BLOG PRZENIESIONY NA http://that-boy-is-a-problem.blogspot.com/ TAM POJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ!
Tagi: INFORMACJA
Stanąłem przed jego domem i nerwowo zagryzłem dolną wargę. Ostatni raz zaciągnąłem się papierosem i rzuciłem niedopałek w bok. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem prosto do drzwi. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem trzy razy. Nikt nie otwierał. Znowu zapukałem w końcu w drzwiach stanął zaspany Mike.
- Cześć - szepnąłem.
- Mam Cię zabić? Dopiero wstałem...przyjdź później - ziewnął i już zamykał drzwi, kiedy wsunąłem w nie nogę.
- Co jest kurwa? - warknął i otworzył drzwi.
- Chcę pogadać - powiedziałem dobitnie.
- Co mnie to obchodzi? Nie mamy o czym gadać. Jeśli chcesz żyć, to lepiej stąd idź - syknął.
- Tak to ma się skończyć? Tyle lat przyjaźni? - zakpiłem.
- Przez Ciebie moja siostra przeszła piekło, a teraz straciła pamięć - złapał mnie za koszulkę i wypchnął na schody. Szybko złapałem równowagę i poprawiłem ubranie.
- Myślisz, że mnie to nie boli? To moja dziewczyna! - krzyknąłem.
- To już nie jest Twoja dziewczyna - warknął.
- Kto tak powiedział, Ty? Ona ma prawie 18 lat! Sama decyduje o swoim życiu - zaśmiałem się.
- Tak...decydowała o swoim życiu, a teraz tego nie pamięta - pokręcił głową z obrzydzeniem.
- Będziemy tu stali i darli się na siebie, kto jest winny? - uniosłem brew. - Mogę się założyć, że Ciebie też obserwują psy. Chcesz, żeby dowiedzieli się więcej niż powinni?
Pokręcił głową i otworzył szerzej drzwi.
Wszedłem do środka i od razu skierowałem się do salonu, gdzie panował kompletny bałagan. Kiedy była tu Jessica, dom jako tak się trzymał, a teraz...jest po staremu.
- Co? - warknął. - Nie mam czasu na sprzątanie - podrapał się po głowie i usiadł na kanapie.
- Przyjaźnimy się od podstawówki...wiem, że to gówno było przeze mnie, chciałbym cofnąć czas, ale nie mogę...Rozumiesz, nie mogę! Gdybym wiedział, że tak się to wszystko potoczy, to nigdy nie kręciłbym do Twojej siostry - westchnąłem.
Mike spuścił głowę, sięgnął ręką po paczkę papierosów, wyciągnął jednego, wsadzi do buzi i odpalił. Zaciągnął się i spojrzał na mnie.
- On ją zgwałcił - szepnął. - Zgwałcił ją, żeby Tobie zrobić na złość - wrzasnął.
- Myślisz, że kurwa nie wiem? - krzyknąłem. - Myślisz, że mnie to nie boli? - przejechałem ręką po włosach i pociągnąłem za ich końce. - Codziennie mam to przed oczami! Codziennie! Wiem, że będzie jej ciężko, jeśli sobie przypomni, ale będę przy niej - szepnąłem.
- Ona tu nie wraca - zaśmiał się.
Spojrzałem na niego zszokowany.
- Co? - zmarszczyłem brwi.
- Nie pozwolę na to, żeby to gówno wróciło do niej. Jest dobrze, kiedy tego nie pamięta. Nie pozwolę jej tu przyjechać
- Będziesz stał na lotnisku i pilnował wejścia do Kanady? - zaśmiałem się.
- Jeśli będzie taka potrzeba, to tak..-wydął usta.
- Jesteś popieprzony.
- Och, nie tylko ja - zaśmiał się i zgasił niedopałek. - W dodatku...jeśli sobie nic nie przypomni, policja o wszystkim zapomni. - wzruszył ramionami.
- Nie, tego nie zapomną. Zginął Nick! - zaśmiałem się. - Co prawda...Jessica wyświadczyła przysługę wielu ludziom, ale policja będzie chciała wiedzieć co tak naprawdę tam się stało.
- To naprawdę ona go zabiła? - szepnął z niedowierzaniem.
- Mhm - kiwnąłem głową.
- Kolejne gówno, którego nie powinna pamiętać. Jest za młoda, żeby tyle przeżyć. To ją zabije - szepnął smutno. Dlatego tu nie wróci. Nie może. Nie może sobie tego wszystkiego przypomnieć - mruknął. - Gdybyś ją zobaczył tam...w szpitalu - westchnął smutno.
- Nie mogłem przyjść. Byłem w areszcie...
- I dobrze, bo bym Cię zabił - zakpił.
- Mike! Ja też ją kocham, ale proszę! Nie pozwól,żeby to stanęło nam na drodze! - westchnąłem. - Chcę odzyskać przyjaciela.
- Nigdy go nie straciłeś - mruknął. - Ale i tak mam ochotę Cię zabić. Nie potrafię Ci wybaczyć ot tak - wyrzucił ręce w górę. Potrzebuję czasu, żeby to wszystko sobie poukładać. Jeśli chcesz, żebyśmy się dalej przyjaźnili...musisz dać spokój mojej siostrze. Zapomnij, tak jak ona zapomniała.
- Mike!
- Justin! Skrzywdziłeś ją. Bardzo!
Zacisnąłem usta.
- Muszę już iść - szepnąłem i w pośpiechu wyszedłem z jego domu. Stanąłem na schodach i zaczerpnąłem powietrza. Mam wybrać, przyjaźń, a miłość. Nie, to jest popieprzone. Nie da się wybrać. Co oznacza tylko jedno...mam zostać sam...Nie potrafię...Jestem samolubny! Muszę mieć kogoś przy sobie. Za bardzo przywiązuję się do osób. Och, Boże! Bieber! Pieprzysz gorzej niż kobieta! Skarciłem się w myślach. Muszę iść się napić. To mi dobrze zrobi, może jakoś poukładam to sobie. Ruszyłem do domu, po drodze wyjąłem telefon i patrzyłem na książkę telefoniczną. Same imiona dziewczyn, pustych dziewczyn do pieprzenia. Które na pstryknięcie palcem klękną i nie będą o nic pytać...Wahałem się które imię wybrać. Musze się odstresować...Sex chyba każdego rozluźnia. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz ktoś ssał mojego penisa! Odkąd jestem z Jessicą, tylko raz uprawiałem sex. Właśnie Jessica. Oddała mi to co najważniejsze...nie...nie zrobię jej tego. Nie mogę. Aż takim dupkiem nie jestem. W końcu wybrałem numer Christiana.
- Bieber? - spytał z nutką ulgi.
- Tak, mnie też wypuścili - zaśmiałem się.
- O co chodzi? - westchnął.
- Przyjedź do mnie. Musimy pogadać. Twoja siostra będzie mi potrzebna...
- Nie! Nie! Leila nie ma z tym nic wspólnego. Nie mieszaj jej, proszę. - mówił panicznie.
- Christian...tylko ona pomorze Jessice, kiedy dojdzie do siebie. Muszę wiedzieć co wtedy robić - westchnąłem.
- Dojdzie do siebie? O co chodzi?
- Ona nie pamięta tego - zacisnąłem powieki, przystając na chwilę.
- Jak to nie pamięta? - spytał zszokowany.
- Straciła pamięć
- Cholera! - mruknął.
- Mhm...potrzebuję Cię i Leile
- Boże, Justin! Nie chcę, żeby ona do tego wracała. Błagam!
- Christian...proszę...to ważne.
- Jezu! Porozmawiam z nią...-szepnął.
- Dzięki
- Ta - mruknął.
- Do zobaczenia za kilka dni,
- Cześć - rozłączył się.
Po powrocie do domu od razu usiadłam przy laptopie. Zalogowałam się na facebook'u i zaczęłam szukać Cassie. Akurat była dostępna.
Ja:Hej - napisałam pierwsza.
Cassie:O Boże! Jessica! Cześć! Jak się czujesz? ♥
Ja:W porządku...mam pytanie -zagryzłam dolną wargę.
Cassie:Mhm? Jakie? ;>
Ja:Czy...paliłyśmy kiedyś trawkę? - zrobiło mi się piekielnie gorąco. To pytanie wierciło mi dziurę w brzuchu przez resztę dnia. Musiałam o to zapytać. Co jeśli mi się przypomina? Ale...czy ja chcę, żeby mi się przypomniało. Wszyscy mnie przed tym ostrzegają.
Cassie:Boże! Nie wierzę! Przypomina Ci się? Co prawda nie od tej strony co powinno, ale zawsze to jakiś początek! TAK PALIŁYŚMY RAZEM TRAWKĘ! POD MOIM DOMEM! Pokłóciłam się wtedy z Lucacem! Boże, tak się cieszę, że Ci się przypomina! Zaraz napiszę do dziewczyn! xx
Ja:To dziwne uczucie...
Cassie:Nie wątpię! Pisz jeśli znowu Ci się coś przypomni!!
Ja:Na pewno to zrobię. - zamknęłam laptopa i opadłam plecami na łóżko, uśmiechając się do siebie. Pierwsze wspomnienie z Kanady! Boże! Uśmiechałam się do siebie jak głupia! To chyba dobry początek. Powiedzieć o tym mamie? Mike'owi? Bawiłam się materiałem bluzki, kiedy usłyszałam mamę krzyczącą z dołu.
- Jessica! Chodź na obiad!
Wstałam z łóżka, cała w skowronkach i zeszłam na dół. Nie mogłam dłużej wytrzymać, pobiegłam do rodziców i krzyknęłam.
- Przypomina mi się!
Rodzice pobledli.
- C-co się stało? - mój entuzjazm tak szybko jak się pojawił tak samo się ulotnił.
- Cześć - szepnąłem.
- Mam Cię zabić? Dopiero wstałem...przyjdź później - ziewnął i już zamykał drzwi, kiedy wsunąłem w nie nogę.
- Co jest kurwa? - warknął i otworzył drzwi.
- Chcę pogadać - powiedziałem dobitnie.
- Co mnie to obchodzi? Nie mamy o czym gadać. Jeśli chcesz żyć, to lepiej stąd idź - syknął.
- Tak to ma się skończyć? Tyle lat przyjaźni? - zakpiłem.
- Przez Ciebie moja siostra przeszła piekło, a teraz straciła pamięć - złapał mnie za koszulkę i wypchnął na schody. Szybko złapałem równowagę i poprawiłem ubranie.
- Myślisz, że mnie to nie boli? To moja dziewczyna! - krzyknąłem.
- To już nie jest Twoja dziewczyna - warknął.
- Kto tak powiedział, Ty? Ona ma prawie 18 lat! Sama decyduje o swoim życiu - zaśmiałem się.
- Tak...decydowała o swoim życiu, a teraz tego nie pamięta - pokręcił głową z obrzydzeniem.
- Będziemy tu stali i darli się na siebie, kto jest winny? - uniosłem brew. - Mogę się założyć, że Ciebie też obserwują psy. Chcesz, żeby dowiedzieli się więcej niż powinni?
Pokręcił głową i otworzył szerzej drzwi.
Wszedłem do środka i od razu skierowałem się do salonu, gdzie panował kompletny bałagan. Kiedy była tu Jessica, dom jako tak się trzymał, a teraz...jest po staremu.
- Co? - warknął. - Nie mam czasu na sprzątanie - podrapał się po głowie i usiadł na kanapie.
- Przyjaźnimy się od podstawówki...wiem, że to gówno było przeze mnie, chciałbym cofnąć czas, ale nie mogę...Rozumiesz, nie mogę! Gdybym wiedział, że tak się to wszystko potoczy, to nigdy nie kręciłbym do Twojej siostry - westchnąłem.
Mike spuścił głowę, sięgnął ręką po paczkę papierosów, wyciągnął jednego, wsadzi do buzi i odpalił. Zaciągnął się i spojrzał na mnie.
- On ją zgwałcił - szepnął. - Zgwałcił ją, żeby Tobie zrobić na złość - wrzasnął.
- Myślisz, że kurwa nie wiem? - krzyknąłem. - Myślisz, że mnie to nie boli? - przejechałem ręką po włosach i pociągnąłem za ich końce. - Codziennie mam to przed oczami! Codziennie! Wiem, że będzie jej ciężko, jeśli sobie przypomni, ale będę przy niej - szepnąłem.
- Ona tu nie wraca - zaśmiał się.
Spojrzałem na niego zszokowany.
- Co? - zmarszczyłem brwi.
- Nie pozwolę na to, żeby to gówno wróciło do niej. Jest dobrze, kiedy tego nie pamięta. Nie pozwolę jej tu przyjechać
- Będziesz stał na lotnisku i pilnował wejścia do Kanady? - zaśmiałem się.
- Jeśli będzie taka potrzeba, to tak..-wydął usta.
- Jesteś popieprzony.
- Och, nie tylko ja - zaśmiał się i zgasił niedopałek. - W dodatku...jeśli sobie nic nie przypomni, policja o wszystkim zapomni. - wzruszył ramionami.
- Nie, tego nie zapomną. Zginął Nick! - zaśmiałem się. - Co prawda...Jessica wyświadczyła przysługę wielu ludziom, ale policja będzie chciała wiedzieć co tak naprawdę tam się stało.
- To naprawdę ona go zabiła? - szepnął z niedowierzaniem.
- Mhm - kiwnąłem głową.
- Kolejne gówno, którego nie powinna pamiętać. Jest za młoda, żeby tyle przeżyć. To ją zabije - szepnął smutno. Dlatego tu nie wróci. Nie może. Nie może sobie tego wszystkiego przypomnieć - mruknął. - Gdybyś ją zobaczył tam...w szpitalu - westchnął smutno.
- Nie mogłem przyjść. Byłem w areszcie...
- I dobrze, bo bym Cię zabił - zakpił.
- Mike! Ja też ją kocham, ale proszę! Nie pozwól,żeby to stanęło nam na drodze! - westchnąłem. - Chcę odzyskać przyjaciela.
- Nigdy go nie straciłeś - mruknął. - Ale i tak mam ochotę Cię zabić. Nie potrafię Ci wybaczyć ot tak - wyrzucił ręce w górę. Potrzebuję czasu, żeby to wszystko sobie poukładać. Jeśli chcesz, żebyśmy się dalej przyjaźnili...musisz dać spokój mojej siostrze. Zapomnij, tak jak ona zapomniała.
- Mike!
- Justin! Skrzywdziłeś ją. Bardzo!
Zacisnąłem usta.
- Muszę już iść - szepnąłem i w pośpiechu wyszedłem z jego domu. Stanąłem na schodach i zaczerpnąłem powietrza. Mam wybrać, przyjaźń, a miłość. Nie, to jest popieprzone. Nie da się wybrać. Co oznacza tylko jedno...mam zostać sam...Nie potrafię...Jestem samolubny! Muszę mieć kogoś przy sobie. Za bardzo przywiązuję się do osób. Och, Boże! Bieber! Pieprzysz gorzej niż kobieta! Skarciłem się w myślach. Muszę iść się napić. To mi dobrze zrobi, może jakoś poukładam to sobie. Ruszyłem do domu, po drodze wyjąłem telefon i patrzyłem na książkę telefoniczną. Same imiona dziewczyn, pustych dziewczyn do pieprzenia. Które na pstryknięcie palcem klękną i nie będą o nic pytać...Wahałem się które imię wybrać. Musze się odstresować...Sex chyba każdego rozluźnia. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz ktoś ssał mojego penisa! Odkąd jestem z Jessicą, tylko raz uprawiałem sex. Właśnie Jessica. Oddała mi to co najważniejsze...nie...nie zrobię jej tego. Nie mogę. Aż takim dupkiem nie jestem. W końcu wybrałem numer Christiana.
- Bieber? - spytał z nutką ulgi.
- Tak, mnie też wypuścili - zaśmiałem się.
- O co chodzi? - westchnął.
- Przyjedź do mnie. Musimy pogadać. Twoja siostra będzie mi potrzebna...
- Nie! Nie! Leila nie ma z tym nic wspólnego. Nie mieszaj jej, proszę. - mówił panicznie.
- Christian...tylko ona pomorze Jessice, kiedy dojdzie do siebie. Muszę wiedzieć co wtedy robić - westchnąłem.
- Dojdzie do siebie? O co chodzi?
- Ona nie pamięta tego - zacisnąłem powieki, przystając na chwilę.
- Jak to nie pamięta? - spytał zszokowany.
- Straciła pamięć
- Cholera! - mruknął.
- Mhm...potrzebuję Cię i Leile
- Boże, Justin! Nie chcę, żeby ona do tego wracała. Błagam!
- Christian...proszę...to ważne.
- Jezu! Porozmawiam z nią...-szepnął.
- Dzięki
- Ta - mruknął.
- Do zobaczenia za kilka dni,
- Cześć - rozłączył się.
*Jessica*
Po powrocie do domu od razu usiadłam przy laptopie. Zalogowałam się na facebook'u i zaczęłam szukać Cassie. Akurat była dostępna.
Ja:Hej - napisałam pierwsza.
Cassie:O Boże! Jessica! Cześć! Jak się czujesz? ♥
Ja:W porządku...mam pytanie -zagryzłam dolną wargę.
Cassie:Mhm? Jakie? ;>
Ja:Czy...paliłyśmy kiedyś trawkę? - zrobiło mi się piekielnie gorąco. To pytanie wierciło mi dziurę w brzuchu przez resztę dnia. Musiałam o to zapytać. Co jeśli mi się przypomina? Ale...czy ja chcę, żeby mi się przypomniało. Wszyscy mnie przed tym ostrzegają.
Cassie:Boże! Nie wierzę! Przypomina Ci się? Co prawda nie od tej strony co powinno, ale zawsze to jakiś początek! TAK PALIŁYŚMY RAZEM TRAWKĘ! POD MOIM DOMEM! Pokłóciłam się wtedy z Lucacem! Boże, tak się cieszę, że Ci się przypomina! Zaraz napiszę do dziewczyn! xx
Ja:To dziwne uczucie...
Cassie:Nie wątpię! Pisz jeśli znowu Ci się coś przypomni!!
Ja:Na pewno to zrobię. - zamknęłam laptopa i opadłam plecami na łóżko, uśmiechając się do siebie. Pierwsze wspomnienie z Kanady! Boże! Uśmiechałam się do siebie jak głupia! To chyba dobry początek. Powiedzieć o tym mamie? Mike'owi? Bawiłam się materiałem bluzki, kiedy usłyszałam mamę krzyczącą z dołu.
- Jessica! Chodź na obiad!
Wstałam z łóżka, cała w skowronkach i zeszłam na dół. Nie mogłam dłużej wytrzymać, pobiegłam do rodziców i krzyknęłam.
- Przypomina mi się!
Rodzice pobledli.
- C-co się stało? - mój entuzjazm tak szybko jak się pojawił tak samo się ulotnił.
JEJ! BEZSENSOWNY ROZDZIAŁ, ALE MUSZĘ SIĘ TAKIE TRAFIĆ, ŻEBY KOLEJNE BYŁY DOBRE. DZIEWCZYNY, BARDZO MI ZALEŻY NA WASZYCH KOMENTARZACH. WIEM, ŻE JESTEŚCIE LENIWE, ALE POSTARAJCIE SIĘ. ;/ DO NN:*
ASK
TWITTER
DRUGI BLOG
ASK
DRUGI BLOG
Tagi: rozdział 36
Siedziałam na łóżku i zastanawiałam się ile rzeczy nie pamiętam...Minęło już trzy tygodnie odkąd wyszłam ze szpitala. Najśmieszniejsze jest to, że budzę się i widzę w lusterku zupełnie inną osobę. Muszę przyznać, że schudłam. Chyba zacznę akceptować siebie. Mam jeszcze na twarzy lekkie sińce. Przyjechałam do Kanady do Mike'a i na imprezie wybuchła jakaś bójka. Gdyby nie Mike, nie wiadomo co by ze mną teraz było. Dobrze, że tego nie pamiętam, bo kiedy byłam w szpitalu wyglądałam okropnie. Nie mogłam na siebie patrzeć. Cała twarz popuchnięta, zadrapana i sina. Przez kilka dni nie mogłam chodzić. Brzuch cholernie mnie bolał, prawdopodobnie musiałam w niego dostać. Czuję, że oni mi czegoś nie mówią. Mina Mika kiedy zobaczył mnie pierwszy raz...i o jakiego Justina chodzi? Kogo on chce zabić? Pokręciłam głową, żeby odgonić te ciężkie myśli. Nie wiadomo czy wróci mi pamięć, są na to małe szanse, sama muszę do tego dojść. Po chwili usłyszałam krzyk mamy z dołu.
- Idę! - odkrzyknęłam.
Zbiegłam na dół i ujrzałam Kyle'a.
- Kyle! - pisnęłam szczęśliwa. Kyle wie, że straciłam pamięć i postara się jakoś mi pomóc. Włożyłam szybko buty i byłam gotowa do wyjścia.
- Do zobaczenia później - posłałam mamie uśmiech. Złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu.
- Kyle...przepraszam...wiesz wtedy na imprezie, że na Ciebie nakrzyczałam. Nie miałam powodu - mruknęłam, patrząc na nasze spleciona dłonie.
- Spokojnie, kochanie. To było dawno - uśmiechnął się. - Najważniejsze jest co jest teraz - cmoknął mnie w głowę.
- Mamy do nadrobienia prawie rok - zaśmiał się. - Układało nam się coraz lepiej, naprawdę - uśmiechnął się.
- Co robiłam w Kanadzie? - spytałam, marszcząc brwi.
- Pojechałaś odwiedzić brata - jego uśmiech lekko zbladł.
- Um...cały czas ktoś mówi o jakimś Justinie. Pewnie mówiłam Ci coś o nim? Kto to? - spojrzałam na niego.
Kyle lekko się spiął i zacisnął szczękę.
- Kyle? Kim jest Justin? - zmarszczyłam brwi.
- Justin? huh - wypuścił powietrze z ust i lekko się zaśmiał. - Ten dupek kiedy był pijany pobił Cię na imprezie. To chyba kumpel Twojego brata. - zakpił.
- Dlaczego miałby mnie ktoś pobić? Wiem, że wybuchła bójka i oberwałam kilka razy....
- Mówiłem, był pijany i na dragach - warknął. - skurwysyn - przeklął pod nosem i mocno mnie do siebie przytulił.
Głośno westchnęłam na nowe informacje, ale dalej nic nie pamiętam.
- Gdzie idziemy? - zagryzłam dolną wargę
- Do Riah - uśmiechnął się.
- Och, stęskniłam się za nią. Co u niej?
- Sama zobaczysz - puścił mi oczko.
Po chwili byliśmy już pod domem Riah. Zapukaliśmy i czekaliśmy aż ktoś nam otworzy. W końcu w drzwiach stanął Ethan.
- Jessica?! - spojrzał na mnie zaszokowany.
- Cześć Ethan - chciałam podejść i go przytulić, ale Kyle szybko ścisnął mi rękę, więc stanęłam w miejscu.
- Cześć - przywitał się Kyle z Ethanem tym męskim uściskiem. Och, więc on może, a ja nie?
- Wchodźcie - uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. - Cholera, dobrze was razem widzieć. - wyszczerzył się.
Uśmiechnęła się lekko i weszliśmy do domu.
- O Boże, Jessica! W końcu! - pisnęła Riah i szybko do mnie podbiegła, mocno mnie ściskając, an co jęknęłam.
- O jej, przepraszam, zapomniałam. Jak się czujesz? - spytała, lustrując mnie wzrokiem.
- W porządku, ale mam jeszcze siniaki - zagryzłam wargę.
- Kyle, cześć. Miło Cię widzieć - uśmiechnęła się brunetka i mocno uściskała chłopaka.
- Cześć - mrugnął do niej.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - spytał Ethan.
- Pamiętam tylko sobotnią imprezę, kiedy pokłóciłam sie z Kylem, ta na plaży - zagryzłam wargę.
- Och...trochę Cię ominęło - zaśmiał się.
- To co robimy? - westchnął Kyle.
- Mamy coś świeżego - uśmiechnęła się znacząco Riah.
Przewróciłam oczami, kiedy zorientowałam się o co im chodzi.
- Serio? Myślałam, że gdzieś wyjdziemy... - mruknęłam.
- Spokojnie, kochanie. Zaraz się wyluzujesz - uśmiechnął się Kyle i cmoknął mnie w głowę.
Zacisnęłam usta w wąską linię i poszliśmy wszyscy do drugiego pokoju.
- Ale ja chyba nigdy z wami nie paliłam, co? - zagryzłam dolną wargę.
- Nie - zaśmiała się Riah. - Ale teraz możesz spróbować - puściła mi oczko.
- N-nie, dzięki - zająkałam się.
- Skarbie, może akurat Ci się coś przypomni - uśmiechnął się Kyle i mocniej mnie przytulił.
- Właśnie! Kyle ma racje! - krzyknął Ethan.
- Też tak myślę - poparła ich Riah.
Zagryzłam dolną wargę.
- Nie chcę...- powiedziałam niepewnie.
- Och, chociaż spróbuj - zaśmiał się Kyle.
Zagryzłam wargę i patrzyłam na nich niepewnie. Riah w tym czasie kręciła blanta. Po chwili wsadziła go do ust podpaliła, zaciągnęła się i opadła plecami o oparcie kanapy.
- Kurewsko dobre - uśmiechnęła się i zaciągnęła się jeszcze raz, po czym podała jointa Ethan'owi. Chłopak zaciągnął się dwa razy i podał go Kyle'owi. Zapach palonego zioła powoli doszedł do moich nozdrzy, na co się skrzywiłam. Kiedy wziął dwa buchy, skierował się do mnie.
- Teraz, przechyl głowę w prawo i otwórz usta - polecił.
- Ja nie chcę - pokręciłam głową.
- Spróbuj...to fajne - uśmiechnął się. Pogłaskał mój policzek i powoli przechylił moją głowę w prawo, a sam pochyliła się w lewo. Zaciągnął się jointem i powoli wypuścił dym wprost do moich ust. Szybko zaczęłam go wciągać, na co od razu zaczęłam kaszleć. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja nie mogłam oddychać. Pobiegłam do kuchni i zaczęłam pić wodę z kranu. Kilka razy odkaszlnęłam i złapałam się za serce, ciężko oddychając. Otarłam usta i wróciłam do nich. Po niecałych 15 minutach wszyscy byli zjarani, a ja czułam coś dziwnego. Nie wiem...jakbym już kiedyś to paliła...Próbowałam sobie coś przypomnieć, ale to na nic. Było gdzieś głęboko zakopane w mojej głowie. Przymknęłam oczy i starałam się coś sobie przypomnieć. Powoli zaczęła boleć mnie głowa, czułam się ociężała i śpiąca. Po chwili pojawił się jakiś błysk. Następny, następny, zaraz ja i Cassie. U niej pod domem w Kanadzie. Paliłyśmy zioło. Szybko nabrałam powietrza do płuc i szeroko otworzyłam oczy, ciężko dysząc.
- Cholera, ale masz odlot - zaśmiał się Ethan.
- A wzięłaś tylko jednego bucha - parsknął Kyle.
Serio paliłam? Nieee..to po prostu wytwór mojej wyobraźni. To nie stało się naprawdę. Popatrzyłam na każdego z osobna i znowu oparłam się o oparcie, starając się unormować swój oddech.
Nie rozumiem jak to mogło wymazać się ot tak w jej mózgu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wróciła do domu i nie wiadomo czy tu wróci. Co ja siebie oszukuję! Na pewno tu nie wróci. Po tym co ją spotkało! W życiu! Rodzice jej nie puszczą. Straciłem wszystko. Najlepszego przyjaciela i dziewczynę. Czy może być jeszcze coś gorszego? Spojrzałem na telefon, na którym było nasze wspólne zdjęcie. Zacisnąłem mocno szczękę, nadal nie mogąc dopuścić do siebie wiadomości, że to koniec. Żyć mi się odechciewa. Psy ciągle za mną latają, Caitlin znowu się przyczepiła. Nic nie mogę robić. Pokręciłem głową, wstałem i ruszyłem do drzwi. Odkąd wyszedłem nie widziałem się z nikim. Cały czas przesiaduję w domu. Chyba, że trzeba iść po zakupy. Muszę pogadać z Mike'iem. Muszę mu to wytłumaczyć. Prawdopodobnie będzie chciał mnie zabić, ale...nie zależy mi już na niczym oprócz chłopaków i Jessici, a skoro tego nie mam...to chyba wszystko wiadomo. Wsadziłem ręce w kieszenie dżinsów i szedłem prosto do domu Mike'a.
- Idę! - odkrzyknęłam.
Zbiegłam na dół i ujrzałam Kyle'a.
- Kyle! - pisnęłam szczęśliwa. Kyle wie, że straciłam pamięć i postara się jakoś mi pomóc. Włożyłam szybko buty i byłam gotowa do wyjścia.
- Do zobaczenia później - posłałam mamie uśmiech. Złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu.
- Kyle...przepraszam...wiesz wtedy na imprezie, że na Ciebie nakrzyczałam. Nie miałam powodu - mruknęłam, patrząc na nasze spleciona dłonie.
- Spokojnie, kochanie. To było dawno - uśmiechnął się. - Najważniejsze jest co jest teraz - cmoknął mnie w głowę.
- Mamy do nadrobienia prawie rok - zaśmiał się. - Układało nam się coraz lepiej, naprawdę - uśmiechnął się.
- Co robiłam w Kanadzie? - spytałam, marszcząc brwi.
- Pojechałaś odwiedzić brata - jego uśmiech lekko zbladł.
- Um...cały czas ktoś mówi o jakimś Justinie. Pewnie mówiłam Ci coś o nim? Kto to? - spojrzałam na niego.
Kyle lekko się spiął i zacisnął szczękę.
- Kyle? Kim jest Justin? - zmarszczyłam brwi.
- Justin? huh - wypuścił powietrze z ust i lekko się zaśmiał. - Ten dupek kiedy był pijany pobił Cię na imprezie. To chyba kumpel Twojego brata. - zakpił.
- Dlaczego miałby mnie ktoś pobić? Wiem, że wybuchła bójka i oberwałam kilka razy....
- Mówiłem, był pijany i na dragach - warknął. - skurwysyn - przeklął pod nosem i mocno mnie do siebie przytulił.
Głośno westchnęłam na nowe informacje, ale dalej nic nie pamiętam.
- Gdzie idziemy? - zagryzłam dolną wargę
- Do Riah - uśmiechnął się.
- Och, stęskniłam się za nią. Co u niej?
- Sama zobaczysz - puścił mi oczko.
Po chwili byliśmy już pod domem Riah. Zapukaliśmy i czekaliśmy aż ktoś nam otworzy. W końcu w drzwiach stanął Ethan.
- Jessica?! - spojrzał na mnie zaszokowany.
- Cześć Ethan - chciałam podejść i go przytulić, ale Kyle szybko ścisnął mi rękę, więc stanęłam w miejscu.
- Cześć - przywitał się Kyle z Ethanem tym męskim uściskiem. Och, więc on może, a ja nie?
- Wchodźcie - uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. - Cholera, dobrze was razem widzieć. - wyszczerzył się.
Uśmiechnęła się lekko i weszliśmy do domu.
- O Boże, Jessica! W końcu! - pisnęła Riah i szybko do mnie podbiegła, mocno mnie ściskając, an co jęknęłam.
- O jej, przepraszam, zapomniałam. Jak się czujesz? - spytała, lustrując mnie wzrokiem.
- W porządku, ale mam jeszcze siniaki - zagryzłam wargę.
- Kyle, cześć. Miło Cię widzieć - uśmiechnęła się brunetka i mocno uściskała chłopaka.
- Cześć - mrugnął do niej.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - spytał Ethan.
- Pamiętam tylko sobotnią imprezę, kiedy pokłóciłam sie z Kylem, ta na plaży - zagryzłam wargę.
- Och...trochę Cię ominęło - zaśmiał się.
- To co robimy? - westchnął Kyle.
- Mamy coś świeżego - uśmiechnęła się znacząco Riah.
Przewróciłam oczami, kiedy zorientowałam się o co im chodzi.
- Serio? Myślałam, że gdzieś wyjdziemy... - mruknęłam.
- Spokojnie, kochanie. Zaraz się wyluzujesz - uśmiechnął się Kyle i cmoknął mnie w głowę.
Zacisnęłam usta w wąską linię i poszliśmy wszyscy do drugiego pokoju.
- Ale ja chyba nigdy z wami nie paliłam, co? - zagryzłam dolną wargę.
- Nie - zaśmiała się Riah. - Ale teraz możesz spróbować - puściła mi oczko.
- N-nie, dzięki - zająkałam się.
- Skarbie, może akurat Ci się coś przypomni - uśmiechnął się Kyle i mocniej mnie przytulił.
- Właśnie! Kyle ma racje! - krzyknął Ethan.
- Też tak myślę - poparła ich Riah.
Zagryzłam dolną wargę.
- Nie chcę...- powiedziałam niepewnie.
- Och, chociaż spróbuj - zaśmiał się Kyle.
Zagryzłam wargę i patrzyłam na nich niepewnie. Riah w tym czasie kręciła blanta. Po chwili wsadziła go do ust podpaliła, zaciągnęła się i opadła plecami o oparcie kanapy.
- Kurewsko dobre - uśmiechnęła się i zaciągnęła się jeszcze raz, po czym podała jointa Ethan'owi. Chłopak zaciągnął się dwa razy i podał go Kyle'owi. Zapach palonego zioła powoli doszedł do moich nozdrzy, na co się skrzywiłam. Kiedy wziął dwa buchy, skierował się do mnie.
- Teraz, przechyl głowę w prawo i otwórz usta - polecił.
- Ja nie chcę - pokręciłam głową.
- Spróbuj...to fajne - uśmiechnął się. Pogłaskał mój policzek i powoli przechylił moją głowę w prawo, a sam pochyliła się w lewo. Zaciągnął się jointem i powoli wypuścił dym wprost do moich ust. Szybko zaczęłam go wciągać, na co od razu zaczęłam kaszleć. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja nie mogłam oddychać. Pobiegłam do kuchni i zaczęłam pić wodę z kranu. Kilka razy odkaszlnęłam i złapałam się za serce, ciężko oddychając. Otarłam usta i wróciłam do nich. Po niecałych 15 minutach wszyscy byli zjarani, a ja czułam coś dziwnego. Nie wiem...jakbym już kiedyś to paliła...Próbowałam sobie coś przypomnieć, ale to na nic. Było gdzieś głęboko zakopane w mojej głowie. Przymknęłam oczy i starałam się coś sobie przypomnieć. Powoli zaczęła boleć mnie głowa, czułam się ociężała i śpiąca. Po chwili pojawił się jakiś błysk. Następny, następny, zaraz ja i Cassie. U niej pod domem w Kanadzie. Paliłyśmy zioło. Szybko nabrałam powietrza do płuc i szeroko otworzyłam oczy, ciężko dysząc.
- Cholera, ale masz odlot - zaśmiał się Ethan.
- A wzięłaś tylko jednego bucha - parsknął Kyle.
Serio paliłam? Nieee..to po prostu wytwór mojej wyobraźni. To nie stało się naprawdę. Popatrzyłam na każdego z osobna i znowu oparłam się o oparcie, starając się unormować swój oddech.
*Justin*
Nie rozumiem jak to mogło wymazać się ot tak w jej mózgu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wróciła do domu i nie wiadomo czy tu wróci. Co ja siebie oszukuję! Na pewno tu nie wróci. Po tym co ją spotkało! W życiu! Rodzice jej nie puszczą. Straciłem wszystko. Najlepszego przyjaciela i dziewczynę. Czy może być jeszcze coś gorszego? Spojrzałem na telefon, na którym było nasze wspólne zdjęcie. Zacisnąłem mocno szczękę, nadal nie mogąc dopuścić do siebie wiadomości, że to koniec. Żyć mi się odechciewa. Psy ciągle za mną latają, Caitlin znowu się przyczepiła. Nic nie mogę robić. Pokręciłem głową, wstałem i ruszyłem do drzwi. Odkąd wyszedłem nie widziałem się z nikim. Cały czas przesiaduję w domu. Chyba, że trzeba iść po zakupy. Muszę pogadać z Mike'iem. Muszę mu to wytłumaczyć. Prawdopodobnie będzie chciał mnie zabić, ale...nie zależy mi już na niczym oprócz chłopaków i Jessici, a skoro tego nie mam...to chyba wszystko wiadomo. Wsadziłem ręce w kieszenie dżinsów i szedłem prosto do domu Mike'a.
MIŁO BY BYŁO GDYBYŚCIE ZACZĘŁY KOMENTOWAĆ ROZDZIAŁ. 9 KOMENTARZY NA 51 OBSERWUJĄCYCH? ;>
Tagi: rozdział 35
- M-mamo? Co się stało? - zmarszczyłam brwi. - Gdzie jest Kyle?
- Mogę państwa prosić na chwilę? - lekarz zwrócił się do moich rodziców.
Obydwoje kiwnęli głowami i wyszli z sali.
O co chodzi? Gdzie jest Kyle? Gdzie ja jestem? Chciałam wstać, kiedy poczułam ogromny ból w podbrzuszu. Syknęłam i złapałam się za obolałe miejsce. Po chwili do sali wpadł...Mike?!
- Mike? - szepnęłam zdziwiona.
- Boże, Jessica! Jak Ty wyglądasz - podszedł do mnie i mnie przytulił. - Tak mi przykro - szepnął w moją szyję. - Obiecuję Ci, ze Justin już się do Ciebie nie zbliży.
- Co?! Jaki Justin? Mike! Co Ty tu robisz? Jak ja wyglądam? - Spytałam zszokowana
- Jessica? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co ja tu robię?
- Nic nie pamiętasz? - otworzył szeroko oczy.
Przełknęłam powoli ślinę i niepewnie pokiwałam głową.
- Cholera, zabiję ich wszystkich - podniósł się, zmierzwił włosy i pociągnął za ich końce.
- Jessica, przepraszam - spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Mike? Za co przepraszasz? Co się stało? - w moich oczach pojawiły się łzy. - Czy z Kyle'em wszystko dobrze? - zagryzłam dolną wargę.
Do sali weszli rodzice.
- Mamo, co mi jest? Co z Kyle'em? - podniosłam się, ale zaraz znowu się położyłam, przez ból.
- Nie przemęczaj się dziecko - podeszła do mnie mama.
- Mamo, przepraszam - szepnął Mike.
- Cholera o co chodzi? - krzyknęłam. Wszyscy spojrzeli na mnie zaszokowani.
Ojciec przełknął ślinę i usiadł przy moim łóżku.
- Skarbie...-zaczął niepewnie.
- Tato, mów! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Miałaś wypadek...straciłaś pamięć - westchnął.
- Co? - spojrzałam na niego zaszokowana. - Jaki wypadek?
Wtedy do pokoju weszła....policja? O co w tym wszystkim chodzi.
- Dzień dobry. Nazywam się Oficer James Stones, a to mój kolega Kyle Brown. Chcielibyśmy zadać Ci kilka pytań - powiedział wysoki mężczyzna w mundurze, lustrując mnie wzrokiem.
- Nie możecie, nic nie pamięta - szepnęła matka.
- Sami się o tym przekonamy. Proszę opuścić to pomieszczenie - powiedział drugi policjant.
Wszyscy posłusznie wyszli. Mężczyźni podeszli do mojego łóżka i dokładnie mi się przyglądali.
- Dobrze, więc...co wydarzyło się...- nie dokończył kiedy do sali wszedł zdenerwowany lekarz.
- Proszę zostawić moją pacjentkę w spokoju. Nadal jest w szoku, ma tymczasową amnezję - powiedział, unosząc wysoko brodę.
Oficer Stones pokręcił głową i warknął coś pod nosem.
- Jeszcze tu wrócimy. Do zobaczenia Jessico - i obydwoje wyszli.
- Jak się czujesz? - spytał lekarz.
- Który dzisiaj mamy.
- 12 maja 2013
- Co? - zaczęłam ciężko oddychać.
- Spokojnie, spokojnie - mężczyzna szybko do mnie podszedł.
- Nie, niemożliwe. Jak? - zaczęłam się dusić, obraz powoli mi się zamazywał, słyszałam stłumiony głos lekarza, a po chwili była już ciemność. Znowu!
<<Po tygodniu>>
- Yo, Ry! - powiedziałem do słuchawki.
- Bieber, co jest?
- Co z Jessicą? - zagryzłem dolną wargę, opierając sie o telefon, zawieszony na ścianie.
- Stary, nie jest dobrze.
- To znaczy? - spytałem, bojąc się co mogę zaraz usłyszeć.
- Nic nie pamięta
- Może to i lepiej - westchnąłem z ulgą, że nie pamięta tego gówna.
- Nie rozumiesz...ona Ciebie nie pamięta...Znaczy tego, że...że byliście parą. Nic nie pamięta z tego co tu się stało. Jakby w ogóle nie wróciła do Kanady
- Co? - krzyknąłem.
- Bieber, cicho! Czas Ci się kończy - warknął strażnik.
- Mówiłem, że nie jest dobrze - szepnął. - Mike chce Cię zabić. Stary, nie wiem co robić. Co się z Tobą dzieje?
- Siedzę na śledczym. Nie wiem kiedy mnie wypuszczą. Ale jeśli Jessica nic nie pamięta, to pewnie niedługo - przymknąłem oczy, zastanawiając się nad Jessicą. - Kurwa, nie mogła stracić pamięci - warknąłem.
- Podobno jej organizm nie wytrzymał tak dużego szoku, czy coś takiego. Wiem tylko tyle co Mike mi opowiedział, Jessica już wyjechała - szepnął.
- Co? Gdzie wyjechała? - od razu się wyprostowałem, a serce podeszło mi do gardła. Nie mogę jej stracić.
- Wróciła do Nowego Jorku. - westchnął. - Przykro mi.
- Co? Niemożliwe. Kiedy wraca?
- Justin...nie jestem pewien, czy ona jeszcze wróci
- Kurwa...
- Bieber. Kończ! - warknął strażnik.
- Muszę kończyć. Do zobaczenia. Trzymaj się.
- Siema, też się trzymaj - pożegnał się, po czym odłożyłem słuchawkę.
- Już - szepnąłem.
Byłem całkowicie podłamany. Ona nie mogła wyjechać...nie mogła mnie zostawić...nie mogła mnie ZAPOMNIEĆ. Może i zachowuję się samolubnie, bo lepiej dla niej, że nie pamięta tego wszystkiego, ale...kurwa! Ja ją kocham! Pierwszy raz pokochałem tak dziewczynę! I teraz mam ją stracić? Nie, będę walczyć! Niedługo stąd wyjdę i odzyskam ją!
Boję się co się stanie, kiedy jej wróci pamięć. Bo wróci jej pamięć, prawda?
- Mogę państwa prosić na chwilę? - lekarz zwrócił się do moich rodziców.
Obydwoje kiwnęli głowami i wyszli z sali.
O co chodzi? Gdzie jest Kyle? Gdzie ja jestem? Chciałam wstać, kiedy poczułam ogromny ból w podbrzuszu. Syknęłam i złapałam się za obolałe miejsce. Po chwili do sali wpadł...Mike?!
- Mike? - szepnęłam zdziwiona.
- Boże, Jessica! Jak Ty wyglądasz - podszedł do mnie i mnie przytulił. - Tak mi przykro - szepnął w moją szyję. - Obiecuję Ci, ze Justin już się do Ciebie nie zbliży.
- Co?! Jaki Justin? Mike! Co Ty tu robisz? Jak ja wyglądam? - Spytałam zszokowana
- Jessica? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co ja tu robię?
- Nic nie pamiętasz? - otworzył szeroko oczy.
Przełknęłam powoli ślinę i niepewnie pokiwałam głową.
- Cholera, zabiję ich wszystkich - podniósł się, zmierzwił włosy i pociągnął za ich końce.
- Jessica, przepraszam - spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Mike? Za co przepraszasz? Co się stało? - w moich oczach pojawiły się łzy. - Czy z Kyle'em wszystko dobrze? - zagryzłam dolną wargę.
Do sali weszli rodzice.
- Mamo, co mi jest? Co z Kyle'em? - podniosłam się, ale zaraz znowu się położyłam, przez ból.
- Nie przemęczaj się dziecko - podeszła do mnie mama.
- Mamo, przepraszam - szepnął Mike.
- Cholera o co chodzi? - krzyknęłam. Wszyscy spojrzeli na mnie zaszokowani.
Ojciec przełknął ślinę i usiadł przy moim łóżku.
- Skarbie...-zaczął niepewnie.
- Tato, mów! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Miałaś wypadek...straciłaś pamięć - westchnął.
- Co? - spojrzałam na niego zaszokowana. - Jaki wypadek?
Wtedy do pokoju weszła....policja? O co w tym wszystkim chodzi.
- Dzień dobry. Nazywam się Oficer James Stones, a to mój kolega Kyle Brown. Chcielibyśmy zadać Ci kilka pytań - powiedział wysoki mężczyzna w mundurze, lustrując mnie wzrokiem.
- Nie możecie, nic nie pamięta - szepnęła matka.
- Sami się o tym przekonamy. Proszę opuścić to pomieszczenie - powiedział drugi policjant.
Wszyscy posłusznie wyszli. Mężczyźni podeszli do mojego łóżka i dokładnie mi się przyglądali.
- Dobrze, więc...co wydarzyło się...- nie dokończył kiedy do sali wszedł zdenerwowany lekarz.
- Proszę zostawić moją pacjentkę w spokoju. Nadal jest w szoku, ma tymczasową amnezję - powiedział, unosząc wysoko brodę.
Oficer Stones pokręcił głową i warknął coś pod nosem.
- Jeszcze tu wrócimy. Do zobaczenia Jessico - i obydwoje wyszli.
- Jak się czujesz? - spytał lekarz.
- Który dzisiaj mamy.
- 12 maja 2013
- Co? - zaczęłam ciężko oddychać.
- Spokojnie, spokojnie - mężczyzna szybko do mnie podszedł.
- Nie, niemożliwe. Jak? - zaczęłam się dusić, obraz powoli mi się zamazywał, słyszałam stłumiony głos lekarza, a po chwili była już ciemność. Znowu!
*Justin*
<<Po tygodniu>>
- Yo, Ry! - powiedziałem do słuchawki.
- Bieber, co jest?
- Co z Jessicą? - zagryzłem dolną wargę, opierając sie o telefon, zawieszony na ścianie.
- Stary, nie jest dobrze.
- To znaczy? - spytałem, bojąc się co mogę zaraz usłyszeć.
- Nic nie pamięta
- Może to i lepiej - westchnąłem z ulgą, że nie pamięta tego gówna.
- Nie rozumiesz...ona Ciebie nie pamięta...Znaczy tego, że...że byliście parą. Nic nie pamięta z tego co tu się stało. Jakby w ogóle nie wróciła do Kanady
- Co? - krzyknąłem.
- Bieber, cicho! Czas Ci się kończy - warknął strażnik.
- Mówiłem, że nie jest dobrze - szepnął. - Mike chce Cię zabić. Stary, nie wiem co robić. Co się z Tobą dzieje?
- Siedzę na śledczym. Nie wiem kiedy mnie wypuszczą. Ale jeśli Jessica nic nie pamięta, to pewnie niedługo - przymknąłem oczy, zastanawiając się nad Jessicą. - Kurwa, nie mogła stracić pamięci - warknąłem.
- Podobno jej organizm nie wytrzymał tak dużego szoku, czy coś takiego. Wiem tylko tyle co Mike mi opowiedział, Jessica już wyjechała - szepnął.
- Co? Gdzie wyjechała? - od razu się wyprostowałem, a serce podeszło mi do gardła. Nie mogę jej stracić.
- Wróciła do Nowego Jorku. - westchnął. - Przykro mi.
- Co? Niemożliwe. Kiedy wraca?
- Justin...nie jestem pewien, czy ona jeszcze wróci
- Kurwa...
- Bieber. Kończ! - warknął strażnik.
- Muszę kończyć. Do zobaczenia. Trzymaj się.
- Siema, też się trzymaj - pożegnał się, po czym odłożyłem słuchawkę.
- Już - szepnąłem.
Byłem całkowicie podłamany. Ona nie mogła wyjechać...nie mogła mnie zostawić...nie mogła mnie ZAPOMNIEĆ. Może i zachowuję się samolubnie, bo lepiej dla niej, że nie pamięta tego wszystkiego, ale...kurwa! Ja ją kocham! Pierwszy raz pokochałem tak dziewczynę! I teraz mam ją stracić? Nie, będę walczyć! Niedługo stąd wyjdę i odzyskam ją!
Boję się co się stanie, kiedy jej wróci pamięć. Bo wróci jej pamięć, prawda?
BOŻE, PRZEPRASZAM ZA TAK GÓWNIANY ROZDZIAŁ. DO NN ♥
Tagi: rozdział 34
*Justin*
Staliśmy nieruchomo i patrzyliśmy na Jessice.
- Skarbie! Błagam! Będziesz tego żałowała! My się tym zajmiemy, ale musisz rzucić pistolet - krzyknąłem
- Nie - szepnęła, zamknęła oczy po czym strzeliła. Trafiła. Kurwa mać!
- Kurwa, Jessi! Jessica - rzuciłem się do niej, ale Manuel był szybszy i szybko ją złapał, zanim upadła.
- POLICJA! - doszedł do nas krzyk z dołu.
Wziąłem szybko broń, wytarłem ją dokładnie, po czym mocno zacisnąłem na niej rękę.
- Jak by co, to ja strzelałem - szepnąłem do Manuela.
Już miałem brać od niego Jessice, kiedy do pokoju wpadła policja, a zaraz za nimi sanitariusze.
- Rzućcie broń - krzyknął jeden mężczyzna, celując w nas bronią.
Rzuciliśmy broń jak kazali.
- Na ziemie i ręce nad głową - rozkazał.
Klęknąłem i dałem ręce nad głowę. Spojrzałem na Jessice i aż mnie w sercu zabolało, boję się jak ona sobie z tym wszystkim poradzi. Sanitariusze powoli podeszli do Manuela i zabrali od niego dziewczynę. Ułożyli ją na noszach i sprawdzali oznaki życia.
- Zemdlała - powiedział jeden.
- Ty bystrzaku! - warknąłem. To chyba oczywiste było, że zemdlała? Sanitariusz spojrzał na mnie wrogo i wyszedł razem z drugim, niosąc Jessicę. Jechałem ze nimi wzrokiem, aż zostałem brutalnie pchnięty na podłogę. Moje ręce zostały pociągnięte do tyłu, aż syknąłem z bólu.
- Masz prawo zachować milczenie. W przeciwnym razie, wszystko co powiesz, może zostać przeinaczone i wykorzystane przeciwko Tobie. - policjant odczytał mi prawa i zakuł w kajdanki. To samo zrobili z Manuelem.
- Dzięki - szepnąłem do chłopaka. Nie wiedziałem, że największy wróg okaże mi takie wsparcie.
Manuel kiwnął głową i uśmiechnął się lekko. Wtedy zostałem pociągnięty w górę, już mieliśmy wychodzić, kiedy do pokoju wpadł Mike i z całej siły uderzył mnie w nos.
- Ty skurwysynie! Nie daruję Ci tego! Masz się nie zbliżać do mojej siostry! - wykrzyczał, już po chwili został wyprowadzony z pokoju przez innego policjanta, a my zaraz za nim. Pociągnąłem nosem i czułem, że jest złamany. Pokręciłem głową i rozejrzałem się dookoła. Policjanci zakuwali ludzi Nicka i Cristiana. Wyprowadzili mnie na zewnątrz, gdzie panował istny chaos. Policja, karetka, Mike z rodzicami, ludzie Manuela. Mike cały czas wędrował za mną wzrokiem, posyłając mi mordercze spojrzenie, a jego ojciec cały czas pocieszał swoją żonę. Wszystko spieprzyłem.
- Doigrałeś się Bieber - zaśmiał się policjant.
- Nic na mnie nie macie - splunąłem i zostałem wepchnięty do radiowozu, a zaraz po mnie Manuel.
Zeznania
- Teraz opowiedz mi jak zabiłeś Nicka - siedziałem w sali, w której jedna cała ściana była lustrem. Na samym środku był stół i dwa krzesła.
Przewróciłem oczami i rozsiadłem się wygodnie na krześle.
- I tak nic na mnie nie macie - zakpiłem.
- To się okaże. Jest świadek.
- Kto? - prychnąłem.
- Samuel
- Nie znam żadnego Samuel'a - zaśmiałem się.
- Prawie go zabiłeś, tam na górze
- Och...- westchnąłem.
- Jeszcze zostaje dziewczyna, której Bóg wie co, chcieliście zrobić - syknął.
- Nie mieszajcie jej do tego, ona nie ma z Tym nic wspólnego
- To ciekawe co tam robiła - teraz to on się zaśmiał z wygranej. - Podobno jest w ciężkim szoku.
Zacisnąłem mocno szczękę.
- Więc?
- Zabiłem Nicka, broniłem się.
- Wiemy, że nie Ty go nie zabiłeś, ale odpowiesz za inne morderstwa i usiłowanie morderstwa.
- To ja go zabiłem. W bronie własnej.
- Uważasz mnie za głupiego? Gdybyś go naprawdę zabił, nie przyznałbyś się do tego.
- Tym razem jest inaczej
- Może chcesz kogoś chronić? - zaśmiał się, pochylając się nad stołem.
Starałem się nie stracić nad sobą panowania, więc zaciskałem pięści i rozluźniałem dłonie.
- Kyle - do pomieszczenia wszedł policjant, który jako jedyny nie był tu skurwielem.
Mężczyzna pokiwał głową i wyszedł.
- James - kiwnąłem głową do mężczyzny trzymając w dłoni kawę.
Policjant podszedł do mnie, wziął dyktafon i go wyłączył.
- Sprawa wygląda tak. Zrobiliśmy już odciski palców. Do Nicka strzelano z jednej broni, na której były odciski Twoje i Hastings'owej. Przyznasz się, to uchronisz swoją dziewczynę. - szepnął, pochylając się nade mną.
- Ok - kiwnąłem.
James z powrotem włączył dyktafon i usiadł po drugiej stronie stołu.
- Więc opowiedz jak to było - powiedział, upijając łyk kawy, uważnie mi się przyglądając.
*Jessica*
Słyszałam jakieś głosy, ale nic nie widziałam. Kiedy już słyszałam coraz wyraźniej znowu zapadałam się w jakąś dziurę. Tak było w kółko.
Znowu słyszałam te głosy, ktoś coś mówił, ale nie słyszałam zbyt dobrze. Starałam się zrobić wszystko, by zobaczyć co się dzieje. W końcu czułam, że jestem coraz bliżej.
- Jessica, kochanie. Obudź się. Proszę - ktoś szlochał.
Lekko uchyliłam powieki, obraz był zamazany.
- Obudziła się! - ktoś krzyknął kilka razy i zaraz zrobiło się jakieś zamieszanie.
- Jessica? Słyszysz mnie? - ktoś spytał.
Zamrugałam kilka razy i zobaczyłam przed sobą lekarza.
- Mrugnij dwa razy na tak, raz na nie.
- wody - wychrypiałam.
Od razu do moich ust, została przyłożona szklanka wody. Szybko wypiłam całą zawartość i odetchnęłam z ulgą. Lekarz poświecił mi latarką po oczach, po czym coś zapisał.
- Jak masz na imię? - spytał
- Jessica - szepnęłam.
- Na nazwisko?
- H-Hastings - odkaszlnęłam.
- Wiesz jaki dzisiaj jest dzień? - spytał.
- Sobota
Lekarz pokręcił głową.
- Co ja tu robię?
- Co mamy za miesiąc?
- kwiecień.
Lekarz znowu pokręcił głową - co ostatnie pamiętasz? - spytał marszcząc brwi.
Rozejrzałam się przerażona i zobaczyłam zmartwioną mamę, a obok niej stał tata.
- Byłam...na imprezie...z Kyle'em. Na plaży. Pokłóciliśmy się, trochę wypiłam i...-urwałam, bo dalej nic nie pamiętałam.
- Chryste - ryknęła mama, tuląc się do ojca.
TAK, JESSICA STRACIŁA PAMIĘĆ. ZNIKNĘŁO JEJ KILKA MIESIĘCY ŻYCIA.
Tagi: rozdział 33
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz