Z drżącą ręką podałam telefon Justinowi.
- Co...?
Jego oczy robiły się wielkie, spojrzenie puste.
Oddał mi telefon z wystraszoną miną.
- Myślmy racjonalnie - powiedział. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. - Może to Selena? Chce nas wrobić?
- A jeśli nie? - spytałam.
Zamilkł na chwilę.
- A jeśli specjalnie chcą, żebyśmy wrócili do hotelu, bo nie wiedzą gdzie jesteśmy?
- Dostałam smsa chwilę po... Ktoś nas obserwuje, jestem pewna.
Spojrzeliśmy w stronę wejścia do restauracji. Chwilę wcześniej nasza kelnerka jeszcze tam stała. Widziałam jak się obraca. Widziałam jej telefon. Sekundę później dostałam wiadomość.
- A jeśli to ona? - kiwnęłam głową w stronę Peasant Bistro.
- Mindy?
- Mindy? - uniosłam brwi.
- Nasza kelnerka. Miała wizytówkę.
- Oh.
- Nie wiem... Może to czysty przypadek?
- Patrzyła na nas. Już nie wyglądała na zdziwioną, tak jakby wiedziała o wszystkim od dawna.
- Nie dramatyzuj.
N i e d r a m a t y z u j ? Dobrze usłyszałam?
Wypchnęłam podbródek do przodu i wydęłam wargi.
- Rób co chcesz. Ja wracam do hotelu - bąknęłam i odwróciłam się na pięcie.
To było takie dziecinne z mojej strony, ale nie mogłam powstrzymać niektórych zachowań. Dobrze wiedziałam, że sama nie wrócę. Nie miałam pojęcia jak nazywa się ten hotel, a co dopiero na jakiej jest ulicy.
Poczułam jego rękę na biodrze.
Kątem oka widziałam, jak stoi oparty o drzewo, z jedną ręką w kieszeni. Wydawał się taki męski i niebezpieczny. Pożałowałam wszystkich żartów, które wymknęły mi się na jego temat przy Julie. Ale nie skłamałabym mówiąc, że nie było ich dużo. Tylko takie niewinne, małe żarciki, żeby podroczyć się z przyjaciółką.
- Nie idź - szepnął. Mówił na poważnie, chociaż był świadomy, że daleko bym nie zaszła.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Daj mi powód - wyprostowałam się.
- Zależy mi na tobie. A tobie zależy na mnie. To za mało?
Zaskoczył mnie tymi słowami, ale miałam nadzieję, że nie było tego po mnie widać.
- Dla d r a m a t y z u j ą c e j osoby to chyba za mało. Jeśli przeze mnie coś się komuś stanie, nie wybaczę sobie tego.
- Alice - jakby się zraził. - Nie chciałem...
- Nie ważne. Nie zrozumiesz tego co czuję. Ty zawsze miałeś przyjaciół.
- To nieprawda. - spuścił wzrok.
Wyglądał teraz tak słodko i niewinnie, że miałam ochotę go przytulić. Opanowałam jednak sumienie i przypomniałam mu, że jest coś, co powinnam zrobić.
- Jeśli to oni to muszą myśleć, że my nie wiemy o co chodzi. Że się nie domyślamy.
- Ale przecież...
- Miałeś to ogłosić i to zrobisz - powiedziałam stanowczo, po czym się zarumieniłam. - Oczywiście, jeśli będziesz chciał.
Złapał mnie za rękę i ją pocałował. Ulżyło mi.
- Spróbujmy sprawdzić czy wszystko jest okej. Jeśli ktoś nas dzisiaj widział, albo zrobił zdjęcie, wytłumaczymy się, że to nie my, bo my byliśmy cały czas w aucie, pojechaliśmy do McDonalda, czy coś.
- Łykną to? - uniósł brwi.
- Jest ciemno, nawet gdyby ktoś zrobił zdjęcie, nie byłby widać twarzy. Ktoś podobny do ciebie mógł zostać przecież pomylony, a ja nie jestem sławna. Co do Scootera, jakoś go przekonasz.
- No dobrze.
Pobiegliśmy do auta pilnując odległości między nami. W niecałe dwadzieścia minut później wchodziliśmy do windy w hotelu.
Wzięłam głęboki oddech.
Byłam strasznie zdenerwowana, bałam się, że może być za późno.
Spojrzałam na przyjaciela.
Stał z przymkniętymi oczami, trochę się trząsł.
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Nie - szepnął. - Uraz z dzieciństwa.
Czułam się tak, jakby na twarzy pojawił mi się wielki znak zapytania.
- Kiedyś winda w której jechałem się zacięła - wytłumaczył otwierając oczy. - Mam lekkie objawy klaustrofobii.
Pomyślałam chwilę.
- Kiedyś byliśmy z rodzicami w Hiszpanii - powiedziałam. - Mama wymyśliła, żebyśmy przepłynęli z naszej wyspy na inną, która znajdowała się niedaleko. W drodze powrotnej zatrzymałam się, żeby zobaczyć pamiątki - przewróciłam oczami. - Miałam wtedy strasznego bzika na punkcie zbierania żab. No i kiedy się odwróciłam, rodziców już nie było. Miałam osiem lat.
- Jak ich znalazłaś? - spytał.
- Zobaczyłam koleżankę z klasy. Jak się okazało, też była tam z rodzicami. Podbiegłam do niej i powiedziałam, że się zgubiłam, opowiedziałam jej rodzicom co się stało. Zaprowadzili mnie do portu, a tam była moja mama. Tata poszedł mnie szukać. Mama zadzwoniła do niego, a potem zaprosiła nowych znajomych na kolację. Od tamtej pory przyjaźniłam się z Julie.
Drzwi się otworzyły, a mimo swojej fobii Justin czekał, aż to ja wyjdę pierwsza. Był słodki.
Wybiegłam na korytarz, ale zupełnie nie wiedziałam do którego pokoju mam iść.
- Tutaj - zawołał chłopak i pobiegł ze mną do jednego z pomieszczeń.
Otworzył drzwi szarpnięciem.
Rozpędzona, zatrzymałam się na jego plecach.
- Cii - szepnął.
Na łóżku leżała Selena. Usta miała otwarte, a jej ręka leżała przy głowie. Oddychała miarowo.
Przecisnęłam się obok Justina i podeszłam do łóżka.
Dotknęłam ręki dziewczyny.
Wzdrygnęła się i szeroko otworzyła oczy.
- Co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona.
- Wystraszyłam się... Bałam się, że może coś Ci się stało.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Bo... Nie widziałam cię, od kiedy wyszłaś z pokoju.
- Wyszłam? - uniosła brwi.
Spojrzałam na Justina.
- Selena? - spytałam.
Dziewczyna nagle wybuchnęła głośnym płaczem.
- Co się dzieje? - spanikowałam. - Co się stało?
Ukryła twarz w dłoniach.
- Bo ja jestem taka beznadziejna - szlochała. - Nie mogę sobie nikogo znaleźć, a ty ukradłaś mi chłopaka! - krzyknęła.
Zamurowało mnie.
Justinowi usta same się otworzyły.
- Nikogo ci nie ukradłam - szepnęłam obejmując ją ramieniem.
- Zrobiłaś to! Zawsze chciałaś mi to zrobić, od kiedy się spotkałyśmy! Nigdy Ci tego nie wybaczę Sarah!
- Co? - nie rozumiałam. - Jaka Sarah?
Selena przyjrzała mi się dokładniej. Łzy spływały po jej policzkach.
- Alice? - zdziwiła się.
Pokiwałam głową.
- Ja... Co tutaj robisz? - spytała.
- Przyszłam, żeby sprawdzić, czy nic Ci nie jest.
- Wszystko w porządku. Sarah poszła - powiedziała zamyślona.
- Kim jest Sarah? - spytałam.
Zastanowiła się chwilę.
- Kto? - ściągnęła brwi.
- Sarah. Mówiłaś coś o niej... przed chwilą - wpatrywałam się w jej oczy.
Sel wybuchnęła donośnym śmiechem.
- Wcale nie - położyła się na łóżku i wyciągnęła. - Zamówicie mi masaż? Justin lubi masaże - uśmiechnęła się do siebie.
Spojrzeliśmy z chłopakiem po sobie. Wzruszył ramionami.
- O, cześć - zaśmiała się Sel. - Justin, nie widziałam cię tutaj. Chcesz masaż? Sarah zamówi dla nas masaże.
- Kim jest Sarah? - ponowiłam próbę.
- A wiesz, że podają też pyszne drinki? - zignorowała mnie i wbiła swój rozbawiony wzrok w Justina.
Pyszne drinki.... Bingo.
- Dużo ich piłaś? - spytałam.
- Trochę - przygryzła wargę. - A Sarah dała mi nawet takie śmieszne tabletki, po których...
Wybełkotała coś niezrozumiałego.
- Co? - spytał chłopak.
- No takie tabletki. Żeby się wyluzować - powiedziała niewyraźnie i pokręciła głową. - Co wy robicie? W ogóle się nie umiecie bawić! - podniosła się na łóżku i zaczęła na nim skakać.
- A gdzie są te tabletki? - Justin uniósł brew.
- W łazience - skoczyła na materac.
Kiwnęłam na chłopaka głową.
- A może pójdziemy spać? - spytałam. - Jesteś bardzo zmęczona - postawiłam na zdecydowany ton głosu.
Pokiwała głową na boki z miną myślicielki.
- No dobrze - zaśmiała się i wskoczyła pod kołdrę.
Przytuliła się do mnie i po chwili spała w najlepsze.
Sama podświadomie słyszałam jak Justin krząta się po łazience Byłam jednak zbyt wyczerpana. Zasnęłam bardzo głębokim snem.
- Co...?
Jego oczy robiły się wielkie, spojrzenie puste.
Oddał mi telefon z wystraszoną miną.
- Myślmy racjonalnie - powiedział. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. - Może to Selena? Chce nas wrobić?
- A jeśli nie? - spytałam.
Zamilkł na chwilę.
- A jeśli specjalnie chcą, żebyśmy wrócili do hotelu, bo nie wiedzą gdzie jesteśmy?
- Dostałam smsa chwilę po... Ktoś nas obserwuje, jestem pewna.
Spojrzeliśmy w stronę wejścia do restauracji. Chwilę wcześniej nasza kelnerka jeszcze tam stała. Widziałam jak się obraca. Widziałam jej telefon. Sekundę później dostałam wiadomość.
- A jeśli to ona? - kiwnęłam głową w stronę Peasant Bistro.
- Mindy?
- Mindy? - uniosłam brwi.
- Nasza kelnerka. Miała wizytówkę.
- Oh.
- Nie wiem... Może to czysty przypadek?
- Patrzyła na nas. Już nie wyglądała na zdziwioną, tak jakby wiedziała o wszystkim od dawna.
- Nie dramatyzuj.
N i e d r a m a t y z u j ? Dobrze usłyszałam?
Wypchnęłam podbródek do przodu i wydęłam wargi.
- Rób co chcesz. Ja wracam do hotelu - bąknęłam i odwróciłam się na pięcie.
To było takie dziecinne z mojej strony, ale nie mogłam powstrzymać niektórych zachowań. Dobrze wiedziałam, że sama nie wrócę. Nie miałam pojęcia jak nazywa się ten hotel, a co dopiero na jakiej jest ulicy.
Poczułam jego rękę na biodrze.
Kątem oka widziałam, jak stoi oparty o drzewo, z jedną ręką w kieszeni. Wydawał się taki męski i niebezpieczny. Pożałowałam wszystkich żartów, które wymknęły mi się na jego temat przy Julie. Ale nie skłamałabym mówiąc, że nie było ich dużo. Tylko takie niewinne, małe żarciki, żeby podroczyć się z przyjaciółką.
- Nie idź - szepnął. Mówił na poważnie, chociaż był świadomy, że daleko bym nie zaszła.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Daj mi powód - wyprostowałam się.
- Zależy mi na tobie. A tobie zależy na mnie. To za mało?
Zaskoczył mnie tymi słowami, ale miałam nadzieję, że nie było tego po mnie widać.
- Dla d r a m a t y z u j ą c e j osoby to chyba za mało. Jeśli przeze mnie coś się komuś stanie, nie wybaczę sobie tego.
- Alice - jakby się zraził. - Nie chciałem...
- Nie ważne. Nie zrozumiesz tego co czuję. Ty zawsze miałeś przyjaciół.
- To nieprawda. - spuścił wzrok.
Wyglądał teraz tak słodko i niewinnie, że miałam ochotę go przytulić. Opanowałam jednak sumienie i przypomniałam mu, że jest coś, co powinnam zrobić.
- Jeśli to oni to muszą myśleć, że my nie wiemy o co chodzi. Że się nie domyślamy.
- Ale przecież...
- Miałeś to ogłosić i to zrobisz - powiedziałam stanowczo, po czym się zarumieniłam. - Oczywiście, jeśli będziesz chciał.
Złapał mnie za rękę i ją pocałował. Ulżyło mi.
- Spróbujmy sprawdzić czy wszystko jest okej. Jeśli ktoś nas dzisiaj widział, albo zrobił zdjęcie, wytłumaczymy się, że to nie my, bo my byliśmy cały czas w aucie, pojechaliśmy do McDonalda, czy coś.
- Łykną to? - uniósł brwi.
- Jest ciemno, nawet gdyby ktoś zrobił zdjęcie, nie byłby widać twarzy. Ktoś podobny do ciebie mógł zostać przecież pomylony, a ja nie jestem sławna. Co do Scootera, jakoś go przekonasz.
- No dobrze.
Pobiegliśmy do auta pilnując odległości między nami. W niecałe dwadzieścia minut później wchodziliśmy do windy w hotelu.
Wzięłam głęboki oddech.
Byłam strasznie zdenerwowana, bałam się, że może być za późno.
Spojrzałam na przyjaciela.
Stał z przymkniętymi oczami, trochę się trząsł.
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Nie - szepnął. - Uraz z dzieciństwa.
Czułam się tak, jakby na twarzy pojawił mi się wielki znak zapytania.
- Kiedyś winda w której jechałem się zacięła - wytłumaczył otwierając oczy. - Mam lekkie objawy klaustrofobii.
Pomyślałam chwilę.
- Kiedyś byliśmy z rodzicami w Hiszpanii - powiedziałam. - Mama wymyśliła, żebyśmy przepłynęli z naszej wyspy na inną, która znajdowała się niedaleko. W drodze powrotnej zatrzymałam się, żeby zobaczyć pamiątki - przewróciłam oczami. - Miałam wtedy strasznego bzika na punkcie zbierania żab. No i kiedy się odwróciłam, rodziców już nie było. Miałam osiem lat.
- Jak ich znalazłaś? - spytał.
- Zobaczyłam koleżankę z klasy. Jak się okazało, też była tam z rodzicami. Podbiegłam do niej i powiedziałam, że się zgubiłam, opowiedziałam jej rodzicom co się stało. Zaprowadzili mnie do portu, a tam była moja mama. Tata poszedł mnie szukać. Mama zadzwoniła do niego, a potem zaprosiła nowych znajomych na kolację. Od tamtej pory przyjaźniłam się z Julie.
Drzwi się otworzyły, a mimo swojej fobii Justin czekał, aż to ja wyjdę pierwsza. Był słodki.
Wybiegłam na korytarz, ale zupełnie nie wiedziałam do którego pokoju mam iść.
- Tutaj - zawołał chłopak i pobiegł ze mną do jednego z pomieszczeń.
Otworzył drzwi szarpnięciem.
Rozpędzona, zatrzymałam się na jego plecach.
- Cii - szepnął.
Na łóżku leżała Selena. Usta miała otwarte, a jej ręka leżała przy głowie. Oddychała miarowo.
Przecisnęłam się obok Justina i podeszłam do łóżka.
Dotknęłam ręki dziewczyny.
Wzdrygnęła się i szeroko otworzyła oczy.
- Co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona.
- Wystraszyłam się... Bałam się, że może coś Ci się stało.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Bo... Nie widziałam cię, od kiedy wyszłaś z pokoju.
- Wyszłam? - uniosła brwi.
Spojrzałam na Justina.
- Selena? - spytałam.
Dziewczyna nagle wybuchnęła głośnym płaczem.
- Co się dzieje? - spanikowałam. - Co się stało?
Ukryła twarz w dłoniach.
- Bo ja jestem taka beznadziejna - szlochała. - Nie mogę sobie nikogo znaleźć, a ty ukradłaś mi chłopaka! - krzyknęła.
Zamurowało mnie.
Justinowi usta same się otworzyły.
- Nikogo ci nie ukradłam - szepnęłam obejmując ją ramieniem.
- Zrobiłaś to! Zawsze chciałaś mi to zrobić, od kiedy się spotkałyśmy! Nigdy Ci tego nie wybaczę Sarah!
- Co? - nie rozumiałam. - Jaka Sarah?
Selena przyjrzała mi się dokładniej. Łzy spływały po jej policzkach.
- Alice? - zdziwiła się.
Pokiwałam głową.
- Ja... Co tutaj robisz? - spytała.
- Przyszłam, żeby sprawdzić, czy nic Ci nie jest.
- Wszystko w porządku. Sarah poszła - powiedziała zamyślona.
- Kim jest Sarah? - spytałam.
Zastanowiła się chwilę.
- Kto? - ściągnęła brwi.
- Sarah. Mówiłaś coś o niej... przed chwilą - wpatrywałam się w jej oczy.
Sel wybuchnęła donośnym śmiechem.
- Wcale nie - położyła się na łóżku i wyciągnęła. - Zamówicie mi masaż? Justin lubi masaże - uśmiechnęła się do siebie.
Spojrzeliśmy z chłopakiem po sobie. Wzruszył ramionami.
- O, cześć - zaśmiała się Sel. - Justin, nie widziałam cię tutaj. Chcesz masaż? Sarah zamówi dla nas masaże.
- Kim jest Sarah? - ponowiłam próbę.
- A wiesz, że podają też pyszne drinki? - zignorowała mnie i wbiła swój rozbawiony wzrok w Justina.
Pyszne drinki.... Bingo.
- Dużo ich piłaś? - spytałam.
- Trochę - przygryzła wargę. - A Sarah dała mi nawet takie śmieszne tabletki, po których...
Wybełkotała coś niezrozumiałego.
- Co? - spytał chłopak.
- No takie tabletki. Żeby się wyluzować - powiedziała niewyraźnie i pokręciła głową. - Co wy robicie? W ogóle się nie umiecie bawić! - podniosła się na łóżku i zaczęła na nim skakać.
- A gdzie są te tabletki? - Justin uniósł brew.
- W łazience - skoczyła na materac.
Kiwnęłam na chłopaka głową.
- A może pójdziemy spać? - spytałam. - Jesteś bardzo zmęczona - postawiłam na zdecydowany ton głosu.
Pokiwała głową na boki z miną myślicielki.
- No dobrze - zaśmiała się i wskoczyła pod kołdrę.
Przytuliła się do mnie i po chwili spała w najlepsze.
Sama podświadomie słyszałam jak Justin krząta się po łazience Byłam jednak zbyt wyczerpana. Zasnęłam bardzo głębokim snem.
Tagi: 61
Przyciągnął mnie do siebie, a po chwili poczułam jego palce w swoich włosach. Sama trzymałam kurczowo jego koszulę.
Nagle usłyszałam czyjeś zaskoczone piśnięcie.
Odskoczyłam od Jusa. Czując jak się czerwienię, złapałam się za kark i spuściłam wzrok.
W drzwiach stała kelnerka, na tacy trzymała nasze zamówione napoje. Jej szeroko otwarte oczy przenosiły się z Justina na mnie i tak w kółko.
- Przepraszam - szepnęła i wybiegła z pokoju. Po krótkiej chwili trzasnęły za nią drzwi.
Justin schował ręce do kieszeni trochę za nisko spuszczonych spodni i spojrzał na mnie.
Jego oczy błyszczały z podniecenia.
- Spadamy stąd? - spytał.
Przygryzłam wargę i się zaśmiałam.
- Jasne.
Chłopak wyjął z kieszeni 10 dolarów i rzucił je na stół.
Objął mnie w pasie i pocałował w czoło, a potem trochę się odsunął i otworzył dla mnie drzwi.
Wyprostowani i pewni siebie przeszliśmy koło rudej kierowniczki sali. Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, ze śmiechu składaliśmy się w pół.
- Chyba nie powinniśmy się śmiać - powiedziałam na sekundę poważniejąc, a potem przypominając sobie minę dziewczyny znowu się zaśmiałam.
- Nic się nie stało. - powiedział i mnie objął. - Zawsze jesteś taka troskliwa.
Uśmiechnęłam się do niego.
Było mi przy nim tak dobrze... Jak z nikim innym.
- Jaki mamy plan? Śpimy pod mostem? A może schowamy się w centrum handlowym? - spytałam po raz kolejny powstrzymując śmiech.
- Możemy pokręcić się po Atlancie w poszukiwaniu jakiegoś Wesołego Miasteczka, jeździć na kolejce górskiej, dopóki nie zwymiotujemy i spać koło budki z hot-dogami. Co ty na to? - spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Wiesz, że z tobą pójdę wszędzie - palnęłam, a potem poczułam jak się czerwienię.
Chłopak wyczuł zapewne mój wstyd i rozładowując napięcie, nagle złapał mnie przy zgięciu kolan i ani się obejrzałam, już trzymał mnie w swoich ramionach, tak jak mąż przenosi swoją żonę przez próg domu, zaraz po ślubie.
- Wariat - zaśmiałam się. - Puść mnie! - zawołałam.
- Nigdy - spoważniał. - Nigdy cię nie puszczę.
Złapałam się jego szyi i patrzyłam mu w oczy.
- Nie jestem lekka.
- Jesteś - powiedział nonszalancko. - Zawsze chciałem spróbować tak cię nieść - powiedział, patrząc w dal, a potem znowu na mnie.
- Naprawdę?
- Nie, ale to fajne - ukazał rząd białych zębów.
Zachichotałam.
Obserwowałam jak ruszają się jego mięśnie, jak zmienia się wyraz jego twarzy. Kiedy na mnie spojrzał, zatraciłam się w jego spojrzeniu.
Zbliżył twarz do mojej, powoli opuszczając moją nogę na ziemię. Ciałem byłam zwrócona w jego stronę, ramionami jednak, nadal przywierałam do jego ramion.
Stałam na ziemi jedną nogą, tylko na koniuszkach palców. Drugą nogę podtrzymywał mi chłopak, tak, że była zgięta tuż przy jego boku. Wolną ręką złapał mnie w talii i przycisnął do siebie.
Trzymał mnie tak, że znalazłam się trochę wyżej od niego.
Patrzył mi w oczy, tak jakby czegoś w nich szukał. Później spojrzał na moje usta.
Dotknęłam jego twarzy.
Słyszałam nasze przyśpieszone oddechy, choć na samym początku nie byłam pewna, czy to nie tylko mój oddech. Dotknęłam jego twarzy.
Zamknął oczy, a kiedy je otworzył widziałam w nich nowy błysk.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Najpierw delikatnie, potem pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.
Staliśmy w cieniu drzew, okryci nocą.
Z restauracji dochodziły nas szumy. Justin spojrzał w tą stronę. Podążyłam za jego wzrokiem.
W środku, przy szklanych drzwiach stała dziewczyna, o długich, ciemnych włosach. Nasza kelnerka i fanka Justina.
Nie wyglądała już na zaskoczoną. Patrzyła prosto na nas jeszcze chwilę po tym, gdy spojrzeliśmy w jej stronę. Miała minę, jakby grała w pokera. Na jej twarzy nie było emocji.
Odwróciła się i zniknęła. W jej dłoni świecił się ekran telefonu.
Wróciłam wzrokiem do Justina. Wzruszył ramionami i mocno się nad czymś zastanawiał.
Kiedy mój telefon zadzwonił, aż podskoczyłam.
Przełknęłam głośno ślinę.
Pakujesz się tylko w kłopoty, Alice. Zresztą ten twój chłopak nie jest lepszy. Nie zastanawiacie się, gdzie teraz jest Selena? Albo czy coś jej się nie stało? Nie igrajcie ze mną. Nie warto.
Nagle usłyszałam czyjeś zaskoczone piśnięcie.
Odskoczyłam od Jusa. Czując jak się czerwienię, złapałam się za kark i spuściłam wzrok.
W drzwiach stała kelnerka, na tacy trzymała nasze zamówione napoje. Jej szeroko otwarte oczy przenosiły się z Justina na mnie i tak w kółko.
- Przepraszam - szepnęła i wybiegła z pokoju. Po krótkiej chwili trzasnęły za nią drzwi.
Justin schował ręce do kieszeni trochę za nisko spuszczonych spodni i spojrzał na mnie.
Jego oczy błyszczały z podniecenia.
- Spadamy stąd? - spytał.
Przygryzłam wargę i się zaśmiałam.
- Jasne.
Chłopak wyjął z kieszeni 10 dolarów i rzucił je na stół.
Objął mnie w pasie i pocałował w czoło, a potem trochę się odsunął i otworzył dla mnie drzwi.
Wyprostowani i pewni siebie przeszliśmy koło rudej kierowniczki sali. Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, ze śmiechu składaliśmy się w pół.
- Chyba nie powinniśmy się śmiać - powiedziałam na sekundę poważniejąc, a potem przypominając sobie minę dziewczyny znowu się zaśmiałam.
- Nic się nie stało. - powiedział i mnie objął. - Zawsze jesteś taka troskliwa.
Uśmiechnęłam się do niego.
Było mi przy nim tak dobrze... Jak z nikim innym.
- Jaki mamy plan? Śpimy pod mostem? A może schowamy się w centrum handlowym? - spytałam po raz kolejny powstrzymując śmiech.
- Możemy pokręcić się po Atlancie w poszukiwaniu jakiegoś Wesołego Miasteczka, jeździć na kolejce górskiej, dopóki nie zwymiotujemy i spać koło budki z hot-dogami. Co ty na to? - spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Wiesz, że z tobą pójdę wszędzie - palnęłam, a potem poczułam jak się czerwienię.
Chłopak wyczuł zapewne mój wstyd i rozładowując napięcie, nagle złapał mnie przy zgięciu kolan i ani się obejrzałam, już trzymał mnie w swoich ramionach, tak jak mąż przenosi swoją żonę przez próg domu, zaraz po ślubie.
- Wariat - zaśmiałam się. - Puść mnie! - zawołałam.
- Nigdy - spoważniał. - Nigdy cię nie puszczę.
Złapałam się jego szyi i patrzyłam mu w oczy.
- Nie jestem lekka.
- Jesteś - powiedział nonszalancko. - Zawsze chciałem spróbować tak cię nieść - powiedział, patrząc w dal, a potem znowu na mnie.
- Naprawdę?
- Nie, ale to fajne - ukazał rząd białych zębów.
Zachichotałam.
Obserwowałam jak ruszają się jego mięśnie, jak zmienia się wyraz jego twarzy. Kiedy na mnie spojrzał, zatraciłam się w jego spojrzeniu.
Zbliżył twarz do mojej, powoli opuszczając moją nogę na ziemię. Ciałem byłam zwrócona w jego stronę, ramionami jednak, nadal przywierałam do jego ramion.
Stałam na ziemi jedną nogą, tylko na koniuszkach palców. Drugą nogę podtrzymywał mi chłopak, tak, że była zgięta tuż przy jego boku. Wolną ręką złapał mnie w talii i przycisnął do siebie.
Trzymał mnie tak, że znalazłam się trochę wyżej od niego.
Patrzył mi w oczy, tak jakby czegoś w nich szukał. Później spojrzał na moje usta.
Dotknęłam jego twarzy.
Słyszałam nasze przyśpieszone oddechy, choć na samym początku nie byłam pewna, czy to nie tylko mój oddech. Dotknęłam jego twarzy.
Zamknął oczy, a kiedy je otworzył widziałam w nich nowy błysk.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Najpierw delikatnie, potem pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.
Staliśmy w cieniu drzew, okryci nocą.
Z restauracji dochodziły nas szumy. Justin spojrzał w tą stronę. Podążyłam za jego wzrokiem.
W środku, przy szklanych drzwiach stała dziewczyna, o długich, ciemnych włosach. Nasza kelnerka i fanka Justina.
Nie wyglądała już na zaskoczoną. Patrzyła prosto na nas jeszcze chwilę po tym, gdy spojrzeliśmy w jej stronę. Miała minę, jakby grała w pokera. Na jej twarzy nie było emocji.
Odwróciła się i zniknęła. W jej dłoni świecił się ekran telefonu.
Wróciłam wzrokiem do Justina. Wzruszył ramionami i mocno się nad czymś zastanawiał.
Kiedy mój telefon zadzwonił, aż podskoczyłam.
Przełknęłam głośno ślinę.
Pakujesz się tylko w kłopoty, Alice. Zresztą ten twój chłopak nie jest lepszy. Nie zastanawiacie się, gdzie teraz jest Selena? Albo czy coś jej się nie stało? Nie igrajcie ze mną. Nie warto.
Tagi: 60
Kotłowały się we mnie różne emocje. Od strachu do szczęścia, poprzez chęć pocałowania go namiętnie, a także przyłożenia mu w twarz. Czy to oznaczało, że on chce być ze mną? Czy może miałam teraz zbyt wysokie mniemanie o sobie i nie zauważyłam, że podkochuje się w kimś innym? A z drugiej strony Selena mnie znienawidzi. Albo już to zrobiła. Naprawdę chciała się mnie pozbyć?
- Wow. Alice zaniemówiła - uśmiechnął się.
Chciałam zrobić to samo, ale wyszedł mi raczej grymas.
- Ej - spojrzał na mnie. - Co jest?
- Nie... Nie wiem. Nie wiem co mam myśleć.
Jedną ręką puścił kierownicę i dotknął mojej ręki.
- Nie chcę się ukrywać - powiedział czule.
- Z czym? - zadrżał mi głos.
Zamilkł na chwilę.
- Z moimi uczuciami. Tymi prawdziwymi.
Czy on mówił o tym o czym myślałam, że mówi?
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, to na randkę - zwilżył usta językiem.
Zaskoczył mnie.
- Ale ze mną? - zdziwiłam się.
Westchnął cicho.
- A masz coś przeciwko? - spytał.
Zastanowiłam się chwilę. Justin mnie zapraszał na randkę? Czy miałam stać się teraz s ł a w n a ? Czy w oczach wszystkich fanów miałam być zwykłą suką? Czy tylko niektórych? Już widziałem te nagłówki.
Nagle przed twarzą stanął mi Robert. Jego zmierzwione, ciemne i mokre włosy spływały mu niedbale po twarzy. Zapamiętałam go tak jak ostatnio. Kosmyk włosów wpadł mu do oka. Aż niemożliwe, że facet tak się zmienił. Otworzył przede mną swoje tajemnice. Powiedział mi o Spencer. Już nie był w moich oczach tym, kim był wcześniej. Tylko dlaczego? I dlaczego myślałam o nim w takiej chwili?
- Nie - powiedziałam. - Nie mam nic przeciwko.
Auto zatrzymało się kilka minut później przed restauracją, która nazywała się Peasant Bistro.
- W takim razie zapraszam na kolację panno Burns.
Zaczerwieniłam się.
Wyszliśmy z auta i ramię w ramię podeszliśmy do drzwi.
- Dobry wieczór - przywitała nas szefowa sali, o krótko ściętych, rudych włosach i szerokim uśmiechu.
- Dobry wieczór - odpowiedział Justin. - Czy znajdzie się stolik dla dwojga?
- Dla Justina Biebera zawsze - uśmiechnęła się. - Proszę za mną.
Zaprowadziła nas do stolika na środku sali.
Justin chrząknął.
- Czy jest może coś bardziej kameralnego? - spytał.
Twarz kobiety nawet nie drgnęła.
- Oczywiście - powiedziała sztywno i zaprowadziła nas do mieszczącego się za azjatyckimi drzwiami pomieszczenia.
W środku stał przytulny stolik, na którym ustawione były czerwone świece, a przy nim stały dwa krzesła. Z tyłu było ogromne okno, częściowo zasłonięte czerwonymi zasłonami.
- Zaraz przyślę kelnerkę - powiedziała kobieta zapalając świece. Odwróciła się i wyszła.
- Nikt nam nie powinien przeszkadzać.
- To dobrze - powiedziałam. Byłam trochę spięta.
Chłopak chyba to zauważył.
Wyciągnął rękę i dotknął mojej dłoni.
- Alice, co się stało?
- Po prostu... Selena mnie znienawidzi. - westchnęłam. - Ale jeśli naprawdę chciała się mnie pozbyć to chyba bez różnicy, prawda?
Skinął delikatnie.
- Tylko, że... Sądziłam, że jest moją przyjaciółką. Taką najlepszą. Straciłam Julie, a teraz ją... Chyba mam jakiś nieodkryty talent.
- O co pokłóciłaś się z Julie? - spytał. - Nie miałem okazji się dowiedzieć.
Zastukałam nerwowo w świecznik.
- Spotykała się z kimś kogo uważałam za bardzo nieodpowiedniego. Strasznie się zachowywała, w ogóle jej nie poznawałam... Strasznie się do niego kleiła, a on ją olewał. No i zdziwiłam się, że Julie nie odwiedziła mnie w szpitalu, a kiedy do niej poszłam to ona nadal trzymała stronę Roberta, mówiła, że sama się naraziłam na jego gniew, czy coś w tym...
- Gniew? - podniósł wysoko brwi.
O Cholera.
- No wiesz... Chodziła z nim.
- Tak, domyśliłem się. Ale o co chodzi z gniewem? On ci coś zrobił?
Zaśmiałam się nerwowo.
- Nie nazwałabym tego...
- Co Ci zrobił? - spiął się i wlepiał we mnie wzrok.
- Nieistotne.
Wtedy do pomieszczenia weszła kelnerka o długich brązowych włosach. Była poddenerwowana.
- Dobry wieczór - wlepiała wzrok w Justina.
- Dobry wieczór - odpowiedział, nie patrząc na nią.
- Czy życzą sobie państwo coś do picia, albo... - spojrzała na mnie. Coś jej się nie zgadzało. - ... albo wiedzą już co chcieliby zamówić?
Podała nam karty.
Justin na mnie skinął
- Wodę niegazowaną, poproszę - powiedziałam unikając wzroku Justina.
- Z cytrynką? - spytała w dalszym ciągu zszokowana.
- Tak.
Zapisała w notatniku i popatrzyła na Justina.
Chłopak na nią nie patrzył.
- Justin - zwróciła się do niego, po czym odchrząknęła - Przepraszam - zaczerwieniła się. - Jestem fanką.
Chłopak uśmiechnął się do niej.
- To samo poproszę - powiedział.
Zanotowała i wyszła z pomieszczenia.
Otworzyłam kartę i spróbowałam się na niej skupić. Czułam na sobie przenikliwy wzrok chłopaka.
- Dobra - wypaliłam i z dezaprobatą rzuciłam menu na stół.
Nawet nie mrugnął.
- Chcesz wiedzieć? - spytałam.
Powoli pokiwał głową.
Przygryzłam wargę.
- Uderzyłam go w twarz i się wkurzył. To wszystko.
Nie uwierzył mi.
- I tak się śmiesznie złożyło, że mnie chyba popchnął... Cóż, szczerze nie pamiętam.
Drgnął nagle. Chyba załapał o co chodzi.
- To przez niego? - zacisnął pięści.
Zamrugałam nerwowo.
Chłopak zacisnął usta i spuścił głowę.
- Jus... To było dawno. A my się naprawdę zaprzyjaźniliśmy.
- To dlatego mi nie powiedziałaś? - podniósł głowę. - Bo go lubisz?
- Nie powiedziałam Ci, bo Selena mnie o to poprosiła.
- Ona wiedziała? - zdziwił się.
- Była przy tym.
Wziął głębszy oddech.
- Gdyby to ode mnie zależało, to...
- Justin, ale zależy ode mnie. Nie zrób nic... głupiego. Dobrze? Mogę ci zaufać?
Nie reagował, więc delikatnie dotknęłam jego nadgarstka.
- Justin - szepnęłam.
Pokiwał wolno głową, nadal na mnie nie patrząc.
- Jesteś zły, prawda?
Spojrzał na mnie.
Po krótkiej chwili podniósł się. Byłam pewna, że wyjdzie i zostawi mnie samą. Ale tego nie zrobił. Podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek.
- Jestem zły. I to bardzo.
Ku mojemu zaskoczeniu chłopak mnie pocałował. Potem dotknął mojego czoła. Miał przyjemne, chłodne palce.
- Ale nie na ciebie - dodał.
Zdziwiłam się.
- Ale to moja wina. Mogłam Ci powiedzieć.
- Niech zgadnę, Selna powiedziała Ci, że tak będzie lepiej? I że boi się o mnie?
- Jak tak to mówisz, to...
- Nie słuchaj jej więcej. Nie potrafi ogarnąć własnego życia, a zabawia się w psychologa.
- Justin - warknęłam.
Speszył się.
- Nadal jest moją przyjaciółką. I o ciebie też dbała.
Chłopak prychnął.
- Zawsze chciała mojego dobra, prawda? Ale kiedy poznałem kogoś, na kim naprawdę mi zależy, to ona musi wszystko spieprzyć? - wybuchnął.
Wbiłam się w krzesło.
Chłopak się odwrócił i złapał za czoło.
Otrząsnęłam się i małymi rokami do niego podeszłam.
Objęłam go w pasie.
- Justin - szepnęłam. - Nawet jeśli nie pamiętam tego co było, to wiem, że sobie przypomnę. Jestem tego pewna. Potrafię być silna.. gdy na czymś mi zależy. A nawet nie wiesz, jak zależy mi na tym. Uwierz we mnie. Uwierz w to, że naprawdę się staram. Zapomnij o Selenie. Ja... też czuję to co ty. Więc gdybym miała zapomnieć na zawsze... to i tak nic nie straciłam. Bo mam ciebie.
Spojrzał na mnie czule.
Wpatrywał mi się w oczy. A kiedy zbliżył twarz do mojej, nasze usta złączyły się w najwspanialszym na świecie pocałunku.
- Wow. Alice zaniemówiła - uśmiechnął się.
Chciałam zrobić to samo, ale wyszedł mi raczej grymas.
- Ej - spojrzał na mnie. - Co jest?
- Nie... Nie wiem. Nie wiem co mam myśleć.
Jedną ręką puścił kierownicę i dotknął mojej ręki.
- Nie chcę się ukrywać - powiedział czule.
- Z czym? - zadrżał mi głos.
Zamilkł na chwilę.
- Z moimi uczuciami. Tymi prawdziwymi.
Czy on mówił o tym o czym myślałam, że mówi?
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, to na randkę - zwilżył usta językiem.
Zaskoczył mnie.
- Ale ze mną? - zdziwiłam się.
Westchnął cicho.
- A masz coś przeciwko? - spytał.
Zastanowiłam się chwilę. Justin mnie zapraszał na randkę? Czy miałam stać się teraz s ł a w n a ? Czy w oczach wszystkich fanów miałam być zwykłą suką? Czy tylko niektórych? Już widziałem te nagłówki.
Nagle przed twarzą stanął mi Robert. Jego zmierzwione, ciemne i mokre włosy spływały mu niedbale po twarzy. Zapamiętałam go tak jak ostatnio. Kosmyk włosów wpadł mu do oka. Aż niemożliwe, że facet tak się zmienił. Otworzył przede mną swoje tajemnice. Powiedział mi o Spencer. Już nie był w moich oczach tym, kim był wcześniej. Tylko dlaczego? I dlaczego myślałam o nim w takiej chwili?
- Nie - powiedziałam. - Nie mam nic przeciwko.
Auto zatrzymało się kilka minut później przed restauracją, która nazywała się Peasant Bistro.
- W takim razie zapraszam na kolację panno Burns.
Zaczerwieniłam się.
Wyszliśmy z auta i ramię w ramię podeszliśmy do drzwi.
- Dobry wieczór - przywitała nas szefowa sali, o krótko ściętych, rudych włosach i szerokim uśmiechu.
- Dobry wieczór - odpowiedział Justin. - Czy znajdzie się stolik dla dwojga?
- Dla Justina Biebera zawsze - uśmiechnęła się. - Proszę za mną.
Zaprowadziła nas do stolika na środku sali.
Justin chrząknął.
- Czy jest może coś bardziej kameralnego? - spytał.
Twarz kobiety nawet nie drgnęła.
- Oczywiście - powiedziała sztywno i zaprowadziła nas do mieszczącego się za azjatyckimi drzwiami pomieszczenia.
W środku stał przytulny stolik, na którym ustawione były czerwone świece, a przy nim stały dwa krzesła. Z tyłu było ogromne okno, częściowo zasłonięte czerwonymi zasłonami.
- Zaraz przyślę kelnerkę - powiedziała kobieta zapalając świece. Odwróciła się i wyszła.
- Nikt nam nie powinien przeszkadzać.
- To dobrze - powiedziałam. Byłam trochę spięta.
Chłopak chyba to zauważył.
Wyciągnął rękę i dotknął mojej dłoni.
- Alice, co się stało?
- Po prostu... Selena mnie znienawidzi. - westchnęłam. - Ale jeśli naprawdę chciała się mnie pozbyć to chyba bez różnicy, prawda?
Skinął delikatnie.
- Tylko, że... Sądziłam, że jest moją przyjaciółką. Taką najlepszą. Straciłam Julie, a teraz ją... Chyba mam jakiś nieodkryty talent.
- O co pokłóciłaś się z Julie? - spytał. - Nie miałem okazji się dowiedzieć.
Zastukałam nerwowo w świecznik.
- Spotykała się z kimś kogo uważałam za bardzo nieodpowiedniego. Strasznie się zachowywała, w ogóle jej nie poznawałam... Strasznie się do niego kleiła, a on ją olewał. No i zdziwiłam się, że Julie nie odwiedziła mnie w szpitalu, a kiedy do niej poszłam to ona nadal trzymała stronę Roberta, mówiła, że sama się naraziłam na jego gniew, czy coś w tym...
- Gniew? - podniósł wysoko brwi.
O Cholera.
- No wiesz... Chodziła z nim.
- Tak, domyśliłem się. Ale o co chodzi z gniewem? On ci coś zrobił?
Zaśmiałam się nerwowo.
- Nie nazwałabym tego...
- Co Ci zrobił? - spiął się i wlepiał we mnie wzrok.
- Nieistotne.
Wtedy do pomieszczenia weszła kelnerka o długich brązowych włosach. Była poddenerwowana.
- Dobry wieczór - wlepiała wzrok w Justina.
- Dobry wieczór - odpowiedział, nie patrząc na nią.
- Czy życzą sobie państwo coś do picia, albo... - spojrzała na mnie. Coś jej się nie zgadzało. - ... albo wiedzą już co chcieliby zamówić?
Podała nam karty.
Justin na mnie skinął
- Wodę niegazowaną, poproszę - powiedziałam unikając wzroku Justina.
- Z cytrynką? - spytała w dalszym ciągu zszokowana.
- Tak.
Zapisała w notatniku i popatrzyła na Justina.
Chłopak na nią nie patrzył.
- Justin - zwróciła się do niego, po czym odchrząknęła - Przepraszam - zaczerwieniła się. - Jestem fanką.
Chłopak uśmiechnął się do niej.
- To samo poproszę - powiedział.
Zanotowała i wyszła z pomieszczenia.
Otworzyłam kartę i spróbowałam się na niej skupić. Czułam na sobie przenikliwy wzrok chłopaka.
- Dobra - wypaliłam i z dezaprobatą rzuciłam menu na stół.
Nawet nie mrugnął.
- Chcesz wiedzieć? - spytałam.
Powoli pokiwał głową.
Przygryzłam wargę.
- Uderzyłam go w twarz i się wkurzył. To wszystko.
Nie uwierzył mi.
- I tak się śmiesznie złożyło, że mnie chyba popchnął... Cóż, szczerze nie pamiętam.
Drgnął nagle. Chyba załapał o co chodzi.
- To przez niego? - zacisnął pięści.
Zamrugałam nerwowo.
Chłopak zacisnął usta i spuścił głowę.
- Jus... To było dawno. A my się naprawdę zaprzyjaźniliśmy.
- To dlatego mi nie powiedziałaś? - podniósł głowę. - Bo go lubisz?
- Nie powiedziałam Ci, bo Selena mnie o to poprosiła.
- Ona wiedziała? - zdziwił się.
- Była przy tym.
Wziął głębszy oddech.
- Gdyby to ode mnie zależało, to...
- Justin, ale zależy ode mnie. Nie zrób nic... głupiego. Dobrze? Mogę ci zaufać?
Nie reagował, więc delikatnie dotknęłam jego nadgarstka.
- Justin - szepnęłam.
Pokiwał wolno głową, nadal na mnie nie patrząc.
- Jesteś zły, prawda?
Spojrzał na mnie.
Po krótkiej chwili podniósł się. Byłam pewna, że wyjdzie i zostawi mnie samą. Ale tego nie zrobił. Podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek.
- Jestem zły. I to bardzo.
Ku mojemu zaskoczeniu chłopak mnie pocałował. Potem dotknął mojego czoła. Miał przyjemne, chłodne palce.
- Ale nie na ciebie - dodał.
Zdziwiłam się.
- Ale to moja wina. Mogłam Ci powiedzieć.
- Niech zgadnę, Selna powiedziała Ci, że tak będzie lepiej? I że boi się o mnie?
- Jak tak to mówisz, to...
- Nie słuchaj jej więcej. Nie potrafi ogarnąć własnego życia, a zabawia się w psychologa.
- Justin - warknęłam.
Speszył się.
- Nadal jest moją przyjaciółką. I o ciebie też dbała.
Chłopak prychnął.
- Zawsze chciała mojego dobra, prawda? Ale kiedy poznałem kogoś, na kim naprawdę mi zależy, to ona musi wszystko spieprzyć? - wybuchnął.
Wbiłam się w krzesło.
Chłopak się odwrócił i złapał za czoło.
Otrząsnęłam się i małymi rokami do niego podeszłam.
Objęłam go w pasie.
- Justin - szepnęłam. - Nawet jeśli nie pamiętam tego co było, to wiem, że sobie przypomnę. Jestem tego pewna. Potrafię być silna.. gdy na czymś mi zależy. A nawet nie wiesz, jak zależy mi na tym. Uwierz we mnie. Uwierz w to, że naprawdę się staram. Zapomnij o Selenie. Ja... też czuję to co ty. Więc gdybym miała zapomnieć na zawsze... to i tak nic nie straciłam. Bo mam ciebie.
Spojrzał na mnie czule.
Wpatrywał mi się w oczy. A kiedy zbliżył twarz do mojej, nasze usta złączyły się w najwspanialszym na świecie pocałunku.
Tagi: 59
Spojrzałam z przerażeniem na Justina.
Mój telefon zawibrował, a na ekranie wyświetlił się komunikat "Połączenie Zakończone".
- Kto to był? - zaniepokoił się Jus.
- Ja... Nie mam pojęcia...
- Masz numer?
Pokręciłam głową.
- Dzwonił z zastrzeżonego? - spytał chłopak.
Pokiwałam głową. Ze strachu trząsł mi się podbródek.
Justin szybko zareagował i przytulił mnie do siebie. Poczułam jego usta na moim czole.
- Zaraz - oderwałam się od niego. - O co tutaj chodzi? Powiedział, że zna mój sekret. Przecież nie mam żadnego sekretu. Może to jakaś pomyłka?
Spojrzał na mnie tak, jakbym pominęła coś bardzo oczywistego.
Zastanowiłam się chwilę. No tak.
- Tutaj chodzi o ciebie, prawda?
- Nie wiemy. Myślę, że nie bez powodu dzwonił właśnie do ciebie. Idziemy na policję.
Wyciągnął mnie na korytarz.
Chciał iść dalej, ale go zatrzymałam.
- Co się dzieje? - spytał widząc moją przerażoną minę.
Byłam zbyt poruszona, żeby coś powiedzieć. Wskazałam ręką drzwi.
Była do nich przylepiona taśmą ogromna kartka, na której ktoś napisał czarnym markerem
JB - IDŹ NA POLICJĘ, A GORZKO TEGO POŻAŁUJESZ.
PS CO TY NA TO, ŻEBY LUDZIE DOWIEDZIELI SIĘ, KIM NAPRAWĘ JESTEŚ? CHYBA WIESZ O CZYM MÓWIĘ.
- Cholera - zaklął Justin.
- Czyli chodzi o ciebie... - zatkałam usta dłonią. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. - Co teraz?
Justin zdarł kartkę z drzwi.
- Chodź - rzucił. - Co niby może mi zrobić?
- Justin! - zawołałam za nim. Kiedy na mnie spojrzał, trząsł się. Zacisnął zęby. - Jego mocną stroną nie jest siła, bo tak możesz się bronić na różne sposoby. Tutaj chodzi... no wiesz, o psychikę. Ten ktoś może cię szantażować.
Wbił wzrok w podłogę i zacisnął pięści.
- Chodź - powtórzył i ruszył wzdłuż korytarza. Coś mi mówiło, że mnie posłuchał.
Zapukał do drzwi jednego z pokoi i nie czekając na odpowiedź nacisnął klamkę.
W środku na kanapie obitej w białą skórę siedział Scooter. Na kolanach trzymał laptopa z Apple.
- Jasne, że nie przeszkadzasz - zaśmiał się Scooter, ale gdy zobaczył wyraz twarzy Justina, przestał się uśmiechać.
- Ktoś się dowiedział.
- Co? - facet odłożył laptopa na stolik.
- Ktoś do mnie - zaczęłam machać rękami, nie mogąc się wysłowić. Wzięłam głębszy oddech. - Ktoś do mnie zadzwonił.
- Groził jej. Kazał zrobić co jej rozkaże. Powiedział, że komuś może stać się krzywda. A na drzwiach znaleźliśmy to - podał mu kartkę.
Szybko ją przeczytał.
- Cholera. Wiesz kto to może być? - spojrzał na mnie.
Pokręciłam głową.
- Wiem tylko, że to facet. I znał moje imię.
- Ten ktoś tu jest - powiedział Justin.
- A jeśli... - powiedziałam.
Spojrzeli na mnie.
Bezgłośnie powiedziałam "podsłuch".
- Nie wiem - dodałam na głos.
Scooter westchnął. Justin podszedł do ciemnego biurka i podniósł z niego plik hotelowych kartek i długopis z tym samym znaczkiem.
Uniósł wyżej brwi i nam się przyjrzał. Pokiwałam szybko głową i wyrwałam mu te rzeczy.
Musiałam rozpisać długopis, bo jak na złość nie chciał pisać. Koślawymi literami skleciłam zdanie i podałam pliczek Justinowi.
Boję się, Justin. Musimy iść gdzieś, gdzie można to obgadać.
Przeczytał i skrzywił się. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
Szybko mi odpisał.
Obiecuję, że będziesz bezpieczna. Wszystko będzie dobrze. Nikt ci nic nie zrobi.
Nie było to do końca to, co chciałam przeczytać.
Nam Justin. Powiedz, że nam nikt nic nie zrobi.
Spojrzał na mnie czule.
Nie mogłam dłużej tego znosić. Przytuliłam się do niego i nie obchodziło mnie nic poza nim. Co z tego, że mogły tu być kamery, podsłuch, czy Scooter. Co z tego?
Przycisnął mnie mocniej do siebie. Chyba czuł to samo.
Strasznie się martwiłam. Do tego moja intuicja podpowiadała mi, że powinnam się bać. I wcale nie chodziło mi o ten telefon. Chodziło o coś innego.
Scooter wyciągnął rękę w stronę Justina. Chłopak oderwał naszą korespondencję i oddał mu kartki z długopisem.
Chwilę później manager oddał Justinowi hotelowy zestaw.
Zerknęłam mu przez ramię, ale nie zdążyłam przeczytać.
- Alice, musimy być w kontakcie - Scooter przerwał ciszę. Wydawało mi się, że odezwał się tak głośno, specjalnie żeby rozbolały mnie uszy.
Pokiwałam głową. Czy on kazał mi właśnie wyjść?
Spojrzał na mnie wyczekująco. Chyba faktycznie tego chciał.
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Kiedy zobaczyłam stojącą przed drzwiami Seleną, krzyknęłam.
Drzwi były umieszczone we wnęce, więc chłopcy nie mogli zobaczyć czego się przestraszyłam. Justin szybko do mnie podbiegł.
- A co ty...? - spytał.
Selena wypchnęła podbródek do przodu.
- Nie było Cię w twoim pokoju, więc pomyślałam, że możesz być tutaj.
Usta same mi się otworzyły.
Selena zaśmiała się i poklepała mnie po policzku.
- Co jest Alice? Zobaczyłaś ducha?
Zamknęłam buzię.
- Chyba... Muszę iść.
Machnęłam dłonią i wyszłam na korytarz. Drzwi za mną trzasnęły.
Zatrzymałam się gwałtownie. Niby gdzie miałam iść? Nie miałam swojego pokoju, a Selena i Justin byli u Scootera.
Postanowiłam usiąść na podłodze i poczekać, aż któreś z nich wyjdzie. Na korytarzu stały też obite w skórę fotele, ale nie miałam siły do nich podchodzić.
O co tutaj chodziło? Czy ktoś chciał mnie z a b i ć ?
Chyba nie było aż tak źle.
Siedziałam przez prawie dziesięć minut i próbowałam ustalić, co może mi grozić, kto do mnie dzwonił i co będzie kazał mi zrobić. Czułam się jak w jakimś kryminalnym filmie, w którym każdy może być zabójcą. A co jeśli to Selena? Skąd wiedziała, że już przyjechaliśmy do hotelu? Justin na pewno nie wysłał jej żadnej wiadomości... A Scooter chyba się z nią nie przyjaźnił. Poza tym, gdyby ją zaprosił powiedziałby pewnie coś w stylu "O, już jesteś". Ale dzwonił do mnie mężczyzna. Poza tym, jaki interes mogła mieć Selena, żeby mnie nastraszyć? Jak w ogóle mogłam ją podejrzewać?
Westchnęłam. Chyba byłam zbyt głupia, żeby rozwiązać tą zagadkę.
Na korytarzu było strasznie cicho. Od kiedy usiadłam na orientalnym dywanie, nikogo nie widziałam. A to był przecież hotel! Nic do siebie nie pasowało.
Podniosłam się z podłogi, ale zakręciło mi się w głowie. Odczekałam chwilę, przytrzymując się ściany, a następnie podeszłam do drzwi. Chciałam zapukać kiedy usłyszałam głos Seleny.
- Co ty wygadujesz? To niemożliwe...
- Wiesz, że możliwe - przerwał jej Scooter. - I nich to pozostanie między nami. Chyba się ze mną zgodzisz?
Chwila ciszy.
- Nie chcę się...
- Musisz, Selena, musisz. Nic się nie stanie. Będziesz bezpieczna.
Selena westchnęła.
- Mam nadzieję, że tak będzie. To jest straszne, Scooter.
- Nie musisz się bać. To ciebie prawie nie dotyczy.
- Ale jednak. Daj znać, gdy będziesz więcej wiedzieć. I powiedz Justinowi, żeby przyszedł do mnie wieczorem.
Spanikowałam.
Drzwi powoli się otwierały, a ja stałam jak sparaliżowana.
Kiedy dziewczyna mnie zobaczyła, krzyknęła cicho. Postanowiłam obrócić sytuację w żart.
- Zobaczyłaś ducha? - uśmiechnęłam się sztywno.
Wpatrywała się we mnie chwilę.
- Pewnie masz rację - powiedziała rozkojarzona.
- Co?
- Na razie - zignorowała mnie.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Scooter, wróciłam się, bo...
- Nie teraz, Alice. Wiesz, co się tutaj dzieje.
Wyszedł z pokoju, pozostawiając mnie samej sobie. Gdzie się podziewał Justin?
Na stoliku zobaczyłam arkusz hotelowych kartek. Nie mogłam się powstrzymać, więc po nie sięgnęłam. Co takiego napisał Scooter? Wtedy drugie drzwi mieszczące się w pokoju otworzyły się i wyszedł z nich Justin.
- Alice, musimy pilnie pogadać - powiedział.
- Jasne, ja...
- Nie tutaj. Musimy gdzieś wyjść. - Nałożył na głowę kaptur bluzy i wysoko ją zapiął.
Poszłam za nim do windy. Kliknął przycisk "-3". W milczeniu wysiedliśmy z windy. Minęliśmy szeroka kobietę w mundurze, która przywitała Jusa skinięciem głowy i podeszliśmy do czarnego kabrioleta, zaparkowanego pod ścianą parkingu.
Justin otworzył mi drzwi i sam wsiadł za kierownicą.
W dalszej ciszy wyjechaliśmy na zewnątrz.
- Chyba nie masz tu podsłuchu, prawda? - przerwałam ciężkie jak ołów milczenie.
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Czasami mam ochotę po prostu uciec z tego gówna. - powiedział.
- Gówna? - zdziwiłam się - Myślałam, że to kochasz.
Zaśmiał się sarkastycznie.
- Sam Scooter się ode mnie odwrócił.
- Co? - ściszyłam radio.
Wlepił wzrok w maskę.
- Nie wiem, czy ma jakiś romans z Seleną, ale ostatnio spędza z nią strasznie dużo czasu.
- Zazdrosny jesteś? - spytałam.
Popatrzył na mnie zażenowanym wzrokiem.
- Nie o to chodzi. Ja... myślę, że to Scooter chce nas w coś wrobić - powiedział.
- Scooter? - nie mogłam w to uwierzyć. Już bardziej prawdopodobna była Selena.
- Tak, on. Podsłuchałem kawałek ich rozmowy - zaśmiał się. - Włączyłem wodę i stanąłem pod drzwiami. Słyszałem jak Scooter mówi, że "naprawdę się przejęli, ale to chyba nie działa". Myślę, że oni chcą nas rozdzielić.
- Oni? - spytałam. - Myślisz, że Sel też to planowała?
Pokiwał głową.
- Zachowywała się dziwnie, miałaś rację. Nie była sobą i myślę, że była wkurzona. Ale nie wiedziałem na co.
- To co zrobimy?
- Nie wiedzą, że my wiemy. Chyba trzeba ich jakoś uprzedzić - powiedział zamyślony. - Mam dość - dodał po chwili.
- Czego masz dość?
Zamilkł na chwilę.
- Udawania - myślałam, że już nie odpowie. - Udawania, że kocham Selenę. Że chcę z nią być. I że nie przeszkadza mi gdy czasami jest zwykłą suką.
- Co masz na myśli? - zadałam kolejne pytanie.
Westchnął.
- Czasami - zaczął. - Czasami w mediach jest głośno o tym, że Selena się na mnie wkurzyła. Na przykład gdy w teledysku całowałem się z dziewczyną, albo tylko ją przytuliłem. I to nie były zwykłe plotki. Ona naprawdę się wkurzała. Nigdy nie powiedziała wprost, że chodzi jej o filmik czy zdjęcia z fankami, ale kiedy działo się coś takiego ona zaczynała świrować. Mogła drzeć się na ludzi bez powodu, rozwalać garderobę, albo w ogóle olewać próbę. Nikt nie mógł jej wtedy znieść.
Pokiwałam powoli głową. Czy to nie były objawy PMS?
Justin zaśmiał się, jakby czytał mi w myślach.
- Nie chcę więcej udawać. Nie kocham jej i nigdy nie kochałem. Nie chcę z nią być. Jestem gotowy oznajmić światu, że to koniec.
Nie mogłam uwierzyć.
- Ale nie może być końca bez początku - wypaliłam nim zdążyłam pomyśleć.
Spojrzał na mnie.
- Wiem, że powinienem przyznać się do kłamstwa, ale nie mogę. Nie chcę zniszczyć Selenie kariery. Zresztą na Belieberkach to też by się pewnie odbiło. Kłamałem cały czas. Chociaż Selena jest naprawdę wspaniała. Kocham ją, ale jak przyjaciółkę. Albo raczej kochałem, dopóki tego nie zrobiła.
Zaśmiałam się.
- Przed chwilą mówiłeś, że nigdy jej nie kochałeś.
- Jak trudno być z tobą poważnym - zaśmiał się. Ale wiedziałam, że nie chciał być złośliwy. Po prostu bawiły go moje komentarze.
- Chyba masz rację - spoważniałam. - To mogłoby ci zniszczyć karierę.
- Wiesz, że chciałbym się przyznać. Ale nie mogę. Już i tak mam zamiar mocno namieszać.
Czułam, że gdybym w tej chwili coś piła, to wyplułabym cały napój.
- Powiesz publicznie, że to koniec? - zatkało mnie.
Uśmiechnął się zawadiacko.
- Tak - powiedział. - Tak właśnie zrobię.
Mój telefon zawibrował, a na ekranie wyświetlił się komunikat "Połączenie Zakończone".
- Kto to był? - zaniepokoił się Jus.
- Ja... Nie mam pojęcia...
- Masz numer?
Pokręciłam głową.
- Dzwonił z zastrzeżonego? - spytał chłopak.
Pokiwałam głową. Ze strachu trząsł mi się podbródek.
Justin szybko zareagował i przytulił mnie do siebie. Poczułam jego usta na moim czole.
- Zaraz - oderwałam się od niego. - O co tutaj chodzi? Powiedział, że zna mój sekret. Przecież nie mam żadnego sekretu. Może to jakaś pomyłka?
Spojrzał na mnie tak, jakbym pominęła coś bardzo oczywistego.
Zastanowiłam się chwilę. No tak.
- Tutaj chodzi o ciebie, prawda?
- Nie wiemy. Myślę, że nie bez powodu dzwonił właśnie do ciebie. Idziemy na policję.
Wyciągnął mnie na korytarz.
Chciał iść dalej, ale go zatrzymałam.
- Co się dzieje? - spytał widząc moją przerażoną minę.
Byłam zbyt poruszona, żeby coś powiedzieć. Wskazałam ręką drzwi.
Była do nich przylepiona taśmą ogromna kartka, na której ktoś napisał czarnym markerem
JB - IDŹ NA POLICJĘ, A GORZKO TEGO POŻAŁUJESZ.
PS CO TY NA TO, ŻEBY LUDZIE DOWIEDZIELI SIĘ, KIM NAPRAWĘ JESTEŚ? CHYBA WIESZ O CZYM MÓWIĘ.
- Cholera - zaklął Justin.
- Czyli chodzi o ciebie... - zatkałam usta dłonią. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. - Co teraz?
Justin zdarł kartkę z drzwi.
- Chodź - rzucił. - Co niby może mi zrobić?
- Justin! - zawołałam za nim. Kiedy na mnie spojrzał, trząsł się. Zacisnął zęby. - Jego mocną stroną nie jest siła, bo tak możesz się bronić na różne sposoby. Tutaj chodzi... no wiesz, o psychikę. Ten ktoś może cię szantażować.
Wbił wzrok w podłogę i zacisnął pięści.
- Chodź - powtórzył i ruszył wzdłuż korytarza. Coś mi mówiło, że mnie posłuchał.
Zapukał do drzwi jednego z pokoi i nie czekając na odpowiedź nacisnął klamkę.
W środku na kanapie obitej w białą skórę siedział Scooter. Na kolanach trzymał laptopa z Apple.
- Jasne, że nie przeszkadzasz - zaśmiał się Scooter, ale gdy zobaczył wyraz twarzy Justina, przestał się uśmiechać.
- Ktoś się dowiedział.
- Co? - facet odłożył laptopa na stolik.
- Ktoś do mnie - zaczęłam machać rękami, nie mogąc się wysłowić. Wzięłam głębszy oddech. - Ktoś do mnie zadzwonił.
- Groził jej. Kazał zrobić co jej rozkaże. Powiedział, że komuś może stać się krzywda. A na drzwiach znaleźliśmy to - podał mu kartkę.
Szybko ją przeczytał.
- Cholera. Wiesz kto to może być? - spojrzał na mnie.
Pokręciłam głową.
- Wiem tylko, że to facet. I znał moje imię.
- Ten ktoś tu jest - powiedział Justin.
- A jeśli... - powiedziałam.
Spojrzeli na mnie.
Bezgłośnie powiedziałam "podsłuch".
- Nie wiem - dodałam na głos.
Scooter westchnął. Justin podszedł do ciemnego biurka i podniósł z niego plik hotelowych kartek i długopis z tym samym znaczkiem.
Uniósł wyżej brwi i nam się przyjrzał. Pokiwałam szybko głową i wyrwałam mu te rzeczy.
Musiałam rozpisać długopis, bo jak na złość nie chciał pisać. Koślawymi literami skleciłam zdanie i podałam pliczek Justinowi.
Boję się, Justin. Musimy iść gdzieś, gdzie można to obgadać.
Przeczytał i skrzywił się. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
Szybko mi odpisał.
Obiecuję, że będziesz bezpieczna. Wszystko będzie dobrze. Nikt ci nic nie zrobi.
Nie było to do końca to, co chciałam przeczytać.
Nam Justin. Powiedz, że nam nikt nic nie zrobi.
Spojrzał na mnie czule.
Nie mogłam dłużej tego znosić. Przytuliłam się do niego i nie obchodziło mnie nic poza nim. Co z tego, że mogły tu być kamery, podsłuch, czy Scooter. Co z tego?
Przycisnął mnie mocniej do siebie. Chyba czuł to samo.
Strasznie się martwiłam. Do tego moja intuicja podpowiadała mi, że powinnam się bać. I wcale nie chodziło mi o ten telefon. Chodziło o coś innego.
Scooter wyciągnął rękę w stronę Justina. Chłopak oderwał naszą korespondencję i oddał mu kartki z długopisem.
Chwilę później manager oddał Justinowi hotelowy zestaw.
Zerknęłam mu przez ramię, ale nie zdążyłam przeczytać.
- Alice, musimy być w kontakcie - Scooter przerwał ciszę. Wydawało mi się, że odezwał się tak głośno, specjalnie żeby rozbolały mnie uszy.
Pokiwałam głową. Czy on kazał mi właśnie wyjść?
Spojrzał na mnie wyczekująco. Chyba faktycznie tego chciał.
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Kiedy zobaczyłam stojącą przed drzwiami Seleną, krzyknęłam.
Drzwi były umieszczone we wnęce, więc chłopcy nie mogli zobaczyć czego się przestraszyłam. Justin szybko do mnie podbiegł.
- A co ty...? - spytał.
Selena wypchnęła podbródek do przodu.
- Nie było Cię w twoim pokoju, więc pomyślałam, że możesz być tutaj.
Usta same mi się otworzyły.
Selena zaśmiała się i poklepała mnie po policzku.
- Co jest Alice? Zobaczyłaś ducha?
Zamknęłam buzię.
- Chyba... Muszę iść.
Machnęłam dłonią i wyszłam na korytarz. Drzwi za mną trzasnęły.
Zatrzymałam się gwałtownie. Niby gdzie miałam iść? Nie miałam swojego pokoju, a Selena i Justin byli u Scootera.
Postanowiłam usiąść na podłodze i poczekać, aż któreś z nich wyjdzie. Na korytarzu stały też obite w skórę fotele, ale nie miałam siły do nich podchodzić.
O co tutaj chodziło? Czy ktoś chciał mnie z a b i ć ?
Chyba nie było aż tak źle.
Siedziałam przez prawie dziesięć minut i próbowałam ustalić, co może mi grozić, kto do mnie dzwonił i co będzie kazał mi zrobić. Czułam się jak w jakimś kryminalnym filmie, w którym każdy może być zabójcą. A co jeśli to Selena? Skąd wiedziała, że już przyjechaliśmy do hotelu? Justin na pewno nie wysłał jej żadnej wiadomości... A Scooter chyba się z nią nie przyjaźnił. Poza tym, gdyby ją zaprosił powiedziałby pewnie coś w stylu "O, już jesteś". Ale dzwonił do mnie mężczyzna. Poza tym, jaki interes mogła mieć Selena, żeby mnie nastraszyć? Jak w ogóle mogłam ją podejrzewać?
Westchnęłam. Chyba byłam zbyt głupia, żeby rozwiązać tą zagadkę.
Na korytarzu było strasznie cicho. Od kiedy usiadłam na orientalnym dywanie, nikogo nie widziałam. A to był przecież hotel! Nic do siebie nie pasowało.
Podniosłam się z podłogi, ale zakręciło mi się w głowie. Odczekałam chwilę, przytrzymując się ściany, a następnie podeszłam do drzwi. Chciałam zapukać kiedy usłyszałam głos Seleny.
- Co ty wygadujesz? To niemożliwe...
- Wiesz, że możliwe - przerwał jej Scooter. - I nich to pozostanie między nami. Chyba się ze mną zgodzisz?
Chwila ciszy.
- Nie chcę się...
- Musisz, Selena, musisz. Nic się nie stanie. Będziesz bezpieczna.
Selena westchnęła.
- Mam nadzieję, że tak będzie. To jest straszne, Scooter.
- Nie musisz się bać. To ciebie prawie nie dotyczy.
- Ale jednak. Daj znać, gdy będziesz więcej wiedzieć. I powiedz Justinowi, żeby przyszedł do mnie wieczorem.
Spanikowałam.
Drzwi powoli się otwierały, a ja stałam jak sparaliżowana.
Kiedy dziewczyna mnie zobaczyła, krzyknęła cicho. Postanowiłam obrócić sytuację w żart.
- Zobaczyłaś ducha? - uśmiechnęłam się sztywno.
Wpatrywała się we mnie chwilę.
- Pewnie masz rację - powiedziała rozkojarzona.
- Co?
- Na razie - zignorowała mnie.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Scooter, wróciłam się, bo...
- Nie teraz, Alice. Wiesz, co się tutaj dzieje.
Wyszedł z pokoju, pozostawiając mnie samej sobie. Gdzie się podziewał Justin?
Na stoliku zobaczyłam arkusz hotelowych kartek. Nie mogłam się powstrzymać, więc po nie sięgnęłam. Co takiego napisał Scooter? Wtedy drugie drzwi mieszczące się w pokoju otworzyły się i wyszedł z nich Justin.
- Alice, musimy pilnie pogadać - powiedział.
- Jasne, ja...
- Nie tutaj. Musimy gdzieś wyjść. - Nałożył na głowę kaptur bluzy i wysoko ją zapiął.
Poszłam za nim do windy. Kliknął przycisk "-3". W milczeniu wysiedliśmy z windy. Minęliśmy szeroka kobietę w mundurze, która przywitała Jusa skinięciem głowy i podeszliśmy do czarnego kabrioleta, zaparkowanego pod ścianą parkingu.
Justin otworzył mi drzwi i sam wsiadł za kierownicą.
W dalszej ciszy wyjechaliśmy na zewnątrz.
- Chyba nie masz tu podsłuchu, prawda? - przerwałam ciężkie jak ołów milczenie.
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Czasami mam ochotę po prostu uciec z tego gówna. - powiedział.
- Gówna? - zdziwiłam się - Myślałam, że to kochasz.
Zaśmiał się sarkastycznie.
- Sam Scooter się ode mnie odwrócił.
- Co? - ściszyłam radio.
Wlepił wzrok w maskę.
- Nie wiem, czy ma jakiś romans z Seleną, ale ostatnio spędza z nią strasznie dużo czasu.
- Zazdrosny jesteś? - spytałam.
Popatrzył na mnie zażenowanym wzrokiem.
- Nie o to chodzi. Ja... myślę, że to Scooter chce nas w coś wrobić - powiedział.
- Scooter? - nie mogłam w to uwierzyć. Już bardziej prawdopodobna była Selena.
- Tak, on. Podsłuchałem kawałek ich rozmowy - zaśmiał się. - Włączyłem wodę i stanąłem pod drzwiami. Słyszałem jak Scooter mówi, że "naprawdę się przejęli, ale to chyba nie działa". Myślę, że oni chcą nas rozdzielić.
- Oni? - spytałam. - Myślisz, że Sel też to planowała?
Pokiwał głową.
- Zachowywała się dziwnie, miałaś rację. Nie była sobą i myślę, że była wkurzona. Ale nie wiedziałem na co.
- To co zrobimy?
- Nie wiedzą, że my wiemy. Chyba trzeba ich jakoś uprzedzić - powiedział zamyślony. - Mam dość - dodał po chwili.
- Czego masz dość?
Zamilkł na chwilę.
- Udawania - myślałam, że już nie odpowie. - Udawania, że kocham Selenę. Że chcę z nią być. I że nie przeszkadza mi gdy czasami jest zwykłą suką.
- Co masz na myśli? - zadałam kolejne pytanie.
Westchnął.
- Czasami - zaczął. - Czasami w mediach jest głośno o tym, że Selena się na mnie wkurzyła. Na przykład gdy w teledysku całowałem się z dziewczyną, albo tylko ją przytuliłem. I to nie były zwykłe plotki. Ona naprawdę się wkurzała. Nigdy nie powiedziała wprost, że chodzi jej o filmik czy zdjęcia z fankami, ale kiedy działo się coś takiego ona zaczynała świrować. Mogła drzeć się na ludzi bez powodu, rozwalać garderobę, albo w ogóle olewać próbę. Nikt nie mógł jej wtedy znieść.
Pokiwałam powoli głową. Czy to nie były objawy PMS?
Justin zaśmiał się, jakby czytał mi w myślach.
- Nie chcę więcej udawać. Nie kocham jej i nigdy nie kochałem. Nie chcę z nią być. Jestem gotowy oznajmić światu, że to koniec.
Nie mogłam uwierzyć.
- Ale nie może być końca bez początku - wypaliłam nim zdążyłam pomyśleć.
Spojrzał na mnie.
- Wiem, że powinienem przyznać się do kłamstwa, ale nie mogę. Nie chcę zniszczyć Selenie kariery. Zresztą na Belieberkach to też by się pewnie odbiło. Kłamałem cały czas. Chociaż Selena jest naprawdę wspaniała. Kocham ją, ale jak przyjaciółkę. Albo raczej kochałem, dopóki tego nie zrobiła.
Zaśmiałam się.
- Przed chwilą mówiłeś, że nigdy jej nie kochałeś.
- Jak trudno być z tobą poważnym - zaśmiał się. Ale wiedziałam, że nie chciał być złośliwy. Po prostu bawiły go moje komentarze.
- Chyba masz rację - spoważniałam. - To mogłoby ci zniszczyć karierę.
- Wiesz, że chciałbym się przyznać. Ale nie mogę. Już i tak mam zamiar mocno namieszać.
Czułam, że gdybym w tej chwili coś piła, to wyplułabym cały napój.
- Powiesz publicznie, że to koniec? - zatkało mnie.
Uśmiechnął się zawadiacko.
- Tak - powiedział. - Tak właśnie zrobię.
Tagi: 58
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz