stolik stojący obok, odgarnęła swoje włosy na lewy bok, głowę oparła na ramieniu przyjaciółki. Film był dramatem o zakochanych, więc jak przystało na wrażliwe dziewczyny, rozpłakały się po śmierci głównej bohaterki. Ale czy życie nie wydaje się filmem ? My marnymi aktorami ? Płaczemy gdy coś nam nie wychodzi, inni śmieją się z naszych upadków. Jakby reżyser napisał scenariusz i umieścił nam go w mózgu, jakby nic nie działo się bez powodu. Nie, życie nie jest filmem, nie możemy zobaczyć jego powtórki, czy też usunąć złych momentów. Ale możemy doprowadzić do tego by nasze życie zakończyło się tzw.
" happy end'em ". Kilka razy zreknęła by sprawdzić czy chłopak nie odpisał, nie lubiła czekać. Czasem to bardzo ją męczyło, ogólnie była niecierpliwa. Dakota zasnęła zmęczona łzami. Miley poczuła czyjś dotyk na swojej szyi, ciepłe usta które złożyły kilka delikatnych pocałónków, bez zwątpienia wiedziała, że to Liam. Chłopak uśmiechnął się do niej, niepokojąco patrzył na Dakotę śpiącą z załzawionymi policzkami. Zastanawiało ją czemu w jego oczach widziałam żal, jakby to on ponosił winę za zło przez, które cierpiała jej przyjaciółka.
Chłopak zaproponował dziewczynie spacer, zgodziła się z lekkim uśmiechem na twarzy.
Założyła na siebie niebieską kurtkę, szyję owinęła miękkim szalem.
Szli wzdłuż uliczki, która ciągnęła się, aż jej końca nie pokryła mgła. Ich niebanalne spojrzenia błądziły po sobie wzajemnie, chłopak zerkał na dziewczynę, która srywała w sobie ból. Ciężko jest kogoś okłamywać tylko przed utratą go. Ale czy ranienie ludzi powinno być ważne ? Czy oszukując, pogłębiając się jeszcze bardziej w tych uliczkach zła, można usprawiedliwiać się, że kieruje się dobrem ? Liam spojrzał na nią spąd swoich długich rzęs. Zobaczył, jak zimno maluje rumieńce na jej bladej prawie przezroczystej twarzy. Jej oczy przepełniły się łzami, chłopa poczuł cierki na plecach. Kobieta, którą kochał najmocniej na świecie cierpi a on nie mógł jej pomóc, nie umiał. Zobaczył jak szybko otarła łzy przenikające w jej drobną twarz. Posłała mu sztuczny lekki uśmiech aby chłopak niczym się nie przejmował. Swoje ręce spletli w jeden silny uścick, szli przed siebie..
** Oczami Justina **
Cassie spała już w swojej sali, podłączona do kroplówki, jej ciało wyniszczała choroba, śmiertelna. Była coraz bardziej osłabiona, a ja patrzyłem jak jedno małe niewinne dziecko traci życie. Bez osób takich jak ona, jest pusto, szaro. Jedna mała dziewczynka, a sparwia, że nawet pochmurny dzień rozświetla się blaskiem. Blaskiem bijącym od niej. Poszedłem do swojej sali, gdzie czekała Selena.
Siedziała na łóżku obok, którego stały różne urządenia. Za dwa dni mnie wypisują, podobno szybko wyzdrowiałem. Nic poważnego mi nie było, lekki wstrząs mózgu, połamane kości zebrowe, pare siniaków, łók brwiowy rozcięty. Jednak wciąż niepokojąco bolała mnie głowa.
Selena zmierzyła mnie wzrokiem, usiadłem obok dziewczyny, która przerzuciła na drugą stronę swoje długie włosy. Patrzyła na mnie oczekując zapewnienia ? Zapewnienia, tak, chyba tak, że mimo wszystko wciąż tu będę.
- Justin.. - Szepnęła łamiącym się głosem.
- Tak ? - Zapytałam przybliżając się do niej.
Popatrzyła w moje oczy szukajac zaufania, znalazła je, otworzyła usta i wypowiedziała słowa :
" - Masz inną, prawda ? Nie jestem wystarczająca.. "
Męczyły mnie rozmowy tego typu mimo wszystko odpowiedziałem jej :
" Nie ! Do cholery nie mam innej ! Nie rozumiesz ?! " - Zapytałem lekko ściskając jej nadgarstki, z lekką agresją.
Widziałem w jej oczach strach, odpuściłem i wyszedłem. Opuściłem szpital, szedłem do parku gdzie jutro miałem spotkać się z tajemniczą osobą, byłem zdenerwowoany, skąd takie przypuszczenia. Prawda, zdradzałem ją, ale już z tym skończyłem. Nie wiedziała o niczym, może ktoś jej powiedział. Wypuściłem dym tytoniowy z ust, lekko przygryzając wargi, nic ciekawego w tym nie było.
** Oczami Miley **
Pokłóciłam się Liam'em, mam go dość, ciągle zarzuca mi coś czego nie zrobiłam. Uderzyłam go w twarz i pobiegłam w stronę domu. Uczucia się we mnie gotowały, miłość, strach, pomieszane z nienawiścią, pożądaniem. Usiadłam na schodkach przed domem, z ust płynęło coraz więcej łez. To życie było jakieś dziwne, ciągle problemy, samotność, zdrady, fałszywi przyjaciele. Byłam łątwa, łatwo było mnie też wykorzystać. Mimo, że wyglądam na twardą łatwo było mnie złamać. To była taka gra, ktoś kto umie grać, udawać, wygra, a ktoś kto nie lubi kłamać, woli się nad sobą użalać przegra.. Chciałam tą gre wygrać ale za jaką cene ? Bawiłam się uczuciami osób otaczających mnie. Nie mam pojęcia, kto z nich chciał dobrze, kto z nich na prawdę mnie szanował. Pragnęłam ich zniszczyć. Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi, nie oglądałam sie. Poczułam jak ktoś nakłada na moje plecy bluzę. Była to mama, uśmiechnęła się do mnie.
- Kochanie, co się dzieje ? - Zapytała nie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
Nie chciałam odpowiadać, chciałam by byała ze mną, przy mnie. Jej obecność w zupełności wystarczyła. Jednak chciałam jej o wszystkim opowiedzieć, by poczuć się lepiej, przynajmniej na duszy.
- Pokłóciłam się z Liam'em. Mamo, ja go ranię. Nie chcę tak dłużej.. - Powiedziałam opierając głowę na jej ramieniu.
- Cii.. Nie myśl o tym. - Odpowiedziała moja rodzicielka gładzac zapłakane policzki.
** Następny dzień, poranek. **
Obudziły mnie lekkie promienie słońca rozświetlające
pokój. Otworzyłam oczy, wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy wyciągając czyste ubrania. Weszłam do łazienki, odkręciłam kran, popłynęła zimna, później coraz cieplejsza. Włosy rozczesałam i pozostawiłam opadające na ramiona, zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół, wszyscy siedzieli za stołem jedząc śniadanie. Usiadłam obok nich, mama podała mi kilka kanapek, odsunęłam talerz, nie byłam głodna, nie cieszyło mnie nawet spotkanie z Justinem. Nalałam soku, wypiłam go i usiadłam przed telewizorem. Czas płynął szybko, godzina za godziną, minuta za minutą. Było już po dwudziestej. Poszłam się przebrać, gotowa zeszłam na dół gdzie cała rodzina świetnie sie bawiła. Dakota spoglądała niepewnie na mnie. Jej zachowanie budziło podejrzenia.
Rzuciłam się na łóżko, rozmazując makijaż, starannie ułożona fryzura całkowicie sie rozpadła.
Nie miałam ochoty na nic.. Dostałam sms'a od Justina.
" Za 15 minut, będę w parku. ; * "
Lekko się uśmiechnęłam, ale nie wiem czy powinnam tam iść, czy jemu też powinnam mieszać w życu.
** Ktoś. **
On, wymyka sie ze szpitala by spotkać się z " tajemniczą " dziewczyną, trochę się waha czy powinien tam pójść. Ona, po kłótni z chłopakiem chce zrobic mu na złość, ale czy aby go zdenerwować powinna mieszać się w życie Justina.
Spójrz.. Gdyby życie było filmem, bajką. Teraz żaden z nich nie miałby wątpliwości. Wszystko byłoby dopasowane do perfekcji. Ale nie jest, są łzy, kłótnie. I będą, tyle można wiedzieć.
Od bleeding - heatr.
Tak, jest więc siódmy rozdział. Starałam sie by był długi. W środę moje urodziny, dlatego dodałam teraz rozdział. Starzeje się -,- xd
No więc, dziękuję za komentarze. Ale.. ale, blog zostaje chwilowo zaiweszony ( od 06.02.2013 - 28.02.2013 ) Mogę mieć drobne zaległości na waszych blogach. Przepraszam, ale mam anemie i depresję ; x więc muszę zająć się sobą nie Miley i Jusem.
A tak poza tym ? Jedziecie na koncert Justina ? Prawdopodonie, może pojadę. Liczę, że mama da się namówić ;p. Ajj, ajj. Miłość.. ;d Wytrwałości ! ^,-
Tak, jest więc siódmy rozdział. Starałam sie by był długi. W środę moje urodziny, dlatego dodałam teraz rozdział. Starzeje się -,- xd
No więc, dziękuję za komentarze. Ale.. ale, blog zostaje chwilowo zaiweszony ( od 06.02.2013 - 28.02.2013 ) Mogę mieć drobne zaległości na waszych blogach. Przepraszam, ale mam anemie i depresję ; x więc muszę zająć się sobą nie Miley i Jusem.
A tak poza tym ? Jedziecie na koncert Justina ? Prawdopodonie, może pojadę. Liczę, że mama da się namówić ;p. Ajj, ajj. Miłość.. ;d Wytrwałości ! ^,-
Zanim włączysz ! Przeczytaj !
Niestety, iż, jestem głupim ludziem. Gdy włączysz zwiastun kliknij w ten link. Za błędy w zwiastunie przepraszam, mało czasu by sprawdzać.
Niestety, iż, jestem głupim ludziem. Gdy włączysz zwiastun kliknij w ten link. Za błędy w zwiastunie przepraszam, mało czasu by sprawdzać.
Tagi: .
Rozdział szósty.
" Każdy boi się zmian, utraty kogoś kto był najważniejszy. A może już go stracił ? "
Ron Pope - A Drop In The Ocean.
" Każdy boi się zmian, utraty kogoś kto był najważniejszy. A może już go stracił ? "
Ron Pope - A Drop In The Ocean.
Dziś wigilia, wszyscy udają się na zakupy, wieczorami na długie spacery. Przechodziłam przez zatłoczone miasto, ludzie mijali się ze sobą, śnieg padał, moje zaczerwienione policzki musnął lekko wiatr. Ludzie mijali mnie obojętnie, nikogo nie obchodziło kim jestem na prawdę. Szłam z uśmiechem na twarzy przyglądając się szczęściu innym, wewnątrz nie byłam taka wesoła. Miotały mną różne emocje. Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer do Justina..Chciałam zadzwonić, ale przerwałam połączenie. Napisałam wiadomość :
" Cześć, nie przeszkadzam ? "
Szłam dalej przed siebie, wracałam już do domu, spędzie dzisiejszy dzień tylko z rodziną, Liam, wyjechał, a to jego teraz najbardziej potrzebuję. Spojrzałam na telefon, odpisał. Delikatnie się uśmiechnęłam.
" Nie przeszkadzasz. Mój Mikołaju.. Jestem ciekawy co teraz robisz ? "
Chciałam by się nie nudził, by nie był smutny. Otworzyłam drzwi od domu, wszyscy chodzili robiąc ostatnie porządki, mama przygotowywała jedzenie. Przywitałam się z każdym. Panowała tam bardzo przyjemna atmosfera, pierwszy raz czułam jakby nikt tam mnie nie unikał, cieszył się z mojej obecności. Odpisałam Justinowi :
" Myślę o Tobie, hah. Spędzam czas z rodziną. "
Włożyłam telefon do kieszeni swoich spodni i poszłam na górę. Nie wiedziałam co czuję, wiedziałam, że Liam musiał coś załatwić, ale dziś jest dzień kiedy go najmocniej potrzebuję, a on wyjechał. Boję się, że to co jest między nami jutro straci jakikolwiek sens. Popełnię kolejną głupotę, a on mnie znienawidzi. Życie jest pełne niespodzianek, miłych i złych. Położyłam się na miękkim łóżku, ręce położyłam wzdłuż swojego ciała, przez głowę przesuwało się mnóstwo pytań, na wiele z nich nie potrafiłam odpowiedzieć, na pozostałe po prostu nie chciałam. Słyszałam jak mama mnie wołała, nie reagowałam, po policzkach płynęły łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale to wcale nie było takie proste. Zbyt często płakałam. gdybym mogła cofnąć czas, gdybym mogła. Zmieniłabym bieg tego wszystkiego, niektórych ludzi wyrzuciła z serce, ale to jest niemożliwe. Czasu nie da się przypieszyć, cofnąć czy zatrzymać. Biegnie nieubłaganie szybko, dzień za dniem, minuta za minutą, sekunda.. A ile czasu straciłam na czynnościach, które nie miały znaczenia. To jest teraz nieważne, liczy się tylko to, że muszę walczyć o to co mam. O Dakotę, moją przyjaciółkę. Sama nie wiem czy jeszcze jesteśmy przyjaciółkami, Liama, Justina ? Czuję jakby mi na nim zaczynało zależeć, jest mi go żal, że jest samotny, ludzie go wykorzystują, doskonale go rozumiem. Jak mam jakiś problem to się nie licze, ale jak inni mają kłopoty to wtedy jestem im potrzebna. Ciekawe gdybym zniknęła jak długo by o mnie pamiętali. Usłyszałam pukanie do drzwi, podniosłam się, " proszę " powiedziałam, jednocześnie ocierając łzy. W drzwiach zobaczyłam Dakotę, nie wiedziałam po co przyszła. Usiadła obok mnie, położyła głowę na moim ramieniu.
- Miley, mam problem.. Pomożesz mi ? - Zapytała ciemno włosa patrząc na mnie.
Nie chciałam jej pomagać, ale zgodziłam się.
- Tak ? Zaufaj mi. - Odpowiedziałam przytulając dziewczynę.
- Bo.. Jest chłopak, znaczy był. I..Ja się w nim zakochałam, on we mnie też. Ale zdradził ze mną swoją dziewczynę. Powiedz...co mam robić. - Wyszeptała ze łzami w oczach.
Przytuliłam ją bardzo mocno. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Mała, nie płacz. Powiedz jej o wszystkim. - Wyszeptałam podając jej chusteczkę.
Siedziałyśmy tak jeszcze długo rozmawiając o swoim życiu, zaufałam jej, ale nie powiedziałam jej o tym, że zdradziłam Liama, bałam się, że gdy kiedyś się pokłócimy powie mu o wszystkim. Mogłam się tylko domyślać co czułby wtedy. Razem zeszłyśmy na dół, zajęłam miejsce obok taty, przytuliłam się do niego, wciąż nazywał mnie swoją małą córeczką.
Dla niego zawsze taka będę, mała dziewczynka biegająca wszędzie, ciesząca się ze wszystkiego. Gdybym mogła taka pozostać. Odłożyłam talerz do zlewu, odwróicłam się. Spojrzałam na swoją rodzinę. Dziś każdy był szczęśliwy, patrzył na mnie z uśmiechem. Nawet Dakota się uśmiechała, podeszłam do niej i przytulłam przyjaciółkę. Odwzajemniłam uśmiech, usiadłam obok niej i obie zaczęłysmy się przysłuchiwać rozmowie prowadzonej przez rodzinę.
Co jakiś czas zerkałam na nią, patrzyłam na jej oczy, wyglądała jakby za chwilę miała się rozpłakać. Ten chłopak musiał być wielkim dupkiem. Oparła głowę na moim ramieniu, spojrzała na mnie.
- Miley mogę z Tobą porozmawiać ? - zapytała Dakota nerwowo spoglądając w podłogę.
- Pewnie, chodźmy na górę. - Dodałam i razem z nią poszłam do mojego pokoju.
Usiadłam na krawędzi łóżka.
- O czym chciałaś rozmawiać. - Zapytałam.
Usiadła obok mnie, nie odpowiadała, przytuliła się do mnie. Siedziałyśmy w ciszy, kocham ją, ale zabolało mnie to, że nie wiedziałam, że miała chłopaka. Nie mówiła mi o wszystkim, a to nie moja wina.
** Oczami Justina. **
- To co mała ? Idź coś zjeść a ja trochę odpocznę. - Powiedziałem do dziewczynki wykończony zabawą z nią. Była naładowana energią a mi brakowało sił. Zaśmiałem się lekko.
Dziewczynka pobiegła, kilka razy odwróciła się by się do mnie uśmiechnąć, odwzajemniłem uśmiech. Wyciągnąłem telefon by odpisać " tajemniczej " osobie.
" Mh, a ja myślę o Tobie.. Zastanawiam się kim jesteś.. "
Odpisałem i odłożyłem telefon, podeszłem do okna. Zobaczyłem pewną dziewczynę, było zimno, padał śnieg a ona siedziała w krótkich spodenkach i bokserce. Chwilę później podszedł do niej chłopak, przytulił ją. Ludzie mijali ich obojętnie, nie zwracali uwagi na ich miłość. Poczułem czyjś dotyk, odróciłem się, była to Selena. Uśmiechnąłem się do niej, położyłem ręce na jej biodrach i przyciągnąłem ją do siebie, delikatnie musnąłem jej wargi. Przytuliła się do mnie całując mnie w policzek. Usiadła obok mnie na łóżku.
- Kocham Cię. - Powiedziałem i znów musnąłem jej ciepłe wargi.
- Yhy. A myślałam, że to mnie kochasz.. - Powiedziała stojąca w drzwiach dziewczynka.
Zaśmiałem się, podbiegła i przytuliła się do Seleny, później usiadła na moich kolanach.
Ucałowałem jej czoło. Spojrzałem na telefon, nowa wiadomość, nie czytałem jej. Selena od razu zaczęłaby pytać od kogo, czego chciał. Wolałem uniknąć tego, więc przysłuchiwałem się Rozmowie Seleny z Cassie, jej drobna dłoń gładziła moje włosy, śmiałem się.
Do sali weszła młoda zielonooka pielęgniarka, podłączyła mnie do kroplówki, nie miałem ochoty by jeść, więc to był jedyny sposób by dostarczyć mojemu orgaznizmu pokarm.
Położyłem się na łóżku, moje myśli całkowicie odbiegły od tematu rozmów. Myślałem o Miley, o jej życiu, o tym czy jest szczęśliwa. I po co chciała się spotkać, a może to jednak nie ona ? Może się mylę. Była taka.. Obojętna na krytykę innych. Ale była wrażliwa, czuła ? Tego nie mogłem wiedzieć, nic nas nie łączyło. Prawie jej nie znałem.
- Justin ? Słyszałeś co mówiła Cassie ? Justin..Słuchasz mnie ?! - Powiedziała Selena z lekkim podirytowaniem.
- Tak, słucham. No..Cassie co chciałaś ? - Odparłem nie patrząc na nie, unikając kontaktu wzrokowego.
- Zaśpiewaj mi coś.. - Powiedziała drobna dziewczynka.
Wziąłem ją na kolana, jej główkę oparłem o swoją klatkę piersiową i zacząłem śpiewać.
Gdy skończyłem spojrzałem na Selenę.
- To pokaż mi ile jestem warta. - Dodała przybliżając swoje usta. Cassie spoglądała na nas, pocałowałem Selenę.
Jej oczy przeprłniły się łzami, wiedziałem, że mnie potrzebowała, a ja poświęcałem jej tak mało czasu.
** Oczami Miley. **
Leżałam obok przyjaciółki, oglądałyśmy coś w MTV jak kilka lat temu. Śmiałyśmy się, mimo tego, że tak wiele pytań mnie dręczyło. Spojrzałam na nią, zerknęła na swój telefon, dzwonił. Odebrała i wyszła za drzwi. Byłam ciekawa kto dzwoni. Podeszłam bliżej drzwi, lekko je uchyliłam.
" - Nie, posłuchaj mnie. Kiedyś musimy powiedzieć Twojej dziewczynie. Też mi jest ciężko. Ale nie potrafię tak dłużej. " - Powiedziała i się rozłączyła, szybko się odsunęłam.
Usiadła na łóżku, zaczęła płakać. Było mi jej żal, ale wiedziała w co się pakuje, usiadłam obok niej, delikatnie zaczęłam gładzić jej plecy.
- Dakota, skończ z nim. - Powiedziałam przytulając ciemnowłosą dziewczynę.
Spojrzała na mnie, jej oczy przeprłniały się łzami. Położyła się, zasnęła.
Odczytałam wiadomość od Justina.
" Nie mogę się doczekać, zdradzisz mi swoje imie ? "
Zasmiałam się czytając to.
" Już niedługo się dowiesz. "
Odłożyłam telefon na szafkę i poszłam się przebrać. Gdy skończyłam zeszłam na dół, mama siedziała w kuchni. Zamyślona patrzyła w okno, nalałam soku do szklanki, usiadłam obok niej.
- O czym myślisz ? - Spojrzała na mnie jakby wybudzając się ze snu.
Nabrała powietrza w usta, wypuściła je.
- Dorastasz. Masz chłopaka, jesteś pełnoletnia. Boję się, że Cię stracę.. - Odpowiedziała blondynka z nutką smutku w głosie.
Westchnęłam, napiłam się trochę soku, odłożyłam go na stół.
- Ja się jeszcze nie wyprowadzam. Kocham Cię mamo. - Powiedziałam.
Zdziwiłam się, że to powiedziałam, rzadko jej to powtarzałam. Pocałowała mnie w czoło po czym pobiegłam do swojego pokoju, Dakota spała. Okryłam ją miękkim kocem i położyłam się obok niej. Zasnęłam.
** Ktoś. **
To wszystko dzieje się tak szybko, wszystko szybko się zmienia. Tak szybko przywiązujemy się do ludzi, a za chwilę ich tracimy. To wszystko jest sprzecznością. Gdyby ktoś powiedział w czwartek " kocham ", a w " piątek " nienawidzę nigdy by nie kochał. Nie można przecież od tak zapomnieć o ludziach. Ona śpi, spokojnie, z lekkim uśmiechem. Odzyskała stabilizację, przyjaciółkę, lecz czy wszystko się układa ?
On siedzi obok swojej dziewczyny, rozmawiają o przyszłości. Na jego kolanach śpi mała dziewczynka, za jakiś czas znów możemy zobaczyć ten obraz. Tylko bez jednego szczegółu, nie jest to jakiś niezauważalny przedmiot, to właśnie ta dziewczynka, Cassie, chora na raka. Wszystko jest takie niesprawiedliwe, bezbronne dzieci cierpią, a inni krzywdzą ludzi. Nie winię tu Boga, i nie podważam jego istnienia. Ale czy można pozwolić na tyle łez.
Każdego z nas spotkało wydarzenie, które go załamało. Każdego, tyle ludzi się podnosiło, a tyle pozostawało tam na dnie. Ale czy Miley może nazwać Selenę przyjaciółką ? Tylko dlatego, że się oboje zwierzają. Czy nienawiść mogła zniszczyć wszystko. Czas jest piękny, on pokazuje, kto kochał i został. Kto nienawidził i poszedł, szukać szczęścia z innymi.
" Cześć, nie przeszkadzam ? "
Szłam dalej przed siebie, wracałam już do domu, spędzie dzisiejszy dzień tylko z rodziną, Liam, wyjechał, a to jego teraz najbardziej potrzebuję. Spojrzałam na telefon, odpisał. Delikatnie się uśmiechnęłam.
" Nie przeszkadzasz. Mój Mikołaju.. Jestem ciekawy co teraz robisz ? "
Chciałam by się nie nudził, by nie był smutny. Otworzyłam drzwi od domu, wszyscy chodzili robiąc ostatnie porządki, mama przygotowywała jedzenie. Przywitałam się z każdym. Panowała tam bardzo przyjemna atmosfera, pierwszy raz czułam jakby nikt tam mnie nie unikał, cieszył się z mojej obecności. Odpisałam Justinowi :
" Myślę o Tobie, hah. Spędzam czas z rodziną. "
Włożyłam telefon do kieszeni swoich spodni i poszłam na górę. Nie wiedziałam co czuję, wiedziałam, że Liam musiał coś załatwić, ale dziś jest dzień kiedy go najmocniej potrzebuję, a on wyjechał. Boję się, że to co jest między nami jutro straci jakikolwiek sens. Popełnię kolejną głupotę, a on mnie znienawidzi. Życie jest pełne niespodzianek, miłych i złych. Położyłam się na miękkim łóżku, ręce położyłam wzdłuż swojego ciała, przez głowę przesuwało się mnóstwo pytań, na wiele z nich nie potrafiłam odpowiedzieć, na pozostałe po prostu nie chciałam. Słyszałam jak mama mnie wołała, nie reagowałam, po policzkach płynęły łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale to wcale nie było takie proste. Zbyt często płakałam. gdybym mogła cofnąć czas, gdybym mogła. Zmieniłabym bieg tego wszystkiego, niektórych ludzi wyrzuciła z serce, ale to jest niemożliwe. Czasu nie da się przypieszyć, cofnąć czy zatrzymać. Biegnie nieubłaganie szybko, dzień za dniem, minuta za minutą, sekunda.. A ile czasu straciłam na czynnościach, które nie miały znaczenia. To jest teraz nieważne, liczy się tylko to, że muszę walczyć o to co mam. O Dakotę, moją przyjaciółkę. Sama nie wiem czy jeszcze jesteśmy przyjaciółkami, Liama, Justina ? Czuję jakby mi na nim zaczynało zależeć, jest mi go żal, że jest samotny, ludzie go wykorzystują, doskonale go rozumiem. Jak mam jakiś problem to się nie licze, ale jak inni mają kłopoty to wtedy jestem im potrzebna. Ciekawe gdybym zniknęła jak długo by o mnie pamiętali. Usłyszałam pukanie do drzwi, podniosłam się, " proszę " powiedziałam, jednocześnie ocierając łzy. W drzwiach zobaczyłam Dakotę, nie wiedziałam po co przyszła. Usiadła obok mnie, położyła głowę na moim ramieniu.
- Miley, mam problem.. Pomożesz mi ? - Zapytała ciemno włosa patrząc na mnie.
Nie chciałam jej pomagać, ale zgodziłam się.
- Tak ? Zaufaj mi. - Odpowiedziałam przytulając dziewczynę.
- Bo.. Jest chłopak, znaczy był. I..Ja się w nim zakochałam, on we mnie też. Ale zdradził ze mną swoją dziewczynę. Powiedz...co mam robić. - Wyszeptała ze łzami w oczach.
Przytuliłam ją bardzo mocno. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Mała, nie płacz. Powiedz jej o wszystkim. - Wyszeptałam podając jej chusteczkę.
Siedziałyśmy tak jeszcze długo rozmawiając o swoim życiu, zaufałam jej, ale nie powiedziałam jej o tym, że zdradziłam Liama, bałam się, że gdy kiedyś się pokłócimy powie mu o wszystkim. Mogłam się tylko domyślać co czułby wtedy. Razem zeszłyśmy na dół, zajęłam miejsce obok taty, przytuliłam się do niego, wciąż nazywał mnie swoją małą córeczką.
Dla niego zawsze taka będę, mała dziewczynka biegająca wszędzie, ciesząca się ze wszystkiego. Gdybym mogła taka pozostać. Odłożyłam talerz do zlewu, odwróicłam się. Spojrzałam na swoją rodzinę. Dziś każdy był szczęśliwy, patrzył na mnie z uśmiechem. Nawet Dakota się uśmiechała, podeszłam do niej i przytulłam przyjaciółkę. Odwzajemniłam uśmiech, usiadłam obok niej i obie zaczęłysmy się przysłuchiwać rozmowie prowadzonej przez rodzinę.
Co jakiś czas zerkałam na nią, patrzyłam na jej oczy, wyglądała jakby za chwilę miała się rozpłakać. Ten chłopak musiał być wielkim dupkiem. Oparła głowę na moim ramieniu, spojrzała na mnie.
- Miley mogę z Tobą porozmawiać ? - zapytała Dakota nerwowo spoglądając w podłogę.
- Pewnie, chodźmy na górę. - Dodałam i razem z nią poszłam do mojego pokoju.
Usiadłam na krawędzi łóżka.
- O czym chciałaś rozmawiać. - Zapytałam.
Usiadła obok mnie, nie odpowiadała, przytuliła się do mnie. Siedziałyśmy w ciszy, kocham ją, ale zabolało mnie to, że nie wiedziałam, że miała chłopaka. Nie mówiła mi o wszystkim, a to nie moja wina.
** Oczami Justina. **
- To co mała ? Idź coś zjeść a ja trochę odpocznę. - Powiedziałem do dziewczynki wykończony zabawą z nią. Była naładowana energią a mi brakowało sił. Zaśmiałem się lekko.
Dziewczynka pobiegła, kilka razy odwróciła się by się do mnie uśmiechnąć, odwzajemniłem uśmiech. Wyciągnąłem telefon by odpisać " tajemniczej " osobie.
" Mh, a ja myślę o Tobie.. Zastanawiam się kim jesteś.. "
Odpisałem i odłożyłem telefon, podeszłem do okna. Zobaczyłem pewną dziewczynę, było zimno, padał śnieg a ona siedziała w krótkich spodenkach i bokserce. Chwilę później podszedł do niej chłopak, przytulił ją. Ludzie mijali ich obojętnie, nie zwracali uwagi na ich miłość. Poczułem czyjś dotyk, odróciłem się, była to Selena. Uśmiechnąłem się do niej, położyłem ręce na jej biodrach i przyciągnąłem ją do siebie, delikatnie musnąłem jej wargi. Przytuliła się do mnie całując mnie w policzek. Usiadła obok mnie na łóżku.
- Kocham Cię. - Powiedziałem i znów musnąłem jej ciepłe wargi.
- Yhy. A myślałam, że to mnie kochasz.. - Powiedziała stojąca w drzwiach dziewczynka.
Zaśmiałem się, podbiegła i przytuliła się do Seleny, później usiadła na moich kolanach.
Ucałowałem jej czoło. Spojrzałem na telefon, nowa wiadomość, nie czytałem jej. Selena od razu zaczęłaby pytać od kogo, czego chciał. Wolałem uniknąć tego, więc przysłuchiwałem się Rozmowie Seleny z Cassie, jej drobna dłoń gładziła moje włosy, śmiałem się.
Do sali weszła młoda zielonooka pielęgniarka, podłączyła mnie do kroplówki, nie miałem ochoty by jeść, więc to był jedyny sposób by dostarczyć mojemu orgaznizmu pokarm.
Położyłem się na łóżku, moje myśli całkowicie odbiegły od tematu rozmów. Myślałem o Miley, o jej życiu, o tym czy jest szczęśliwa. I po co chciała się spotkać, a może to jednak nie ona ? Może się mylę. Była taka.. Obojętna na krytykę innych. Ale była wrażliwa, czuła ? Tego nie mogłem wiedzieć, nic nas nie łączyło. Prawie jej nie znałem.
- Justin ? Słyszałeś co mówiła Cassie ? Justin..Słuchasz mnie ?! - Powiedziała Selena z lekkim podirytowaniem.
- Tak, słucham. No..Cassie co chciałaś ? - Odparłem nie patrząc na nie, unikając kontaktu wzrokowego.
- Zaśpiewaj mi coś.. - Powiedziała drobna dziewczynka.
Wziąłem ją na kolana, jej główkę oparłem o swoją klatkę piersiową i zacząłem śpiewać.
" Och
Widziałem już tyle ładnych twarzy
Zanim zobaczyłem ciebie
Teraz wszystko co widzę to ty
Och,
Nie potrzebuję tych ładnych twarzy
Bo gdy jesteś ze mną
Na świecie jest o jedną samotną dziewczynę mniej.
Jedną samotną dziewczynę mniej
Jedną samotną dziewczynę mniej
Jedną samotną dziewczynę mniej
Jest o jedną samotną dziewczynę mniej
Będziesz zawsze na pierwszym miejscu
Pokażę ci czego jesteś warta
Więc jeśli tylko wpuścisz mnie do swojego świata
Będzie o jedną samotną dziewczynę mniej. "
Widziałem już tyle ładnych twarzy
Zanim zobaczyłem ciebie
Teraz wszystko co widzę to ty
Och,
Nie potrzebuję tych ładnych twarzy
Bo gdy jesteś ze mną
Na świecie jest o jedną samotną dziewczynę mniej.
Jedną samotną dziewczynę mniej
Jedną samotną dziewczynę mniej
Jedną samotną dziewczynę mniej
Jest o jedną samotną dziewczynę mniej
Będziesz zawsze na pierwszym miejscu
Pokażę ci czego jesteś warta
Więc jeśli tylko wpuścisz mnie do swojego świata
Będzie o jedną samotną dziewczynę mniej. "
Gdy skończyłem spojrzałem na Selenę.
- To pokaż mi ile jestem warta. - Dodała przybliżając swoje usta. Cassie spoglądała na nas, pocałowałem Selenę.
Jej oczy przeprłniły się łzami, wiedziałem, że mnie potrzebowała, a ja poświęcałem jej tak mało czasu.
** Oczami Miley. **
Leżałam obok przyjaciółki, oglądałyśmy coś w MTV jak kilka lat temu. Śmiałyśmy się, mimo tego, że tak wiele pytań mnie dręczyło. Spojrzałam na nią, zerknęła na swój telefon, dzwonił. Odebrała i wyszła za drzwi. Byłam ciekawa kto dzwoni. Podeszłam bliżej drzwi, lekko je uchyliłam.
" - Nie, posłuchaj mnie. Kiedyś musimy powiedzieć Twojej dziewczynie. Też mi jest ciężko. Ale nie potrafię tak dłużej. " - Powiedziała i się rozłączyła, szybko się odsunęłam.
Usiadła na łóżku, zaczęła płakać. Było mi jej żal, ale wiedziała w co się pakuje, usiadłam obok niej, delikatnie zaczęłam gładzić jej plecy.
- Dakota, skończ z nim. - Powiedziałam przytulając ciemnowłosą dziewczynę.
Spojrzała na mnie, jej oczy przeprłniały się łzami. Położyła się, zasnęła.
Odczytałam wiadomość od Justina.
" Nie mogę się doczekać, zdradzisz mi swoje imie ? "
Zasmiałam się czytając to.
" Już niedługo się dowiesz. "
Odłożyłam telefon na szafkę i poszłam się przebrać. Gdy skończyłam zeszłam na dół, mama siedziała w kuchni. Zamyślona patrzyła w okno, nalałam soku do szklanki, usiadłam obok niej.
- O czym myślisz ? - Spojrzała na mnie jakby wybudzając się ze snu.
Nabrała powietrza w usta, wypuściła je.
- Dorastasz. Masz chłopaka, jesteś pełnoletnia. Boję się, że Cię stracę.. - Odpowiedziała blondynka z nutką smutku w głosie.
Westchnęłam, napiłam się trochę soku, odłożyłam go na stół.
- Ja się jeszcze nie wyprowadzam. Kocham Cię mamo. - Powiedziałam.
Zdziwiłam się, że to powiedziałam, rzadko jej to powtarzałam. Pocałowała mnie w czoło po czym pobiegłam do swojego pokoju, Dakota spała. Okryłam ją miękkim kocem i położyłam się obok niej. Zasnęłam.
** Ktoś. **
To wszystko dzieje się tak szybko, wszystko szybko się zmienia. Tak szybko przywiązujemy się do ludzi, a za chwilę ich tracimy. To wszystko jest sprzecznością. Gdyby ktoś powiedział w czwartek " kocham ", a w " piątek " nienawidzę nigdy by nie kochał. Nie można przecież od tak zapomnieć o ludziach. Ona śpi, spokojnie, z lekkim uśmiechem. Odzyskała stabilizację, przyjaciółkę, lecz czy wszystko się układa ?
On siedzi obok swojej dziewczyny, rozmawiają o przyszłości. Na jego kolanach śpi mała dziewczynka, za jakiś czas znów możemy zobaczyć ten obraz. Tylko bez jednego szczegółu, nie jest to jakiś niezauważalny przedmiot, to właśnie ta dziewczynka, Cassie, chora na raka. Wszystko jest takie niesprawiedliwe, bezbronne dzieci cierpią, a inni krzywdzą ludzi. Nie winię tu Boga, i nie podważam jego istnienia. Ale czy można pozwolić na tyle łez.
Każdego z nas spotkało wydarzenie, które go załamało. Każdego, tyle ludzi się podnosiło, a tyle pozostawało tam na dnie. Ale czy Miley może nazwać Selenę przyjaciółką ? Tylko dlatego, że się oboje zwierzają. Czy nienawiść mogła zniszczyć wszystko. Czas jest piękny, on pokazuje, kto kochał i został. Kto nienawidził i poszedł, szukać szczęścia z innymi.
Od bleeding-heart.
Dziękuję, za komentarze. Dziękuję Wam za to, że byłyście, JESTEŚCIE ze mną. Tu, na Destinylove czy na moim dawnym blogu. Dziękuję, każdą z Was bardzo kocham. ; * I nigdy nie zapomnę ! < 3 Następny rozdział. Mh.. Chyba będzie za jakiś tydzień, dwa, ferie się skończyły więc trzeba brać się za szkołę, obiecałam sobie, że będę mieć wysoką średnią więc muszę się uczć. ;p Ale nie zaniedbam Waszych blogów. W następnym rozdziale zwiastun. :)
Myślę, że mogę liczyć na komentarz ?
Dziękuję, za komentarze. Dziękuję Wam za to, że byłyście, JESTEŚCIE ze mną. Tu, na Destinylove czy na moim dawnym blogu. Dziękuję, każdą z Was bardzo kocham. ; * I nigdy nie zapomnę ! < 3 Następny rozdział. Mh.. Chyba będzie za jakiś tydzień, dwa, ferie się skończyły więc trzeba brać się za szkołę, obiecałam sobie, że będę mieć wysoką średnią więc muszę się uczć. ;p Ale nie zaniedbam Waszych blogów. W następnym rozdziale zwiastun. :)
Myślę, że mogę liczyć na komentarz ?
Tagi: .
Ed Sheeran - Give Me Love.
Rozdział piąty. " Stój, zamknij się, nie możesz mi tego zrobić ! "
Największą siłą jest właśnie miłość, ona daje początek wszystkiemu, ale kończy też najwspanialsze chwile. Aby doznać tego uczucia trzeba zaryzykować. Nie bój się..
Rozdział piąty. " Stój, zamknij się, nie możesz mi tego zrobić ! "
Największą siłą jest właśnie miłość, ona daje początek wszystkiemu, ale kończy też najwspanialsze chwile. Aby doznać tego uczucia trzeba zaryzykować. Nie bój się..
Właśnie odbywało się przedstawienie. Aktorzy zakładali maski, księżniczki balowe suknie i korony, zwierzęta ubierały się odpowiednio do danej im roli. A ja stałam na środku sceny, akt pierwszy, spektakl dopiero się rozpoczynał. Zapomniałam już tekstu, grałam jedną z głównych ról. Brak dublera, nikt nie podpowiadał zdań. Co miałam mówić ? Na usta cisnęło się tyle słów, ale żadne z nich nie było odpowiednie, nie wyrażało tego ogromnego strachu jaki czułam. Potknęłam się o rozstawioną dekorację, upadałam. Cała widownia zaczęła się śmiać, ja płakałam. Reżyser bezradnie ruszał ramionami, był to film o mnie. Grałam główną rolę w tym dramacie, a drugoplanowe osoby odgrywały więcej znaczące role od mojej. Pomiatali mną, włosy unosiły się na wietrze, upadały na ramiona.
Zbiegam ze sceny, zakrywam dłońmi twarz przebiegając przez tłum ludzi. Śmiali się i wytykali mnie palcami.
- Stój, nie możesz mi tego zrobić ! - Krzyczy reżyser, jego twarz jest rozmazana, nosi duże ciemne okulary, nie mogę dostrzec kim jest.
- Zamknij się, mogę ! Ty już mi zniszczyłeś życie ! - Powiedziałam obojętnie ruszając przed siebie.
Biegłam ile tchu w płucach, lewa noga potykała się o prawą. Ból w klatce piersiowej nasilał się coraz bardziej. Drżałam, trzęsłam się ze strachu niczym osoba chora na epilepsję. Łzy same cisnęły się do oczu.
- Koniec przedstawienia ! - Krzyknął ktoś, kto nie brał udziału w spektaklu.
Przynajmniej tak mi się wydawało, była to moja mama, obudziła mnie. Było piętnaście po siódmej, ale powód był mi doskonale znany.
Dziś 23 grudnia, dzień do Świąt, których szczerze nienawidziłam. Sztuczne uśmiechy, życzenia, które każdy wypowiadał obojętnie, najlepszego, szczęścia, miłości i długiego życia. Nie było jak kiedyś, będąc dzieckiem, każdy cieszył się z prezentów pod choinką, które przynosił niby Mikołaj, zostawianie mu kilku ciastek na porcelanowym talerzyku i szklankę mleka. Zawsze w powietrzu unosiła się ta magia świąt, która była cudowna.
Ulubione potrawy wigilijne, i wieczorne oglądanie ulubionych filmów, seriali. Kiedyś, każdy z nas miał inny światopogląd. Wiele problemów jakie kiedyś mieliśmy to błahostki, a tak wiele łez przez to wypłakaliśmy. Ale takie były Święta dla ludzi, którzy dażyli się miłością.
W placówkach tak nie wyglądały Święta, były łzy, smutek i ogromny ból. Inne dzieci miały rodzinę, przyjaciół, a ktoś przebywający w domu dziecka nie dostawał tego co inni. Nie chodzi tu o mnóstwo prezentów, tylko o miłość.
Znów moje myśli odbiegły od tematu, nieważne. Podniosłam się z łóżka, czekało mnie dziś wiele pracy min. odwiedzenie dzieci, chcę im pomóc, przynajmniej tyle mogę.
Ale i tak dla wielu jestem tylko rozpieszczoną gwiazdką. Wyciągnęłam za szafy miętową sukienkę i balerinki. Otworzyłam białe drzwi prowadzące do łazienki, odkręciłam waniliowy żel, jego zapach rozniósł się po całej łazience. Położyłam go na szafce, zciągnęłam ubrania, rzuciłam je na podłogę. Napuściłam ciepłej wody do dużej wanny. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Owinęłam się w ręcznik o pastelowych barwach. Uchyliłam drzwi by sprawdzić kto przyszedł, był to Liam. Przywitał mnie czułym pocałunkiem, odwzajmniłam go.
- Mh, co ja widzę. Jaką mam seksowną dziewczynę. - Powiedział przygryzając wargę i zmierzył mnie wzrokiem.
- Daj spokój ! - Powiedziałam.
Zaśmiał się, przyciągnął mnie do siebie, złożył kilka pocałunków na zimnej szyi.
- Dziś jestem tylko Twój.. - Powiedział próbując zciągnąć ze mnie ręcznik.
- Okey, to pomożesz mi z prezentami dla dzieciaków. - Powiedziałam i pokazałam mu język.
Weszłam do łazienki, uśmiechnęłam się i wzięłam kilkuminutową kąpiel.
Gdy skończyłam ciało dokładnie osuszyłam, wtarłam w nie jakiś balsam i włożyłam świeże ubrania. Zrobiłam lekki makijaż. Jeszcze raz spojrzałam w lustro aby się upewnić, że wyglądam dobrze.
Wyszłam, Liam leżał na moim łóżku i przeglądał nasze wspólne zdjęcia. Położyłam się obok niego. Wysunął jedno zdjęcie, było zrobione rok temu, w zwykłym parku, uśmiechałam się, wtedy bardzo często.
- Patrz jaka byłaś szczęśliwa ! - Powiedział podsuwając mi zdjęcie i jednym okiem zerkając na mnie.
- Nadal jestem, bo mam Ciebie. -Odparłam całując chłopaka w usta.
Mimo pomyłek, błędów, zdrad, kłamstw kochałam go i wciąż chciałam z nim być, mimo wszystko. Leżeliśmy tak jeszcze przez dwie godziny wspominając wszystko.
** Oczami Justina. **
Pozostał tylko jeden dzień do Świąt, zawiodłem dzieci i to boli mnie najmocniej. Próbowałem się podnieść ale moje ciało wciąż bolało. Selena pojechała do Meksyku, mama do dziadków, przyjaciele byli zajęci, więc święta spędzę sam. Nie czułem się przez to inaczej, zawsze zostawałem sam. Traktowano mnie jak kogoś dzięki komu można zapewnić sobie lepszą przyszłość, lepsze życie. Nie jak członka rodziny, syna, wnuka, brata, przyjaciela jak marnego pracownika zarabiającego na wszystko. Dzięki mnie mogli mieć to co chcieli, a ja nie dostawałem od nich miłości. Straciłem przez to normalność, życie w którym nie musiałem się ukrywać. Nie żałuję tego, że mam fanów, kocham ich. Ale nie mogę powiedzieć, że nie robię tego dla pieniędzy, robię, każdy robi. Muszę za coś żyć. Usłyszałem jakiś szelest za drzwiami, ciche, niepewne kroki. Jakby ktoś wahał się, wejść czy nie. Jednak ujrzałem zza białych drzwi twarz, niewielką. Dziewczynka biegnęła w moim kierunku, wspkoczyła na moje łóżku i wtuliła się we mnie. Przytuliłem ją jak najmocniej mogłem, odchyliła główkę, jej drobne rączki ocierały płynące szybko łzy.
- Mała, nie płacz. - Powiedziałem całując ją w czoło.
Zerknęła na mnie, oczy zaszkliły sięod łez, ciemne, długie włosy opadały wzdłuż chudego tłowia.
- Ty wyzdrowiejesz, prawda ? Nie umrzesz, Justin, prawda ? - Powiedziała na jednym wdechu.
Spojrzałem w jej szklące się oczka, które były pełne nadziei, ale też wielkiej niepewności.
- Tak, wyzdrowieję. - Zaśmiałem się lekko, jej twarz od razu się rozpromieniła. - A ty ? - Zapytałem.
Cassie, tak miała na imię, spojrzała na mnie, miała kilka lat a tak bardzo płakała.
- Ja nie, mam raka. Te święta są moimi ostatnimi. - Powiedziała nie zdając sobie sprawy z tego co ją czeka.
Bałem się, widziałem jak bardzo ludzie cierpią, to wszystko było niesprawiedliwe. Jej choroba, wyrok wystawiony przez Boga, dlaczego ? Była mała, maleńka, drobne rączki, szczupłe nogi i kościste policzki. Życie było dla niej cierpieniem, polubiłem ją. Położyła głowę na moich kolanach, ze łzami zasnęła. Uspokoiła się po moim dotyku.
Jeszcze długo myślałem nad sensem tego szystkiego, nad cierpieniem, którzy inni nie dostrzegają. Gwałtami, morderstwami.
Zmęczony w końcu zasnąłem.
** Dzień później **
Obudziła mnie Cassie skacząca po łóżku. " Dziś święta, Justin, święta, prezenty ! " - Krzyczała uśmiechnięta.
Nie dałem po sobie poznać, że pękało mi serce, widząc jej uśmiech, to szczęście, radość z najmniej znaczących rzeczy, dla niej znaczących wszystko.
Przyła pielęgniarka, zabrała ją do innej sali by podłączyć ją do kroplówki, mała była bardzo osłabiona, przemęczona a i tak w tym całym ponurym szpitalu najbardziej tryskała energią. Rozglądnąłem się po pokoju, na stoliku obok dostrzegłem niewielkie pudełeczko, zaciekawiony sięgnąłem po nie ręką. Było niewielkie i czerwone, jego wierzch zdobiła złotka kokardka. Otworzyłem prezent. W środku była niewielka karteczka. Przeczytałem jej treść : " Wiem jak się czujesz, czuję to samo. Może w sylwestra spotkamy się. Park niedaleko szpitala, 23:45, będę czekać. Tajemniczy Mikołaj.. "
Odłożyłem kartkę, przez chwilę zastanawiałem się kto może być tym Mikołajem, dziwne, że pomyślałem o Miley. Tak, o Miley Cyrus. Może to Ona ? A może nie powinienem tam pójść, może to jakieś chore zagranie ze strony jakieś fanki. Może ?
Spojrzałem na telefon, kilka wiadomości, nie przeczytałem, nie obchodziło mnie to, każdy czegoś chciał, o cos pytał. Odpowiadałe " Dobrze, dziękuję. Wracam do zdrowia. "
A nawet nie wiedziałem co mi jest, ciągle mnie badano. Lekarze byli tajemniczy, a ja chciałem odkryc tą zagadkę, tajemnice, sekret.
Wstałem, przez noc odłączyli mi kroplówkę, wyszedłem z sali, na korytarzu pyło pełno osób, z prezentami, słychać było radosne krzyki dzieci. Pobiegłem do szpitalnego sklepu, kupiłem prezent dla Cassie, był to pluszowy miś. Poszedłem do sali, w której leżała. Była, sama, nikt jej nie odwiedził. Uśmiechnęła się widząc mnie, dałem jej pluszaka, wtuliła się we mnie.
- Kocham Cię justin, kocham, dziękuje.. - Wyszeptały jej niewielkie wargi.
Kąciki moich ust uniosły się w górę, uśmiechnęła się a to był powód do radości.
Radość, szczęście, uśmiech to dla mnie obce słowa, a przy tej małej czułem się sobą. Nie gwiazdą, nikim ważnym, po prostu kolegą ze szpitala.
Poczułem wibracje w telefonie, spojrzałem na wyświetlacz, wiadomość od nieznanego numeru, postanowiłem przeczytać.
" I jak ? Prezent się podobał ? " - Zaśmiałem się czytając.
Była to jakaś gra, początek gry, byłem ciekawy kto jest tym tajemniczym Mikołajem.
Odpisałem " Bardzo, a może zdradzisz kim jesteś ? "
Cassie próbowała odłączyć kroplówkę.
- Chodźmy na spacer ! - Krzyknęła.
- Pójdziemy jak wyzdrowiejesz. - Odparłem wkładając telefon do kieszeni.
Spojrzała na mnie lekko zawiedziona.
- To jest mały problem, bo ja nie wyzdrowieję, Justin. - Dodała, jej oczka momentalnie przepełniły się łzami.
Przytuliłem ją bardzo mocno w swoje ramiona i zaczeliśmy rozmawiać.
Zbiegam ze sceny, zakrywam dłońmi twarz przebiegając przez tłum ludzi. Śmiali się i wytykali mnie palcami.
- Stój, nie możesz mi tego zrobić ! - Krzyczy reżyser, jego twarz jest rozmazana, nosi duże ciemne okulary, nie mogę dostrzec kim jest.
- Zamknij się, mogę ! Ty już mi zniszczyłeś życie ! - Powiedziałam obojętnie ruszając przed siebie.
Biegłam ile tchu w płucach, lewa noga potykała się o prawą. Ból w klatce piersiowej nasilał się coraz bardziej. Drżałam, trzęsłam się ze strachu niczym osoba chora na epilepsję. Łzy same cisnęły się do oczu.
- Koniec przedstawienia ! - Krzyknął ktoś, kto nie brał udziału w spektaklu.
Przynajmniej tak mi się wydawało, była to moja mama, obudziła mnie. Było piętnaście po siódmej, ale powód był mi doskonale znany.
Dziś 23 grudnia, dzień do Świąt, których szczerze nienawidziłam. Sztuczne uśmiechy, życzenia, które każdy wypowiadał obojętnie, najlepszego, szczęścia, miłości i długiego życia. Nie było jak kiedyś, będąc dzieckiem, każdy cieszył się z prezentów pod choinką, które przynosił niby Mikołaj, zostawianie mu kilku ciastek na porcelanowym talerzyku i szklankę mleka. Zawsze w powietrzu unosiła się ta magia świąt, która była cudowna.
Ulubione potrawy wigilijne, i wieczorne oglądanie ulubionych filmów, seriali. Kiedyś, każdy z nas miał inny światopogląd. Wiele problemów jakie kiedyś mieliśmy to błahostki, a tak wiele łez przez to wypłakaliśmy. Ale takie były Święta dla ludzi, którzy dażyli się miłością.
W placówkach tak nie wyglądały Święta, były łzy, smutek i ogromny ból. Inne dzieci miały rodzinę, przyjaciół, a ktoś przebywający w domu dziecka nie dostawał tego co inni. Nie chodzi tu o mnóstwo prezentów, tylko o miłość.
Znów moje myśli odbiegły od tematu, nieważne. Podniosłam się z łóżka, czekało mnie dziś wiele pracy min. odwiedzenie dzieci, chcę im pomóc, przynajmniej tyle mogę.
Ale i tak dla wielu jestem tylko rozpieszczoną gwiazdką. Wyciągnęłam za szafy miętową sukienkę i balerinki. Otworzyłam białe drzwi prowadzące do łazienki, odkręciłam waniliowy żel, jego zapach rozniósł się po całej łazience. Położyłam go na szafce, zciągnęłam ubrania, rzuciłam je na podłogę. Napuściłam ciepłej wody do dużej wanny. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Owinęłam się w ręcznik o pastelowych barwach. Uchyliłam drzwi by sprawdzić kto przyszedł, był to Liam. Przywitał mnie czułym pocałunkiem, odwzajmniłam go.
- Mh, co ja widzę. Jaką mam seksowną dziewczynę. - Powiedział przygryzając wargę i zmierzył mnie wzrokiem.
- Daj spokój ! - Powiedziałam.
Zaśmiał się, przyciągnął mnie do siebie, złożył kilka pocałunków na zimnej szyi.
- Dziś jestem tylko Twój.. - Powiedział próbując zciągnąć ze mnie ręcznik.
- Okey, to pomożesz mi z prezentami dla dzieciaków. - Powiedziałam i pokazałam mu język.
Weszłam do łazienki, uśmiechnęłam się i wzięłam kilkuminutową kąpiel.
Gdy skończyłam ciało dokładnie osuszyłam, wtarłam w nie jakiś balsam i włożyłam świeże ubrania. Zrobiłam lekki makijaż. Jeszcze raz spojrzałam w lustro aby się upewnić, że wyglądam dobrze.
Wyszłam, Liam leżał na moim łóżku i przeglądał nasze wspólne zdjęcia. Położyłam się obok niego. Wysunął jedno zdjęcie, było zrobione rok temu, w zwykłym parku, uśmiechałam się, wtedy bardzo często.
- Patrz jaka byłaś szczęśliwa ! - Powiedział podsuwając mi zdjęcie i jednym okiem zerkając na mnie.
- Nadal jestem, bo mam Ciebie. -Odparłam całując chłopaka w usta.
Mimo pomyłek, błędów, zdrad, kłamstw kochałam go i wciąż chciałam z nim być, mimo wszystko. Leżeliśmy tak jeszcze przez dwie godziny wspominając wszystko.
** Oczami Justina. **
Pozostał tylko jeden dzień do Świąt, zawiodłem dzieci i to boli mnie najmocniej. Próbowałem się podnieść ale moje ciało wciąż bolało. Selena pojechała do Meksyku, mama do dziadków, przyjaciele byli zajęci, więc święta spędzę sam. Nie czułem się przez to inaczej, zawsze zostawałem sam. Traktowano mnie jak kogoś dzięki komu można zapewnić sobie lepszą przyszłość, lepsze życie. Nie jak członka rodziny, syna, wnuka, brata, przyjaciela jak marnego pracownika zarabiającego na wszystko. Dzięki mnie mogli mieć to co chcieli, a ja nie dostawałem od nich miłości. Straciłem przez to normalność, życie w którym nie musiałem się ukrywać. Nie żałuję tego, że mam fanów, kocham ich. Ale nie mogę powiedzieć, że nie robię tego dla pieniędzy, robię, każdy robi. Muszę za coś żyć. Usłyszałem jakiś szelest za drzwiami, ciche, niepewne kroki. Jakby ktoś wahał się, wejść czy nie. Jednak ujrzałem zza białych drzwi twarz, niewielką. Dziewczynka biegnęła w moim kierunku, wspkoczyła na moje łóżku i wtuliła się we mnie. Przytuliłem ją jak najmocniej mogłem, odchyliła główkę, jej drobne rączki ocierały płynące szybko łzy.
- Mała, nie płacz. - Powiedziałem całując ją w czoło.
Zerknęła na mnie, oczy zaszkliły sięod łez, ciemne, długie włosy opadały wzdłuż chudego tłowia.
- Ty wyzdrowiejesz, prawda ? Nie umrzesz, Justin, prawda ? - Powiedziała na jednym wdechu.
Spojrzałem w jej szklące się oczka, które były pełne nadziei, ale też wielkiej niepewności.
- Tak, wyzdrowieję. - Zaśmiałem się lekko, jej twarz od razu się rozpromieniła. - A ty ? - Zapytałem.
Cassie, tak miała na imię, spojrzała na mnie, miała kilka lat a tak bardzo płakała.
- Ja nie, mam raka. Te święta są moimi ostatnimi. - Powiedziała nie zdając sobie sprawy z tego co ją czeka.
Bałem się, widziałem jak bardzo ludzie cierpią, to wszystko było niesprawiedliwe. Jej choroba, wyrok wystawiony przez Boga, dlaczego ? Była mała, maleńka, drobne rączki, szczupłe nogi i kościste policzki. Życie było dla niej cierpieniem, polubiłem ją. Położyła głowę na moich kolanach, ze łzami zasnęła. Uspokoiła się po moim dotyku.
Jeszcze długo myślałem nad sensem tego szystkiego, nad cierpieniem, którzy inni nie dostrzegają. Gwałtami, morderstwami.
Zmęczony w końcu zasnąłem.
** Dzień później **
Obudziła mnie Cassie skacząca po łóżku. " Dziś święta, Justin, święta, prezenty ! " - Krzyczała uśmiechnięta.
Nie dałem po sobie poznać, że pękało mi serce, widząc jej uśmiech, to szczęście, radość z najmniej znaczących rzeczy, dla niej znaczących wszystko.
Przyła pielęgniarka, zabrała ją do innej sali by podłączyć ją do kroplówki, mała była bardzo osłabiona, przemęczona a i tak w tym całym ponurym szpitalu najbardziej tryskała energią. Rozglądnąłem się po pokoju, na stoliku obok dostrzegłem niewielkie pudełeczko, zaciekawiony sięgnąłem po nie ręką. Było niewielkie i czerwone, jego wierzch zdobiła złotka kokardka. Otworzyłem prezent. W środku była niewielka karteczka. Przeczytałem jej treść : " Wiem jak się czujesz, czuję to samo. Może w sylwestra spotkamy się. Park niedaleko szpitala, 23:45, będę czekać. Tajemniczy Mikołaj.. "
Odłożyłem kartkę, przez chwilę zastanawiałem się kto może być tym Mikołajem, dziwne, że pomyślałem o Miley. Tak, o Miley Cyrus. Może to Ona ? A może nie powinienem tam pójść, może to jakieś chore zagranie ze strony jakieś fanki. Może ?
Spojrzałem na telefon, kilka wiadomości, nie przeczytałem, nie obchodziło mnie to, każdy czegoś chciał, o cos pytał. Odpowiadałe " Dobrze, dziękuję. Wracam do zdrowia. "
A nawet nie wiedziałem co mi jest, ciągle mnie badano. Lekarze byli tajemniczy, a ja chciałem odkryc tą zagadkę, tajemnice, sekret.
Wstałem, przez noc odłączyli mi kroplówkę, wyszedłem z sali, na korytarzu pyło pełno osób, z prezentami, słychać było radosne krzyki dzieci. Pobiegłem do szpitalnego sklepu, kupiłem prezent dla Cassie, był to pluszowy miś. Poszedłem do sali, w której leżała. Była, sama, nikt jej nie odwiedził. Uśmiechnęła się widząc mnie, dałem jej pluszaka, wtuliła się we mnie.
- Kocham Cię justin, kocham, dziękuje.. - Wyszeptały jej niewielkie wargi.
Kąciki moich ust uniosły się w górę, uśmiechnęła się a to był powód do radości.
Radość, szczęście, uśmiech to dla mnie obce słowa, a przy tej małej czułem się sobą. Nie gwiazdą, nikim ważnym, po prostu kolegą ze szpitala.
Poczułem wibracje w telefonie, spojrzałem na wyświetlacz, wiadomość od nieznanego numeru, postanowiłem przeczytać.
" I jak ? Prezent się podobał ? " - Zaśmiałem się czytając.
Była to jakaś gra, początek gry, byłem ciekawy kto jest tym tajemniczym Mikołajem.
Odpisałem " Bardzo, a może zdradzisz kim jesteś ? "
Cassie próbowała odłączyć kroplówkę.
- Chodźmy na spacer ! - Krzyknęła.
- Pójdziemy jak wyzdrowiejesz. - Odparłem wkładając telefon do kieszeni.
Spojrzała na mnie lekko zawiedziona.
- To jest mały problem, bo ja nie wyzdrowieję, Justin. - Dodała, jej oczka momentalnie przepełniły się łzami.
Przytuliłem ją bardzo mocno w swoje ramiona i zaczeliśmy rozmawiać.
Od bleeding-heart.
Co mam powiedzieć ? To, że niektórzy wchodzą na mojego bloga tylko po to by zaprosić do czytania rozdziałów ? Ja czytam, komentuje, staram się. Ale bez wzajemności. Nie po to założyłam bloga by pisać dla siebie, dla siebie to ja mogę pisać w zeszycie czy na kartce. Piszę tu dla Was, bo chcę zobaczyć waszą opinię. Ja nie zmuszam do 20 kom. pod rozdziałem, bo wiem, że nie mam takiego talentu. Po prostu chcę kilka. Mam 13 obserwującyh i nawet 6 kom. ? Mh ?
Szczerze to bardzo się zawiodłam, bo ja zawsze znajduję czas. Jeśli mam pisać dla siebie, to ja mogę usunąć bloga i tutaj nie pisać. :)
Jeśli chcecie abym dalej pisała to skomentujcie.
Trudno, muszę.. Nie stawiam Wam warunków ile komentarzy. Bo dla mnie to głupie. :)
Jeśli ktoś chce abym pisała nadal, po prostu skomentuje.
Co mam powiedzieć ? To, że niektórzy wchodzą na mojego bloga tylko po to by zaprosić do czytania rozdziałów ? Ja czytam, komentuje, staram się. Ale bez wzajemności. Nie po to założyłam bloga by pisać dla siebie, dla siebie to ja mogę pisać w zeszycie czy na kartce. Piszę tu dla Was, bo chcę zobaczyć waszą opinię. Ja nie zmuszam do 20 kom. pod rozdziałem, bo wiem, że nie mam takiego talentu. Po prostu chcę kilka. Mam 13 obserwującyh i nawet 6 kom. ? Mh ?
Szczerze to bardzo się zawiodłam, bo ja zawsze znajduję czas. Jeśli mam pisać dla siebie, to ja mogę usunąć bloga i tutaj nie pisać. :)
Jeśli chcecie abym dalej pisała to skomentujcie.
Trudno, muszę.. Nie stawiam Wam warunków ile komentarzy. Bo dla mnie to głupie. :)
Jeśli ktoś chce abym pisała nadal, po prostu skomentuje.
Tagi: .
Rozdział czwarty.
Biorę wdech, robię wydech. Zaciągam się tym trującym dymem, ręcę drżą a serce jesze bije.
Ron Pope - A Drop In The Ocean. ♥
Biorę wdech, robię wydech. Zaciągam się tym trującym dymem, ręcę drżą a serce jesze bije.
Ron Pope - A Drop In The Ocean. ♥
* Oczami Seleny. *
Bałam się o to czy Justin przeżyje. Bałam się też o siebie, skoro Tim zrobił mu krzywdę teraz zemści się na mnie.
Byłam zbyt naiwna i zaufałam komuś takiemu jak on, chłopakowi z kryminalną przeszłością. Ale przecież tak jest, dobra i grzeczna dziewczyna zakochuje się w zepsutym do szpiku kości chłopaku, który kradnie by przeżyć, wdaje się w bójki i bierze udział w nielegalnych wyścigach motorowych. Ja mu zaufałam, a jemu chodziło tylko o jedno, typowy dupek.
- Selena, spokojnie. On z tego wyjdzie. - Usłyszałam głos mamy Justina.
Wtuliłam się w jej ramiona i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć.
Chciałam w to wierzyć, lecz to wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Raz w moim świecie świeciło słońce, które raziło promieniami a na drugi dzień była kolejna ulewa, ale deszcz zawsze zniknie, tylko szkody po nim pozostaną na dłużej.
Otarłam łzy i próbowałam się uspokoić, potrzebowałam wsparcia, długiej rozmowy. Ale Patty nie była osobą, której mogłabym wszystko powiedzieć. Czasem chciałabym się obudzić, nie być sławna, żyć tak jak kiedyś. Ale teraz przynajmniej nie muszę się bać o to, że wieczorami pójdę spać głodna, że zabraknie na ogrzewanie i w najchłodniejszą zimę będę czuć chłód, że rodzinie nie starczy na zapłacenie rachónków, że nie będę mogła obejrzeć ulubionego serialu. Ale najważniejszym plusem było to, że miałam przyjaciół, wiedziałam, że żaden z nich nie był dla pieniędzy. Tylko dlatego, że byłam potrzebna i wiedziałam, że im mogę ufać. A teraz ? Jak można ufać komuś kto szuka taniej sensacji ? Komuś kto zarabia na kłamstwie, niszczeniu innych. Znów moje myśli pobiegły zbyt daleko, nieważne.
Wróćmy..Ja, Patty, szpitalny korytarz.
Kobieta mocno ściskała moją dłoń, bałam się, ona również.
Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi, szybko podniosłam wzrok, stał tam wysoki ciemnowłosy lekarz.
Spojrzał na nas, zmierzył mnie wzrokiem.
- Panie są bliskimi dla Justina ? - Zapytał spoglądając na nas równocześnie.
- Tt..tak. - Powiedziała Patty i szybko wstała.
Mężczyzna niechętnie usiadł obok, wiedziałam, że ma złą wiadomość.
- Proszę mnie posłuchać. - Zaczął. - Stan Justina jest stabilny, żyje, ma połamane żebra, rozcięty łuk brwiowy, kilkanaście siniaków i lekki wstrząs mózgu. Jest jednak prawdopodobieństwo, że może umrzeć. Musimy zrobić kilka badań, które wykluczą pewną teorię. - Powiedział i wypuścił powietrze z ust.
Próbował wstać i udać się do pokoju dla lekarzy, nieistotne.
Zatrzymałam go.
- Jaką teorię ?! - Powiedziałam z podirytowaniem.
Spojrzał na mnie, Patty słyszała tylko tyle, że żyje, cieszyła się tym i nie przejmowała się ciągiem jego słów.
Zobaczyłam jak wchodzi do sali w której leży, 212.
- Na razie się to tylko przypuszczenia. Gdy będziemy mieli jakąkolwiek podstawę to dowie się pani. Dowidzenia. - Powiedział i poszedł przed siebie.
Irytowało mnie to, że ciągle obowiązywała ich tajemnica lekarrska, ale ja musiałam wiedzieć. Powinnam się cieszyć, ale jak ? Skoro coś mu jest, a lekarz nie chce mi powiedzieć co.
* Oczami Miley. *
- Miley, nie przywitasz się ? - Powiedział uśmiechnięty.
Bałam się, że wciąż będzie zły. Mimo wszystko uśmiechnęłam si ę i odetchnęłam z ulgą, wtuliłam się w jego ramiona i pomogłam mu wnieść bagaże do samochodu.
- Ja poprowadzę. - Powiedział i zabrał mi kluczyki.
Pokiwałam zgadzając się głową i wsiadłam do samochodu, jednym szybkim ruchem zapięłam pas, tata poszedł w moje ślady i sam po chwili zapiął swój.
Włączyłam jedną z moich ulubionych piosenek, oboje pogrążeni w ciszy jechaliśmy do domu. Podróż dłużyła się niezmiernie. W końcu dojechaliśmy, mama z siostrą wybiegły na zewnątrz.
Moja siosra zawiesiła się na szyi taty, ja poszłam do domu. Rzuciłam torebkę w kąt i usiadłam przed telewizorem. Włączyłam jakiś kanał informacyjny.
- Justin Bieber w szpitalu, walczy o życie. - Mówiła jedna z dziennikarek.
Był moim dobrym znajomym, martwiłam się. Nie przepadałam za Seleną, ona za mną też. Ale może powinnam tam jechać, porozmawiać z nią, wesprzeć ją jakoś.
Zobaczyłąm jak wszyscy szczęśliwie siedzą w kuchni, to chyba bolało mnie najmocniej. Gdy nie było mnie z nimi świetnie się bawili, gdy byłam panował tam smutny nastrój. Moja obecność jest, aż tak dołująca, że nie śmieją się przy mnie ? Widzą, że siedzę dręcząc się myślami ale nikt nie zawołał mnie, może i lepiej ? Abym nie psuła im dobego humoru, nie dziwię się, że mają mnie dość.
Też bym miała, głupia, zdesperowana nastolatka, która ma wszystko a i tak narzeka. Mam najwspanialszego chłopaka a i tak go zdradzam, a poźniej płaczę, że wszystko runęłu. Nigdy nie chciałam taka być. Tak, mam kolorowe życie, szkoda tylko, że w swojej głowie. W podświadomości, a może jej braku ? Przynajmniej w tym co po niej pozostało.
Moja najlepsza przyjaciółka Dakota siedziała tam z nimi, nie ze mną. Nie mogłam jej powiedzieć co czuję. Zastanawiałam się czy nie przyjaźni sięze mną tylko dlatego, że ma co jeść, ma gdzie spać. I to wszystko dzięki mnie, zarabiałam na nich. Chciałabym się wyprowadzić, by każdy radził sobie sam, zarabiał na siebie. A nie traktował mnie jak kogoś kto da mu pieniądze gdy tylko poprosi, ufałam już praktycznie tylko Liamowi, ale jak porozmawiać z chłopakiem na różne dziwne tematy. Potrzebowałam przyjaciółki, osby, której mogłabym zaufać i wiedzieć, że nie zależy jej na mojej sławie. Sięgnęłam po kluczyki od samochodu, niezauważalnie wyszłam z domu, zamknęłam drzwi, wsiadłam do samochodu. Pojechałam do szpitala, w którym leżał. Już od parkingu atakował mnie tłum fotoreporterów, dziennikrzy. To było nieistotne, z trudem przedarłam się do wejścia. Zapytałam jedną z pielęgniarek o sale, w której przebywał Bieber.
- 212. - Powiedziała i wróciła do swojego zajęcia jakim było układanie kart pacjentów.
Podziękowałam i zaczęłam szukać sali, 209, 210, 211. O, jest, 212.
Zobaczyłam Selenę siedzącą na korytarzu.
Jej wzrok przeszył mnie od środka na co zareagowałam dreszczami.
- Miley ? Czego tu szukasz ? - Powiedziała z nutką irytacji w głosie.
Nie miałam ochoty się kłócić, a już na pewno nie z nią. Wzięłam głęboki wdech, który wpuściłam do płuc i usiadłam obok niej.
- Ja wiem, Selena, ja wiem, że za mną nie przepadasz. Trudno, płakała nie będę. Ale możesz mi zaufać, postaram ci się pomóc. - Spojrzała na mnie, pierwszy raz od dwoch lat, nie jak na wroga, lecz jak na koleżankę.
- Eh.. - Westchnęła. - Mam poważne problemy, boję się. - Powiedziała długowłosa brunetka.
Spojrzałam na nią, lekko się uśmiechnęłam.
- Też mam problem, mów, wysłucham cię, a później znajdziemy jakieś wyjście z tej sytuacji. - Dodałam i zaczęłam słuchać jej zdań.
Wcale nie była taka zła, jej ciemne oczy przepełniały się łzami po kolejnych słowach, widziałam jak cierpi mówiąc o tym co zrobiła, przytuliłam ją. Było mi ciężko bo nie mogłam nikomu ufać, jej zaufałam. Nie sądziłam, że stanie się od razu najlepszą przyjaciółką, po prostu jej ufałam, ona mi też.
Dowiedziałam się jak wiele przeszła, tego co usłyszałam o jej przeszłości nikt nie znajdzie w żadnym kolorowym pisemku gdzie każda historyjka jest zmyślona, lub przebarwiona kłamstwami.
Zrobiło mi się jej żal, wiele przeszła. Oparła głowę na moim ramieniu i płakała. Nic nie mogłam zrobić, łzy powinny płynąć, nie za częto. Ale gdy płyną robi się lżej, przynajmniej na duszy, bo w sercu wciąż zostaje ból.
Jego mama wyszła z sali, przywitałam się, choć jej entuzjazm na mój widok nie był zadowalający.
- Wejdziemy do niego ? - Zapytałam.
Selena szybko otarła mokre od łez policzki, pociągnęła bluzkę i poprawiła fryzurę.
Justin leżał podłączony do kilku urządzeń kontrolujących jego organizm.
Na widok swojej dziewczyny szybko się uśmiechnął, pocałowała go.
Czułąm się tam jak intruz.
- To może ja zaczekam na zewnątrz. - Powiedziałam wycofując się.
- Nie ! - Krzyknął Justin. - Zostań. - Dodał.
Usiadłam obok Seleny i patrzyłam jak rozmawiają, chłopak zerkał na mnie. Był bardzo osłabiony ale i tak się uśmiechał.
Dopiero teraz zrozumiałam jak wiele tracę, tracę mojego chłopaka dzięki, któremu żyję. Selena była szczęściarą, Justin kochał ją bezgranicznie, zazdroszę im. Na pierwszy rzut oka widać, że oboje wskoczyli by w ogień za drógą połówką. A ja ? Czy byłabym w stanie zginąć by uratować Liama ? Zastanawiałam się czy nadal go kocham, przecież w chwili gdy zastanawiamy się nad miłością do drugiej osoby przestajemy ją kochać na zawsze. A może to nie była miłość ? Tylko przywiąznie ? Czy strach przed samotnością i fałszywymi twarzami.
* Oczami Justina *
Moja dziewczyna trzymała mnie za rękę, siedziała blisko, a ja i tak patrzyłem na Miley, jaka ona piękna. Wstydziła się to było widać, odwracała wzrok gdy nasze spojrzenia się spotkały. Gdyby nie związek z Seleną to teraz byłbym z Miley, oczywiście ie traktuję Seleny jak czegoś niepotrzebnego. Kochałem ją, kocham. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Byłem osłabiony, potrzebowałem teraz tylko długiego snu, czułem silny ucisk w głowie. Wszystko mnie bolało.
- Słuchasz mnie ? - Powiedziała Selena, a ja dostrzegłem, że nie ma już tam Miley.
Po co przyszła ? Chciała dowiedzieć się jak się czuje ? Jedno mnie zastanawiało, nie kłóciły się z Seleną, a przecież się nienawidzą, może nie chciały kłócić się dziś, przy mnie.
- Przepraszam mała, jestem zmęczony. - Odpowiedziałem zamykając oczy.
- Okey, śpij. Ja idę. - Odparła z ledwo słyszalnym zawiedzeniem w głosie.
Nie zatrzymywałem jej, chciałem spędzić czas w samotności. Otworzyłem lewe oko by sprawdzić czy idzie. Wychodziła.
- Selena zaczekaj ! - Krzyknąłem resztakimi sił, spojrzała na mnie. - Pocałuj mnie. - Dodałem.
Lekko się zaśmiała, podeszłą bliżej i musnęła moje zimne wargi. Przygryzłem dolną wargę i uśmiechnąłem się. Wyszła i zostawiła mnie samego, może nie. Było przecież wokół mnie tyle urządzeń.
Nie mogłem się doczekać kiedy mnie wypiszą, kiedy dowiem się kim był chłopak dzięki któremu tu jestem.
* Osoba. *
Troje ludzi, dwie dziewczyny, jeden chłopak. Łączy ich jedno, nie miłość, przyjaźń czy nienawiść. Łączy ich poczucie samotności, mimo, że mają swoje drugie połówki, " przyjaciół " i rodzinę, wciąż odczuwają samotność.
Tym razem nie będzie tak, że idealny chłopak zakocha się w zdesperowanej dziewczynie. Nie będzie to żadna histora o miłości, będzie to o życiu. O tym, jak wiele można przetrwać by uratować kogoś kogo się kocha. Będzie tam miłość, ale nienawiść będzie górą. Przecież zawsze tak jest, że w końcu się w sobie zakochają. A może połączy ich tylko seks ? Może dla siebie nie będą nic znaczyć ?
Justin zasypia by nabrać siły na kolejny dzień. Selena rozmawia z lekarzem i Patty. A Miely siedzi przed szpitalem paląc szlugi, bierze wdech i wdychała ten trujący dym. Ale on uspokaja. Poczuła silne wibracje w kieszeni. Zerknęła na wyświetlacz. " Liam " , uśmiechnęła się mimo, że jej oczy chciały płakać. Przeczytała wiadomość
Po przeczytaniu po jej twarzy spłynęły łzy. Chciała być silna, radzić sobie ale Jej się nie udało. Kto wie ? Może zaprzyjaźni się z Seleną, a może nie. Może jedna z nich wykorzysta zaufanie drugiej i opowie osobom trzecim o życiu tej drugiej.
Justin przekręca się z boku na bok, śni mu się koszmar, jeden z tych snów, w których tracisz wszystkich, zostajesz sam. Krzyczysz, boisz się, że koszmar stanie się prawdą. Chwile.. Ten koszmar to Twoje życie.
Bałam się o to czy Justin przeżyje. Bałam się też o siebie, skoro Tim zrobił mu krzywdę teraz zemści się na mnie.
Byłam zbyt naiwna i zaufałam komuś takiemu jak on, chłopakowi z kryminalną przeszłością. Ale przecież tak jest, dobra i grzeczna dziewczyna zakochuje się w zepsutym do szpiku kości chłopaku, który kradnie by przeżyć, wdaje się w bójki i bierze udział w nielegalnych wyścigach motorowych. Ja mu zaufałam, a jemu chodziło tylko o jedno, typowy dupek.
- Selena, spokojnie. On z tego wyjdzie. - Usłyszałam głos mamy Justina.
Wtuliłam się w jej ramiona i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć.
Chciałam w to wierzyć, lecz to wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Raz w moim świecie świeciło słońce, które raziło promieniami a na drugi dzień była kolejna ulewa, ale deszcz zawsze zniknie, tylko szkody po nim pozostaną na dłużej.
Otarłam łzy i próbowałam się uspokoić, potrzebowałam wsparcia, długiej rozmowy. Ale Patty nie była osobą, której mogłabym wszystko powiedzieć. Czasem chciałabym się obudzić, nie być sławna, żyć tak jak kiedyś. Ale teraz przynajmniej nie muszę się bać o to, że wieczorami pójdę spać głodna, że zabraknie na ogrzewanie i w najchłodniejszą zimę będę czuć chłód, że rodzinie nie starczy na zapłacenie rachónków, że nie będę mogła obejrzeć ulubionego serialu. Ale najważniejszym plusem było to, że miałam przyjaciół, wiedziałam, że żaden z nich nie był dla pieniędzy. Tylko dlatego, że byłam potrzebna i wiedziałam, że im mogę ufać. A teraz ? Jak można ufać komuś kto szuka taniej sensacji ? Komuś kto zarabia na kłamstwie, niszczeniu innych. Znów moje myśli pobiegły zbyt daleko, nieważne.
Wróćmy..Ja, Patty, szpitalny korytarz.
Kobieta mocno ściskała moją dłoń, bałam się, ona również.
Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi, szybko podniosłam wzrok, stał tam wysoki ciemnowłosy lekarz.
Spojrzał na nas, zmierzył mnie wzrokiem.
- Panie są bliskimi dla Justina ? - Zapytał spoglądając na nas równocześnie.
- Tt..tak. - Powiedziała Patty i szybko wstała.
Mężczyzna niechętnie usiadł obok, wiedziałam, że ma złą wiadomość.
- Proszę mnie posłuchać. - Zaczął. - Stan Justina jest stabilny, żyje, ma połamane żebra, rozcięty łuk brwiowy, kilkanaście siniaków i lekki wstrząs mózgu. Jest jednak prawdopodobieństwo, że może umrzeć. Musimy zrobić kilka badań, które wykluczą pewną teorię. - Powiedział i wypuścił powietrze z ust.
Próbował wstać i udać się do pokoju dla lekarzy, nieistotne.
Zatrzymałam go.
- Jaką teorię ?! - Powiedziałam z podirytowaniem.
Spojrzał na mnie, Patty słyszała tylko tyle, że żyje, cieszyła się tym i nie przejmowała się ciągiem jego słów.
Zobaczyłam jak wchodzi do sali w której leży, 212.
- Na razie się to tylko przypuszczenia. Gdy będziemy mieli jakąkolwiek podstawę to dowie się pani. Dowidzenia. - Powiedział i poszedł przed siebie.
Irytowało mnie to, że ciągle obowiązywała ich tajemnica lekarrska, ale ja musiałam wiedzieć. Powinnam się cieszyć, ale jak ? Skoro coś mu jest, a lekarz nie chce mi powiedzieć co.
* Oczami Miley. *
- Miley, nie przywitasz się ? - Powiedział uśmiechnięty.
Bałam się, że wciąż będzie zły. Mimo wszystko uśmiechnęłam si ę i odetchnęłam z ulgą, wtuliłam się w jego ramiona i pomogłam mu wnieść bagaże do samochodu.
- Ja poprowadzę. - Powiedział i zabrał mi kluczyki.
Pokiwałam zgadzając się głową i wsiadłam do samochodu, jednym szybkim ruchem zapięłam pas, tata poszedł w moje ślady i sam po chwili zapiął swój.
Włączyłam jedną z moich ulubionych piosenek, oboje pogrążeni w ciszy jechaliśmy do domu. Podróż dłużyła się niezmiernie. W końcu dojechaliśmy, mama z siostrą wybiegły na zewnątrz.
Moja siosra zawiesiła się na szyi taty, ja poszłam do domu. Rzuciłam torebkę w kąt i usiadłam przed telewizorem. Włączyłam jakiś kanał informacyjny.
- Justin Bieber w szpitalu, walczy o życie. - Mówiła jedna z dziennikarek.
Był moim dobrym znajomym, martwiłam się. Nie przepadałam za Seleną, ona za mną też. Ale może powinnam tam jechać, porozmawiać z nią, wesprzeć ją jakoś.
Zobaczyłąm jak wszyscy szczęśliwie siedzą w kuchni, to chyba bolało mnie najmocniej. Gdy nie było mnie z nimi świetnie się bawili, gdy byłam panował tam smutny nastrój. Moja obecność jest, aż tak dołująca, że nie śmieją się przy mnie ? Widzą, że siedzę dręcząc się myślami ale nikt nie zawołał mnie, może i lepiej ? Abym nie psuła im dobego humoru, nie dziwię się, że mają mnie dość.
Też bym miała, głupia, zdesperowana nastolatka, która ma wszystko a i tak narzeka. Mam najwspanialszego chłopaka a i tak go zdradzam, a poźniej płaczę, że wszystko runęłu. Nigdy nie chciałam taka być. Tak, mam kolorowe życie, szkoda tylko, że w swojej głowie. W podświadomości, a może jej braku ? Przynajmniej w tym co po niej pozostało.
Moja najlepsza przyjaciółka Dakota siedziała tam z nimi, nie ze mną. Nie mogłam jej powiedzieć co czuję. Zastanawiałam się czy nie przyjaźni sięze mną tylko dlatego, że ma co jeść, ma gdzie spać. I to wszystko dzięki mnie, zarabiałam na nich. Chciałabym się wyprowadzić, by każdy radził sobie sam, zarabiał na siebie. A nie traktował mnie jak kogoś kto da mu pieniądze gdy tylko poprosi, ufałam już praktycznie tylko Liamowi, ale jak porozmawiać z chłopakiem na różne dziwne tematy. Potrzebowałam przyjaciółki, osby, której mogłabym zaufać i wiedzieć, że nie zależy jej na mojej sławie. Sięgnęłam po kluczyki od samochodu, niezauważalnie wyszłam z domu, zamknęłam drzwi, wsiadłam do samochodu. Pojechałam do szpitala, w którym leżał. Już od parkingu atakował mnie tłum fotoreporterów, dziennikrzy. To było nieistotne, z trudem przedarłam się do wejścia. Zapytałam jedną z pielęgniarek o sale, w której przebywał Bieber.
- 212. - Powiedziała i wróciła do swojego zajęcia jakim było układanie kart pacjentów.
Podziękowałam i zaczęłam szukać sali, 209, 210, 211. O, jest, 212.
Zobaczyłam Selenę siedzącą na korytarzu.
Jej wzrok przeszył mnie od środka na co zareagowałam dreszczami.
- Miley ? Czego tu szukasz ? - Powiedziała z nutką irytacji w głosie.
Nie miałam ochoty się kłócić, a już na pewno nie z nią. Wzięłam głęboki wdech, który wpuściłam do płuc i usiadłam obok niej.
- Ja wiem, Selena, ja wiem, że za mną nie przepadasz. Trudno, płakała nie będę. Ale możesz mi zaufać, postaram ci się pomóc. - Spojrzała na mnie, pierwszy raz od dwoch lat, nie jak na wroga, lecz jak na koleżankę.
- Eh.. - Westchnęła. - Mam poważne problemy, boję się. - Powiedziała długowłosa brunetka.
Spojrzałam na nią, lekko się uśmiechnęłam.
- Też mam problem, mów, wysłucham cię, a później znajdziemy jakieś wyjście z tej sytuacji. - Dodałam i zaczęłam słuchać jej zdań.
Wcale nie była taka zła, jej ciemne oczy przepełniały się łzami po kolejnych słowach, widziałam jak cierpi mówiąc o tym co zrobiła, przytuliłam ją. Było mi ciężko bo nie mogłam nikomu ufać, jej zaufałam. Nie sądziłam, że stanie się od razu najlepszą przyjaciółką, po prostu jej ufałam, ona mi też.
Dowiedziałam się jak wiele przeszła, tego co usłyszałam o jej przeszłości nikt nie znajdzie w żadnym kolorowym pisemku gdzie każda historyjka jest zmyślona, lub przebarwiona kłamstwami.
Zrobiło mi się jej żal, wiele przeszła. Oparła głowę na moim ramieniu i płakała. Nic nie mogłam zrobić, łzy powinny płynąć, nie za częto. Ale gdy płyną robi się lżej, przynajmniej na duszy, bo w sercu wciąż zostaje ból.
Jego mama wyszła z sali, przywitałam się, choć jej entuzjazm na mój widok nie był zadowalający.
- Wejdziemy do niego ? - Zapytałam.
Selena szybko otarła mokre od łez policzki, pociągnęła bluzkę i poprawiła fryzurę.
Justin leżał podłączony do kilku urządzeń kontrolujących jego organizm.
Na widok swojej dziewczyny szybko się uśmiechnął, pocałowała go.
Czułąm się tam jak intruz.
- To może ja zaczekam na zewnątrz. - Powiedziałam wycofując się.
- Nie ! - Krzyknął Justin. - Zostań. - Dodał.
Usiadłam obok Seleny i patrzyłam jak rozmawiają, chłopak zerkał na mnie. Był bardzo osłabiony ale i tak się uśmiechał.
Dopiero teraz zrozumiałam jak wiele tracę, tracę mojego chłopaka dzięki, któremu żyję. Selena była szczęściarą, Justin kochał ją bezgranicznie, zazdroszę im. Na pierwszy rzut oka widać, że oboje wskoczyli by w ogień za drógą połówką. A ja ? Czy byłabym w stanie zginąć by uratować Liama ? Zastanawiałam się czy nadal go kocham, przecież w chwili gdy zastanawiamy się nad miłością do drugiej osoby przestajemy ją kochać na zawsze. A może to nie była miłość ? Tylko przywiąznie ? Czy strach przed samotnością i fałszywymi twarzami.
* Oczami Justina *
Moja dziewczyna trzymała mnie za rękę, siedziała blisko, a ja i tak patrzyłem na Miley, jaka ona piękna. Wstydziła się to było widać, odwracała wzrok gdy nasze spojrzenia się spotkały. Gdyby nie związek z Seleną to teraz byłbym z Miley, oczywiście ie traktuję Seleny jak czegoś niepotrzebnego. Kochałem ją, kocham. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Byłem osłabiony, potrzebowałem teraz tylko długiego snu, czułem silny ucisk w głowie. Wszystko mnie bolało.
- Słuchasz mnie ? - Powiedziała Selena, a ja dostrzegłem, że nie ma już tam Miley.
Po co przyszła ? Chciała dowiedzieć się jak się czuje ? Jedno mnie zastanawiało, nie kłóciły się z Seleną, a przecież się nienawidzą, może nie chciały kłócić się dziś, przy mnie.
- Przepraszam mała, jestem zmęczony. - Odpowiedziałem zamykając oczy.
- Okey, śpij. Ja idę. - Odparła z ledwo słyszalnym zawiedzeniem w głosie.
Nie zatrzymywałem jej, chciałem spędzić czas w samotności. Otworzyłem lewe oko by sprawdzić czy idzie. Wychodziła.
- Selena zaczekaj ! - Krzyknąłem resztakimi sił, spojrzała na mnie. - Pocałuj mnie. - Dodałem.
Lekko się zaśmiała, podeszłą bliżej i musnęła moje zimne wargi. Przygryzłem dolną wargę i uśmiechnąłem się. Wyszła i zostawiła mnie samego, może nie. Było przecież wokół mnie tyle urządzeń.
Nie mogłem się doczekać kiedy mnie wypiszą, kiedy dowiem się kim był chłopak dzięki któremu tu jestem.
* Osoba. *
Troje ludzi, dwie dziewczyny, jeden chłopak. Łączy ich jedno, nie miłość, przyjaźń czy nienawiść. Łączy ich poczucie samotności, mimo, że mają swoje drugie połówki, " przyjaciół " i rodzinę, wciąż odczuwają samotność.
Tym razem nie będzie tak, że idealny chłopak zakocha się w zdesperowanej dziewczynie. Nie będzie to żadna histora o miłości, będzie to o życiu. O tym, jak wiele można przetrwać by uratować kogoś kogo się kocha. Będzie tam miłość, ale nienawiść będzie górą. Przecież zawsze tak jest, że w końcu się w sobie zakochają. A może połączy ich tylko seks ? Może dla siebie nie będą nic znaczyć ?
Justin zasypia by nabrać siły na kolejny dzień. Selena rozmawia z lekarzem i Patty. A Miely siedzi przed szpitalem paląc szlugi, bierze wdech i wdychała ten trujący dym. Ale on uspokaja. Poczuła silne wibracje w kieszeni. Zerknęła na wyświetlacz. " Liam " , uśmiechnęła się mimo, że jej oczy chciały płakać. Przeczytała wiadomość
" Jest już późno, mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Chciałem Ci napisać tylko jedno..Kocham Cię mała, śpij słodko. < 3 "
Po przeczytaniu po jej twarzy spłynęły łzy. Chciała być silna, radzić sobie ale Jej się nie udało. Kto wie ? Może zaprzyjaźni się z Seleną, a może nie. Może jedna z nich wykorzysta zaufanie drugiej i opowie osobom trzecim o życiu tej drugiej.
Justin przekręca się z boku na bok, śni mu się koszmar, jeden z tych snów, w których tracisz wszystkich, zostajesz sam. Krzyczysz, boisz się, że koszmar stanie się prawdą. Chwile.. Ten koszmar to Twoje życie.
Od bleeding - heart.
Hej. Czeeeść.
Bardzo Was przepraszam za ten rozdział. Pisałam Go od czterech dni, dziś postanowiłam dokończyć. Mam gorączkę prawie 40 stopni, no, 39.8..
Jestem już całkowicie zmęczona, a moja miłość się jebie. :) Wiec gratulacje dla mnie.
Pewnie niedługo zawieszę bloga. -,- Czego bym nie chciała, bo obawiam się, że później bym nie wróciła. Ale chcę pisać, dla Was < 3 Dla siebie.
Więc jeśli możesz, skomentuj po przeczytaniu. ; *
To dla mnie bardzo ważne. < 3
bleeding.
Hej. Czeeeść.
Bardzo Was przepraszam za ten rozdział. Pisałam Go od czterech dni, dziś postanowiłam dokończyć. Mam gorączkę prawie 40 stopni, no, 39.8..
Jestem już całkowicie zmęczona, a moja miłość się jebie. :) Wiec gratulacje dla mnie.
Pewnie niedługo zawieszę bloga. -,- Czego bym nie chciała, bo obawiam się, że później bym nie wróciła. Ale chcę pisać, dla Was < 3 Dla siebie.
Więc jeśli możesz, skomentuj po przeczytaniu. ; *
To dla mnie bardzo ważne. < 3
bleeding.
Tagi: .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz