ZBOCZONY BLOG! TŁUMACZENIE MILLION DOLLAR BABY http://www.photoblog.pl/mdbtlumaczenienIE PODAJE HASŁA! PISZCIE DO TŁUMACZEK
Po chwili otrzymałem adres. Podszedłem do łóżka i wyjąłem spod niego czarną torbę podróżną.
- Przygotujcie się - rozkazałem.
Odpiąłem torbę i zacząłem wykładać broń na łóżko. Każdy wziął swoją ulubioną broń. Wziąłem dwa pistolety, jedne schowałem z tyłu za spodniami, a drugi miałem pod kurtką, oraz nóż, który schowałem do kieszeni kurtki.
- Idziemy - syknąłem i ruszyliśmy wszyscy do samochodu. Usiadłem z tyłu i odpaliłem papierosa.
- Tu masz adres - powiedziałem, podając telefon Cristianowi.- I rusz się - warknąłem wydmuchując dym.
- Zabije skurwysyna - zaśmiałem się nerwowo.
Nie mogłem jasno myśleć, w głowie cały czas miałem Jessice i to co jej zrobił Nick.
- Manuel już tam jedzie? - spytał Bruce
- Ta, ale i tak będziemy tam pierwsi.
- A co...z tym jej bratem? - spytał Cristian, dociskając pedał gazu.
- Zadzwonię jak będzie po wszystkim. On nie może się w to mieszać. Ktoś musi zostać Jessice w razie czego
- ''W razie czego''? - Bruce odwrócił się na siedzeniu.
- Skąd mam wiedzieć co tam na nas czeka?
- Nie, Bieber. Wyjdziemy z tego bez szwanku - warknął Bruce.
- Ta...-mruknąłem i wyrzuciłem niedopałek przez lekko uchylone okno.
- To jest na pewno dobry adres? - spytał Cristian.
- Taki mi wysłał Manuel - syknęłam i wychyliłem się, żeby sobaczyć co się dzieje.
- Tu nic nie ma. Zwykłe pole.
- Jedź, to na pewno tutaj.
Jechaliśmy jakąś dobrą chwilę, aż przed nami wyłonił się stary budynek.
- Mówiłem! - zacisnąłem pięści.
Pojechaliśmy w bok, gdzie było pare drzew i zaparkowaliśmy tam samochód. Wysiedliśmy, cicho zamykając drzwi.
- Bieber, myśl co robisz. - szepnął Cristian.
- Nie robimy tego pierwszy raz - zaśmiałem się.
- Tak, ale...pierwszy raz robisz to dla kogoś
Zacisnąłem mocno szczękę i dalej szliśmy w ciszy.
- Jak wchodzimy? - szepnął Bruce.
- Ja idę przez piwnice - powiedział Cristian, patrząc na klapę od piwnicy.
- Ja od góry
- Dobra, to ja idę od kuchni - szepnął Bruce i od razu się rozdzieliliśmy.
W połowie zgięty pobiegłem za budynek.
- Cholera - mruknąłem do siebie, nie wiedząc jak wejść.
Podszedłem do rynny i złapałem się jej, prawą nogę zgiąłem i ułożyłem w niewielkim zagłębieniu budynku, po czym wszedłem, a dalej już samo szło. Wszedłem przez stare, otwarte okno. Rozejrzałem się dookoła i nikogo nie zauważyłem. Wszyscy siedzieli chyba na dole. Skrzywiłem się, kiedy smród stęchlizny dotarł do mich nozdrzy. Zakryłem dłonią nos i szedłem po cichu przez korytarz, nasłuchując głosów. Nagle *PUF* Usłyszałem strzał i zaraz przewracane meble. Otworzyłem szeroko oczy i szukałem, czy ktoś tu nie ucieka, nagle z jakiegoś pokoju wyszedł Nick. Teraz straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Nie wiedziałem co się dzieje. Wepchnąłem go z powrotem do pokoju.
- Ej - ktoś zaczął mną szturchać.
- Ej! - ponowiło się.
Leniwie uchyliłam powieki i zobaczyłam rozmazanego Nicka. Szybko się skuliłam i uciekłam w kąt.
- Czego chcesz? - zadrżałam, obejmując kolana ramionami.
Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szelmowsko idąc w moją stronę.
- Zabiję Cię, będę ostatnią osobą, którą zobaczysz przed śmiercią - szepnęłam.
- Tak, tak. Już to mówiłaś - zaśmiał się. - A teraz się rozbieraj. Coś Twój Justin nie spieszy się z odnalezieniem Cię, tak samo twoja rodzina.
- Pieprz się. Pożałujesz tego co mi zrobiłeś - warknęłam, mocniej dociskając do siebie kolana.
- Masz strasznie niewyparzoną buzie, chyba wiem jak Cię uciszyć - uśmiechnął się stając przede mną i powoli rozpinając spodnie. Nagle usłyszałam strzał. Wzdrygnęłam się, serce podskoczyło mi do gardło, zrobiło mi się niedobrze.
- Co się dzieje? - pisnęłam.
- Stul pysk i czekaj tu na mnie - warknął.
Powoli przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową, po czym Nick się wycofał i poszedł sprawdzić co się dzieje, ale zaraz został brutalnie wepchnięty, ale w ostateczności złapał równowagę. Moje źrenice natychmiast się rozszerzyły, kiedy zobaczyłam kipiącego złością, Justina.
- J-Justin - szepnęłam, a oczy zaszły mi łzami. Pokręciłam głową, zaciskając powieki, to nie prawda. Nie ma go tu, to by było zbyt piękne. Słyszałam jęki i trzaski łamanego drewna. Otworzyłam oczy i tam faktycznie był Justin. Klęczał nad Nickiem, celując w niego bronią. Cała drżałam. Bałam się!
- Popełniłeś ogromny błąd, krzywdząc moją kobietę - syknął.
Nie poznaję go. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak wściekły jak Justin.
- Muszę przyznać, że dobra jest w łóżku - zaśmiał się.
Szatyn już odbezpieczał broń, kiedy ktoś kopnął w jego rękę i pistolet upadł. Chciałam po niego podejść, ale nie mogłam się ruszyć. Nie mówiąc już o bólu, który całkowicie pokrył moje ciało. Wszystko mnie bolało, a szczególnie dolna partia ciała. Jakiś chłopak rzucił się na Justina, a Nick w tym czasie zdążył się podnieść. Wtedy do pokoju wpadł Manuel. Co on tu kurwa robi? Co tu się w ogóle dzieje? Manuel próbował odciągnąć chłopaka, który leżał na Justinie, a Nick w tym czasie szedł po broń, która była tylko kilka kroków ode mnie. Wtedy wstałam. Mogę to wszystko zakończyć. Teraz. Szybko zgarnęłam broń i drżącą ręką wycelowałam nią w Nicka. Była cholernie ciężka.
- Oddaj mi to lepiej, kochanie - zaśmiał się pewny siebie.
- Mówiłam, że Cię zabiję - szepnęłam, a łzy spływały strumieniami po moich policzkach.
- Jessica! Nie rób tego! - wychrypiał Justin.
- Już nie skrzywdzisz żadnej dziewczyny - mruknęłam.
- Jess! Proszę! Rzuć broń! Nie rób tego! - krzyknął Justin.
Nie spuszczałam wzroku z Nicka, nie mogłam. Nie wiedziałam co teraz robi Justin, ani Manuel.
- Ty pieprzony dupku! - ryknęłam. - Ty skurwielu! Skrzywdziłeś mnie! - wyszlochałam.
- Och, daj spokój. Podobało Ci się - zaśmiał się, nadal pewny siebie. - Oddaj mi ten pistolet, skarbie - wyciągnął do mnie rękę.
- Mówiłam, że będę ostatnią osobą, która zobaczysz przed śmiercią.
- Jeszcze nie wybieram się na tamten świat - zakpił.
Strzeliłam w jego nogi, ale nie trafiłam. Od razu podskoczyłam przestraszona.
- Kurwa! Uważaj, prawie mnie trafiłaś! - syknął. - Oddaj mi ten pierdolony pistolet! - krzyknął.
- Jessica! Rzuć ten pistolet! - odezwał się Manuel.
- Nie mogę! Muszę to zrobić - pociągnęłam nosem.
- Skarbie! Błagam! Będziesz tego żałowała! My się tym zajmiemy, ale musisz rzucić pistolet - krzyknął Justin.
- Nie - powiedziałam oschle, zamknęłam oczy i strzeliłam. Usłyszałam jak ciało upada. Pistolet sam wypadł mi z ręki.
- Kurwa, Jessi! Jessica - słyszałam jak ktoś mnie woła. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, kolana powoli się pode mną uginały, w ostateczności ktoś mnie złapał, ale to nie był Justin. On pachniał inaczej. Słyszałam syreny, krzyki, piski, swoje imie, po czym wszystko ucichło.
Po chwili otrzymałem adres. Podszedłem do łóżka i wyjąłem spod niego czarną torbę podróżną.
- Przygotujcie się - rozkazałem.
Odpiąłem torbę i zacząłem wykładać broń na łóżko. Każdy wziął swoją ulubioną broń. Wziąłem dwa pistolety, jedne schowałem z tyłu za spodniami, a drugi miałem pod kurtką, oraz nóż, który schowałem do kieszeni kurtki.
- Idziemy - syknąłem i ruszyliśmy wszyscy do samochodu. Usiadłem z tyłu i odpaliłem papierosa.
- Tu masz adres - powiedziałem, podając telefon Cristianowi.- I rusz się - warknąłem wydmuchując dym.
- Zabije skurwysyna - zaśmiałem się nerwowo.
Nie mogłem jasno myśleć, w głowie cały czas miałem Jessice i to co jej zrobił Nick.
- Manuel już tam jedzie? - spytał Bruce
- Ta, ale i tak będziemy tam pierwsi.
- A co...z tym jej bratem? - spytał Cristian, dociskając pedał gazu.
- Zadzwonię jak będzie po wszystkim. On nie może się w to mieszać. Ktoś musi zostać Jessice w razie czego
- ''W razie czego''? - Bruce odwrócił się na siedzeniu.
- Skąd mam wiedzieć co tam na nas czeka?
- Nie, Bieber. Wyjdziemy z tego bez szwanku - warknął Bruce.
- Ta...-mruknąłem i wyrzuciłem niedopałek przez lekko uchylone okno.
- To jest na pewno dobry adres? - spytał Cristian.
- Taki mi wysłał Manuel - syknęłam i wychyliłem się, żeby sobaczyć co się dzieje.
- Tu nic nie ma. Zwykłe pole.
- Jedź, to na pewno tutaj.
Jechaliśmy jakąś dobrą chwilę, aż przed nami wyłonił się stary budynek.
- Mówiłem! - zacisnąłem pięści.
Pojechaliśmy w bok, gdzie było pare drzew i zaparkowaliśmy tam samochód. Wysiedliśmy, cicho zamykając drzwi.
- Bieber, myśl co robisz. - szepnął Cristian.
- Nie robimy tego pierwszy raz - zaśmiałem się.
- Tak, ale...pierwszy raz robisz to dla kogoś
Zacisnąłem mocno szczękę i dalej szliśmy w ciszy.
- Jak wchodzimy? - szepnął Bruce.
- Ja idę przez piwnice - powiedział Cristian, patrząc na klapę od piwnicy.
- Ja od góry
- Dobra, to ja idę od kuchni - szepnął Bruce i od razu się rozdzieliliśmy.
W połowie zgięty pobiegłem za budynek.
- Cholera - mruknąłem do siebie, nie wiedząc jak wejść.
Podszedłem do rynny i złapałem się jej, prawą nogę zgiąłem i ułożyłem w niewielkim zagłębieniu budynku, po czym wszedłem, a dalej już samo szło. Wszedłem przez stare, otwarte okno. Rozejrzałem się dookoła i nikogo nie zauważyłem. Wszyscy siedzieli chyba na dole. Skrzywiłem się, kiedy smród stęchlizny dotarł do mich nozdrzy. Zakryłem dłonią nos i szedłem po cichu przez korytarz, nasłuchując głosów. Nagle *PUF* Usłyszałem strzał i zaraz przewracane meble. Otworzyłem szeroko oczy i szukałem, czy ktoś tu nie ucieka, nagle z jakiegoś pokoju wyszedł Nick. Teraz straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Nie wiedziałem co się dzieje. Wepchnąłem go z powrotem do pokoju.
*Jessica*
- Ej - ktoś zaczął mną szturchać.
- Ej! - ponowiło się.
Leniwie uchyliłam powieki i zobaczyłam rozmazanego Nicka. Szybko się skuliłam i uciekłam w kąt.
- Czego chcesz? - zadrżałam, obejmując kolana ramionami.
Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szelmowsko idąc w moją stronę.
- Zabiję Cię, będę ostatnią osobą, którą zobaczysz przed śmiercią - szepnęłam.
- Tak, tak. Już to mówiłaś - zaśmiał się. - A teraz się rozbieraj. Coś Twój Justin nie spieszy się z odnalezieniem Cię, tak samo twoja rodzina.
- Pieprz się. Pożałujesz tego co mi zrobiłeś - warknęłam, mocniej dociskając do siebie kolana.
- Masz strasznie niewyparzoną buzie, chyba wiem jak Cię uciszyć - uśmiechnął się stając przede mną i powoli rozpinając spodnie. Nagle usłyszałam strzał. Wzdrygnęłam się, serce podskoczyło mi do gardło, zrobiło mi się niedobrze.
- Co się dzieje? - pisnęłam.
- Stul pysk i czekaj tu na mnie - warknął.
Powoli przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową, po czym Nick się wycofał i poszedł sprawdzić co się dzieje, ale zaraz został brutalnie wepchnięty, ale w ostateczności złapał równowagę. Moje źrenice natychmiast się rozszerzyły, kiedy zobaczyłam kipiącego złością, Justina.
- J-Justin - szepnęłam, a oczy zaszły mi łzami. Pokręciłam głową, zaciskając powieki, to nie prawda. Nie ma go tu, to by było zbyt piękne. Słyszałam jęki i trzaski łamanego drewna. Otworzyłam oczy i tam faktycznie był Justin. Klęczał nad Nickiem, celując w niego bronią. Cała drżałam. Bałam się!
- Popełniłeś ogromny błąd, krzywdząc moją kobietę - syknął.
Nie poznaję go. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak wściekły jak Justin.
- Muszę przyznać, że dobra jest w łóżku - zaśmiał się.
Szatyn już odbezpieczał broń, kiedy ktoś kopnął w jego rękę i pistolet upadł. Chciałam po niego podejść, ale nie mogłam się ruszyć. Nie mówiąc już o bólu, który całkowicie pokrył moje ciało. Wszystko mnie bolało, a szczególnie dolna partia ciała. Jakiś chłopak rzucił się na Justina, a Nick w tym czasie zdążył się podnieść. Wtedy do pokoju wpadł Manuel. Co on tu kurwa robi? Co tu się w ogóle dzieje? Manuel próbował odciągnąć chłopaka, który leżał na Justinie, a Nick w tym czasie szedł po broń, która była tylko kilka kroków ode mnie. Wtedy wstałam. Mogę to wszystko zakończyć. Teraz. Szybko zgarnęłam broń i drżącą ręką wycelowałam nią w Nicka. Była cholernie ciężka.
- Oddaj mi to lepiej, kochanie - zaśmiał się pewny siebie.
- Mówiłam, że Cię zabiję - szepnęłam, a łzy spływały strumieniami po moich policzkach.
- Jessica! Nie rób tego! - wychrypiał Justin.
- Już nie skrzywdzisz żadnej dziewczyny - mruknęłam.
- Jess! Proszę! Rzuć broń! Nie rób tego! - krzyknął Justin.
Nie spuszczałam wzroku z Nicka, nie mogłam. Nie wiedziałam co teraz robi Justin, ani Manuel.
- Ty pieprzony dupku! - ryknęłam. - Ty skurwielu! Skrzywdziłeś mnie! - wyszlochałam.
- Och, daj spokój. Podobało Ci się - zaśmiał się, nadal pewny siebie. - Oddaj mi ten pistolet, skarbie - wyciągnął do mnie rękę.
- Mówiłam, że będę ostatnią osobą, która zobaczysz przed śmiercią.
- Jeszcze nie wybieram się na tamten świat - zakpił.
Strzeliłam w jego nogi, ale nie trafiłam. Od razu podskoczyłam przestraszona.
- Kurwa! Uważaj, prawie mnie trafiłaś! - syknął. - Oddaj mi ten pierdolony pistolet! - krzyknął.
- Jessica! Rzuć ten pistolet! - odezwał się Manuel.
- Nie mogę! Muszę to zrobić - pociągnęłam nosem.
- Skarbie! Błagam! Będziesz tego żałowała! My się tym zajmiemy, ale musisz rzucić pistolet - krzyknął Justin.
- Nie - powiedziałam oschle, zamknęłam oczy i strzeliłam. Usłyszałam jak ciało upada. Pistolet sam wypadł mi z ręki.
- Kurwa, Jessi! Jessica - słyszałam jak ktoś mnie woła. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, kolana powoli się pode mną uginały, w ostateczności ktoś mnie złapał, ale to nie był Justin. On pachniał inaczej. Słyszałam syreny, krzyki, piski, swoje imie, po czym wszystko ucichło.
Ładnie komentować, kochane! I przepraszam, że tak długo czekałyście :) Mój ask:http://ask.fm/juustsmmile Twitter:https://twitter.com/Juuust_Smile
Tagi: Rozdział 32
Zrezygnowany po prostu zerwał ze mnie majtki, syknęłam z bólu, kiedy materiał otarł się o moją nogę.
- Proszę - szepnęłam.
- Shhh...zobaczysz, będzie fajnie. - uśmiechnął się pokrzepiająco i pogładził dłonią mój policzek.
Zaczęłam krztusić się własnymi łzami. Obiecałam nie płakać, ale nie mogę. Nie kontroluję tego. Dlaczego to spotyka właśnie mnie? Czym zawiniłam? To niesprawiedliwe.
Po chwili poczułam jak wsuwa się we mnie. Jęknęłam głośno z bólu. Było inaczej niż z Justinem, teraz cholernie bolało. Starałam się zacisnąć nogi, ale nie mogłam się ruszyć, bo byłam przywiązana do ram.
- Błagam - sapnęłam bez tchu.
- Hm...myślę, że Justin już tu był - zaśmiał się i zaczął pogłębiać ruchy.
Mocno zacisnęłam powieki i zęby z bólu. Proszę, niech to się skończy. To tak cholernie boli!
Coraz mocniej ugniatał moje piersi. Poddałam się! Nie mam szans. Mogę tylko leżeć i czekać, aż to się skończy. Mam nadzieję, że chociaż założył prezerwatywę.
- O tak...nie dziwię się Justinowi, że nie chce się Tobą dzielić - jęknął.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze on to nagrywa.
Po chwili opadł na mnie, chowając twarz w moich włosach.
Pociągnęłam nosem, czekałam jak w końcu ze mnie zejdzie.
- Dobra jesteś. - zaśmiał się i pocałował mój obojczyk.
Dobra? Przecież ja tylko leżałam! Jest obrzydliwy!
Wyszedł ze mnie i wstał, teraz otworzyłam oczy, akurat zdejmował prezerwatywę. Dzięki Bogu!
- Teraz Cię odwiążę, masz być spokojna. - ostrzegł, podszedł do mnie i odwiązał mi nogi i ręce.
Próbowałam się poruszyć, ale dalej nie mogłam, tak samo z mówieniem. Całkowity spokój mnie ogarnął.
- Będziesz mogła chodzić za jakąś godzinę - uśmiechnął się i po prostu wyszedł, zabierając wcześniej kasetę z kamery.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i zeszłam z łóżka, a raczej spadłam. Doczołgałam sie do moich spodni i zaczęłam ja bardzo wolno wkładać, już miałam je zapinać, kiedy zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Dalej nie możemy znaleźć Jessici, Manuel się nie odzywa, Mike tak samo. Minęły dwa dni odkąd dostałem te nagranie. Nie mogę spać w nocy. Cały czas widzę poobijaną jej twarz.
- Tak? - warknąłem, przystawiając telefon do ucha.
- Bieber...- zaczął.
- Co jest? - syknąłem odpalając papierosa. Teraz palę paczkę na dzień.
- Znowu przesyłka
Moje serce zabiło o 100 razy szybciej, cała krew odpłynęła z mojej twarzy, a żołądek wykręcił się w nieprzyjemny sposób.
- Przywieź mi ją. TERAZ.
- Ale...
- Nie, chce ją jak najszybciej. - krzyknąłem.
- Zaraz wyjadę. - powiedział.
Ścisnąłem telefon w ręce i kopnąłem pobliski kosz na śmieci.
- Kurwa! - krzyknąłem, kiedy się rozłączyłem.
Schowałem telefon do kieszeni i zawróciłem z powrotem w stronę motelu. Poszedłem prosto do naszego pokoju.
- Bieber? Co znowu? - wstał Bruce.
- Kolejne nagranie. Austin już jedzie. - czułem jak głos grzęźnie mi w gardle.
- Strasznie blady jesteś - zaraz znalazł się przy mnie Cristian.
Poczułem zawrót głowy, a zaraz ciemność.
- Bieber! - jakieś głosy odbijały się ode mnie.
Poczułem coś zimnego na twarzy i otworzyłem oczy. Stał nade mną Cristian i Bruce.
- Co jest? - podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Zemdlałeś - oznajmił blondyn.
Przejechałem dłonią po włosach i wziąłem szklankę wody od Bruce'a. Upiłem łyk i odstawiłem na komodę.
- Która godzina? - spytałem.
- 19 - powiedział Cristian, patrząc na wyświetlacz swojego telefonu.
Czyli za niedługo będzie tu Austin.
Opadłem plecami na łóżko i przetarłem twarz dłońmi. Tak cholernie się boję co będzie na tej kasecie.
O 22 pojawił się Austin.
- Siema - przywitał się smutno.
- Dawaj to - szepnąłem i wystawiłem rękę po kopertę.
Chłopak oddał mi posłusznie kopertę, szybko ją rozerwałem i włożyłem do odtwarzacza.
Wszyscy usiedliśmy na łóżku i w ciszy przyglądaliśmy się poczynaniom Nicka.
- Tak jak mówiłem, zapłacisz mi za wszystko - zaśmiał się i kamera została skierowana na Jessicę. Leżała pobita na łóżku w koszuli i majtkach. Mocno zacisnąłem pięści.
Nick podszedł do niej i coś zaczął szeptać, Jessica się rozpłakała, zaczęła go błagać. Rozpiął spodnie.
- Wyjdźcie! - krzyknąłem.
- CO? - wszyscy poderwali się zaszokowani.
- Wyjdźcie stąd, kurwa! - krzyknąłem.
Wszyscy posłusznie wyszli.Zamknąłem za nimi drzwi i dalej oglądałem. Czułem jak po policzkach ciekną mi łzy. Jeszcze nigdy nie płakałem, przez dziewczynę. Czy ja kiedykolwiek w ogóle płakałem?
Położył się na nią i zaczął ją pieprzyć. Zabije skurwiela, odetnę mu chuja. Wyrwałem kable z telewizora, nie mogłem już dłużej na to patrzyć. Przyłożyłem dłoń do czoła i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, w tym momencie zadzwonił mój telefon. Manuel?
- Tak?
- Znaleźliśmy go - westchnął.
- Wyślij mi adres, jedziemy tam. - syknąłem.
- Jasne, już się robi. - rozłączył się.
- Proszę - szepnęłam.
- Shhh...zobaczysz, będzie fajnie. - uśmiechnął się pokrzepiająco i pogładził dłonią mój policzek.
Zaczęłam krztusić się własnymi łzami. Obiecałam nie płakać, ale nie mogę. Nie kontroluję tego. Dlaczego to spotyka właśnie mnie? Czym zawiniłam? To niesprawiedliwe.
Po chwili poczułam jak wsuwa się we mnie. Jęknęłam głośno z bólu. Było inaczej niż z Justinem, teraz cholernie bolało. Starałam się zacisnąć nogi, ale nie mogłam się ruszyć, bo byłam przywiązana do ram.
- Błagam - sapnęłam bez tchu.
- Hm...myślę, że Justin już tu był - zaśmiał się i zaczął pogłębiać ruchy.
Mocno zacisnęłam powieki i zęby z bólu. Proszę, niech to się skończy. To tak cholernie boli!
Coraz mocniej ugniatał moje piersi. Poddałam się! Nie mam szans. Mogę tylko leżeć i czekać, aż to się skończy. Mam nadzieję, że chociaż założył prezerwatywę.
- O tak...nie dziwię się Justinowi, że nie chce się Tobą dzielić - jęknął.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze on to nagrywa.
Po chwili opadł na mnie, chowając twarz w moich włosach.
Pociągnęłam nosem, czekałam jak w końcu ze mnie zejdzie.
- Dobra jesteś. - zaśmiał się i pocałował mój obojczyk.
Dobra? Przecież ja tylko leżałam! Jest obrzydliwy!
Wyszedł ze mnie i wstał, teraz otworzyłam oczy, akurat zdejmował prezerwatywę. Dzięki Bogu!
- Teraz Cię odwiążę, masz być spokojna. - ostrzegł, podszedł do mnie i odwiązał mi nogi i ręce.
Próbowałam się poruszyć, ale dalej nie mogłam, tak samo z mówieniem. Całkowity spokój mnie ogarnął.
- Będziesz mogła chodzić za jakąś godzinę - uśmiechnął się i po prostu wyszedł, zabierając wcześniej kasetę z kamery.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i zeszłam z łóżka, a raczej spadłam. Doczołgałam sie do moich spodni i zaczęłam ja bardzo wolno wkładać, już miałam je zapinać, kiedy zrobiło mi się ciemno przed oczami.
*Justin*
Dalej nie możemy znaleźć Jessici, Manuel się nie odzywa, Mike tak samo. Minęły dwa dni odkąd dostałem te nagranie. Nie mogę spać w nocy. Cały czas widzę poobijaną jej twarz.
- Tak? - warknąłem, przystawiając telefon do ucha.
- Bieber...- zaczął.
- Co jest? - syknąłem odpalając papierosa. Teraz palę paczkę na dzień.
- Znowu przesyłka
Moje serce zabiło o 100 razy szybciej, cała krew odpłynęła z mojej twarzy, a żołądek wykręcił się w nieprzyjemny sposób.
- Przywieź mi ją. TERAZ.
- Ale...
- Nie, chce ją jak najszybciej. - krzyknąłem.
- Zaraz wyjadę. - powiedział.
Ścisnąłem telefon w ręce i kopnąłem pobliski kosz na śmieci.
- Kurwa! - krzyknąłem, kiedy się rozłączyłem.
Schowałem telefon do kieszeni i zawróciłem z powrotem w stronę motelu. Poszedłem prosto do naszego pokoju.
- Bieber? Co znowu? - wstał Bruce.
- Kolejne nagranie. Austin już jedzie. - czułem jak głos grzęźnie mi w gardle.
- Strasznie blady jesteś - zaraz znalazł się przy mnie Cristian.
Poczułem zawrót głowy, a zaraz ciemność.
- Bieber! - jakieś głosy odbijały się ode mnie.
Poczułem coś zimnego na twarzy i otworzyłem oczy. Stał nade mną Cristian i Bruce.
- Co jest? - podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Zemdlałeś - oznajmił blondyn.
Przejechałem dłonią po włosach i wziąłem szklankę wody od Bruce'a. Upiłem łyk i odstawiłem na komodę.
- Która godzina? - spytałem.
- 19 - powiedział Cristian, patrząc na wyświetlacz swojego telefonu.
Czyli za niedługo będzie tu Austin.
Opadłem plecami na łóżko i przetarłem twarz dłońmi. Tak cholernie się boję co będzie na tej kasecie.
O 22 pojawił się Austin.
- Siema - przywitał się smutno.
- Dawaj to - szepnąłem i wystawiłem rękę po kopertę.
Chłopak oddał mi posłusznie kopertę, szybko ją rozerwałem i włożyłem do odtwarzacza.
Wszyscy usiedliśmy na łóżku i w ciszy przyglądaliśmy się poczynaniom Nicka.
- Tak jak mówiłem, zapłacisz mi za wszystko - zaśmiał się i kamera została skierowana na Jessicę. Leżała pobita na łóżku w koszuli i majtkach. Mocno zacisnąłem pięści.
Nick podszedł do niej i coś zaczął szeptać, Jessica się rozpłakała, zaczęła go błagać. Rozpiął spodnie.
- Wyjdźcie! - krzyknąłem.
- CO? - wszyscy poderwali się zaszokowani.
- Wyjdźcie stąd, kurwa! - krzyknąłem.
Wszyscy posłusznie wyszli.Zamknąłem za nimi drzwi i dalej oglądałem. Czułem jak po policzkach ciekną mi łzy. Jeszcze nigdy nie płakałem, przez dziewczynę. Czy ja kiedykolwiek w ogóle płakałem?
Położył się na nią i zaczął ją pieprzyć. Zabije skurwiela, odetnę mu chuja. Wyrwałem kable z telewizora, nie mogłem już dłużej na to patrzyć. Przyłożyłem dłoń do czoła i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, w tym momencie zadzwonił mój telefon. Manuel?
- Tak?
- Znaleźliśmy go - westchnął.
- Wyślij mi adres, jedziemy tam. - syknąłem.
- Jasne, już się robi. - rozłączył się.
Nie wierzę, że napisałam ten rozdział w jeden dzień/kilka godzin! BOŻE! Pisałam to na szybko, bo zaraz wyjeżdżam, a koniecznie chciałam się z wami podzielić, co będzie dalej♥ więc przepraszam, że jest tak mało szczegółów. DO NN:* STRASZNIE MAŁO KOMENTARZY POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM. ZŁY BYŁ? ;//
Tagi: rozdział 31
- Przywieź mi to do Ontario. Tylko uważaj na siebie - szepnąłem. Ledwo mogłem mówić. Cholernie bałem się co może być na tym nagraniu.
- No...spoko - powiedział. - Wyślij mi adres, gdzie mam Ci to podrzucić.
- Mhm - rozłączyłem się.
- Boże! Jak mogłeś do tego dopuścić? - krzyknęła matka.
- Mamo...-zacząłem.
- Nie Mike! Jesteś nieodpowiedzialny! - kobieta otarła łzy.
- Spokojnie kochanie - uspakajał ją ojciec, głaszcząc po plecach.
- Jak mam być spokojna, jak nie wiem gdzie znajduje się moje dziecko? - wyszlochała.
- Policja już ją szuka - westchnął ojciec.
Nie daruję sobie, jeśli jej się coś stanie. Nikt nie daje znaku, że znalazł Nicka i Jessice. Zwariuję! Opadłem na fotel i schowałem twarz w dłoniach. To moja wina.
- Wiedziałam, że to będzie zły pomysł, żeby się tu przeprowadzała. - pociągnęła nosem.
Było mi cholernie smutno, że matka jest na mnie zła.
Już trzeci dzień mija. Z Justin nawet nie mam zamiaru gadać.
Obudziłem się o 15. Jessici nie ma już 3 dzień. Włożyłem koszulkę i poszedłem do recepcji.
- Dzień dobry, Austina Palmer. Jest coś dla mnie? - spytałem.
- Um...Tak...Proszę - młoda blondynka podała mi kopertę uśmiechając się przy tym zalotnie.
- Dzięki - mruknąłem.
Wziąłem kopertę i poszedłem z nią do pokoju. Kamera była już podłączona do TV. Włożyłem kasetę i włączyłem TV. Usiadłem na łóżku, przetarłem twarz dłońmi i puściłem nagranie.
Od razu pojawiła się Jessica, była związana i przestraszona. Mocno zacisnąłem pięści i szczękę. Jessica dopiero się ocknęła i szepnęła coś do siebie.
- - W końcu się obudziłaś - na ekranie pojawił się Nick. Wszystkie moje mięśnie się napięły.
- To oznacza, że możemy zaczynać zabawę - zaśmiał się.
- Kurwa, w co ja Cię wpakowałem - warknąłem sam do siebie i spuściłem głowę w dół. Zaraz z telewizora, usłyszałem jak Nick krzyczy. Ponownie spojrzałem na TV.
- Pierwsze pytanie. Gdzie jest Justin?
- Nie wiem
- Zła odpowiedź!
I wtedy ją uderzył. Serce podskoczyło mi do gardła. Z całej siły zacisnąłem szczękę. Zabiję go, pochowam żywcem, potnę. Będzie cierpiał. Myślałem, że na jednym ciosie się skończy, ale...on nadal ją bił, aż pluła krwią.
Bił ją coraz mocniej, raz z otwartej ręki, a raz z pięści. Dlaczego mu nie powie, że jestem w Canadzie? Przynajmniej siebie oszczędzi. Kurwa, kurwa, kurwa. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Zamiast być z nią teraz, to siedzę i oglądam jak ta męska dziwka ją katuje. Cios za ciosem, w końcu jej drobne ciało nie wytrzymało tego i chyba straciła przytomność. Do kamery podszedł Nick.
- Widzisz Bieber, jak z nią skończę, będzie wyglądała jeszcze gorzej - zaśmiał się. - Do zobaczenia niedługo. Drugie nagranie będzie jeszcze lepsze - wyłączył kamerę. Będzie drugie nagranie? Wstałem i zacząłem wszystkim rzucać, do pokoju zaraz wpadli chłopacy.
- Bieber, co jest? - rzucił się na mnie Cristian.
- Wypierdalać, chcę być sam! - krzyknąłem i czułem jak po moich policzkach spływają łzy.
- Bieber! - krzyknął Bruce i rzucił mnie na ścianę mocno do niej dociskając.
- Co się, kurwa stało? - warknął.
Głęboko oddychałem, dusiłem się.
- Puszczaj mnie - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Uspokój się, to Cie puszczę
- Jestem spokojny - sapnąłem.
Bruce niepewnie mnie puścił. Odwróciłem się w jego stronę.
- Teraz mów o co chodzi - powiedział Cristian siadając na łóżku.
Podszedłem do telewizora i puściłem im od nowa nagranie.
Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni, włożyłem jednego do ust i odpaliłem zapalniczką, mocno zaciągnąłem się papierosem i wypuściłem dym z ust, starając się nie patrzeć w telewizor. Łzy zaschły na moich policzkach, a oddech unormował się.
- Kurwa - warknął Cristian.
- Zabijemy go. - powiedział Bruce.
- Najpierw trzeba znaleźć tego sukinsyna - powiedziałem drżącym głosem.
- Yo, Bieber, twoja laska jest twarda. - Bruce uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Widziałeś co z nią zrobił? Tego nie wytrzyma żadna dziewczyna - syknąłem, w środku znowu zacząłem się gotować.
- Pogrzebie go żywcem, wcześniej jeszcze potnę, żeby cierpiał. - uśmiechnąłem się na samą myśl o ty i znowu zaciągnąłem się papierosem.
- Znajdziemy ją - powiedział Bruce.
Nagle się obudziłam, kiedy poczułam coś zimnego na twarzy i dekolcie. Nick siedział na obok z pustą szklanką wody, byłam przypięta do łóżka. Nie mogłam się ruszyć, znowu. Spojrzałam w dół, gdzie są moje spodnie? Moje oczy się rozszerzyły. Mam na sobie tylko niebieską koszulę, do moich kostek są przypięte pasy, do nadgarstków tak samo. Co on ma zamiar zrobić?
- Co jest? - szarpnęłam rękoma.
- Dzisiaj...dzisiaj poznamy się na nowo - zaśmiał się.
Spojrzałam przed siebie i kamera znowu była skierowana na nas.
- Po co ta kamera? Przecież...już wysłałeś Justinowi nagranie - szepnęłam, przełykając ślinę.
- Tamte nagranie to nic, w porównaniu z naszą SEX KASETĄ - puścił mi oczko.
- Co? - krzyknęłam i zaczęłam się szarpać. - Nie zrobisz tego! Nie! - krzyczałam.
- CICHO! - warknął i mnie spoliczkował.
Wziął z półki jakąś strzykawkę i przystawił ją do mojej ręki.
- Dzięki temu się rozluźnisz - uśmiechnął się.
- Nie, proszę nie! - błagałam, próbując uciec od igły, ale po chwili zatopiła się w mojej żyle i substancja wpłynęła do mojej krwi.
Poklepał mnie po ręce i odłożył strzykawkę. Spojrzał na zegarek i potem na mnie. Wstał i usiadł na mnie.
- Jeśli to zrobisz - głos mi się załamał, bo wiedziałam co miał zamiar ze mną zrobić. - to zabiję Cię - szepnęłam.
- Cichutko - przyłożył palec do moich ust, a z oczu strumieniami spływały łzy. Cicho szlochałam. Zbliżył się do mojej szyi i zaczął ją ssać, starałam się odwracać głowę w każdą możliwą stronę, ale to i tak nic nie dawało.
Wsunął ręce pod moją koszulę i objął dłońmi moje piersi. Cicho pisnęłam i mocniej zaczęłam płakać. Jest obrzydliwy. Niech to się skończył. Błagam! Czym ja sobie na to zasłużyłam? Powoli pokój zaczął wirować, wszystkie kolory stały się ostrzejsze, ale dalej płakałam.
Rozpiął swoje spodnie i powoli zaczął zsuwać moje majtki.
- Błagam! NIE RÓB MI TEGO! - krzyknęłam i zaczęłam się wiercić na łóżku.
- No...spoko - powiedział. - Wyślij mi adres, gdzie mam Ci to podrzucić.
- Mhm - rozłączyłem się.
*Mike*
- Boże! Jak mogłeś do tego dopuścić? - krzyknęła matka.
- Mamo...-zacząłem.
- Nie Mike! Jesteś nieodpowiedzialny! - kobieta otarła łzy.
- Spokojnie kochanie - uspakajał ją ojciec, głaszcząc po plecach.
- Jak mam być spokojna, jak nie wiem gdzie znajduje się moje dziecko? - wyszlochała.
- Policja już ją szuka - westchnął ojciec.
Nie daruję sobie, jeśli jej się coś stanie. Nikt nie daje znaku, że znalazł Nicka i Jessice. Zwariuję! Opadłem na fotel i schowałem twarz w dłoniach. To moja wina.
- Wiedziałam, że to będzie zły pomysł, żeby się tu przeprowadzała. - pociągnęła nosem.
Było mi cholernie smutno, że matka jest na mnie zła.
Już trzeci dzień mija. Z Justin nawet nie mam zamiaru gadać.
*Justin*
Obudziłem się o 15. Jessici nie ma już 3 dzień. Włożyłem koszulkę i poszedłem do recepcji.
- Dzień dobry, Austina Palmer. Jest coś dla mnie? - spytałem.
- Um...Tak...Proszę - młoda blondynka podała mi kopertę uśmiechając się przy tym zalotnie.
- Dzięki - mruknąłem.
Wziąłem kopertę i poszedłem z nią do pokoju. Kamera była już podłączona do TV. Włożyłem kasetę i włączyłem TV. Usiadłem na łóżku, przetarłem twarz dłońmi i puściłem nagranie.
Od razu pojawiła się Jessica, była związana i przestraszona. Mocno zacisnąłem pięści i szczękę. Jessica dopiero się ocknęła i szepnęła coś do siebie.
- - W końcu się obudziłaś - na ekranie pojawił się Nick. Wszystkie moje mięśnie się napięły.
- To oznacza, że możemy zaczynać zabawę - zaśmiał się.
- Kurwa, w co ja Cię wpakowałem - warknąłem sam do siebie i spuściłem głowę w dół. Zaraz z telewizora, usłyszałem jak Nick krzyczy. Ponownie spojrzałem na TV.
- Pierwsze pytanie. Gdzie jest Justin?
- Nie wiem
- Zła odpowiedź!
I wtedy ją uderzył. Serce podskoczyło mi do gardła. Z całej siły zacisnąłem szczękę. Zabiję go, pochowam żywcem, potnę. Będzie cierpiał. Myślałem, że na jednym ciosie się skończy, ale...on nadal ją bił, aż pluła krwią.
Bił ją coraz mocniej, raz z otwartej ręki, a raz z pięści. Dlaczego mu nie powie, że jestem w Canadzie? Przynajmniej siebie oszczędzi. Kurwa, kurwa, kurwa. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Zamiast być z nią teraz, to siedzę i oglądam jak ta męska dziwka ją katuje. Cios za ciosem, w końcu jej drobne ciało nie wytrzymało tego i chyba straciła przytomność. Do kamery podszedł Nick.
- Widzisz Bieber, jak z nią skończę, będzie wyglądała jeszcze gorzej - zaśmiał się. - Do zobaczenia niedługo. Drugie nagranie będzie jeszcze lepsze - wyłączył kamerę. Będzie drugie nagranie? Wstałem i zacząłem wszystkim rzucać, do pokoju zaraz wpadli chłopacy.
- Bieber, co jest? - rzucił się na mnie Cristian.
- Wypierdalać, chcę być sam! - krzyknąłem i czułem jak po moich policzkach spływają łzy.
- Bieber! - krzyknął Bruce i rzucił mnie na ścianę mocno do niej dociskając.
- Co się, kurwa stało? - warknął.
Głęboko oddychałem, dusiłem się.
- Puszczaj mnie - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Uspokój się, to Cie puszczę
- Jestem spokojny - sapnąłem.
Bruce niepewnie mnie puścił. Odwróciłem się w jego stronę.
- Teraz mów o co chodzi - powiedział Cristian siadając na łóżku.
Podszedłem do telewizora i puściłem im od nowa nagranie.
Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni, włożyłem jednego do ust i odpaliłem zapalniczką, mocno zaciągnąłem się papierosem i wypuściłem dym z ust, starając się nie patrzeć w telewizor. Łzy zaschły na moich policzkach, a oddech unormował się.
- Kurwa - warknął Cristian.
- Zabijemy go. - powiedział Bruce.
- Najpierw trzeba znaleźć tego sukinsyna - powiedziałem drżącym głosem.
- Yo, Bieber, twoja laska jest twarda. - Bruce uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Widziałeś co z nią zrobił? Tego nie wytrzyma żadna dziewczyna - syknąłem, w środku znowu zacząłem się gotować.
- Pogrzebie go żywcem, wcześniej jeszcze potnę, żeby cierpiał. - uśmiechnąłem się na samą myśl o ty i znowu zaciągnąłem się papierosem.
- Znajdziemy ją - powiedział Bruce.
*Jessica*
Nagle się obudziłam, kiedy poczułam coś zimnego na twarzy i dekolcie. Nick siedział na obok z pustą szklanką wody, byłam przypięta do łóżka. Nie mogłam się ruszyć, znowu. Spojrzałam w dół, gdzie są moje spodnie? Moje oczy się rozszerzyły. Mam na sobie tylko niebieską koszulę, do moich kostek są przypięte pasy, do nadgarstków tak samo. Co on ma zamiar zrobić?
- Co jest? - szarpnęłam rękoma.
- Dzisiaj...dzisiaj poznamy się na nowo - zaśmiał się.
Spojrzałam przed siebie i kamera znowu była skierowana na nas.
- Po co ta kamera? Przecież...już wysłałeś Justinowi nagranie - szepnęłam, przełykając ślinę.
- Tamte nagranie to nic, w porównaniu z naszą SEX KASETĄ - puścił mi oczko.
- Co? - krzyknęłam i zaczęłam się szarpać. - Nie zrobisz tego! Nie! - krzyczałam.
- CICHO! - warknął i mnie spoliczkował.
Wziął z półki jakąś strzykawkę i przystawił ją do mojej ręki.
- Dzięki temu się rozluźnisz - uśmiechnął się.
- Nie, proszę nie! - błagałam, próbując uciec od igły, ale po chwili zatopiła się w mojej żyle i substancja wpłynęła do mojej krwi.
Poklepał mnie po ręce i odłożył strzykawkę. Spojrzał na zegarek i potem na mnie. Wstał i usiadł na mnie.
- Jeśli to zrobisz - głos mi się załamał, bo wiedziałam co miał zamiar ze mną zrobić. - to zabiję Cię - szepnęłam.
- Cichutko - przyłożył palec do moich ust, a z oczu strumieniami spływały łzy. Cicho szlochałam. Zbliżył się do mojej szyi i zaczął ją ssać, starałam się odwracać głowę w każdą możliwą stronę, ale to i tak nic nie dawało.
Wsunął ręce pod moją koszulę i objął dłońmi moje piersi. Cicho pisnęłam i mocniej zaczęłam płakać. Jest obrzydliwy. Niech to się skończył. Błagam! Czym ja sobie na to zasłużyłam? Powoli pokój zaczął wirować, wszystkie kolory stały się ostrzejsze, ale dalej płakałam.
Rozpiął swoje spodnie i powoli zaczął zsuwać moje majtki.
- Błagam! NIE RÓB MI TEGO! - krzyknęłam i zaczęłam się wiercić na łóżku.
NIE WIEM JAK BD POJAWIAŁY SIĘ NASTĘPNE ROZDZIAŁY, BO WE WTOREK WYJEŻDŻAM I WRACAM DOPIERO 2.05 POSTARAM SIĘ PRZYJECHAĆ WCZEŚNIEJ DO DOMU, JAK MNIE MAMA PUŚCI. DO NN, BĘDĘ INFORMOWAŁA NA ASK'U. ALBO PISZCIE NA GG1245543
Tagi: Rozdział 31
*Justin*
- Nie mogę - wstałem.
- Możesz - zaśmiała się.
- Nie! - powiedziałem stanowczo. - Nie chcesz mi pomóc to trudno. - skierowałem się w stronę drzwi. - Stać Cię na kogoś lepszego.
Usłyszałem głośne westchnięcie za sobą.
- Masz - warknęła i wręczyła mi jakąś karteczkę. - To adres gdzie się zatrzymali - przewróciła oczami. -Twoja dziewczyna to szczęściara - dodała.
- To ja jestem szczęściarzem. Dzięki - puściłem do niej oczko i wyszedłem.
- Stój! - ktoś krzyknął za mną.
- Spokojnie! - zaśmiała się Rihanna. - Jest wolny.
Ruszyłem dalej. Wsiadłem do samochodu i rozwinąłem karteczkę.
- Co tak długo? - spytał Bruce.
- Nie mów, że ją przeleciałeś - zakpił Cristian.
- Zdążyłem nawet dwa razy - wyszczerzyłem się.
Chłopcy od razu odwrócili się w moją stronę, a w ich oczach dało się dostrzec przerażenie.
- Żartowałem! - parsknąłem. - Przecież mam dziewczynę! - przewróciłem oczami. - Jedź tam - podałem Cristianowi karteczkę z adresem.
Oni dalej wpatrywali się we mnie tępo.
- Kurwa, nie przeleciałem jej! Kocham Jessice! - krzyknąłem. - Jedź! - warknąłem.
Pod hotelem byliśmy o 1:00. Zakradliśmy się pod numer pokoju, który mieliśmy zapisany na karteczce. Wyjęliśmy wszyscy broń i wpadliśmy do pokoju. Wszyscy trzej poderwali się z łóżka całkowicie zdezorientowani. Dwóch już padło. Podszedłem do ostatniego żywego chłopaka, przycisnąłem go do ściany i przystawiłem broń do skroni.
- Gdzie jest Nick?
- Żartujesz sobie? - zakpił.
Mocniej docisnąłem broń do jego głowy.
- Gdzie jest Nick?
- Jeśli mnie zabijesz to...- powiedział z ironicznym uśmiechem.
- To co? - syknąłem i odbezpieczyłem broń.
- To twoja dziewczyna zginie - powiedział pewny siebie.
Mój żołądek natychmiast się skurczył.
- Ten żart Ci nie wyszedł - uśmiechnąłem się do niego. - Mów, kurwa, gdzie jest Nick, albo Ci łeb rozwale - krzyknąłem.
- Jessica Hastings, tak? - zakpi. - Sprawdź czy jest w domu - roześmiał się.
Przełknąłem głośno ślinę i strzeliłem mu w głowę, a krew rozprysnęła się na mojej twarzy. Ciało chłopaka upadło bezwładnie na podłogę. Stałem jeszcze przez chwilę i wpatrywałem się w ścianę, analizując jego słowa.
- Bieber, chodź. Zaraz będzie tu policja - z zamyśleń wyrwał mnie głos Bruce'a.
Pokręciłem głową i wyszedłem z pokoju.
- Szybciej! - warknął Bruce, pchając mnie do przodu.
Pobiegliśmy do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon.
- Co on Ci powiedział? - spytał Cristian, patrząc w lusterko.
- Bieber! - krzyknął.
- Muszę zadzwonić - szepnąłem.
Byłem całkowicie sparaliżowany.
- Bruce, daj mi swój telefon
Chłopak podał mi telefon dziwnie na mnie patrząc.
Wybrałem numer do Mike'a i przystawiłem telefon do ucha.
- Mike? - szepnąłem.
- Właśnie miałem do Ciebie dzwonić, kurwa...-przeklął i uderzył w coś. - Nie wiem gdzie jest Jessica - głośno wypuścił powietrze z ust. - Dzwoniłem po wszystkich jej znajomych i nikt nie wie gdzie jest - powiedział łamiący się głosem.
- Nick ją ma - szepnąłem, cała krew odpłynęła z mojej twarzy, w głowie zaczęło mi się kręcić, brzuch mnie rozbolał.
- Co? - spytał zdziwiony.
- Nick...Nick ją ma - zacisnąłem szczękę.
- Co kurwa? Nie! Kurwa nie! Wszystko przez Ciebie! - krzyknął. - Ty ją w to wpakowałeś! - dalej wrzeszczał.
Rozłączyłem się. Pochyliłem się do przodu i schowałem twarz w dłoniach.
- Bieber, co jest? - spytał Bruce.
Po chwili zatrzymaliśmy się.
- Stary, co jest? - tym razem spytał Cristian.
- Nick ma Jessice - szepnąłem, czułem, że zaraz pęknę. Jessica jest dla mnie wszystkim, nie mogę jej stracić. Po prostu...bez niej nie istnieję.
- Co? Skąd on o niej wie? - spytał z niedowierzaniem Bruce.
- Nie wiem, kurwa. Nic nie wiem. Zabije skurwysyna, jak jej coś zrobi. - syknąłem.
*Jessica*
- Która godzina? - jęknęłam.
Czułam jak cała moja twarz jest spuchnięta. Ledwo mogłam mówić.
- Dopiero 13, kochanie - zaśmiał się.
- Długo będziesz mnie tu jeszcze trzymał?
- Aż nie zabiję Justina, później ty zginiesz - uśmiechnął się. - A może...zabije Cię na jego oczach? Tak, to będzie dobre - puścił mi oczko.
Spuściłam głowę w dół.
D pokoju wpadł jakiś chłopak. Od razu spojrzałam w górę.
- Nick! Eric, Trey i Jace nie żyją - powiedział na jednym wdechu.
- Co kurwa? - poderwał się do pionu.
Mój żołądek ścisnął się na tę informację.
- Kto to zrobił? - spytał zaciskając dłonie w pięści.
- Bieber - szepnął.
Poczułam lekką ulgę na dźwięk jego imienia.
- To wszystko twoja wina! - krzyknął i uderzył mnie z pięści w twarz, po czym wyszedł.
Splunęłam krwią na podłogę. Wszystko mnie bolało, od dwóch dni cały czas siedzę w tej samej pozycji. Przechyliłam głowę na boki i po pokoju rozniósł się odgłos strzelania moich kości. Co za ulga. Kamera jest teraz skierowana na łóżko, a nie na mnie. Modlę się tylko, żeby film nie trafił do Justina.
Po chwili wrócił Nick. Wpadł do pokoju i od razu się na mnie rzucił z pięściami.
- To twoja wina! Suko! - krzyknął i przewrócił mnie z krzesłem.
Krztusiłam się krwią, a oczy zaszły mi łzami.
- Zwykła kurwa! Zabije Ciebie i tego Justinka - krzyczał.
Po chwili się opanował i wstała, a obraz przed oczami powoli zachodził mgłą, aż była tylko ciemność. Umarłam?
*Justin*
- Yo, Justin! - odezwał się Austin
- Co jest? - spytałem.
- Przyszło coś do Ciebie do Cristiana - powiedział.
- Co to jest? Otwórz - poleciłem.
Przyszło coś do mnie do Cristiana? Kto mógłby wiedzieć, że u niego jestem? Nick
- Hm...to jakaś kaseta...z kamery - mruknął.
Przełknąłem ślinę.
POSTARAJCIE SIĘ Z KOMENTARZAMI TO ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ SZYBCIEJ
Tagi: Rozdział 30
MÓJ TUMBLR
MÓJ ASK
MÓJ DRUGI BLOG
- Um, ale chyba sama miałam dojechać do agencji?
- Dominic kazał mi po Ciebie przyjechać, zdjęcia w terenie, wiesz o co chodzi - puścił mi oczko.
- Okej, tylko wezmę torbę. - uśmiechnęłam się do niego i poszłam po torebkę, po czym wróciłam do chłopaka. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i poszliśmy do jego terenowego auta z przyciemnionymi szybami. Chłopak otworzył mi drzwi, już miałam wsiadać, kiedy coś dziwnego zostało przyciśnięte mi do nosa, po chwili obraz mi się zamazywał, aż nastąpiła ciemność.
Powoli otwierałam oczy, obraz stawał się wyrazisty, głowa mnie bolała. Chciałam podnieść rękę, żeby dotknąć czoła, ale coś mi to uniemożliwiło.
- Co jest? - szepnęłam sama do siebie.
- W końcu się obudziłaś - ktoś zaśmiał się za mną.
Od razu podskoczyłam, a moje serce chyba już zdążyło wyskoczyć mi z piersi.
- To oznacza, że możemy zaczynać zabawę - zaśmiał się ponownie.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Nicka, który zabrał mnie na zdjęcie.
- O co chodzi? - spojrzałam na siebie, siedziałam na krześle przywiązana do niego.
Chłopak zaśmiał się wrednie i stanął przede mną.
- Co ja Ci zrobiłam? - warknęła, a moje oczy się zaszkliły.
- Hm..ty może nic...ale twój chłopak...- uśmiechnął się podszedł do kamery, która stała na wprost mnie. Co on chce zrobić.
- Ty jesteś TEN Nick - szepnęłam sama do siebie. Kilka razy słyszałam to imię.
- Więc jednak wiesz kim jestem - podszedł do mnie z powrotem. - Mam taką propozycję...będziesz mówiła tylko prawdę, to nic Ci się nie stanie - uśmiechnął się strzelając kośćmi u dłoni.
- Ja nic nie wiem - odpowiedziałam.
- Pierwsze pytanie. Gdzie jest Justin?
- Nie wiem
- Zła odpowiedź!
Poczułam silne pieczenie na policzku.
- Zapytam jeszcze raz, gdzie jest Justin?! - warknął
- NIE WIEM - krzyknęłam.
Wiem, ale chyba sobie żartujecie, że wydam swojego chłopaka.
Znowu dostałam w twarz, tak mocno, że odwróciłam ją w bok. Wyplułam zgromadzoną krew.
- Lepiej mów prawdę, mam zamiar się jeszcze z tobą pobawić, a nie lubię poobijanych dziewczyn. - zaśmiał się.
- Jakim prawe mnie tu trzymasz? - krzyknęłam na całe gardło.
- Nic Ci, kurwa, nie zrobiłam!
- Wystarczy, że twój chłopak zawinił. - uśmiechnął się i pogładził dłonią mój policzek, na co od razu się wzdrygnęłam i odsunęłam twarz.
- Znowu zapytam. Gdzie jest twój Justinek? - spytał.
- Nie wiem o kim mówisz - spojrzałam mu prosto w oczy, tym razem wymierzył we mnie pięścią.
- Suka! - splunęłam na jego buty krwią. Cała moja twarz zdrętwiała.
- Co powiedziałaś? - nachylił się nade mną.
- To co słyszałeś - splunęłam krwią w jego twarz.
- Dziwka - krzyknął i znowu mnie uderzył. - Ciekawe, czy jak z tobą skończę, Justin nadal będzie Cię chciał - zaśmiał się.
Nie mam zamiaru uronić ani jednej łzy.
- Po co to nagrywasz? - syknęłam.
- Żeby Justin miał co oglądać. Jak go już znajdę, to najpierw mu to wyślę.
Moje oczy się rozszerzyły. To go zabije!
- Więc...gdzie jest twój chłopak?
Milczałam.
- Odpowiedz, suko - ścisnął moje policzki.
- Nie wiem! - warknęłam.
- Znowu zła odpowiedź - uśmiechnął się i wymierzył cios w mój lewy policzek, przez co odrzuciła mi głowę w prawo.
- Jesteś zwykłym śmieciem, jeśli bijesz dziewczynę - zakpiłam.
Znowu cios, po którym była już ciemność.
Wróciliśmy do Canady, do Ontario, gdzie prawdopodobnie znajdują się ludzie Nicka.
- Co teraz? - spytał Bruce.
- Jedziemy do Rihanny - szepnąłem.
- Chyba sobie, kurwa, kpisz! - warknął Cristian.
- Ona też ma problem z Nickiem - syknąłem opierając łokieć o podłokietnik w samochodzie.
- Z nami też ma, odkąd ją przeleciałeś, zabrałeś jej kilogram koki i zostawiłeś - zaśmiał się Bruce.
- Pierdol się - mruknąłem.
- To było dobre - parsknął Cris
- Jedź do Rihanny.
- Jasne - blondyn pokręcił głową i ruszył.
Po godzinie byliśmy pod budą Rihanny.
Wysiadłem pierwszy z samochodu, poprawiłem spodnie i wszedłem na posesje Riri.
- Nie wierze! - ktoś zaśmiał się z boku. - Serio, Bierber? Przyjechałeś po śmierć? - zakpił jeden z ochroniarzy.
- Zawołaj Rihanne - warknąłem stając w połowie drogi.
- Kazała nam Cię zabić jak tylko zobaczymy - zaśmiał się Damien - drugi ochroniarz.
- Mam do niej sprawę.
- Hajs za koke? - zakpił.
- Pierdol się! Wołaj ją - już miałem iść kiedy w drzwiach pojawiła sie Rihanna.
- Nie wierzę! - zaśmiała się głośno.
O kurwa! Jest jeszcze seksowniejsza niż dwa lata temu.Pokręciłem głową. Weź się garść, masz już dziewczynę i bardzo ją kochasz.
- Rihanna - zacząłem.
- Justin - na jej ustach pojawił się szelmowski uśmiech.- Mam Cię zabić? - uniosła idealną, lewą brew w górę.
- Chodzi o Nicka.
Dziewczyna natychmiast się wyprostowała i zaprosiła mnie gestem ręki. Nie jest tak źle Zmierzwiłem dłonią włosy i wszedłem do jej domu. Wcześniej dałem znak chłopakom, że jest okej.
- O co chodzi? - spytała siadając na kanapie i zakładając nogę na nogę.
Oblizałem usta, patrząc na jej cholernie długie nogi.
No co? Jestem tylko mężczyzną!
- Wiesz gdzie jest Nick? - spytałem patrząc jej w oczy.
- Może - zagryzła dolną wargę.
- Rihanna, powiedz gdzie on jest.
- A co ja z tego będę miała? - mruknęła seksownie, lustrując mnie wzrokiem.
- Chyba też nie jesteś z nim w najlepszych stosunkach - zaśmiałem się.
Pokręciła głową z rozbawieniem.
- Nie przeszkadza mi - uśmiechnęła się sprośnie.
- Powiedz mi gdzie on jest - warknąłem.
- Po co Ci to wiedzieć? - spytała.
- Albo on mnie zabije albo ja jego.
- Och - zachichotała.
- Wiesz gdzie jest?
- Nick? Nie, ale wiem, gdzie są jego ludzie.
- Powiedz mi.
- Nie ma nic za darmo - oblizała usta.
- Czego chcesz?
- Tego co zwykle - puściła mi oczko.
- Mam dziewczynę.
- Nie ma jej tu - rozejrzała się po pokoju
- Rihanna, nie mogę.
- Możesz. Wiem, że tego chcesz - usiadła obok mnie, kładąc mi rękę na kolanie.
Zacisnąłem mocno zęby.
- Więc? - mruknęła tuż przy moim uchu, a jej ręka przeniosła się na moje krocze. - Dobrze wiesz, że nasze ciała są dla siebie stworzone.- przyssała się do mojej szyi.
Zamknąłem oczy i na chwilę wstrzymałem oddech.
- Hm? - musnęła ustami moje wargi.
Spojrzałem jej w oczy.
Przejechała językiem po mojej dolnej wardze, a po chwili włożyła mi go w usta.
Ocknęłam się znowu na krześle. Zakaszlałam i spojrzałam przed siebie. Kamera nadal stała, ale Nicka już nie było. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Było tu tylko jedno łóżko z metalową poręczą, fotel, TV i lampa stojąca. Całe ciało mnie bolało. Próbowałam rozprostować plecy, ale to na nic. Drzwi się otworzyły. Stanął w nich obcy mi chłopak.
- Chcesz coś do jedzenia? Albo wode? - rzucił od niechcenia.
- Wody - mruknęłam.
Kiwnął głową i schował sie.
Za chwilę wrócił Nick ze szklanką wody. Przystawił mi ją do ust, zaczęłam zachłannie pić.
- Koniec tego dobrego - zabrał mi szklankę. - Zaczynamy od początku - zaśmiał się i włączył kamerę.
- Już mówiłam, nie wiem gdzie jest Justin - wychrypiałam.
- Kłamiesz! - warknął.
- NIE WIEM GDZIE JEST JUSTIN! - pochyliłam się do przodu.
Poczułam pieczenie na obolałym policzku.
- Hmm - popukał się palcem wskazującym po brodzie. - Spróbujemy czegoś nowego. - uśmiechnął się.
Przełknęłam ślinę.
Podszedł do mnie i przykucnął przede mną.
- Zrobię wszystko, żeby go zniszczyć - uśmiechnął się. - i zrobię tak, że nie będzie chciał już nawet na Ciebie spojrzeć.
Złapał za moje policzki i brutalnie wpił się w moje usta. Skrzywiłam się i ugryzłam go w wargę.
Chłopak odskoczył ode mnie, przejechał językiem po dolnej wardze.
- To dopiero początek - uśmiechnął się i wyszedł.
Spuściłam głowę w dół i pozwoliłam sobie na cichy szloch.

MÓJ ASK
MÓJ DRUGI BLOG
- Um, ale chyba sama miałam dojechać do agencji?
- Dominic kazał mi po Ciebie przyjechać, zdjęcia w terenie, wiesz o co chodzi - puścił mi oczko.
- Okej, tylko wezmę torbę. - uśmiechnęłam się do niego i poszłam po torebkę, po czym wróciłam do chłopaka. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i poszliśmy do jego terenowego auta z przyciemnionymi szybami. Chłopak otworzył mi drzwi, już miałam wsiadać, kiedy coś dziwnego zostało przyciśnięte mi do nosa, po chwili obraz mi się zamazywał, aż nastąpiła ciemność.
Powoli otwierałam oczy, obraz stawał się wyrazisty, głowa mnie bolała. Chciałam podnieść rękę, żeby dotknąć czoła, ale coś mi to uniemożliwiło.
- Co jest? - szepnęłam sama do siebie.
- W końcu się obudziłaś - ktoś zaśmiał się za mną.
Od razu podskoczyłam, a moje serce chyba już zdążyło wyskoczyć mi z piersi.
- To oznacza, że możemy zaczynać zabawę - zaśmiał się ponownie.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Nicka, który zabrał mnie na zdjęcie.
- O co chodzi? - spojrzałam na siebie, siedziałam na krześle przywiązana do niego.
Chłopak zaśmiał się wrednie i stanął przede mną.
- Co ja Ci zrobiłam? - warknęła, a moje oczy się zaszkliły.
- Hm..ty może nic...ale twój chłopak...- uśmiechnął się podszedł do kamery, która stała na wprost mnie. Co on chce zrobić.
- Ty jesteś TEN Nick - szepnęłam sama do siebie. Kilka razy słyszałam to imię.
- Więc jednak wiesz kim jestem - podszedł do mnie z powrotem. - Mam taką propozycję...będziesz mówiła tylko prawdę, to nic Ci się nie stanie - uśmiechnął się strzelając kośćmi u dłoni.
- Ja nic nie wiem - odpowiedziałam.
- Pierwsze pytanie. Gdzie jest Justin?
- Nie wiem
- Zła odpowiedź!
Poczułam silne pieczenie na policzku.
- Zapytam jeszcze raz, gdzie jest Justin?! - warknął
- NIE WIEM - krzyknęłam.
Wiem, ale chyba sobie żartujecie, że wydam swojego chłopaka.
Znowu dostałam w twarz, tak mocno, że odwróciłam ją w bok. Wyplułam zgromadzoną krew.
- Lepiej mów prawdę, mam zamiar się jeszcze z tobą pobawić, a nie lubię poobijanych dziewczyn. - zaśmiał się.
- Jakim prawe mnie tu trzymasz? - krzyknęłam na całe gardło.
- Nic Ci, kurwa, nie zrobiłam!
- Wystarczy, że twój chłopak zawinił. - uśmiechnął się i pogładził dłonią mój policzek, na co od razu się wzdrygnęłam i odsunęłam twarz.
- Znowu zapytam. Gdzie jest twój Justinek? - spytał.
- Nie wiem o kim mówisz - spojrzałam mu prosto w oczy, tym razem wymierzył we mnie pięścią.
- Suka! - splunęłam na jego buty krwią. Cała moja twarz zdrętwiała.
- Co powiedziałaś? - nachylił się nade mną.
- To co słyszałeś - splunęłam krwią w jego twarz.
- Dziwka - krzyknął i znowu mnie uderzył. - Ciekawe, czy jak z tobą skończę, Justin nadal będzie Cię chciał - zaśmiał się.
Nie mam zamiaru uronić ani jednej łzy.
- Po co to nagrywasz? - syknęłam.
- Żeby Justin miał co oglądać. Jak go już znajdę, to najpierw mu to wyślę.
Moje oczy się rozszerzyły. To go zabije!
- Więc...gdzie jest twój chłopak?
Milczałam.
- Odpowiedz, suko - ścisnął moje policzki.
- Nie wiem! - warknęłam.
- Znowu zła odpowiedź - uśmiechnął się i wymierzył cios w mój lewy policzek, przez co odrzuciła mi głowę w prawo.
- Jesteś zwykłym śmieciem, jeśli bijesz dziewczynę - zakpiłam.
Znowu cios, po którym była już ciemność.
*Justin*
Wróciliśmy do Canady, do Ontario, gdzie prawdopodobnie znajdują się ludzie Nicka.
- Co teraz? - spytał Bruce.
- Jedziemy do Rihanny - szepnąłem.
- Chyba sobie, kurwa, kpisz! - warknął Cristian.
- Ona też ma problem z Nickiem - syknąłem opierając łokieć o podłokietnik w samochodzie.
- Z nami też ma, odkąd ją przeleciałeś, zabrałeś jej kilogram koki i zostawiłeś - zaśmiał się Bruce.
- Pierdol się - mruknąłem.
- To było dobre - parsknął Cris
- Jedź do Rihanny.
- Jasne - blondyn pokręcił głową i ruszył.
Po godzinie byliśmy pod budą Rihanny.
Wysiadłem pierwszy z samochodu, poprawiłem spodnie i wszedłem na posesje Riri.
- Nie wierze! - ktoś zaśmiał się z boku. - Serio, Bierber? Przyjechałeś po śmierć? - zakpił jeden z ochroniarzy.
- Zawołaj Rihanne - warknąłem stając w połowie drogi.
- Kazała nam Cię zabić jak tylko zobaczymy - zaśmiał się Damien - drugi ochroniarz.
- Mam do niej sprawę.
- Hajs za koke? - zakpił.
- Pierdol się! Wołaj ją - już miałem iść kiedy w drzwiach pojawiła sie Rihanna.
- Nie wierzę! - zaśmiała się głośno.
O kurwa! Jest jeszcze seksowniejsza niż dwa lata temu.Pokręciłem głową. Weź się garść, masz już dziewczynę i bardzo ją kochasz.
- Rihanna - zacząłem.
- Justin - na jej ustach pojawił się szelmowski uśmiech.- Mam Cię zabić? - uniosła idealną, lewą brew w górę.
- Chodzi o Nicka.
Dziewczyna natychmiast się wyprostowała i zaprosiła mnie gestem ręki. Nie jest tak źle Zmierzwiłem dłonią włosy i wszedłem do jej domu. Wcześniej dałem znak chłopakom, że jest okej.
- O co chodzi? - spytała siadając na kanapie i zakładając nogę na nogę.
Oblizałem usta, patrząc na jej cholernie długie nogi.
No co? Jestem tylko mężczyzną!
- Wiesz gdzie jest Nick? - spytałem patrząc jej w oczy.
- Może - zagryzła dolną wargę.
- Rihanna, powiedz gdzie on jest.
- A co ja z tego będę miała? - mruknęła seksownie, lustrując mnie wzrokiem.
- Chyba też nie jesteś z nim w najlepszych stosunkach - zaśmiałem się.
Pokręciła głową z rozbawieniem.
- Nie przeszkadza mi - uśmiechnęła się sprośnie.
- Powiedz mi gdzie on jest - warknąłem.
- Po co Ci to wiedzieć? - spytała.
- Albo on mnie zabije albo ja jego.
- Och - zachichotała.
- Wiesz gdzie jest?
- Nick? Nie, ale wiem, gdzie są jego ludzie.
- Powiedz mi.
- Nie ma nic za darmo - oblizała usta.
- Czego chcesz?
- Tego co zwykle - puściła mi oczko.
- Mam dziewczynę.
- Nie ma jej tu - rozejrzała się po pokoju
- Rihanna, nie mogę.
- Możesz. Wiem, że tego chcesz - usiadła obok mnie, kładąc mi rękę na kolanie.
Zacisnąłem mocno zęby.
- Więc? - mruknęła tuż przy moim uchu, a jej ręka przeniosła się na moje krocze. - Dobrze wiesz, że nasze ciała są dla siebie stworzone.- przyssała się do mojej szyi.
Zamknąłem oczy i na chwilę wstrzymałem oddech.
- Hm? - musnęła ustami moje wargi.
Spojrzałem jej w oczy.
Przejechała językiem po mojej dolnej wardze, a po chwili włożyła mi go w usta.
*Jessica*
Ocknęłam się znowu na krześle. Zakaszlałam i spojrzałam przed siebie. Kamera nadal stała, ale Nicka już nie było. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Było tu tylko jedno łóżko z metalową poręczą, fotel, TV i lampa stojąca. Całe ciało mnie bolało. Próbowałam rozprostować plecy, ale to na nic. Drzwi się otworzyły. Stanął w nich obcy mi chłopak.
- Chcesz coś do jedzenia? Albo wode? - rzucił od niechcenia.
- Wody - mruknęłam.
Kiwnął głową i schował sie.
Za chwilę wrócił Nick ze szklanką wody. Przystawił mi ją do ust, zaczęłam zachłannie pić.
- Koniec tego dobrego - zabrał mi szklankę. - Zaczynamy od początku - zaśmiał się i włączył kamerę.
- Już mówiłam, nie wiem gdzie jest Justin - wychrypiałam.
- Kłamiesz! - warknął.
- NIE WIEM GDZIE JEST JUSTIN! - pochyliłam się do przodu.
Poczułam pieczenie na obolałym policzku.
- Hmm - popukał się palcem wskazującym po brodzie. - Spróbujemy czegoś nowego. - uśmiechnął się.
Przełknęłam ślinę.
Podszedł do mnie i przykucnął przede mną.
- Zrobię wszystko, żeby go zniszczyć - uśmiechnął się. - i zrobię tak, że nie będzie chciał już nawet na Ciebie spojrzeć.
Złapał za moje policzki i brutalnie wpił się w moje usta. Skrzywiłam się i ugryzłam go w wargę.
Chłopak odskoczył ode mnie, przejechał językiem po dolnej wardze.
- To dopiero początek - uśmiechnął się i wyszedł.
Spuściłam głowę w dół i pozwoliłam sobie na cichy szloch.
Co wy na to? Co myślicie o Justinie i Riri?Poniżej, jak wygląda Rihanna

Tagi: rozdział 29
Zmieniam wiek Justina. Ma on 20 lat. Reszta chłopaków też. Jessica nadal ma tyle ile miała
PYTANIA?! -> KLIKNIJ
- Wolałem was nie zastać w jakiejś niezręcznej sytuacji - wytłumaczył się Mike.
- Czego chcesz? - warknęłam. Za moimi plecami zaraz rozległy się głośne śmiechy.
- Ktoś jest u was? - spytał.
Mój wzrok przykuły ciemne plamy na jego szyi.
- Och! To malinki? - spytałam i wskazałam palcem na szyję bruneta.
- Och! To rzeczy Justina? - odgryzł się.
- Wal się - uśmiechnęłam się do niego słodko i pokazałam środkowy palec.
- Muszę jeszcze z Justinem pogadać. - powiedział i wepchał się do pokoju.
- Idioto! - warknęłam, kiedy zahaczył o mnie ramieniem.
- Co jest? - spytał Justin.
Widziałam jak chłopcy nagle się spięli. W pokoju zapanowała niezręczna siła.
- Tak, to jest Mike. Brat Jessici. - Jus przedstawił bruneta. - To jest Bruce i Christian - następnie przedstawił swoich kolegów.
- Siema - Mike z Christianem wymienili się uściskiem dłoni, to samo zrobił z Brucem.
- O której wyjeżdżacie? - spytał siadając na fotelu.
- W nocy - odpowiedział Bruce.
Wskoczyłam na łóżko i usiadłam za Justinem, przytulając się do jego pleców i oparłam brodę o jego ramie.
- Czyli my wyjedziemy o piątej - stwierdził Mike.
- Co? Nie! Jest już pierwsza! - powiedziałam spanikowana i mocniej przytuliłam się do Justina.
- Jess, nie będę prowadził po nocy. Zresztą...masz jutro sesje zdjęciową.
- Ja mogę poprowadzić!
Mike i Justin natychmiast wybuchnęli śmiechem.
- Co was taś śmieszy? - syknęłam i walnęłam Bieber'a w ramie.
Nagle zaczął dzwonić telefon Bruce'a. Chłopak spojrzał znacząco na Justina i wyszedł.
- Serio, mogę prowadzić - popatrzyłam błagalnie na Mike'a.
- Nie. Chcę wrócić żywy do domu - zaśmiał sie.
- Lepiej żebyś nie prowadziła - powiedział Justin.
- Ty też jesteś przeciwko mnie? - warknęłam.
- Nie, ja po prostu dbam o twoje bezpieczeństwo - próbował zdusić w sobie śmiech.
Do pokoju wszedł Bruce.
- Znaleźli go - powiedział.
Justin nagle cały się spiął i wyszedł z Brucem z pokoju, a za nimi Christian.
- O co chodzi? - spojrzałam na Mike'a, ale on też ruszył za nimi.
- Co jest? - spytałem.
- Podobno Nick załatwia teraz wszystkie stare sprawy w Canadzie. - powiedział Bruce.
- Musimy go znaleźć pierwsi - warknąłem.
- Możemy z Jessicą spokojnie wrócić do Canady? - spytał Mike.
- Ta, jasne.
- Może wyjdziemy wieczorem zamiast w nocy? - spytał Cristian.
- Nie, musimy być ostrożni. - powiedziałem patrząc na swoje buty.
Westchnęłam głośno i weszłam pod kołdrę, przykrywając się po samą głowę. Zaciągnęłam się zapachem Justina, który nadal tkwił w pościeli i uśmiechnęłam się do siebie, wspominając wczorajszą noc. Po chwili drzwi się otworzyły, nie chciało mi się nawet otwierać drzwi.
- Jessica, o piątej bądź gotowa - powiedział stanowczo
Pokazałam mu tylko środkowy palec. Po chwili materac na łóżku się zapadł, co oznaczało, że albo Justin na nie wszedł albo Mike, żeby mnie uderzyć. Jednak zaraz ktoś usiał na mnie okrakiem, przez co byłam zmuszona otworzyć oczy, żeby zobaczyć kto to.
- Gdzie chłopcy? - spytałam, uśmiechając się do szatyna.
- Już Ci nie wystarczam? - spytał smutno.
Zaśmiałam się.
- Po prostu...chcę wiedzieć, czy nie wpadną tu NAGLE. - uśmiechnęłam się.
- Nie wpadną NAGLE - zaśmiał się i nachylił by mnie pocałować. - Kocham Cię - szepnął.
- Jak długo będziesz musiał się jeszcze ukrywać? - spytałam.
Jus od razu ze mnie zszedł, usiadł na końcu łóżka, pochyli się do przodu i patrzył przed siebie.
- Justin, przepraszam - przytuliłam się do jego pleców. - Ja po prostu tęsknię. - szepnęłam.
- Ja też tęsknię - powiedział spokojnie. - Nie wiem ile to jeszcze potrwa. Jestem na dobrej drodze - dodał, kładąc rękę na moją rękę.
- Możemy spędzić resztę tego dnia sami? - spytałam, całując go w szyję.
- Tak - odwrócił głowę w moją stronę i cmoknął mnie w rękę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i położyłam na łóżku, opierając plecami o wezgłowie. Zaraz położył się Justin, kładąc głowę na moim brzuchu.
- Więc...-serio masz magazyn, na którym jestem na okładce? - zaśmiałam się.
Justin wstał i zaczął czegoś szukać. Przyglądałam mu się w skupieniu. W końcu znalazł portfel. Otworzył go i wyjął z niego złożoną kartkę. Znowu położył się na łóżko, kładąc głowę na mój brzuch. Podał mi złożony papierek. Otworzyłam go i zobaczyłam okładkę z magazynu, na którym byłam.
- Aw, to słodkie - zaśmiałam się.
- Magazyn już wyrzuciłem. Tylko to mi było potrzebne - przewrócił się na bok, by móc na mnie patrzeć.
- Mam piękną dziewczynę - uśmiechnął się.
- Racja - parsknęłam śmiechem.
- Ej! A ty gdzie masz moje zdjęcie? - spytał zabierając mi urywek z gazety.
- Cały telefon jest zawalony twoimi zdjęciami - zaśmiałam się.
- Co? - zrobił wielkie oczy.
- Nie zawsze mówiłam, że robię Ci zdjęcia - zagryzłam dolną wargę.
- Pokaż.
Przewróciłam oczami, sięgnęłam po tel, odblokowałam ekran i weszłam w galerię, po czym podałam mu telefon. Chłopak przyglądał się zdjęciom z szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś chora - parsknął śmiechem.
- Na miłość - uśmiechnęłam się.
Pokręcił z dezaprobatą głową i już chciał mi oddać telefon, ale w ostateczności cofnął rękę.
- Co to za przystojniak na tapecie? - spytał.
Pokręciłam głową i przejechałam językiem po policzku.
- No odpowiedz - naciskał
- To jest Justin - zaśmiałam się.
- Fajny ten Justin? - spytał.
- Serio?! - parsknęłam.
Justin się nie odezwał, tylko dalej wpatrywał się we mnie.
- Jest...seksowny - szepnęłam, zagryzając dolną wargę.
Chłop od razu się podniósł i usiadł na mnie okrakiem.
- Jaki jest? - spytał. Oczy całe mu pociemniały z pożądania.
- Jest..- brązowooki wciąż patrzył mi prosto w oczy - ...cholernie seksowny - mruknęłam.
- Powiedz jeszcze raz 'seksowny' - zbliżył się do mojej szyi i zaczął ją delikatnie całować. Wplotłam palce w jego włosy i delikatnie ciągnęłam za ich końce.
- seksowny - jęknęłam.
Chłopak wsunął rękę pod moją, a raczej swoją bluzkę, którą akurat miałam na sobie i zaczął pieścić mój brzuch.
- Wyglądasz cholernie SEKSOWNIE w moich ciuchach - szepnął w moją szyję. Przerwało nam pukanie do drzwi.
- Co jest kurwa? - warknął zirytowany i zszedł ze mnie.
Zaśmiałam się cicho.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem - syknął, patrząc na mnie groźnie.
Cmoknęłam w powietrze i puściłam mu oczko.
Otworzył drzwi i odszedł na krok śmiejąc się pod nosem.
- Co tym razem? - parsknął, po chwili do pokoju wszedł nie kto inny jak nadopiekuńczy brat!
- To już kumpla nie można odwiedzić? - spytał.
Justin pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Mike, mów o co chodzi? - zaśmiałam się i usiadłam po turecku.
- rodzice dzwonili - powiedział.
- Mhm? - ruszyłam ręką, żeby dalej kontynuował.
- Pojutrze do nas przyjadą - powiedział i usiadł sobie wygodnie w fotelu.
- Okej? - uniosłam lewą brew w górę.
Jus nadal stał przy drzwiach z założonymi rękoma na piersiach.
- Mike? - warczę.
- Hm? - spytał, zakładając nogę na nogę.
- Sprawdź proszę, czy nie ma Cię u siebie w pokoju - uśmiechnęłam się grzecznie.
- Przecież tu jestem.
- Dobra, może inaczej. - Złożyłam ręce jak do modlitwy. - Przeszkadzasz nam - uśmiechnęłam się.
- Ach tak? Co macie zamiar robić? - spytał pochylając się i opierając łokcie na kolanach.
- Wiesz...miałem zamiar teraz przelecieć twoją siostrę - zakpił Justin.
Mike od razu wstał z miejsca. Szybko podbiegłam do Justina i zasłoniłam go swoim ciałem.
- Hej, spokojnie! On żartował. - uśmiechnęłam się do Mike'a.
- Nigdy więcej tak nie mów o mojej siostrze - warknął i wyszedł z pokoju.
- Justin! To było głupie - syknęłam i położyłam się na łóżku
- Widziałaś inny sposób, żeby go wygonić? - warknął i usiadł obok mnie.
- Posiedziałby i wyszedłby.
- Więc teraz to ja jestem ten zły?
- Nie, chodź tu - otworzyłam ramiona, po chwili znalazł się w nich Justin. Wziął mnie na kolana i mocno przytulił.
- Więcej tak nie żartuj
- Mhm - mruknął i cmoknął mój obojczyk. - To na czym skończyliśmy? - powiedział po chwili ciszy i zaśmiał się melodyjnie.
Byłam oparta o maskę samochodu Mike'a, a Justin pochylał się nade mną, całując moją szyję.
- Justin! - śmiałam się. - przestań - wydukałam.
- To mój samochód! Wgnieciecie maskę - warknął Mike.
Odepchnęłam od siebie Justina i zeszłam z samochodu.
- Proszę księżniczko - zaśmiałam się.
- Wsiadaj debilu i jedziemy - warknął i wsiadł do samochodu.
Jak dawno nie mówił do mnie 'debilu'
- Znowu zaczyna. Mam go zlać? - zaśmiał się Justin.
- Nie! Czuję się jakbym miała znowu 14 lat - cmoknęłam go w policzek.
- Dziękuję, że przyjechałaś - uśmiechnął się.
- Żartujesz sobie? Jak mogłabym nie przyjechać? - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Dziękuję za wspaniałą noc - dodałam.
- Tak, to była wspaniała noc - uśmiechnął się szelmowsko.
- Kocham Cię - jeszcze raz pocałowałam go namiętnie.
- Wsiadaj! - krzyknął Mike
Justin pokazał mu środkowy palec.
- Zaraz Ci ukręcę ten palec, frajerze
- Okres? - zaśmiał się Justin w moje usta.
- Tak mi się wydaje - zachichotałam.
Szatyn pokręcił z dezaprobatą głową.
- Kocham Cię, uważaj na siebie - założył mi kosmyk włosów za ucho.
- Będę - uśmiechnęłam się.
Odeszłam od niego i kierowałam się w stronę samochodu, jednak zaraz poczułam lekkie pieczenie na tyłku. Justin mnie klepnął. Odwróciłam się do niego, na co chłopak puścił mi oczko i zagryzł dolną wargę.
- Wyjebać Ci? Zaraz Cię kopnę w tą dupe to Ci się odechce klepać innych - z auta wyszedł Mike.
Justin tylko śmiał się.
- Wsiadaj do samochodu! Jedziemy do domu, pamiętasz? - zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu.
- Jeszcze raz coś takiego zrobisz, a zginiesz - warczał Mike.
Jus nadal nic sobie z tego nie robił.
- Mike! Wsiadaj do jasnej cholery - krzyknęłam.
Brunet posłał Justinowi mordercze spojrzenie i wsiadł do samochodu.
- Nic się nie stało - szepnęłam.
Pomachałam przez szybę do Justina i po chwili ostro wyjechaliśmy.
Dzisiaj nie idę do szkoły bo mam sesję zdjęciową. Dokładnie nie wiem gdzie ona jest. W domu nie ma nikogo. Nie wiem gdzie wszyscy zniknęli, strasznie się nudzę. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich szybko i otworzyłam stał tam całkiem przystojny młody chłopak.
- Jessica?
- Mhm - kiwnęłam głową.
- Jestem Nick, jedziemy na sesję. Będę robił Ci zdjęcia - uśmiechnął się seksownie.


PYTANIA?! -> KLIKNIJ
- Wolałem was nie zastać w jakiejś niezręcznej sytuacji - wytłumaczył się Mike.
- Czego chcesz? - warknęłam. Za moimi plecami zaraz rozległy się głośne śmiechy.
- Ktoś jest u was? - spytał.
Mój wzrok przykuły ciemne plamy na jego szyi.
- Och! To malinki? - spytałam i wskazałam palcem na szyję bruneta.
- Och! To rzeczy Justina? - odgryzł się.
- Wal się - uśmiechnęłam się do niego słodko i pokazałam środkowy palec.
- Muszę jeszcze z Justinem pogadać. - powiedział i wepchał się do pokoju.
- Idioto! - warknęłam, kiedy zahaczył o mnie ramieniem.
- Co jest? - spytał Justin.
Widziałam jak chłopcy nagle się spięli. W pokoju zapanowała niezręczna siła.
- Tak, to jest Mike. Brat Jessici. - Jus przedstawił bruneta. - To jest Bruce i Christian - następnie przedstawił swoich kolegów.
- Siema - Mike z Christianem wymienili się uściskiem dłoni, to samo zrobił z Brucem.
- O której wyjeżdżacie? - spytał siadając na fotelu.
- W nocy - odpowiedział Bruce.
Wskoczyłam na łóżko i usiadłam za Justinem, przytulając się do jego pleców i oparłam brodę o jego ramie.
- Czyli my wyjedziemy o piątej - stwierdził Mike.
- Co? Nie! Jest już pierwsza! - powiedziałam spanikowana i mocniej przytuliłam się do Justina.
- Jess, nie będę prowadził po nocy. Zresztą...masz jutro sesje zdjęciową.
- Ja mogę poprowadzić!
Mike i Justin natychmiast wybuchnęli śmiechem.
- Co was taś śmieszy? - syknęłam i walnęłam Bieber'a w ramie.
Nagle zaczął dzwonić telefon Bruce'a. Chłopak spojrzał znacząco na Justina i wyszedł.
- Serio, mogę prowadzić - popatrzyłam błagalnie na Mike'a.
- Nie. Chcę wrócić żywy do domu - zaśmiał sie.
- Lepiej żebyś nie prowadziła - powiedział Justin.
- Ty też jesteś przeciwko mnie? - warknęłam.
- Nie, ja po prostu dbam o twoje bezpieczeństwo - próbował zdusić w sobie śmiech.
Do pokoju wszedł Bruce.
- Znaleźli go - powiedział.
Justin nagle cały się spiął i wyszedł z Brucem z pokoju, a za nimi Christian.
- O co chodzi? - spojrzałam na Mike'a, ale on też ruszył za nimi.
*Justin*
- Co jest? - spytałem.
- Podobno Nick załatwia teraz wszystkie stare sprawy w Canadzie. - powiedział Bruce.
- Musimy go znaleźć pierwsi - warknąłem.
- Możemy z Jessicą spokojnie wrócić do Canady? - spytał Mike.
- Ta, jasne.
- Może wyjdziemy wieczorem zamiast w nocy? - spytał Cristian.
- Nie, musimy być ostrożni. - powiedziałem patrząc na swoje buty.
*Jessica*
Westchnęłam głośno i weszłam pod kołdrę, przykrywając się po samą głowę. Zaciągnęłam się zapachem Justina, który nadal tkwił w pościeli i uśmiechnęłam się do siebie, wspominając wczorajszą noc. Po chwili drzwi się otworzyły, nie chciało mi się nawet otwierać drzwi.
- Jessica, o piątej bądź gotowa - powiedział stanowczo
Pokazałam mu tylko środkowy palec. Po chwili materac na łóżku się zapadł, co oznaczało, że albo Justin na nie wszedł albo Mike, żeby mnie uderzyć. Jednak zaraz ktoś usiał na mnie okrakiem, przez co byłam zmuszona otworzyć oczy, żeby zobaczyć kto to.
- Gdzie chłopcy? - spytałam, uśmiechając się do szatyna.
- Już Ci nie wystarczam? - spytał smutno.
Zaśmiałam się.
- Po prostu...chcę wiedzieć, czy nie wpadną tu NAGLE. - uśmiechnęłam się.
- Nie wpadną NAGLE - zaśmiał się i nachylił by mnie pocałować. - Kocham Cię - szepnął.
- Jak długo będziesz musiał się jeszcze ukrywać? - spytałam.
Jus od razu ze mnie zszedł, usiadł na końcu łóżka, pochyli się do przodu i patrzył przed siebie.
- Justin, przepraszam - przytuliłam się do jego pleców. - Ja po prostu tęsknię. - szepnęłam.
- Ja też tęsknię - powiedział spokojnie. - Nie wiem ile to jeszcze potrwa. Jestem na dobrej drodze - dodał, kładąc rękę na moją rękę.
- Możemy spędzić resztę tego dnia sami? - spytałam, całując go w szyję.
- Tak - odwrócił głowę w moją stronę i cmoknął mnie w rękę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i położyłam na łóżku, opierając plecami o wezgłowie. Zaraz położył się Justin, kładąc głowę na moim brzuchu.
- Więc...-serio masz magazyn, na którym jestem na okładce? - zaśmiałam się.
Justin wstał i zaczął czegoś szukać. Przyglądałam mu się w skupieniu. W końcu znalazł portfel. Otworzył go i wyjął z niego złożoną kartkę. Znowu położył się na łóżko, kładąc głowę na mój brzuch. Podał mi złożony papierek. Otworzyłam go i zobaczyłam okładkę z magazynu, na którym byłam.
- Aw, to słodkie - zaśmiałam się.
- Magazyn już wyrzuciłem. Tylko to mi było potrzebne - przewrócił się na bok, by móc na mnie patrzeć.
- Mam piękną dziewczynę - uśmiechnął się.
- Racja - parsknęłam śmiechem.
- Ej! A ty gdzie masz moje zdjęcie? - spytał zabierając mi urywek z gazety.
- Cały telefon jest zawalony twoimi zdjęciami - zaśmiałam się.
- Co? - zrobił wielkie oczy.
- Nie zawsze mówiłam, że robię Ci zdjęcia - zagryzłam dolną wargę.
- Pokaż.
Przewróciłam oczami, sięgnęłam po tel, odblokowałam ekran i weszłam w galerię, po czym podałam mu telefon. Chłopak przyglądał się zdjęciom z szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś chora - parsknął śmiechem.
- Na miłość - uśmiechnęłam się.
Pokręcił z dezaprobatą głową i już chciał mi oddać telefon, ale w ostateczności cofnął rękę.
- Co to za przystojniak na tapecie? - spytał.
Pokręciłam głową i przejechałam językiem po policzku.
- No odpowiedz - naciskał
- To jest Justin - zaśmiałam się.
- Fajny ten Justin? - spytał.
- Serio?! - parsknęłam.
Justin się nie odezwał, tylko dalej wpatrywał się we mnie.
- Jest...seksowny - szepnęłam, zagryzając dolną wargę.
Chłop od razu się podniósł i usiadł na mnie okrakiem.
- Jaki jest? - spytał. Oczy całe mu pociemniały z pożądania.
- Jest..- brązowooki wciąż patrzył mi prosto w oczy - ...cholernie seksowny - mruknęłam.
- Powiedz jeszcze raz 'seksowny' - zbliżył się do mojej szyi i zaczął ją delikatnie całować. Wplotłam palce w jego włosy i delikatnie ciągnęłam za ich końce.
- seksowny - jęknęłam.
Chłopak wsunął rękę pod moją, a raczej swoją bluzkę, którą akurat miałam na sobie i zaczął pieścić mój brzuch.
- Wyglądasz cholernie SEKSOWNIE w moich ciuchach - szepnął w moją szyję. Przerwało nam pukanie do drzwi.
- Co jest kurwa? - warknął zirytowany i zszedł ze mnie.
Zaśmiałam się cicho.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem - syknął, patrząc na mnie groźnie.
Cmoknęłam w powietrze i puściłam mu oczko.
Otworzył drzwi i odszedł na krok śmiejąc się pod nosem.
- Co tym razem? - parsknął, po chwili do pokoju wszedł nie kto inny jak nadopiekuńczy brat!
- To już kumpla nie można odwiedzić? - spytał.
Justin pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Mike, mów o co chodzi? - zaśmiałam się i usiadłam po turecku.
- rodzice dzwonili - powiedział.
- Mhm? - ruszyłam ręką, żeby dalej kontynuował.
- Pojutrze do nas przyjadą - powiedział i usiadł sobie wygodnie w fotelu.
- Okej? - uniosłam lewą brew w górę.
Jus nadal stał przy drzwiach z założonymi rękoma na piersiach.
- Mike? - warczę.
- Hm? - spytał, zakładając nogę na nogę.
- Sprawdź proszę, czy nie ma Cię u siebie w pokoju - uśmiechnęłam się grzecznie.
- Przecież tu jestem.
- Dobra, może inaczej. - Złożyłam ręce jak do modlitwy. - Przeszkadzasz nam - uśmiechnęłam się.
- Ach tak? Co macie zamiar robić? - spytał pochylając się i opierając łokcie na kolanach.
- Wiesz...miałem zamiar teraz przelecieć twoją siostrę - zakpił Justin.
Mike od razu wstał z miejsca. Szybko podbiegłam do Justina i zasłoniłam go swoim ciałem.
- Hej, spokojnie! On żartował. - uśmiechnęłam się do Mike'a.
- Nigdy więcej tak nie mów o mojej siostrze - warknął i wyszedł z pokoju.
- Justin! To było głupie - syknęłam i położyłam się na łóżku
- Widziałaś inny sposób, żeby go wygonić? - warknął i usiadł obok mnie.
- Posiedziałby i wyszedłby.
- Więc teraz to ja jestem ten zły?
- Nie, chodź tu - otworzyłam ramiona, po chwili znalazł się w nich Justin. Wziął mnie na kolana i mocno przytulił.
- Więcej tak nie żartuj
- Mhm - mruknął i cmoknął mój obojczyk. - To na czym skończyliśmy? - powiedział po chwili ciszy i zaśmiał się melodyjnie.
*WYJAZD*
Byłam oparta o maskę samochodu Mike'a, a Justin pochylał się nade mną, całując moją szyję.
- Justin! - śmiałam się. - przestań - wydukałam.
- To mój samochód! Wgnieciecie maskę - warknął Mike.
Odepchnęłam od siebie Justina i zeszłam z samochodu.
- Proszę księżniczko - zaśmiałam się.
- Wsiadaj debilu i jedziemy - warknął i wsiadł do samochodu.
Jak dawno nie mówił do mnie 'debilu'
- Znowu zaczyna. Mam go zlać? - zaśmiał się Justin.
- Nie! Czuję się jakbym miała znowu 14 lat - cmoknęłam go w policzek.
- Dziękuję, że przyjechałaś - uśmiechnął się.
- Żartujesz sobie? Jak mogłabym nie przyjechać? - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Dziękuję za wspaniałą noc - dodałam.
- Tak, to była wspaniała noc - uśmiechnął się szelmowsko.
- Kocham Cię - jeszcze raz pocałowałam go namiętnie.
- Wsiadaj! - krzyknął Mike
Justin pokazał mu środkowy palec.
- Zaraz Ci ukręcę ten palec, frajerze
- Okres? - zaśmiał się Justin w moje usta.
- Tak mi się wydaje - zachichotałam.
Szatyn pokręcił z dezaprobatą głową.
- Kocham Cię, uważaj na siebie - założył mi kosmyk włosów za ucho.
- Będę - uśmiechnęłam się.
Odeszłam od niego i kierowałam się w stronę samochodu, jednak zaraz poczułam lekkie pieczenie na tyłku. Justin mnie klepnął. Odwróciłam się do niego, na co chłopak puścił mi oczko i zagryzł dolną wargę.
- Wyjebać Ci? Zaraz Cię kopnę w tą dupe to Ci się odechce klepać innych - z auta wyszedł Mike.
Justin tylko śmiał się.
- Wsiadaj do samochodu! Jedziemy do domu, pamiętasz? - zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu.
- Jeszcze raz coś takiego zrobisz, a zginiesz - warczał Mike.
Jus nadal nic sobie z tego nie robił.
- Mike! Wsiadaj do jasnej cholery - krzyknęłam.
Brunet posłał Justinowi mordercze spojrzenie i wsiadł do samochodu.
- Nic się nie stało - szepnęłam.
Pomachałam przez szybę do Justina i po chwili ostro wyjechaliśmy.
*W domu*
Dzisiaj nie idę do szkoły bo mam sesję zdjęciową. Dokładnie nie wiem gdzie ona jest. W domu nie ma nikogo. Nie wiem gdzie wszyscy zniknęli, strasznie się nudzę. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich szybko i otworzyłam stał tam całkiem przystojny młody chłopak.
- Jessica?
- Mhm - kiwnęłam głową.
- Jestem Nick, jedziemy na sesję. Będę robił Ci zdjęcia - uśmiechnął się seksownie.
***
TAK! TO JEST NICK, KTÓRY ŚCIGA JUSTINA! FSFHFGBVLEGFHGBVFERLAFG. A TU MACIE JEGO ZDJĘCIA:)


Tagi: rozdział 28
Zadaj mi pytanie klikając tutaj
Nowy rozdział na Loli
- Jessica...jeśli tego nie chcesz, to powiedz to teraz - spojrzał mi w oczy. - Możemy zaczekać.
- Chcę - przejechałam dłonią po jego włosach.
Szatyn uśmiechnął się szeroko. Zdjął ze mnie bluzkę i całował po dekolcie i obojczykach. Zagryzłam dolną wargę i wplotłam palce we włosy szatyna. Teraz ssał moją szyję, przez co przechodził mnie co chwilę miły dreszcz. Sunęłam rękoma po nagich plecach chłopaka. Był cały gorący. Miał bardzo dobrze rozbudowane plecy. Na chwilę się ode mnie oderwał.
- Nie mam prezerwatywy - warknął.
Głośno westchnęłam.
- Spokojnie! Powinny tu być jakieś automaty - wstał. - Zaraz wracam - rzucił i wyszedł z pokoju.
Przejechałam dłonią po włosach, zaczesując je do tyłu. Czy chcę z nim to zrobić? Czy chcę to zrobić teraz? Tutaj? Justin! Wracaj szybko! Głupi mózg! Zawsze się włącza wtedy kiedy nie trzeba!
- Już jestem! - do pokoju wbiegł zdyszany Justin.
Podniosłam się na łokciach i uniosłam jedną brew. Szatyn szybko rzucił się na mnie i zaczął zachłannie całować.
- Justin...mamy czas, spokojniej - zaśmiałam się odpychając go lekko.
- Przepraszam - zwolnił tempo.
Już po chwili zapomniałam o Bożym świecie. Liczył się teraz tylko Justin. Mój Justin. Szatyn zaczął mi rozpinać spodnie. Zszedł na chwilę z łóżka, uniosłam biodra i pozwoliłam mu zsunąć ze mnie jeansy. Przewróciłam się na niego i teraz to ja zdjęłam mu dresy. Usiadłam na nim okrakiem i patrzyłam prost w oczy.
- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Ja Ciebie też - odwzajemnił uśmiech. Nachyliłam się by go pocałować, jednak ten zrobił szybki przekręt i znowu leżałam pod nim. Głośno zachichotałam.
- Jesteś taka piękna - przejechał dłonią po moich włosach.
Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Jesteś tego pewna? Chcesz to zrobić ze mną? Tu i dzisiaj? - spytał niepewnie.
- Tak Justin! - powiedziałam stanowczo. Teraz byłam już pewna, że chcę mu się dzisiaj oddać.
- Dobrze - przejechał kciukiem po moim podbródku i pocałował mnie w usta.
Powoli zabrał się za odpinanie mojego stanika, co poszło mu całkiem sprawnie. Czułam się lekko zawstydzona. W końcu ktoś pierwszy raz widzi moje nagie piersi.
- Hej, - pogłaskał mnie po policzku. - Nie masz się czego wstydzić. - uśmiechnął się i cmoknął w kącik ust.
Przytaknęłam głową i pozwoliłam mu na dalsze kroki. Jego ciepłe dłonie objęły moje piersi. Zagryzłam dolną wargę i patrzyłam szatynowi w oczy. Zbliżył się do mojego biust i zaczął całować każdą pierś z osobna. Robił to tak delikatnie! Rozpływałam się pod wpływem jego dotyku.
- Są piękne - mruknął, a moje policzki znowu zrobiły sie czerwone. Po chwili zniżył się jeszcze bardziej. Zdjął ze mnie powoli majtki, patrząc mi cały czas w oczy. Sam pozbył się swoich czerwono-białych bokserek. Nałożył prezerwatywę i ponownie zawisł nade mną. Popatrzył mi w oczy.
- Tak - uśmiechnęłam się. Brązowooki powoli zaczął we mnie wchodzić. Było to dla mnie nowe uczucie. Coś wypełniało mnie od środka. Nie potrafię tego opisać, po chwili przyzwyczaiłam się do tego doznania. Justin zaczął powoli się poruszać. Nie przestawał obsypywać mnie pocałunkami. Był tak cholernie słodki, romantyczny! Po prostu jak nie on! Jedną rękę cały czas trzymał przy moim policzku, a drugą się podpierał. Chłopak z czasem zaczął przyspieszać, ale i tak obchodził się ze mną bardzo delikatnie. Z moich ust niekontrolowanie zaczęły wydobywać się ciche jęki i westchnienia. Jedną dłoń trzymałam na plecach chłopaka, a drugą miałam wplątaną we włosy Justina. Poruszał się teraz stanowczo i głęboko. Jęczałam coraz głośniej, moje ciało samo wyginało się w łuk. Męczyłam się. Miałam trudności z łapaniem powietrza. Włosy kleiły się do mojego czoła, nie widziałam już Justina. Niczego nie byłam świadoma, po chwili głośno wykrzyczałam jego imię, zaraz po tym Justin opadł na mnie, wtulając twarz w moją szyję. W pokoju było cholernie gorąco, ciszę przerywały tylko nasz głośne oddechy i jęki zza ściany.
- Nie tylko my się bawimy - zaśmiał się zdyszany Justin, na co mu zawtórowałam.
Przewrócił się na bok i zakrył nas kołdrą.
- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy - powiedział, odgarniając mi włosy z czoła.
- Kocham Cię i chcę żebyś wiedziała, że niezależnie co się stanie, ZAWSZE będę Cię kochał - dodał.
- Mówisz jakbyś się żegnał - zmarszczyłam czoło i przewróciłam się na brzuch.
Justin spojrzał w górę.
- Justin?
- Po prostu chcę się upewnić, że wiesz, ze jesteś dla mnie najważniejszą osobą w tym cholernym świecie. - po chwili w końcu na mnie spojrzał.
- Teraz już wiem - cmoknęłam go w usta.
Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej i tak zasnęliśmy. Obudziło mnie pukanie do drzwi, zza których ciągle dobiegało 'Justin'. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na śpiącego chłopaka. Wyglądał tak słodko. Odwróciłam się na bok i sięgnęłam z szafki po telefon. Zrobiłam kilka zdjęć chłopakowi i postanowiłam go obudzić.
- Justin - zaczęłam szturchać go za ramię.
- Justin - nadal nic.
Pokręciłam głową. Wstałam z łóżka i ubrałam rzeczy, które walały się po podłodze. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je najciszej jak tylko mogłam.
- Ty nie jesteś Justin - stwierdził brunet.
- Nie, nie jestem Justinem? - spojrzałam na niego dziwnie.
- My się znamy? - spytał.
- Tak...wczoraj...kłóciłam się z Justinem - zagryzłam mocno dolną wargę.
- Nie...kojarzę Cię skądś indziej. - patrzył na mnie badawczo.
Raczej nie czyta magazynów o modzie? A może?
- Jessica - usłyszałam wołanie z tyłu.
- O! Justin właśnie się obudził. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Po chwili był już przy mnie szatyn.
- Bruce - Justin odchrząknął, a jego ręka mocno zacisnęła się na moim brzuchu.
- Nie myślałem, że będziesz miał towarzystwo, po...wczorajszym - powiedział.
- Tsa...ten...- starał się coś powiedzieć, ale nic mu z tego nie wychodziło.
- Pójdę się wykąpać. - powiedziałam i odeszłam zostawiając chłopaków samych.
Wzięłam moją torebkę i poszłam pod prysznic. Rozebrałam się z bluzki Justina i weszłam pod gorący strumień wody. Na samo wspomnienie o wczorajszej nocy, na mojej twarzy mimowolnie wkradał się uśmiech.
Zaczęłam wcierać Justina żel pod prysznic. Po chwili sam szatyn dołączył do mnie.
- Mogę? - spytał, stoją na wprost mnie.
Przytaknęłam głową i dalej kontynuowałam mycie.
- Jeszcze raz przepraszam Cię za wczoraj - powiedział całując mnie w czoło.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Kiedy się znowu zobaczymy? - zagryzłam dolną wargę.
- Nie wiem - powiedział smutno.
Uśmiechnęłam się blado i przejechałam dłonią po jego policzku. Po skończonym prysznicu siedzieliśmy na łóżku i oglądaliśmy kreskówki. Ja w bokserkach Justina i jego za dużej bluzce, a on w samych dresach. Po chwili po pokoju rozległo się pukanie. Justin zerwał się na równe nogi i poszedł otworzyć. Do pokoju weszło dwóch chłopaków Bruce i chyba Cristian.
- Obiecałem Ci coś - uśmiechnął się do mnie szatyn.
Świetnie! Akurat teraz kiedy mam na sobie rzeczy Justina! Poprawiłam koszulkę i naciągnęłam ją mocniej na tyłek.
- Już wiem skąd Cię kojarzę! - nagle wyrwał się Bruce.
- Ty jesteś tą laską z magazynu o modzie, czy coś tam - wskazał na mnie palcem. - Już się bałem, że Justin jest jakiś ciepły skoro czyta te gówna dla kobiet. - zaśmiał się.
- Szmata - parsknął śmiechem Justin i walnął Bruca w ramie.
- Chciałem wam przedstawić Jessice. - zaczął poważnie i usiadł obok mnie. - Jessica to moja dziewczyna - objął mnie ramieniem.
- Kurwa! - Cristian przyłożył sobie rękę do czoła.
- Wyrażaj się idioto - warknął Justin.
Przepraszam, a czy to nie on przed chwilą powiedział 'szmata' do swojego przyjaciela.
- To jest Cristian, a to Bruce - wskazał ręką na chłopaków.
- Cześć - przywitałam się z każdym uściskiem dłoni.
- Przepraszam za wczoraj - powiedział Cristian.
- W porządku - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiedziałem, że Justin ma dziewczynę. - syknął w stronę szatyna.
- Masz może siostrę? - wypalił nagle Bruce.
- Nie - zaśmiałam się. - Mam brata
- To ten co się wczoraj do Ciebie burzył? - spytał Bruce.
Justin tylko kiwną głową.
- Może w ramach przeprosin za nasze wczorajsze zachowanie dasz się zaprosić na śniadanie? - spytał Bruce.
- Czekaj...czy ty się właśnie umawiasz z moją dziewczyną? - warknął Justin.
- Chcę ją tylko przeprosić - brunet uniósł ręce w geście obrony.
Naszą rozmowę przerwało walenie do drzwi.
- Otwórzcie! Jessica!
Mike! Przewróciłam oczami. Szybko pobiegłam po spodnie i włożyłam je na tyłek. Chłopcy usiedli sobie na łóżku i patrzyli na moje poczynania.
- Jessica! Otwórz, albo wywalę drzwi - Mike nie przestawał wali.
Podeszłam do drzwi , poprawiłam jeszcze włosy i otworzyłam.
- Drzwi były otwarte - powiedziałam jak do debila. Czasami zastanawiałam się czy on przypadkiem nie jest blondynką?
Nowy rozdział na Loli
- Jessica...jeśli tego nie chcesz, to powiedz to teraz - spojrzał mi w oczy. - Możemy zaczekać.
- Chcę - przejechałam dłonią po jego włosach.
Szatyn uśmiechnął się szeroko. Zdjął ze mnie bluzkę i całował po dekolcie i obojczykach. Zagryzłam dolną wargę i wplotłam palce we włosy szatyna. Teraz ssał moją szyję, przez co przechodził mnie co chwilę miły dreszcz. Sunęłam rękoma po nagich plecach chłopaka. Był cały gorący. Miał bardzo dobrze rozbudowane plecy. Na chwilę się ode mnie oderwał.
- Nie mam prezerwatywy - warknął.
Głośno westchnęłam.
- Spokojnie! Powinny tu być jakieś automaty - wstał. - Zaraz wracam - rzucił i wyszedł z pokoju.
Przejechałam dłonią po włosach, zaczesując je do tyłu. Czy chcę z nim to zrobić? Czy chcę to zrobić teraz? Tutaj? Justin! Wracaj szybko! Głupi mózg! Zawsze się włącza wtedy kiedy nie trzeba!
- Już jestem! - do pokoju wbiegł zdyszany Justin.
Podniosłam się na łokciach i uniosłam jedną brew. Szatyn szybko rzucił się na mnie i zaczął zachłannie całować.
- Justin...mamy czas, spokojniej - zaśmiałam się odpychając go lekko.
- Przepraszam - zwolnił tempo.
Już po chwili zapomniałam o Bożym świecie. Liczył się teraz tylko Justin. Mój Justin. Szatyn zaczął mi rozpinać spodnie. Zszedł na chwilę z łóżka, uniosłam biodra i pozwoliłam mu zsunąć ze mnie jeansy. Przewróciłam się na niego i teraz to ja zdjęłam mu dresy. Usiadłam na nim okrakiem i patrzyłam prost w oczy.
- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Ja Ciebie też - odwzajemnił uśmiech. Nachyliłam się by go pocałować, jednak ten zrobił szybki przekręt i znowu leżałam pod nim. Głośno zachichotałam.
- Jesteś taka piękna - przejechał dłonią po moich włosach.
Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Jesteś tego pewna? Chcesz to zrobić ze mną? Tu i dzisiaj? - spytał niepewnie.
- Tak Justin! - powiedziałam stanowczo. Teraz byłam już pewna, że chcę mu się dzisiaj oddać.
- Dobrze - przejechał kciukiem po moim podbródku i pocałował mnie w usta.
Powoli zabrał się za odpinanie mojego stanika, co poszło mu całkiem sprawnie. Czułam się lekko zawstydzona. W końcu ktoś pierwszy raz widzi moje nagie piersi.
- Hej, - pogłaskał mnie po policzku. - Nie masz się czego wstydzić. - uśmiechnął się i cmoknął w kącik ust.
Przytaknęłam głową i pozwoliłam mu na dalsze kroki. Jego ciepłe dłonie objęły moje piersi. Zagryzłam dolną wargę i patrzyłam szatynowi w oczy. Zbliżył się do mojego biust i zaczął całować każdą pierś z osobna. Robił to tak delikatnie! Rozpływałam się pod wpływem jego dotyku.
- Są piękne - mruknął, a moje policzki znowu zrobiły sie czerwone. Po chwili zniżył się jeszcze bardziej. Zdjął ze mnie powoli majtki, patrząc mi cały czas w oczy. Sam pozbył się swoich czerwono-białych bokserek. Nałożył prezerwatywę i ponownie zawisł nade mną. Popatrzył mi w oczy.
- Tak - uśmiechnęłam się. Brązowooki powoli zaczął we mnie wchodzić. Było to dla mnie nowe uczucie. Coś wypełniało mnie od środka. Nie potrafię tego opisać, po chwili przyzwyczaiłam się do tego doznania. Justin zaczął powoli się poruszać. Nie przestawał obsypywać mnie pocałunkami. Był tak cholernie słodki, romantyczny! Po prostu jak nie on! Jedną rękę cały czas trzymał przy moim policzku, a drugą się podpierał. Chłopak z czasem zaczął przyspieszać, ale i tak obchodził się ze mną bardzo delikatnie. Z moich ust niekontrolowanie zaczęły wydobywać się ciche jęki i westchnienia. Jedną dłoń trzymałam na plecach chłopaka, a drugą miałam wplątaną we włosy Justina. Poruszał się teraz stanowczo i głęboko. Jęczałam coraz głośniej, moje ciało samo wyginało się w łuk. Męczyłam się. Miałam trudności z łapaniem powietrza. Włosy kleiły się do mojego czoła, nie widziałam już Justina. Niczego nie byłam świadoma, po chwili głośno wykrzyczałam jego imię, zaraz po tym Justin opadł na mnie, wtulając twarz w moją szyję. W pokoju było cholernie gorąco, ciszę przerywały tylko nasz głośne oddechy i jęki zza ściany.
- Nie tylko my się bawimy - zaśmiał się zdyszany Justin, na co mu zawtórowałam.
Przewrócił się na bok i zakrył nas kołdrą.
- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy - powiedział, odgarniając mi włosy z czoła.
- Kocham Cię i chcę żebyś wiedziała, że niezależnie co się stanie, ZAWSZE będę Cię kochał - dodał.
- Mówisz jakbyś się żegnał - zmarszczyłam czoło i przewróciłam się na brzuch.
Justin spojrzał w górę.
- Justin?
- Po prostu chcę się upewnić, że wiesz, ze jesteś dla mnie najważniejszą osobą w tym cholernym świecie. - po chwili w końcu na mnie spojrzał.
- Teraz już wiem - cmoknęłam go w usta.
Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej i tak zasnęliśmy. Obudziło mnie pukanie do drzwi, zza których ciągle dobiegało 'Justin'. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na śpiącego chłopaka. Wyglądał tak słodko. Odwróciłam się na bok i sięgnęłam z szafki po telefon. Zrobiłam kilka zdjęć chłopakowi i postanowiłam go obudzić.
- Justin - zaczęłam szturchać go za ramię.
- Justin - nadal nic.
Pokręciłam głową. Wstałam z łóżka i ubrałam rzeczy, które walały się po podłodze. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je najciszej jak tylko mogłam.
- Ty nie jesteś Justin - stwierdził brunet.
- Nie, nie jestem Justinem? - spojrzałam na niego dziwnie.
- My się znamy? - spytał.
- Tak...wczoraj...kłóciłam się z Justinem - zagryzłam mocno dolną wargę.
- Nie...kojarzę Cię skądś indziej. - patrzył na mnie badawczo.
Raczej nie czyta magazynów o modzie? A może?
- Jessica - usłyszałam wołanie z tyłu.
- O! Justin właśnie się obudził. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Po chwili był już przy mnie szatyn.
- Bruce - Justin odchrząknął, a jego ręka mocno zacisnęła się na moim brzuchu.
- Nie myślałem, że będziesz miał towarzystwo, po...wczorajszym - powiedział.
- Tsa...ten...- starał się coś powiedzieć, ale nic mu z tego nie wychodziło.
- Pójdę się wykąpać. - powiedziałam i odeszłam zostawiając chłopaków samych.
Wzięłam moją torebkę i poszłam pod prysznic. Rozebrałam się z bluzki Justina i weszłam pod gorący strumień wody. Na samo wspomnienie o wczorajszej nocy, na mojej twarzy mimowolnie wkradał się uśmiech.
Zaczęłam wcierać Justina żel pod prysznic. Po chwili sam szatyn dołączył do mnie.
- Mogę? - spytał, stoją na wprost mnie.
Przytaknęłam głową i dalej kontynuowałam mycie.
- Jeszcze raz przepraszam Cię za wczoraj - powiedział całując mnie w czoło.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Kiedy się znowu zobaczymy? - zagryzłam dolną wargę.
- Nie wiem - powiedział smutno.
Uśmiechnęłam się blado i przejechałam dłonią po jego policzku. Po skończonym prysznicu siedzieliśmy na łóżku i oglądaliśmy kreskówki. Ja w bokserkach Justina i jego za dużej bluzce, a on w samych dresach. Po chwili po pokoju rozległo się pukanie. Justin zerwał się na równe nogi i poszedł otworzyć. Do pokoju weszło dwóch chłopaków Bruce i chyba Cristian.
- Obiecałem Ci coś - uśmiechnął się do mnie szatyn.
Świetnie! Akurat teraz kiedy mam na sobie rzeczy Justina! Poprawiłam koszulkę i naciągnęłam ją mocniej na tyłek.
- Już wiem skąd Cię kojarzę! - nagle wyrwał się Bruce.
- Ty jesteś tą laską z magazynu o modzie, czy coś tam - wskazał na mnie palcem. - Już się bałem, że Justin jest jakiś ciepły skoro czyta te gówna dla kobiet. - zaśmiał się.
- Szmata - parsknął śmiechem Justin i walnął Bruca w ramie.
- Chciałem wam przedstawić Jessice. - zaczął poważnie i usiadł obok mnie. - Jessica to moja dziewczyna - objął mnie ramieniem.
- Kurwa! - Cristian przyłożył sobie rękę do czoła.
- Wyrażaj się idioto - warknął Justin.
Przepraszam, a czy to nie on przed chwilą powiedział 'szmata' do swojego przyjaciela.
- To jest Cristian, a to Bruce - wskazał ręką na chłopaków.
- Cześć - przywitałam się z każdym uściskiem dłoni.
- Przepraszam za wczoraj - powiedział Cristian.
- W porządku - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiedziałem, że Justin ma dziewczynę. - syknął w stronę szatyna.
- Masz może siostrę? - wypalił nagle Bruce.
- Nie - zaśmiałam się. - Mam brata
- To ten co się wczoraj do Ciebie burzył? - spytał Bruce.
Justin tylko kiwną głową.
- Może w ramach przeprosin za nasze wczorajsze zachowanie dasz się zaprosić na śniadanie? - spytał Bruce.
- Czekaj...czy ty się właśnie umawiasz z moją dziewczyną? - warknął Justin.
- Chcę ją tylko przeprosić - brunet uniósł ręce w geście obrony.
Naszą rozmowę przerwało walenie do drzwi.
- Otwórzcie! Jessica!
Mike! Przewróciłam oczami. Szybko pobiegłam po spodnie i włożyłam je na tyłek. Chłopcy usiedli sobie na łóżku i patrzyli na moje poczynania.
- Jessica! Otwórz, albo wywalę drzwi - Mike nie przestawał wali.
Podeszłam do drzwi , poprawiłam jeszcze włosy i otworzyłam.
- Drzwi były otwarte - powiedziałam jak do debila. Czasami zastanawiałam się czy on przypadkiem nie jest blondynką?
***
Siemka! W końcu nowy rozdział! Nie wiem skąd wam przyszło do głowy, ze już nie piszę do bloga. Przecież gdybym go skończyła pisać, to bym was o tym poinformowała, a więc dalej piszę tego bloga!@Juuust_Smile
Tagi: rozdział 27
Moje mokre włosy, delikatnie muskały jego odkryty tors. Przerwał nam jego dzwoniący telefon z łazienki.
- Idź odbierz - uśmiechnęłam mu się w usta.
- Nie chcę - mruknął i mocniej zacisnął ręce na moich pośladkach.
- Idź - oderwałam się od niego, ale nadal na nim siedziałam.
Chłopak lekko się podniósł, żeby mnie pocałować, ale szybko odchyliłam się w tył. Zrezygnowany opadł na łóżko. Telefon nie przestawał dzwonić.
- Idź odbierz ten telefon.
Przewrócił oczami i dosłownie zrzucił mnie z siebie.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się pod nosem. Chce się obrażać? Niech się obraża. Zamknął się w łazience i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Mike!
Zeszłam z łóżka i podeszłam do drzwi. Ciekawe jak zareaguje na to, że jestem w samej bieliźnie. Zagryzłam dolną wargę i otworzyłam drzwi. Natychmiast zmarszczyłam brwi.
- Justin! To jest Carla, a to Alicia! Przyprowadziłem Ci koleżankę. - mówił półprzytomny blondyn.
Zaniemówiłam. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zlustrowałam kolejno dziewczyny. Same też nie były trzeźwe.
- Cristian...to chyba nie jest Justin - zachichotała blondynka, wieszająca się na jego ramionach.
Chłopak natychmiast otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- A to skurwysyn! Ale sobie załatwił panienkę - popatrzył na mnie z...'zazdrością'?
- Um..- próbowałam coś z siebie wydusić.
Po chwili usłyszałam delikatne trzaśnięcie drzwiami. Odwróciłam się. Przy łazience stał Justin z telefonem w ręku. Moje wargi zadrżały, a w oczach zebrały się łzy. Uważa mnie za dziwkę?
- Przyszli twoi znajomi - jęknęłam i szybko złapałam swoją torbę. Wyjęłam z niej bluzkę Justina i jeansy. Zaczęłam się szybko ubierać. Ani jedna łza nie wyszła na wierzch, ale moja widoczność była ograniczona.
- Jessica. To nie tak - Justin podbiegł w moją stronę.
- Przyszliśmy nie w porę? - zaśmiał się Cristian.
- Wyjdźcie - warknął szatyn.
- Nie wyganiaj swoich znajomych, na pewno DOBRZE będziecie się bawić - powiedziałam zakładając spodnie. Z komody zgarnęłam kluczyki od samochodu szatyna.
- O siema! - przyszedł następny chłopak z dziewczyną. - Co się dzieje? - spytał obejmując blondynkę.
- Sam chciałbym wiedzieć. Justin załatwił sobie niezłą slut - zaśmiał się blondyn.
Dobrze wiedziałam co to oznacza, czekałam jak Justin na to zareaguje. On po prostu stał, jakby tego nie słyszał.
- Dokładnie, jestem zwykłą slut - szepnęłam, patrząc mu prosto w oczy.
- Stary! To jest ta laska z magazynu modowego co Justin czyta. - odezwał się chłopak.
Założyłam torbę na ramię i wbiegłam z pokoju.
- Jessica! Czekaj! - słyszałam za sobą wołanie Justina.
- Pierdol się - odszczekałam i pokazałam mu środkowy palec. Szybko zbiegłam po schodach i wsiadłam do samochodu Justina.
- Nie, nie, nie! Tylko nie mój samochód! Jessica, błagam - krzyczał, zbiegając za mną po schodach w samych dresach.
Odpaliłam samochód i odjechałam z piskiem opon. Frajer! Nawet nie zaprzeczył. Nie rozumiem go.
Złapałem się za kark i okręciłem wokół własnej osi. Nie dość, że nie ma prawa jazdy to jeszcze jest zdenerwowana. Mogłem im wytłumaczyć, że to moja dziewczyna. Cholera! Ale ze mnie kretyn.
- Dziwka zajebała mu auto - zaśmiał sie Cristian.
- To nie jest dziwka! - krzyknąłem i przeszedłem obok nich w stronę pokoju Mike'a. Zapukałem i odczekałem chwilę.
- Co jest? - spytał zdziwiony.
- Daj mi swoje kluczyki od samochodu
- Przecież masz swoje auto. - odpowiedział beznamiętnie.
- Jessica nim pojechała.
- Co?! - nagle się ożywił i wyszedł przed drzwi. Cofnąłem się o krok.
- Pokłóciliśmy się i...no...zabrała samochód...i pojechała. - spuściłem głowę.
- Co jej, kurwa, zrobiłeś? - warknął i przystawił mnie do ściany.
- E! Co jest! - krzyknął Bruce idąc w naszą stronę.
- Spokojnie - krzyknąłem. Bruce od razu się zatrzymał i czekał na rozwój sytuacji.
- Co jej zrobiłeś? - powtórzył trzymając dłoń na mojej szyi.
- Cholera, Mike! Wiem, że to twoja siostra, ale...nie możesz się mieszać ciągle w nasz związek. Zaraz będzie miała osiemnaście lat, więc daj mi te kluczki, bo twoja siostra nie umie prowadzić samochodu, a nie chcesz chyba, żeby jej się coś stało?! - powiedziałem cały czas patrząc mu w oczy.
Odpuścił. Wszedł do pokoju i rzucił mi kluczyki.
- Masz ją przywieźć całą, albo będzie po tobie - syknął.
- Dzięki stary! - uśmiechnąłem się i szybko pobiegłem do jego samochodu.
- Bieber? - spytał zdziwiony Cristian.
- Później wam to wytłumaczę - krzyknąłem i wsiadłem do samochodu.
Jechałem w stronę, w którą pojechała Jessica. Nawet nie wziąłem telefonu, żeby do niej zadzwonić.
Waliłem pięścią w kierownicę. Otworzyłem schowek i wyjąłem papierosy Mike'a. Szybko odpaliłem szluga i wsadziłem do ust. Z każdym zaciągnięciem się, uspakajałem się. Jechałem dobrą chwilę, aż zobaczyłem swojego range rover'a na poboczu. Otworzyłem drzwi od strony kierowcy i wyciągnąłem Jessice, by po chwili ją przytulić. Kamień spadł mi z serca, że nic jej nie jest.
- Zostaw mnie - jęknęła przez łzy i walnęła mnie pięścią w pierś.
- Shh...- mocniej ją przytuliłem. - Przepraszam, Kocham Cię. - szepnąłem.
- Przecież jestem zwykłą dziwką - krzyknęła w moją szyję.
- Nie jesteś dziwką, jesteś moją dziewczyną. Przepraszam, że nie zareagowałem, ale...oni...oni nie zrozumieją. Wiedzą, że w naszej sytuacji nie można się z nikim wiązać. Niepotrzebnie Cię tu ściągałem. - pocałowałem ją w głowę.
Milczała.
- Skarbie, jesteś na mnie zła? - spytałem odsuwając ją od siebie kawałek.
- Nie wiem. To było okropne co zrobiłeś - pociągnęła nosem.
- Nie płacz, proszę...nie chcę, żebyś płakała przeze mnie - pocałowałem jej policzek, po którym spływała łza.
- Kocham Cię - szepnąłem.
- Ja Ciebie też - lekko się uśmiechnęła i wtuliła w mój nagi tors.
- Wracajmy - powiedziałem, przerywając ciszę. - Dasz radę prowadzić?
- Mhm - zaśmiała się odsuwając na krok.
- Tylko spokojnie...
- Och, Justin - parsknęła śmiechem.
Dokładnie taką ją lubię, uśmiechniętą.
- Do zobaczenia na miejscu - cmoknąłem ją w czoło. - lepiej ja poprowadzę swój wóz - zaśmiałem się.
Jessi tylko głośno westchnęła i poszła do samochodu Mike'a. Po chwili odjechaliśmy. Jako, że było późno ulice były puste. Jechaliśmy obok siebie. Co chwilę spoglądałem na Jessice. Kiedyś się z nią ożenię. Ta...to zdecydowanie ta jedyna. Jesica nie mogła się oprzeć i pod sam koniec drogi przyspieszyła, żeby jak zwykle zaparkować niedbale. Wysiadła z samochodu i oparła się o jego maskę. Zaparkowałem obok i wyskoczyłem z auta. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę.
- Chodź - uśmiechnąłem się.
Złapała moją dłoń i razem weszliśmy po schodach. Zapukaliśmy do Mike'a
- kluczyki - pomachałem mu przed nosem kluczykami.
Najpierw spojrzał na Jess, później na nasze złączone dłonie i w końcu na kluczki.
- Chcesz spać u mnie? - spytał brunet.
- Nie, spokojnie - zaśmiała się i objęła mnie w pasie.
Mike popatrzył na mnie wrogo.
- Co jest?
- Masz szczęście - warknął i wziął kluczyki.
- Do zobaczenia rano - puściłem mu oczko i odeszliśmy.
Weszliśmy do pokoju.
- Kim oni byli? - spytała siadając na łóżku.
- Cristian i Bruce. Moi przyjaciele.
- Dlaczego nie możesz im powiedzieć, że masz dziewczynę?
- Nie chcę słuchać, że robię głupstwo wiążąc się z kim. Będąc moją dziewczyną jesteś narażona na ogromne niebezpieczeństwo. Jeśli ktoś będzie chciał mnie zniszczyć, zrobi to poprzez Ciebie. Czyli będzie chciał Cię skrzywdzić. - Usiadłem obok niej i przytuliłem.
- Więc...woli, żeby uważali mnie za dziwkę? - spytała smutno.
- Oczywiście, że nie. Miałem nadzieję, że Cię nie zauważą.
- Czuję się, jakbyś się mnie wstydził - jęknęła, opierając głowę o moje ramię.
- Żartujesz sobie? Jak mógłbym się Ciebie wstydzić! - zaśmiałem się. Jesteś piękna, mądra, zabawna, i-d-e-a-l-n-a.
- Chcę, żebyś mnie im przedstawił kiedyś.
- Zrobię to jutro - westchnąłem.
- Nie. Nie chcę tego na siłę.
- Przedstawię Cię jutro. Na pewno Cię polubią, ale nie będą zadowoleni z faktu, że jesteś moją dziewczyną i że Cię tu ściągnąłem.
- Przedstawię Cię jutro. Na pewno Cię polubią, ale nie będą zadowoleni z faktu, że jesteś moją dziewczyną i że Cię tu ściągnąłem. - powiedział.
Głośno westchnęłam. Nie chcę, żeby robił to na siłę, ale źle się czuję, że jego przyjaciele myślą, że jestem zwykłą dziwką.
Zagryzłam dolną wargę i opadłam plecami na łóżko.
- Hej - Justin położył się bokiem koło mnie i odgarnął włosy z mojego czoła.
- To wszystko jest takie popaprane. - szepnęłam.
Justin lekko się uśmiechnął i pocałował mnie w kącik ust.
- Kocham Cię - szepnął przy moich ustach i po chwili zaczął składać na nich pojedyncze pocałunki. Delikatnie rozchyliłam usta dając mu dostęp. I od razu zaczęliśmy toczyć walkę o dominację. Zaraz Justin znalazł się nade mną, podpierając się na łokciach. Objęłam rękoma jego szyję i pogłębiałam pocałunek. Kocham go, tak bardzo, że aż boli. Justin powoli zaczął podsuwać moją bluzkę do góry.
- Idź odbierz - uśmiechnęłam mu się w usta.
- Nie chcę - mruknął i mocniej zacisnął ręce na moich pośladkach.
- Idź - oderwałam się od niego, ale nadal na nim siedziałam.
Chłopak lekko się podniósł, żeby mnie pocałować, ale szybko odchyliłam się w tył. Zrezygnowany opadł na łóżko. Telefon nie przestawał dzwonić.
- Idź odbierz ten telefon.
Przewrócił oczami i dosłownie zrzucił mnie z siebie.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się pod nosem. Chce się obrażać? Niech się obraża. Zamknął się w łazience i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Mike!
Zeszłam z łóżka i podeszłam do drzwi. Ciekawe jak zareaguje na to, że jestem w samej bieliźnie. Zagryzłam dolną wargę i otworzyłam drzwi. Natychmiast zmarszczyłam brwi.
- Justin! To jest Carla, a to Alicia! Przyprowadziłem Ci koleżankę. - mówił półprzytomny blondyn.
Zaniemówiłam. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zlustrowałam kolejno dziewczyny. Same też nie były trzeźwe.
- Cristian...to chyba nie jest Justin - zachichotała blondynka, wieszająca się na jego ramionach.
Chłopak natychmiast otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- A to skurwysyn! Ale sobie załatwił panienkę - popatrzył na mnie z...'zazdrością'?
- Um..- próbowałam coś z siebie wydusić.
Po chwili usłyszałam delikatne trzaśnięcie drzwiami. Odwróciłam się. Przy łazience stał Justin z telefonem w ręku. Moje wargi zadrżały, a w oczach zebrały się łzy. Uważa mnie za dziwkę?
- Przyszli twoi znajomi - jęknęłam i szybko złapałam swoją torbę. Wyjęłam z niej bluzkę Justina i jeansy. Zaczęłam się szybko ubierać. Ani jedna łza nie wyszła na wierzch, ale moja widoczność była ograniczona.
- Jessica. To nie tak - Justin podbiegł w moją stronę.
- Przyszliśmy nie w porę? - zaśmiał się Cristian.
- Wyjdźcie - warknął szatyn.
- Nie wyganiaj swoich znajomych, na pewno DOBRZE będziecie się bawić - powiedziałam zakładając spodnie. Z komody zgarnęłam kluczyki od samochodu szatyna.
- O siema! - przyszedł następny chłopak z dziewczyną. - Co się dzieje? - spytał obejmując blondynkę.
- Sam chciałbym wiedzieć. Justin załatwił sobie niezłą slut - zaśmiał się blondyn.
Dobrze wiedziałam co to oznacza, czekałam jak Justin na to zareaguje. On po prostu stał, jakby tego nie słyszał.
- Dokładnie, jestem zwykłą slut - szepnęłam, patrząc mu prosto w oczy.
- Stary! To jest ta laska z magazynu modowego co Justin czyta. - odezwał się chłopak.
Założyłam torbę na ramię i wbiegłam z pokoju.
- Jessica! Czekaj! - słyszałam za sobą wołanie Justina.
- Pierdol się - odszczekałam i pokazałam mu środkowy palec. Szybko zbiegłam po schodach i wsiadłam do samochodu Justina.
- Nie, nie, nie! Tylko nie mój samochód! Jessica, błagam - krzyczał, zbiegając za mną po schodach w samych dresach.
Odpaliłam samochód i odjechałam z piskiem opon. Frajer! Nawet nie zaprzeczył. Nie rozumiem go.
*Justin*
Złapałem się za kark i okręciłem wokół własnej osi. Nie dość, że nie ma prawa jazdy to jeszcze jest zdenerwowana. Mogłem im wytłumaczyć, że to moja dziewczyna. Cholera! Ale ze mnie kretyn.
- Dziwka zajebała mu auto - zaśmiał sie Cristian.
- To nie jest dziwka! - krzyknąłem i przeszedłem obok nich w stronę pokoju Mike'a. Zapukałem i odczekałem chwilę.
- Co jest? - spytał zdziwiony.
- Daj mi swoje kluczyki od samochodu
- Przecież masz swoje auto. - odpowiedział beznamiętnie.
- Jessica nim pojechała.
- Co?! - nagle się ożywił i wyszedł przed drzwi. Cofnąłem się o krok.
- Pokłóciliśmy się i...no...zabrała samochód...i pojechała. - spuściłem głowę.
- Co jej, kurwa, zrobiłeś? - warknął i przystawił mnie do ściany.
- E! Co jest! - krzyknął Bruce idąc w naszą stronę.
- Spokojnie - krzyknąłem. Bruce od razu się zatrzymał i czekał na rozwój sytuacji.
- Co jej zrobiłeś? - powtórzył trzymając dłoń na mojej szyi.
- Cholera, Mike! Wiem, że to twoja siostra, ale...nie możesz się mieszać ciągle w nasz związek. Zaraz będzie miała osiemnaście lat, więc daj mi te kluczki, bo twoja siostra nie umie prowadzić samochodu, a nie chcesz chyba, żeby jej się coś stało?! - powiedziałem cały czas patrząc mu w oczy.
Odpuścił. Wszedł do pokoju i rzucił mi kluczyki.
- Masz ją przywieźć całą, albo będzie po tobie - syknął.
- Dzięki stary! - uśmiechnąłem się i szybko pobiegłem do jego samochodu.
- Bieber? - spytał zdziwiony Cristian.
- Później wam to wytłumaczę - krzyknąłem i wsiadłem do samochodu.
Jechałem w stronę, w którą pojechała Jessica. Nawet nie wziąłem telefonu, żeby do niej zadzwonić.
Waliłem pięścią w kierownicę. Otworzyłem schowek i wyjąłem papierosy Mike'a. Szybko odpaliłem szluga i wsadziłem do ust. Z każdym zaciągnięciem się, uspakajałem się. Jechałem dobrą chwilę, aż zobaczyłem swojego range rover'a na poboczu. Otworzyłem drzwi od strony kierowcy i wyciągnąłem Jessice, by po chwili ją przytulić. Kamień spadł mi z serca, że nic jej nie jest.
- Zostaw mnie - jęknęła przez łzy i walnęła mnie pięścią w pierś.
- Shh...- mocniej ją przytuliłem. - Przepraszam, Kocham Cię. - szepnąłem.
- Przecież jestem zwykłą dziwką - krzyknęła w moją szyję.
- Nie jesteś dziwką, jesteś moją dziewczyną. Przepraszam, że nie zareagowałem, ale...oni...oni nie zrozumieją. Wiedzą, że w naszej sytuacji nie można się z nikim wiązać. Niepotrzebnie Cię tu ściągałem. - pocałowałem ją w głowę.
Milczała.
- Skarbie, jesteś na mnie zła? - spytałem odsuwając ją od siebie kawałek.
- Nie wiem. To było okropne co zrobiłeś - pociągnęła nosem.
- Nie płacz, proszę...nie chcę, żebyś płakała przeze mnie - pocałowałem jej policzek, po którym spływała łza.
- Kocham Cię - szepnąłem.
- Ja Ciebie też - lekko się uśmiechnęła i wtuliła w mój nagi tors.
- Wracajmy - powiedziałem, przerywając ciszę. - Dasz radę prowadzić?
- Mhm - zaśmiała się odsuwając na krok.
- Tylko spokojnie...
- Och, Justin - parsknęła śmiechem.
Dokładnie taką ją lubię, uśmiechniętą.
- Do zobaczenia na miejscu - cmoknąłem ją w czoło. - lepiej ja poprowadzę swój wóz - zaśmiałem się.
Jessi tylko głośno westchnęła i poszła do samochodu Mike'a. Po chwili odjechaliśmy. Jako, że było późno ulice były puste. Jechaliśmy obok siebie. Co chwilę spoglądałem na Jessice. Kiedyś się z nią ożenię. Ta...to zdecydowanie ta jedyna. Jesica nie mogła się oprzeć i pod sam koniec drogi przyspieszyła, żeby jak zwykle zaparkować niedbale. Wysiadła z samochodu i oparła się o jego maskę. Zaparkowałem obok i wyskoczyłem z auta. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę.
- Chodź - uśmiechnąłem się.
Złapała moją dłoń i razem weszliśmy po schodach. Zapukaliśmy do Mike'a
- kluczyki - pomachałem mu przed nosem kluczykami.
Najpierw spojrzał na Jess, później na nasze złączone dłonie i w końcu na kluczki.
- Chcesz spać u mnie? - spytał brunet.
- Nie, spokojnie - zaśmiała się i objęła mnie w pasie.
Mike popatrzył na mnie wrogo.
- Co jest?
- Masz szczęście - warknął i wziął kluczyki.
- Do zobaczenia rano - puściłem mu oczko i odeszliśmy.
Weszliśmy do pokoju.
- Kim oni byli? - spytała siadając na łóżku.
- Cristian i Bruce. Moi przyjaciele.
- Dlaczego nie możesz im powiedzieć, że masz dziewczynę?
- Nie chcę słuchać, że robię głupstwo wiążąc się z kim. Będąc moją dziewczyną jesteś narażona na ogromne niebezpieczeństwo. Jeśli ktoś będzie chciał mnie zniszczyć, zrobi to poprzez Ciebie. Czyli będzie chciał Cię skrzywdzić. - Usiadłem obok niej i przytuliłem.
- Więc...woli, żeby uważali mnie za dziwkę? - spytała smutno.
- Oczywiście, że nie. Miałem nadzieję, że Cię nie zauważą.
- Czuję się, jakbyś się mnie wstydził - jęknęła, opierając głowę o moje ramię.
- Żartujesz sobie? Jak mógłbym się Ciebie wstydzić! - zaśmiałem się. Jesteś piękna, mądra, zabawna, i-d-e-a-l-n-a.
- Chcę, żebyś mnie im przedstawił kiedyś.
- Zrobię to jutro - westchnąłem.
- Nie. Nie chcę tego na siłę.
- Przedstawię Cię jutro. Na pewno Cię polubią, ale nie będą zadowoleni z faktu, że jesteś moją dziewczyną i że Cię tu ściągnąłem.
*Jessi*
- Przedstawię Cię jutro. Na pewno Cię polubią, ale nie będą zadowoleni z faktu, że jesteś moją dziewczyną i że Cię tu ściągnąłem. - powiedział.
Głośno westchnęłam. Nie chcę, żeby robił to na siłę, ale źle się czuję, że jego przyjaciele myślą, że jestem zwykłą dziwką.
Zagryzłam dolną wargę i opadłam plecami na łóżko.
- Hej - Justin położył się bokiem koło mnie i odgarnął włosy z mojego czoła.
- To wszystko jest takie popaprane. - szepnęłam.
Justin lekko się uśmiechnął i pocałował mnie w kącik ust.
- Kocham Cię - szepnął przy moich ustach i po chwili zaczął składać na nich pojedyncze pocałunki. Delikatnie rozchyliłam usta dając mu dostęp. I od razu zaczęliśmy toczyć walkę o dominację. Zaraz Justin znalazł się nade mną, podpierając się na łokciach. Objęłam rękoma jego szyję i pogłębiałam pocałunek. Kocham go, tak bardzo, że aż boli. Justin powoli zaczął podsuwać moją bluzkę do góry.
***
PRZEPRASZAM, że tak długo nie dodawałam ;< Nie podoba mi się ten rozdział, ale następne zapowiadając się obiecująco. Zapraszam na mojego drugiego bloga
Tagi: rozdział 26
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz