Telefon dzwonił nieustannie.
Nie chciało mi się z nią gadać, ba nie chciałam jej więcej widzieć!
Tak wkurzona nie byłam od dawna.
Miałam wrażenie, że wszyscy ludzie w metrze obserwują mnie uważnie.
Zacisnęłam usta i jakoś przetrwałam tą podróż.
Stacja była kawałek od domu Julie, więc byłam zmuszona do spaceru.
Spróbowałam odetchnąć i przygotować się na rozmowę z przyjaciółką. Musiałam dowiedzieć się wszystkiego.
Nim się obejrzałam stałam już przed drzwiami willi. Spacer dobrze mi zrobił. Moja złość się wyładowała i teraz czułam, że nie powinnam była tak traktować Seleny.
Westchnęłam przeciągle i zadzwoniłam domofonem.
Rozległ się charakterystyczny dźwięk i furtka się otworzyła.
Drzwi otworzyły się, kiedy miałam zamiar zapukać.
Wendy wyglądała na wystraszoną.
- Och Alice! Jak dawno Cię nie widziałam! Jak się czujesz kochanie? Głowa cię nie boli?
Uśmiechnęłam się w duchu. Brakowało mi starej pani Wendy.
- Nie, dziękuję - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. - A pani jak się czuje?
Machnęła na mnie ręką.
- Alice, chyba to już przerabiałyśmy? Mów mi po prostu Wendy. Będę się czułą młodsza - mrugnęła do mnie.
Zaśmiałam się.
Wpuściła mnie do środka.
- A właściwie to Julie ma jakieś plany? - spytałam obojętnie.
Usłyszałam odchrząknięcie.
Odwróciłam się w stronę salonu, z którego dobiegał głos.
- Pani Brick! - wykrzyknęłam - Jak dawno pani nie widziałam!
- Dzień Dobry, Alice.
Susanne, mama Julie, była kobietą, która nigdy nie przesadzała z gościnnością. Zawsze mówiła oschłym tonem i nie wyrażała zbytnio emocji. Nie powiem, że było to miłe, ale zdążyłam się już przyzwyczaić. Po prostu.
- Czy wszystko u pani w porządku? - spytałam nie do końca pewna co powiedzieć.
- Nidy nie jest tak, że wszystko jest w porządku - odparła krótko.
Teraz poczułam się bardzo niezręcznie.
Jak to miałam w zwyczaju w takich sytuacjach, zaczęłam bujać się z pięt na place, dopóki Susanne mi ni przerwała.
- W takim razie, skoro nie masz mi już nic do powiedzenia, to idź na górę.
Odwróciła się i zniknęła w głębi salonu.
Wendy popatrzyła na mnie uśmiechając się i przewracając oczami.
Odwzajemniłam uśmiech i wbiegłam po schodach na górę.
Kiedy chciałam zapukać do drzwi, te nagle otworzyły się.
Stanął w nich nieziemsko przystojny Robert.
Wyrwało mi się westchnięcie.
Zamknął szybko za sobą drzwi i złapał mnie za nadgarstki.
- Po co przyszłaś?
- Pogadać z przyjaciółką - wzruszyłam ramionami i wyrwałam ręce z jego uścisku.
- Przyjaciółką? - spytał zamyślony.
Pokiwałam głową.
Czułam na sobie jego miętowy oddech.
- W takim razie, nie będę Ci przeszkadzać, chociaż - zamyślił się - chociaż bardzo bym chciał z tobą porozmawiać Alice.
- O czym? - spytałam zbita z tropu.
- O wszystkim - odparł wymijająco - To jak? Masz ochotę na krótki spacer?
***
Szliśmy chodnikiem, zmierzając ku plaży.
Czułam się trochę spięta, ale wiedziałam, że chcę z nim porozmawiać. Może nie był zawsze szczery i uprzejmy, ale jego wersja wydarzeń była bardzo ważna dla mnie i tego co zrobię.
- No więc? - spytałam.
Westchnął.
- Chciałem się dowiedzieć, czy ty... Jak się czujesz?
Zamurowało mnie.
- Jak się czuję?
- Tak... O to właśnie spytałem.
- Dobrze... Chyba.
- To bardzo się cieszę.
- Jak to było?
- Co?
- Jak to się stało, że miałam... hmm... wypadek?
- Z tego co słyszałem to się wywróciłaś.
- Aha - mruknęłam.
Na krótką chwilę zapanowała cisza.
- Myślisz, że to ja?
Nie odezwałam się. Nie wiedziałam co mu powiedzieć.
- Słuchaj, Alice - zatrzymaliśmy się - wiem, że w przeszłości nie dogadywaliśmy się zbytnio, ale pora żeby to zmienić. Więc wybacz mi wszystkie słowa, które padły z moich ust, na twoją niekorzyść - powiedział po czym złapał mnie za rękę i ją cmoknął.
Poczułam się głupio.
Wyprostował się i uśmiechnął zalotnie.
- Zgoda? - spytał.
Uśmiechnęłam się.
Coś w jego oczach pozwoliło mi mu zaufać.
Nie chciało mi się z nią gadać, ba nie chciałam jej więcej widzieć!
Tak wkurzona nie byłam od dawna.
Miałam wrażenie, że wszyscy ludzie w metrze obserwują mnie uważnie.
Zacisnęłam usta i jakoś przetrwałam tą podróż.
Stacja była kawałek od domu Julie, więc byłam zmuszona do spaceru.
Spróbowałam odetchnąć i przygotować się na rozmowę z przyjaciółką. Musiałam dowiedzieć się wszystkiego.
Nim się obejrzałam stałam już przed drzwiami willi. Spacer dobrze mi zrobił. Moja złość się wyładowała i teraz czułam, że nie powinnam była tak traktować Seleny.
Westchnęłam przeciągle i zadzwoniłam domofonem.
Rozległ się charakterystyczny dźwięk i furtka się otworzyła.
Drzwi otworzyły się, kiedy miałam zamiar zapukać.
Wendy wyglądała na wystraszoną.
- Och Alice! Jak dawno Cię nie widziałam! Jak się czujesz kochanie? Głowa cię nie boli?
Uśmiechnęłam się w duchu. Brakowało mi starej pani Wendy.
- Nie, dziękuję - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. - A pani jak się czuje?
Machnęła na mnie ręką.
- Alice, chyba to już przerabiałyśmy? Mów mi po prostu Wendy. Będę się czułą młodsza - mrugnęła do mnie.
Zaśmiałam się.
Wpuściła mnie do środka.
- A właściwie to Julie ma jakieś plany? - spytałam obojętnie.
Usłyszałam odchrząknięcie.
Odwróciłam się w stronę salonu, z którego dobiegał głos.
- Pani Brick! - wykrzyknęłam - Jak dawno pani nie widziałam!
- Dzień Dobry, Alice.
Susanne, mama Julie, była kobietą, która nigdy nie przesadzała z gościnnością. Zawsze mówiła oschłym tonem i nie wyrażała zbytnio emocji. Nie powiem, że było to miłe, ale zdążyłam się już przyzwyczaić. Po prostu.
- Czy wszystko u pani w porządku? - spytałam nie do końca pewna co powiedzieć.
- Nidy nie jest tak, że wszystko jest w porządku - odparła krótko.
Teraz poczułam się bardzo niezręcznie.
Jak to miałam w zwyczaju w takich sytuacjach, zaczęłam bujać się z pięt na place, dopóki Susanne mi ni przerwała.
- W takim razie, skoro nie masz mi już nic do powiedzenia, to idź na górę.
Odwróciła się i zniknęła w głębi salonu.
Wendy popatrzyła na mnie uśmiechając się i przewracając oczami.
Odwzajemniłam uśmiech i wbiegłam po schodach na górę.
Kiedy chciałam zapukać do drzwi, te nagle otworzyły się.
Stanął w nich nieziemsko przystojny Robert.
Wyrwało mi się westchnięcie.
Zamknął szybko za sobą drzwi i złapał mnie za nadgarstki.
- Po co przyszłaś?
- Pogadać z przyjaciółką - wzruszyłam ramionami i wyrwałam ręce z jego uścisku.
- Przyjaciółką? - spytał zamyślony.
Pokiwałam głową.
Czułam na sobie jego miętowy oddech.
- W takim razie, nie będę Ci przeszkadzać, chociaż - zamyślił się - chociaż bardzo bym chciał z tobą porozmawiać Alice.
- O czym? - spytałam zbita z tropu.
- O wszystkim - odparł wymijająco - To jak? Masz ochotę na krótki spacer?
***
Szliśmy chodnikiem, zmierzając ku plaży.
Czułam się trochę spięta, ale wiedziałam, że chcę z nim porozmawiać. Może nie był zawsze szczery i uprzejmy, ale jego wersja wydarzeń była bardzo ważna dla mnie i tego co zrobię.
- No więc? - spytałam.
Westchnął.
- Chciałem się dowiedzieć, czy ty... Jak się czujesz?
Zamurowało mnie.
- Jak się czuję?
- Tak... O to właśnie spytałem.
- Dobrze... Chyba.
- To bardzo się cieszę.
- Jak to było?
- Co?
- Jak to się stało, że miałam... hmm... wypadek?
- Z tego co słyszałem to się wywróciłaś.
- Aha - mruknęłam.
Na krótką chwilę zapanowała cisza.
- Myślisz, że to ja?
Nie odezwałam się. Nie wiedziałam co mu powiedzieć.
- Słuchaj, Alice - zatrzymaliśmy się - wiem, że w przeszłości nie dogadywaliśmy się zbytnio, ale pora żeby to zmienić. Więc wybacz mi wszystkie słowa, które padły z moich ust, na twoją niekorzyść - powiedział po czym złapał mnie za rękę i ją cmoknął.
Poczułam się głupio.
Wyprostował się i uśmiechnął zalotnie.
- Zgoda? - spytał.
Uśmiechnęłam się.
Coś w jego oczach pozwoliło mi mu zaufać.
Tagi: 41
Stałam pośrodku lasu.
Dookoła było ciemno, nieliczne promyki słońca przechodziły przez korony drzew.
Rozglądnęłam się dookoła.
Nikogo tutaj nie było, ale w lesie ktoś nawoływał moje imię.
Pobiegłam przed siebie, potykając się o korzenie drzew.
W końcu dobiegłam na polankę zalaną słońcem.
Kiedy promienie słońca padły na moją twarz, zrobiło mi się zimno.
To dziwne. Całą się trzęsłam.
Dopiero po chwili zauważyłam postać stojącą do mnie plecami.
Wysoki chłopak.
Podeszłam do niego.
- Cześć! - zawołałam. - Jestem Alice i chyba się zgubiłam....
I w tym momencie, w którym miał się odwrócić, znalazłam się z powrotem w moim pokoju.
Zalana zimnym potem, oddychałam ciężko.
Ten sen powtarzał się od tygodnia i ani razu nie zobaczyłam twarzy chłopaka.
Bałam się tego koszmaru.
Nie wiedziałam o co chodzi.
Ponieważ był środek nocy położyłam się ponownie.
***
Rano parząc sobie kawę, cały czas myślałam o moim niedokończonym śnie.
Byłam zmęczona, bo długo nie mogłam zasnąć.
Musiałam coś zrobić. Musiałam poznać twarz chłopaka.
Tylko ciekawe jak.
Westchnęłam i usiadłam przy stole.
Zadzwonił telefon. Podniosłam się powoli, zła, że znowu muszę wstawać.
- Halo? - spytałam zaspanym głosem.
- Oj, przepraszam, obudziłam cię? - To była Selena.
- Nie. Po prostu źle spałam.
- Hmm, a mogę do ciebie wpaść?
- Jasne. Kiedy chcesz.
- A masz ochotę pojechać ze mną na zakupy? Umówiłyśmy się, że zrobimy to w Seattle, ale nie było okazji... To jak?
- Jasne.
- Chyba, że masz inne plany?
Przez ubiegły tydzień spotykałam się przede wszystkim z Sel. Justin też chciał, ale nie mógł. Nie pytałam dlaczego, ale to oznaczało, że dowiem się czegoś więcej o mojej hmm... przyjaciółce?
W każdym razie nie było mowy o tym, żebym miała jakiekolwiek inne plany.
- Nie, nie mam. - odpowiedziałam po prostu.
- To super. Będę za pół godziny. Pa!
Pociągnęłam łyk kawy i poszłam na górę się ubrać.
Kiedy skończyłam poranną toaletę, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Zbiegłam po schodach, żeby otworzyć.
Selena uśmiechała się do mnie.
- Cześć - rzuciłam.
Wpuściłam ją do środka.
- Moim, czy twoim? - spytała podekscytowana.
Domyślałam się, że chodzi o auto, ale właściwie było mi wszystko jedno o co chodzi.
Myślałam o chłopaku ze snu.
- Alice! - wrzasnęła.
- Co?
- Czy ty mnie słuchasz?
- Tak... Jasne.
Westchnęła.
- To moim?
- Tak. Bardzo chętnie. - Popatrzyła na mnie z uniesionymi brwiami. Mój sposób na udobruchanie jej, chyba nie zadziałał.
- Co się stało? - spytała.
- Nic. - odpowiedziałam szybko, przez co mogło zabrzmieć trochę sztucznie.
Pokręciła głową, ale się nie odezwała.
Zamknęłam drzwi i wsiadłyśmy do jej auta.
W środku zaczęłyśmy ponownie rozmawiać.
- A właściwie, to ty możesz się ze mną pokazywać?
- Jasne - odparła zdziwiona.
- Pytam, bo Justin chyba nie może...
- Oczywiście, że może, zresztą już to zrobił i to wiele razy. Nie może być z tobą... Znaczy nikt nie może wiedzieć, że jesteście razem.
- Ale my nie jesteśmy parą...
- Przepraszam. Ciągle zapominam.
Nastąpiła długa cisza.
Chciałam spytać ją o wiele rzeczy. Czy zależało mi na nim? Jak mnie traktował? Ale nie tylko.
Chciałam też wiedzieć w jakim stosunku byłam z Seleną.
Teraz bardzo ją lubiłam, chociaż była trochę namolna. Co prawda, nie przeszkadzało mi to, ale nie chciałam być zależna tylko od niej.
Od kilku dni planowałam odwiedzić Julie.
Dotknęło mnie to, że nie odwiedziła mnie w szpitalu, ani potem. Nie mogłam uwierzyć, że to co mówili Justin i Selena, mogłoby być prawdą.
A jednak. Bardzo możliwe.
- Powiedziałaś mu? - spytałam.
- Co? Komu?
- Czy powiedziałaś Justinowi o moim wypadku?
Ścisnęła usta.
- Dlaczego? Czy komukolwiek powiedziałaś?
Teraz przygryzła dolną wargę.
- Selena!
- Nie nie powiedziałam mu, ani nikomu innemu. Nie złość się. Nie mogłam tego zrobić, bo boję się o niego. Nawet nie wie o tym co stało się w NY!
Wciągnęła ze świstem powietrze.
- A co się stało w NY?
- Właściwie to nic. - Odpowiedziała wymijająco.
- Coś przede mną ukrywasz - nie było to pytanie.
Nie odpowiedziała.
Weszłyśmy do centrum handlowego, bez resztek humoru. Dziewczyna próbowała odwrócić moją uwagę od rozmowy w aucie, ale nie udawało jej się.
Nie chciałam niczego mierzyć, ani pomagać jej w doborze butów do sukienki.
W końcu oznajmiłam jej, że wracam do domu.
Chciała mnie odwieść, ale zaprzeczyłam.
Wsiadłam do metra i pojechałam prosto do domu. Do domu mojej prawdziwej przyjaciółki.
Dookoła było ciemno, nieliczne promyki słońca przechodziły przez korony drzew.
Rozglądnęłam się dookoła.
Nikogo tutaj nie było, ale w lesie ktoś nawoływał moje imię.
Pobiegłam przed siebie, potykając się o korzenie drzew.
W końcu dobiegłam na polankę zalaną słońcem.
Kiedy promienie słońca padły na moją twarz, zrobiło mi się zimno.
To dziwne. Całą się trzęsłam.
Dopiero po chwili zauważyłam postać stojącą do mnie plecami.
Wysoki chłopak.
Podeszłam do niego.
- Cześć! - zawołałam. - Jestem Alice i chyba się zgubiłam....
I w tym momencie, w którym miał się odwrócić, znalazłam się z powrotem w moim pokoju.
Zalana zimnym potem, oddychałam ciężko.
Ten sen powtarzał się od tygodnia i ani razu nie zobaczyłam twarzy chłopaka.
Bałam się tego koszmaru.
Nie wiedziałam o co chodzi.
Ponieważ był środek nocy położyłam się ponownie.
***
Rano parząc sobie kawę, cały czas myślałam o moim niedokończonym śnie.
Byłam zmęczona, bo długo nie mogłam zasnąć.
Musiałam coś zrobić. Musiałam poznać twarz chłopaka.
Tylko ciekawe jak.
Westchnęłam i usiadłam przy stole.
Zadzwonił telefon. Podniosłam się powoli, zła, że znowu muszę wstawać.
- Halo? - spytałam zaspanym głosem.
- Oj, przepraszam, obudziłam cię? - To była Selena.
- Nie. Po prostu źle spałam.
- Hmm, a mogę do ciebie wpaść?
- Jasne. Kiedy chcesz.
- A masz ochotę pojechać ze mną na zakupy? Umówiłyśmy się, że zrobimy to w Seattle, ale nie było okazji... To jak?
- Jasne.
- Chyba, że masz inne plany?
Przez ubiegły tydzień spotykałam się przede wszystkim z Sel. Justin też chciał, ale nie mógł. Nie pytałam dlaczego, ale to oznaczało, że dowiem się czegoś więcej o mojej hmm... przyjaciółce?
W każdym razie nie było mowy o tym, żebym miała jakiekolwiek inne plany.
- Nie, nie mam. - odpowiedziałam po prostu.
- To super. Będę za pół godziny. Pa!
Pociągnęłam łyk kawy i poszłam na górę się ubrać.
Kiedy skończyłam poranną toaletę, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Zbiegłam po schodach, żeby otworzyć.
Selena uśmiechała się do mnie.
- Cześć - rzuciłam.
Wpuściłam ją do środka.
- Moim, czy twoim? - spytała podekscytowana.
Domyślałam się, że chodzi o auto, ale właściwie było mi wszystko jedno o co chodzi.
Myślałam o chłopaku ze snu.
- Alice! - wrzasnęła.
- Co?
- Czy ty mnie słuchasz?
- Tak... Jasne.
Westchnęła.
- To moim?
- Tak. Bardzo chętnie. - Popatrzyła na mnie z uniesionymi brwiami. Mój sposób na udobruchanie jej, chyba nie zadziałał.
- Co się stało? - spytała.
- Nic. - odpowiedziałam szybko, przez co mogło zabrzmieć trochę sztucznie.
Pokręciła głową, ale się nie odezwała.
Zamknęłam drzwi i wsiadłyśmy do jej auta.
W środku zaczęłyśmy ponownie rozmawiać.
- A właściwie, to ty możesz się ze mną pokazywać?
- Jasne - odparła zdziwiona.
- Pytam, bo Justin chyba nie może...
- Oczywiście, że może, zresztą już to zrobił i to wiele razy. Nie może być z tobą... Znaczy nikt nie może wiedzieć, że jesteście razem.
- Ale my nie jesteśmy parą...
- Przepraszam. Ciągle zapominam.
Nastąpiła długa cisza.
Chciałam spytać ją o wiele rzeczy. Czy zależało mi na nim? Jak mnie traktował? Ale nie tylko.
Chciałam też wiedzieć w jakim stosunku byłam z Seleną.
Teraz bardzo ją lubiłam, chociaż była trochę namolna. Co prawda, nie przeszkadzało mi to, ale nie chciałam być zależna tylko od niej.
Od kilku dni planowałam odwiedzić Julie.
Dotknęło mnie to, że nie odwiedziła mnie w szpitalu, ani potem. Nie mogłam uwierzyć, że to co mówili Justin i Selena, mogłoby być prawdą.
A jednak. Bardzo możliwe.
- Powiedziałaś mu? - spytałam.
- Co? Komu?
- Czy powiedziałaś Justinowi o moim wypadku?
Ścisnęła usta.
- Dlaczego? Czy komukolwiek powiedziałaś?
Teraz przygryzła dolną wargę.
- Selena!
- Nie nie powiedziałam mu, ani nikomu innemu. Nie złość się. Nie mogłam tego zrobić, bo boję się o niego. Nawet nie wie o tym co stało się w NY!
Wciągnęła ze świstem powietrze.
- A co się stało w NY?
- Właściwie to nic. - Odpowiedziała wymijająco.
- Coś przede mną ukrywasz - nie było to pytanie.
Nie odpowiedziała.
Weszłyśmy do centrum handlowego, bez resztek humoru. Dziewczyna próbowała odwrócić moją uwagę od rozmowy w aucie, ale nie udawało jej się.
Nie chciałam niczego mierzyć, ani pomagać jej w doborze butów do sukienki.
W końcu oznajmiłam jej, że wracam do domu.
Chciała mnie odwieść, ale zaprzeczyłam.
Wsiadłam do metra i pojechałam prosto do domu. Do domu mojej prawdziwej przyjaciółki.
Tagi: 40
Obudziłam się w świetnym nastroju.
Umyłam się i ubrałam.
Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie.
Nuciłam pod nosem The Lazy Song.
Zapowiadał się cudowny dzień!
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Cała w skowronkach podbiegłam do nich i otworzyłam je szarpnięciem.
Stał w nich chłopak - brunet z grzywką na oczy, trochę wyższy ode mnie. Patrzył na mnie uważnie.
- Mike! - wykrzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję.
Poklepał mnie po plecach.
Odkleiłam się od niego i zaśmiałam sama z siebie.
- Sorki, ja... nie spodziewałam się ciebie.
Pokiwał głową.
Wpuściłam go do środka i zaprosiłam do kuchni.
Wyjęłam z lodówki sok i nalałam nam do szklanek.
- Alice... Słyszałem, że miałaś wypadek...
- Och - zdziwiło mnie to, że wiedział. - Tak, faktycznie. Ale nic nie pamiętam.
- Ale mnie przecież pamiętasz...
- Bo nie wszystko zapomniałam.
- Ale dużo?
- Hmm wydarzenia ostatnich tygodni, więc nie jest to aż tak dużo, ale... ale i tak boli.
- Przykro mi - powiedział i objął mnie ramieniem.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Mi też. Ale może minie - dodałam w zamyśleniu. - A jak się dowiedziałeś?
- Twoi rodzice powiedzieli Julie, ona swoim rodzicom, Ci jeszcze komuś innemu i tak się skończyło, że teraz wszyscy z naszej klasy o tym wiedzą.
- CO?!
- Nie moja wina... Ja dowiedziałem się od Zacka.
Westchnęłam.
- A gdzie on jest?
- Ma szlaban.
- Cały Zack.
Nastąpiła niezręczna cisza.
- A... Pamiętasz mówiłaś coś o Bieberze...
Zatkało mnie.
- Mówiłam?
- Tak, że byłaś na jego trasie koncertowej... Ale nie chcę Ci mącić w głowie...
- Nie, nie! - Popatrzył na mnie marszcząc brwi - Mów. Chcę wiedzieć co mówiłam.
Opowiedział mi wszystko co pamiętał.
Zgadzało się to z tym, czego dowiedziałam się wczoraj.
Czyli miałam żywy dowód w postaci Mika i Zacka. Naprawdę byłam na tej trasie.
Nie mogłam uwierzyć.
Zerwałam się z krzesła.
- Wybacz Mike, ale muszę coś bardzo szybko załatwić.
Zmarszczył czoło, ale się nie odezwał. Tylko pokiwał głową.
- Spotkamy się niedługo? - spytałam gdy wychodziliśmy z domu. - W trójkę, z Zackiem?
- Ta... Jasne...
- Super - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.
Stanął osłupiały, ale nie przejmowałam się nim. Pobiegłam prosto do samochodu.
W drodze do willi myślałam nad tym co zrobiłam.
Moja reakcja go zaskoczyła.
Ja sama byłam zdziwiona.
Ale po prostu nie potrafiłam ubrać w słowa tego jak bardzo go przepraszam, za to, że tak go zostawiłam.
Kiedy zatrzymałam się przed budynkiem, Justin właśnie wchodził do domu.
Podbiegłam do furtki.
- Justin! - krzyknęłam.
Rozglądnął się dookoła zdezorientowany.
W końcu jego oczy padły na mnie.
Na początku się zdziwił, ale potem uśmiechnął.
Podbiegł do mnie i otworzył furtkę.
- Co ty tutaj...
- Chcę porozmawiać. Chcę Cię poznać takiego jakim jesteś. Nie rozumiem opowieści. Nie potrafię cię poznać przez historyjki. Proszę Cię. Zacznijmy jeszcze raz. Od nowa. Zupełnie od początku.
Patrzył w moje oczy i nad czymś myślał.
Uśmiechnął się.
Złapał mnie za rękę i zaczął śpiewać.
Chodził dookoła mnie, trzymając mnie za plecy i dłonie.
Śpiewał.
A ja wiedziałam jakie będą następne słowa piosenki.
Kiedy skończył uśmiechnął się do mnie i nadal patrzył w moje oczy.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Ładnie śpiewasz- powiedziałam.
Przytulił mnie do siebie.
Przykleiłam się do niego i było mi z tym dobrze.
Cieszyłam się, że tu jest.
Ze mną.
- Daj kluczyki - powiedział.
- Co?
Zaśmiał się.
- Pojedziemy na wycieczkę.
Bez protestów oddałam mu kluczyki i usiadłam na miejscu pasażera.
Jechaliśmy ponad godzinę, ale nie przeszkadzało mi to.
Rozmawialiśmy o wszystkim. Wszystkim oprócz tego o czym zapomniałam.
Byłam mu za to wdzięczna.
Nie chciałam, żeby opowiadał mi co w jakim momencie powiedział.
To byłoby już przegięcie. Na szczęscie nie musiałam mu tego mówić.
Chłopak wjechał na jakiś parking i zatrzymał auto.
- No to jesteśmy - oznajmił.
Rozglądnęłam się dookoła.
Były tam tylko drzewa i trawa.
- Ale gdzie?
- Zobaczysz - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
- Mam się bać?
- Chyba nie - powiedział i się zaśmiał.
Wysiedliśmy.
Poczułam promienie słońca na twarzy.
Bardzo przyjemne.
Zaprowadził mnie na ścieżkę, której wcześniej nie widziałam.
Szliśmy nią jakiś czas, wygłupiając się co chwila.
Czułam się jakbym... hmm, jakbym znała go od zawsze.
Doszliśmy na śliczna polankę. Na środku było kilka huśtawek, zjeżdżalnia i drabinki.
Wyglądała bardzo ładnie. Od razu się w niej zakochałam.
- Plac Zabaw! - wykrzyknęłam, a Justin się zaśmiał.
Podbiegłam do jednej z huśtawek i usiadłam na niej.
Chłopak pobiegł za mną i stanął obok.
Ręce schował do kieszeni.
Przyglądałam mu się.
Był bardzo przystojny.
Znowu walnęłam się pięścią w głowę, żeby wyrzucić tę myśl z głowy. Właściwie to nie wiedziałam czemu.
Przegapiłam tylko mały szczegół.
Kiedy puściłam łańcuch, poleciałam do tyłu na plecy.
W ostatniej chwili złapał mnie Justin.
Pochylał się nade mną i patrzył mi w oczy.
Serce zaczęło mi bić szybciej.
Zbliżył usta do moich, ale w tym momencie zrozumiałam, że nie mogę.
Nie potrafiłam tego zrobić, to działo się zbyt szybko. Zbyt szybko dla mnie.
Odchrząknęłam i opuściłam głowę.
- Rozumiem - powiedział szeptem.
Z jego pomocą wstałam na dwie nogi.
- To gdzie idziemy? - spytałam wesoło. Chciałam, żeby jak najszybciej zapomniał o tym co się stało.
Popatrzył na mnie marszcząc czoło.
- A co proponujesz? - spytał. Może mi się tylko zdawało, ale powiedział to w moim mniemaniu oschle.
- Dlaczego mi to robisz?
Odwrócił się.
- Co ja ci niby robię?
Zanim to powiedział, zmierzałam w jego kierunku.
Teraz zatrzymałam się... spłoszona.
Czułam się z nim tak dobrze, a on to psuł.
Znowu zwrócił się w moją stronę.
- Alice...
- Nie, w porządku.
- Przepraszam, ja...
- Nic się nie stało.
- Wiem, że jesteś zła.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Bo Cę znam...
Pokręciłam głową, przecząc.
- Strasznie Cię przepraszam. Zachowałem się jak jakiś ostatni cham. Nie wiem co sobie myślałem.
Nie odezwałam się.
- Chcesz wracać? - zapytał po chwili, mając nadzieję, że odmówię.
- Niee. Tu jest pięknie.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Też tak uważam.
Po kilku minutach dyskusji o pogodzie, atmosfera się rozluźniła.
Znowu mogłam się z nim wygłupiać.
Zmęczona usiadłam na trawie.
Zajął miejsce obok.
- Dlaczego to ustawka?
- Z Seleną?
Przytaknęłam.
- Żeby sprzedawać płyty i filmy... Ale to męczące.
- Nie jesteś zły, że musisz okłamywać ludzi?
- Owszem. Ale muszę to robić. Poza tym, dzięki temu, jak twierdzi Scooter zdobywamy fanów. Ja jej, a ona moich.
- A nie uważasz, że lepiej byłoby zdobyć ich za to co się potrafi? Za to, jak twoja muzyka działa na ludzi?
- Ja tak, ale wytwórnia ma inne zdanie. To jest Show-Business. Wszyscy tak muszą.
Zastanowiłam się nad tym, co powiedział.
- A jak myślisz, czy Ci pozostali... Zakochiwali się w kimś innym?
- Pewnie tak. Możliwe, że nigdy się nie dowiemy. Ale myślę, że jest to możliwe. Nawet bardzo.
Umilkłam.
Mogłam tylko zastanawiać się, o czym on teraz myśli.
Ja myślałam o tym, co kiedyś mogło łączyć mnie z nim.
Ale nie mogłam spytać.
Za wcześnie.
------------------------------------------------------------
Przepraszam was za ten beznadziejny rozdział.
Przykro mi, że nie byłam w stanie wymyślić niczego lepszego, chociaż próbuję go napisać od dawna.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to i będziecie nadal czytać moje hmmm... wypociny?
Postaram się poprawić, pisać dłuższe, ciekawsze i sensowniejsze rozdziały.
Mam małego doła w życiu osobistym i może to jest właśnie powodem :(
Wiecie, że was kocham.
Pozdrawiam!
Umyłam się i ubrałam.
Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie.
Nuciłam pod nosem The Lazy Song.
Zapowiadał się cudowny dzień!
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Cała w skowronkach podbiegłam do nich i otworzyłam je szarpnięciem.
Stał w nich chłopak - brunet z grzywką na oczy, trochę wyższy ode mnie. Patrzył na mnie uważnie.
- Mike! - wykrzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję.
Poklepał mnie po plecach.
Odkleiłam się od niego i zaśmiałam sama z siebie.
- Sorki, ja... nie spodziewałam się ciebie.
Pokiwał głową.
Wpuściłam go do środka i zaprosiłam do kuchni.
Wyjęłam z lodówki sok i nalałam nam do szklanek.
- Alice... Słyszałem, że miałaś wypadek...
- Och - zdziwiło mnie to, że wiedział. - Tak, faktycznie. Ale nic nie pamiętam.
- Ale mnie przecież pamiętasz...
- Bo nie wszystko zapomniałam.
- Ale dużo?
- Hmm wydarzenia ostatnich tygodni, więc nie jest to aż tak dużo, ale... ale i tak boli.
- Przykro mi - powiedział i objął mnie ramieniem.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Mi też. Ale może minie - dodałam w zamyśleniu. - A jak się dowiedziałeś?
- Twoi rodzice powiedzieli Julie, ona swoim rodzicom, Ci jeszcze komuś innemu i tak się skończyło, że teraz wszyscy z naszej klasy o tym wiedzą.
- CO?!
- Nie moja wina... Ja dowiedziałem się od Zacka.
Westchnęłam.
- A gdzie on jest?
- Ma szlaban.
- Cały Zack.
Nastąpiła niezręczna cisza.
- A... Pamiętasz mówiłaś coś o Bieberze...
Zatkało mnie.
- Mówiłam?
- Tak, że byłaś na jego trasie koncertowej... Ale nie chcę Ci mącić w głowie...
- Nie, nie! - Popatrzył na mnie marszcząc brwi - Mów. Chcę wiedzieć co mówiłam.
Opowiedział mi wszystko co pamiętał.
Zgadzało się to z tym, czego dowiedziałam się wczoraj.
Czyli miałam żywy dowód w postaci Mika i Zacka. Naprawdę byłam na tej trasie.
Nie mogłam uwierzyć.
Zerwałam się z krzesła.
- Wybacz Mike, ale muszę coś bardzo szybko załatwić.
Zmarszczył czoło, ale się nie odezwał. Tylko pokiwał głową.
- Spotkamy się niedługo? - spytałam gdy wychodziliśmy z domu. - W trójkę, z Zackiem?
- Ta... Jasne...
- Super - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.
Stanął osłupiały, ale nie przejmowałam się nim. Pobiegłam prosto do samochodu.
W drodze do willi myślałam nad tym co zrobiłam.
Moja reakcja go zaskoczyła.
Ja sama byłam zdziwiona.
Ale po prostu nie potrafiłam ubrać w słowa tego jak bardzo go przepraszam, za to, że tak go zostawiłam.
Kiedy zatrzymałam się przed budynkiem, Justin właśnie wchodził do domu.
Podbiegłam do furtki.
- Justin! - krzyknęłam.
Rozglądnął się dookoła zdezorientowany.
W końcu jego oczy padły na mnie.
Na początku się zdziwił, ale potem uśmiechnął.
Podbiegł do mnie i otworzył furtkę.
- Co ty tutaj...
- Chcę porozmawiać. Chcę Cię poznać takiego jakim jesteś. Nie rozumiem opowieści. Nie potrafię cię poznać przez historyjki. Proszę Cię. Zacznijmy jeszcze raz. Od nowa. Zupełnie od początku.
Patrzył w moje oczy i nad czymś myślał.
Uśmiechnął się.
Złapał mnie za rękę i zaczął śpiewać.
Chodził dookoła mnie, trzymając mnie za plecy i dłonie.
Śpiewał.
A ja wiedziałam jakie będą następne słowa piosenki.
Kiedy skończył uśmiechnął się do mnie i nadal patrzył w moje oczy.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Ładnie śpiewasz- powiedziałam.
Przytulił mnie do siebie.
Przykleiłam się do niego i było mi z tym dobrze.
Cieszyłam się, że tu jest.
Ze mną.
- Daj kluczyki - powiedział.
- Co?
Zaśmiał się.
- Pojedziemy na wycieczkę.
Bez protestów oddałam mu kluczyki i usiadłam na miejscu pasażera.
Jechaliśmy ponad godzinę, ale nie przeszkadzało mi to.
Rozmawialiśmy o wszystkim. Wszystkim oprócz tego o czym zapomniałam.
Byłam mu za to wdzięczna.
Nie chciałam, żeby opowiadał mi co w jakim momencie powiedział.
To byłoby już przegięcie. Na szczęscie nie musiałam mu tego mówić.
Chłopak wjechał na jakiś parking i zatrzymał auto.
- No to jesteśmy - oznajmił.
Rozglądnęłam się dookoła.
Były tam tylko drzewa i trawa.
- Ale gdzie?
- Zobaczysz - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
- Mam się bać?
- Chyba nie - powiedział i się zaśmiał.
Wysiedliśmy.
Poczułam promienie słońca na twarzy.
Bardzo przyjemne.
Zaprowadził mnie na ścieżkę, której wcześniej nie widziałam.
Szliśmy nią jakiś czas, wygłupiając się co chwila.
Czułam się jakbym... hmm, jakbym znała go od zawsze.
Doszliśmy na śliczna polankę. Na środku było kilka huśtawek, zjeżdżalnia i drabinki.
Wyglądała bardzo ładnie. Od razu się w niej zakochałam.
- Plac Zabaw! - wykrzyknęłam, a Justin się zaśmiał.
Podbiegłam do jednej z huśtawek i usiadłam na niej.
Chłopak pobiegł za mną i stanął obok.
Ręce schował do kieszeni.
Przyglądałam mu się.
Był bardzo przystojny.
Znowu walnęłam się pięścią w głowę, żeby wyrzucić tę myśl z głowy. Właściwie to nie wiedziałam czemu.
Przegapiłam tylko mały szczegół.
Kiedy puściłam łańcuch, poleciałam do tyłu na plecy.
W ostatniej chwili złapał mnie Justin.
Pochylał się nade mną i patrzył mi w oczy.
Serce zaczęło mi bić szybciej.
Zbliżył usta do moich, ale w tym momencie zrozumiałam, że nie mogę.
Nie potrafiłam tego zrobić, to działo się zbyt szybko. Zbyt szybko dla mnie.
Odchrząknęłam i opuściłam głowę.
- Rozumiem - powiedział szeptem.
Z jego pomocą wstałam na dwie nogi.
- To gdzie idziemy? - spytałam wesoło. Chciałam, żeby jak najszybciej zapomniał o tym co się stało.
Popatrzył na mnie marszcząc czoło.
- A co proponujesz? - spytał. Może mi się tylko zdawało, ale powiedział to w moim mniemaniu oschle.
- Dlaczego mi to robisz?
Odwrócił się.
- Co ja ci niby robię?
Zanim to powiedział, zmierzałam w jego kierunku.
Teraz zatrzymałam się... spłoszona.
Czułam się z nim tak dobrze, a on to psuł.
Znowu zwrócił się w moją stronę.
- Alice...
- Nie, w porządku.
- Przepraszam, ja...
- Nic się nie stało.
- Wiem, że jesteś zła.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Bo Cę znam...
Pokręciłam głową, przecząc.
- Strasznie Cię przepraszam. Zachowałem się jak jakiś ostatni cham. Nie wiem co sobie myślałem.
Nie odezwałam się.
- Chcesz wracać? - zapytał po chwili, mając nadzieję, że odmówię.
- Niee. Tu jest pięknie.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Też tak uważam.
Po kilku minutach dyskusji o pogodzie, atmosfera się rozluźniła.
Znowu mogłam się z nim wygłupiać.
Zmęczona usiadłam na trawie.
Zajął miejsce obok.
- Dlaczego to ustawka?
- Z Seleną?
Przytaknęłam.
- Żeby sprzedawać płyty i filmy... Ale to męczące.
- Nie jesteś zły, że musisz okłamywać ludzi?
- Owszem. Ale muszę to robić. Poza tym, dzięki temu, jak twierdzi Scooter zdobywamy fanów. Ja jej, a ona moich.
- A nie uważasz, że lepiej byłoby zdobyć ich za to co się potrafi? Za to, jak twoja muzyka działa na ludzi?
- Ja tak, ale wytwórnia ma inne zdanie. To jest Show-Business. Wszyscy tak muszą.
Zastanowiłam się nad tym, co powiedział.
- A jak myślisz, czy Ci pozostali... Zakochiwali się w kimś innym?
- Pewnie tak. Możliwe, że nigdy się nie dowiemy. Ale myślę, że jest to możliwe. Nawet bardzo.
Umilkłam.
Mogłam tylko zastanawiać się, o czym on teraz myśli.
Ja myślałam o tym, co kiedyś mogło łączyć mnie z nim.
Ale nie mogłam spytać.
Za wcześnie.
------------------------------------------------------------
Przepraszam was za ten beznadziejny rozdział.
Przykro mi, że nie byłam w stanie wymyślić niczego lepszego, chociaż próbuję go napisać od dawna.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to i będziecie nadal czytać moje hmmm... wypociny?
Postaram się poprawić, pisać dłuższe, ciekawsze i sensowniejsze rozdziały.
Mam małego doła w życiu osobistym i może to jest właśnie powodem :(
Wiecie, że was kocham.
Pozdrawiam!
Tagi: 39
Stanęłam przed drzwiami willi.
Czułam się jakbym już kiedyś ją widziała. Kojarzyłam ją z jakiegoś filmu, czy coś.
Albo po prostu - już tu byłam.
Nie umiałam dopuścić tej myśli do mojej świadomości.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek domofonu.
Po kilku sekundach odezwał się męski głos.
- Tak?
- Tutaj Alice.
- Wchodź, wchodź.
Rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranej furtki.
Zanim doszłam do drzwi, te już się otworzyły.
Stanął w nich Bieber.
Rozszerzył ramiona, jakby chciał mnie objąć, ale się opanował.
- Przepraszam - powiedział - Ja...
- Nic się nie stało.
W tym świetle wydał mi się nawet całkiem przystojny.
Walnęłam się ręką w głowę, żeby wyrzucić tą myśl z głowy.
Popatrzył na mnie z podniesionymi brwiami, ale się nie odezwał.
Zaprosił mnie do środka.
Efekt Déjà vu nie zniknął.
Co gorsza, byłam pewna, że jeśli wejdę po schodach i skręcę na prawo, znajdę się w pokoju, który jest cały urządzony na biało.
W holu czekała Selena.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć - powiedziała przyjaźnie.
- Hej - przywitałam się.
Teraz to ona rozszerzyła ramiona.
- Mogę? - spytała całkiem na serio.
- Eee, jasne...
Objęła mnie mocno.
Odwzajemniłam uścisk.
- Alice? - spytała kiedy się ode mnie odkleiła.
- Tak?
- Czy teraz nam wierzysz?
Zawahałam się.
- Nie wiem... Możecie opowiedzieć mi coś więcej? Nie pamiętam. Zupełnie nic - tu popatrzyłam na Justina.
Miał zwieszoną głowę.
Tak jakby wyczuł moje spojrzenie, uniósł wzrok i nasze oczy się spotkały.
Znowu wyciągnął ręce ku mnie, a ja bez oporu ruszyłam ku niemu.
Przytulił mnie.
Nie było w tym nic dziwnego. Czułam się dobrze... A jego to uszczęśliwiało.
Stanęliśmy obok siebie.
Oparłam ręce na biodrach i popatrzyłam na Selenę.
- To może chodźmy na górę - powiedziała i spojrzała na Justina. Zrobiłam to samo.
Pokiwał głową.
Poszliśmy wszyscy razem po schodach na górę.
Tak jak się spodziewałam, na prawo był pokój.
W kącie stała gitara. Wiedziałam, że tam stoi, nawet na nią nie patrząc.
Usiedliśmy na kanapie, ja pośrodku.
Zaczęliśmy rozmowę.
Na początku opowiedzieli mi jak wszyscy się poznaliśmy, ale o wiele dokładniej niż w szpitalu.
Był tylko jeden problem... Nie potrafiłam niczego sobie wyobrazić.
Zapamiętywałam wszystko po kolei, ale nie widziałam obrazów.
Nie pamiętałam tego ze swojej przeszłości.
Na początku czułam się bardzo spięta, dopiero potem się rozluźniłam, ale wszystko to co mi mówili, trzymałam na dystans. Nie miałam pewności, czy mogę im ufać.
Pokazywali mi również zdjęcia.
Wszystkie z którymi miałam coś wspólnego.
Zaczęliśmy od telefonu Seleny, na którym - podobno - robiłyśmy sobie śmieszne fotki.
Podobno, ponieważ nie pamiętałam ich, nawet wtedy, gdy je zobaczyłam.
Kiedy przenieśliśmy się na komputer, widziałam zdjęcia moje i Justina - jak głosiły podpisy - z Nowego Yorku.
To tam zostałam jego dziewczyną, jak wytłumaczyła mi Selena.
Oboje musieliśmy być cali czerwoni.
Patrzyłam tylko w ekran. Bałam się złapać jego wzrok.
Było też zdjęcie z lotniska. Było widać tylko moje plecy, ale istotnie byłam to ja.
Straciłam poczucie czasu. Była 22 gdy spojrzałam na zegarek.
- Muszę już iść - powiedziałam - ale... spotkamy się jutro?
Selena się uśmiechnęła.
- Jasne - odpowiedziała.
- Odwiozę Cię - powiedział Justin.
Popatrzyłam na niego.
Znowu miał zwieszoną głowę.
- Dzięki.
Zeszliśmy na dół, do holu.
Pożegnałam się z Seleną, która wyszła z domu przed nami.
Przeszliśmy do garażu.
Justin otworzył przede mną drzwiczki czarnego auta.
Kiedy wsiadłam do środka, znowu poczułam efekt Déjà vu.
Postanowiłam mu jednak o tym nie mówić.
Jechaliśmy w ciszy, ale co jakiś czas czułam na sobie jego spojrzenie.
Sama na niego zerkałam, miałam świadomość, że on to widzi, ale nie mogłam się powstrzymać.
Szybko stanęliśmy pod moim domem.
- Jeszcze raz dziękuję - podziękowałam.
- Ja dziękuję. Cieszę się, że się zgodziłaś przyjść. Bardzo dużo to dla mnie... dla nas znaczy.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Dobranoc - powiedziałam - zadzwońcie do mnie rano.
- Dobranoc.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam.
Samochód odjechał dopiero, kiedy weszłam do domu.
Troszczy się o mnie - pomyślałam.
Z tą myślą i uśmiechem na ustach zasnęłam.
------------------------------------------------------------
KOCHANI!
To już 38 rozdział :)
Jak wam się podoba? Przepraszam, że taki krótki :/
Staram się pisać dla was najczęściej jak tylko mogę, więc mam nadzieję, że nadal będziecie czytać bloga :*
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Jesteście wielcy <3
Czułam się jakbym już kiedyś ją widziała. Kojarzyłam ją z jakiegoś filmu, czy coś.
Albo po prostu - już tu byłam.
Nie umiałam dopuścić tej myśli do mojej świadomości.
Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek domofonu.
Po kilku sekundach odezwał się męski głos.
- Tak?
- Tutaj Alice.
- Wchodź, wchodź.
Rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranej furtki.
Zanim doszłam do drzwi, te już się otworzyły.
Stanął w nich Bieber.
Rozszerzył ramiona, jakby chciał mnie objąć, ale się opanował.
- Przepraszam - powiedział - Ja...
- Nic się nie stało.
W tym świetle wydał mi się nawet całkiem przystojny.
Walnęłam się ręką w głowę, żeby wyrzucić tą myśl z głowy.
Popatrzył na mnie z podniesionymi brwiami, ale się nie odezwał.
Zaprosił mnie do środka.
Efekt Déjà vu nie zniknął.
Co gorsza, byłam pewna, że jeśli wejdę po schodach i skręcę na prawo, znajdę się w pokoju, który jest cały urządzony na biało.
W holu czekała Selena.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć - powiedziała przyjaźnie.
- Hej - przywitałam się.
Teraz to ona rozszerzyła ramiona.
- Mogę? - spytała całkiem na serio.
- Eee, jasne...
Objęła mnie mocno.
Odwzajemniłam uścisk.
- Alice? - spytała kiedy się ode mnie odkleiła.
- Tak?
- Czy teraz nam wierzysz?
Zawahałam się.
- Nie wiem... Możecie opowiedzieć mi coś więcej? Nie pamiętam. Zupełnie nic - tu popatrzyłam na Justina.
Miał zwieszoną głowę.
Tak jakby wyczuł moje spojrzenie, uniósł wzrok i nasze oczy się spotkały.
Znowu wyciągnął ręce ku mnie, a ja bez oporu ruszyłam ku niemu.
Przytulił mnie.
Nie było w tym nic dziwnego. Czułam się dobrze... A jego to uszczęśliwiało.
Stanęliśmy obok siebie.
Oparłam ręce na biodrach i popatrzyłam na Selenę.
- To może chodźmy na górę - powiedziała i spojrzała na Justina. Zrobiłam to samo.
Pokiwał głową.
Poszliśmy wszyscy razem po schodach na górę.
Tak jak się spodziewałam, na prawo był pokój.
W kącie stała gitara. Wiedziałam, że tam stoi, nawet na nią nie patrząc.
Usiedliśmy na kanapie, ja pośrodku.
Zaczęliśmy rozmowę.
Na początku opowiedzieli mi jak wszyscy się poznaliśmy, ale o wiele dokładniej niż w szpitalu.
Był tylko jeden problem... Nie potrafiłam niczego sobie wyobrazić.
Zapamiętywałam wszystko po kolei, ale nie widziałam obrazów.
Nie pamiętałam tego ze swojej przeszłości.
Na początku czułam się bardzo spięta, dopiero potem się rozluźniłam, ale wszystko to co mi mówili, trzymałam na dystans. Nie miałam pewności, czy mogę im ufać.
Pokazywali mi również zdjęcia.
Wszystkie z którymi miałam coś wspólnego.
Zaczęliśmy od telefonu Seleny, na którym - podobno - robiłyśmy sobie śmieszne fotki.
Podobno, ponieważ nie pamiętałam ich, nawet wtedy, gdy je zobaczyłam.
Kiedy przenieśliśmy się na komputer, widziałam zdjęcia moje i Justina - jak głosiły podpisy - z Nowego Yorku.
To tam zostałam jego dziewczyną, jak wytłumaczyła mi Selena.
Oboje musieliśmy być cali czerwoni.
Patrzyłam tylko w ekran. Bałam się złapać jego wzrok.
Było też zdjęcie z lotniska. Było widać tylko moje plecy, ale istotnie byłam to ja.
Straciłam poczucie czasu. Była 22 gdy spojrzałam na zegarek.
- Muszę już iść - powiedziałam - ale... spotkamy się jutro?
Selena się uśmiechnęła.
- Jasne - odpowiedziała.
- Odwiozę Cię - powiedział Justin.
Popatrzyłam na niego.
Znowu miał zwieszoną głowę.
- Dzięki.
Zeszliśmy na dół, do holu.
Pożegnałam się z Seleną, która wyszła z domu przed nami.
Przeszliśmy do garażu.
Justin otworzył przede mną drzwiczki czarnego auta.
Kiedy wsiadłam do środka, znowu poczułam efekt Déjà vu.
Postanowiłam mu jednak o tym nie mówić.
Jechaliśmy w ciszy, ale co jakiś czas czułam na sobie jego spojrzenie.
Sama na niego zerkałam, miałam świadomość, że on to widzi, ale nie mogłam się powstrzymać.
Szybko stanęliśmy pod moim domem.
- Jeszcze raz dziękuję - podziękowałam.
- Ja dziękuję. Cieszę się, że się zgodziłaś przyjść. Bardzo dużo to dla mnie... dla nas znaczy.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Dobranoc - powiedziałam - zadzwońcie do mnie rano.
- Dobranoc.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam.
Samochód odjechał dopiero, kiedy weszłam do domu.
Troszczy się o mnie - pomyślałam.
Z tą myślą i uśmiechem na ustach zasnęłam.
------------------------------------------------------------
KOCHANI!
To już 38 rozdział :)
Jak wam się podoba? Przepraszam, że taki krótki :/
Staram się pisać dla was najczęściej jak tylko mogę, więc mam nadzieję, że nadal będziecie czytać bloga :*
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Jesteście wielcy <3
Tagi: 38
Cierpliwie czekałem na odpowiedź.
Patrzyłem jej w oczy i próbowałem się uśmiechnąć.
- Wiem kim jesteś. Ale co ty tutaj robisz?
- Jesteś dla mnie bardzo ważna, Alice. - złapałem ją za rękę.
- Dlaczego?
- Nie pamiętasz? Chodzimy ze sobą.
- Żartujesz sobie? - spytała zirytowana.
- Alice. Proszę Cię. Nie potrafię żyć bez Ciebie. Proszę Cię... Nie zostawiaj mnie. Przypomnij sobie. To na mojej trasie poznałaś Selenę. Byłaś na koncercie z Julie i zostałaś wybrana na One Less Lonely Girl. Potem spotkaliśmy się w Wesołym Miasteczku. Przez pomyłkę zabraliśmy Cię ze sobą w moim Busie, zasnęłaś i ja też, potem byliśmy w Seattle i tam zgodziłaś się zostać moją dziewczyną... Zorganizowałaś imprezę urodzinową dla Julie, przyjechała do Ciebie. Śpiewałem dla niej na scenie. A kiedy przyjechałem do L.A. i zrobiłem Ci niespodziankę, poszliśmy na spacer. Pamiętasz? Zaczęło padać. Poszliśmy do mnie. Graliśmy na gitarze. Alice, proszę Cię. Przypomnij sobie.
Ścisnęła moją rękę.
- Pamiętasz? - spytała Selena. Zupełnie zapomniałem o jej obecności.
Alice zerkała nerwowo to na mnie, to na Selenę.
Wyczekiwałem jakiejkolwiek odpowiedzi. Wyglądała na wystraszoną.
- Dlaczego nie pamiętam? Dlaczego? - właściwie wykrzyknęła.
- Bo miałaś wypadek - odpowiedziałem po chwili.
Właściwie to nie miałem okazji porozmawiać z Seleną, co właściwie się stało.
Stała obok mnie i wzdrygnęła się, kiedy Alice zadała to pytanie.
Alice patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Byłam szczęśliwa? - spytała bliska płaczu.
Popatrzyła na Selenę.
- Tak. Bardzo - odpowiedziała.
Spojrzała nerwowo na mnie.
Nie spodziewałem się tego. Nie myślałem, że kiedykolwiek rozmawiały o mnie. O tym, co czuje Alice.
- Mogę z nią zostać? - spytała. - Oczywiście jeśli chcesz? - zwróciła się do Alice.
Dziewczyna pokiwała głową.
Popatrzyłem Selenie w oczy.
- Dlaczego mi to robisz? - spytałem.
- Są pewne rzeczy, o których lepiej, żebyś nie wiedział. - powiedziała wymijająco, patrząc pustym wzrokiem w ścianę.
Pokręciłem z niedowierzeniem głową i ruszyłem w kierunku drzwi. Zatrzymałem się i odwróciłem do Alice. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Przypomnij sobie. Proszę. - Powiedziałem i wyszedłem z sali.
Miałem ochotę coś rozwalić.
__________________________Oczami Alice______________________
Patrzyłam za nim długo po tym jak zniknął.
W końcu raczyłam spojrzeć na dziewczynę siedzącą na krześle, na przeciwko mnie.
- Alice, proszę Cię o jedno. Zaufaj mi.
Przytaknęłam.
Jak mogłam ufać komuś kogo nie znałam?
- To nie był zwykły wypadek. Twoja przyjaciółka Julie, zaczęła spotykać się z Robertem. Może kojarzysz? Opowiadałaś mi o nim. Mówiłaś jak wykorzystuje dziewczyny. Chciałaś chronić Julie, ale ona cię nie słuchała. Odłączyła się od ciebie. Dzisiaj rano poszłyśmy do kawiarni. Nie widziałyśmy się jakiś czas, bo wróciłaś z trasy Justina wcześniej, żeby pomóc mamie. Pamiętasz? Opowiadałaś mi o Julie, Robercie i twoich rodzicach. Mówiłaś o Justinie. Poszłyśmy na spacer na plażę. Usiadłyśmy i rozmawiałyśmy.
I wtedy zobaczyłaś Julie. Szła z Robertem, ale on traktował ją jak... jak szmatę. Popychał ją, a ona głupia kleiła się do niego.
Nie mogłaś nie zareagować.
Podeszłaś do niego i uderzyłaś go w twarz. Rozzłościłaś go, a on pchnął Cię na ziemię. Uderzyłaś głową w krawężnik. Miałaś wylew. Zadzwoniłam na pogotowie, a Robert uciekł.
Słuchałam uważnie tego co mówiła.
Jak na zawołanie poczułam ból z tyłu głowy.
- Dlaczego mu nie powiedziałaś? - spytałam.
- Boję się o niego. gdyby wiedział mógłby zrobić coś bardzo głupiego. - Umilkła na chwilę - pamiętasz cokolwiek?
Wzięłam głęboki oddech. Musiałam pomyśleć.
- Wiem kim jest Julie. I Robert. Ale to niemożliwe, że są razem. Ona nie jest taka głupia.
- Przykro mi, ale to prawda.
Pokręciłam głową.
Nie umiałam uwierzyć w to co słyszałam.
Czułam się jakbym spała za długo. Jakby ominęło mnie wszystko, co wydarzyło się w moim życiu. Wszystko co miało sens.
- Załóżmy, że Ci wierzę... - powiedziałam.
- Tak?
- ... to o co chodzi z Bieberem?
- Jesteście parą.
Zaśmiałam się grobowo.
- Taa. A tak na serio?
- Naprawdę z nim chodzisz. Tylko nikt nie może o tym wiedzieć. Ty jesteś dla niego tą jedyną, ale ludzie na całym świecie myślą, że ja jestem jego dziewczyną. Kazali nam udawać.
- Czyli co? Mam być częścią jednego, wielkiego kłamstwa? W życiu bym się na to nie zgodziła.
- Wahałaś się. Kiedy się ciebie zapytał, na początku mu nie odpowiedziałaś. Obawiałaś się tego. Ale zaryzykowałaś. I byłaś szczęśliwa.
- Mam tego dość. Mówisz o czymś, co nigdy nie miało prawa mieć miejsca. Nie potrafię ci wierzyć.
- Alice...
- Skończ z tym. Nie wiem dlaczego to robisz, zakładam, że dla jeszcze większej sławy, ale skończ z tym. Nawet nie wiesz jak to boli.
- Wiem za to, jak boli to co właśnie powiedziałaś. Udowodnię Ci, że tak naprawdę było. Znaczysz dla mnie za dużo, żebym mogła się poddać.
Nie odpowiedziałam. Zastanawiałam się o co jej chodzi.
Patrzyła na mnie w ciszy.
W końcu podniosła się z krzesła i stanęła w drzwiach.
Nagle odwróciła się gwałtownie.
- Twój telefon! Będą tam wiadomości od nas! Przeczytaj wszystko, te które sama wysyłałaś też! Błagam Cię, zrób to!
Pokiwałam głową.
- Mam nadzieję, że sobie przypomnisz - o dziwo, zabrzmiało to szczerze.
Wyleciała z pomieszczenia.
Zostałam sama.
Tak trudno było o tym myśleć.
Musiałam podjąć decyzję.
Bardzo trudną decyzję.
***
Minęły 3 dni.
Stałam przed szpitalem i czekałam na moją mamę.
Miałam za sobą rozmowę z psychologiem, który pomógł wyjść na prostą.
Było to coś w rodzaju walki we mnie. Musiałam stawić czoła codzienności i nie przejmować się jeśli o czymś zapomniałam.
Nadal muszę chodzić na wizyty kontrolne, żeby sprawdzać czy mój stan się nie pogarsza.
Przechadzałam się z nogi na nogę.
Dzisiaj mogłam wreszcie sprawdzić komórkę.
W szpitalu było to zabronione, ponieważ jakieś tam fale mogły pogorszyć mój stan.
Mama wyszła z budynku z jakimiś papierami w dłoni.
Objęła mnie ramieniem i podprowadziła do samochodu.
W środku czekał już mój tata.
Nikomu nie chciało się rozmawiać, więc wymieniliśmy tylko kilka zdań o tym, żebym nigdy więcej tak ich nie straszyła.
Kiedy weszłam do mojego pokoju, od razu rzuciłam się na telefon.
Przeczytałam jeden raz.
I kolejny.
A potem jeszcze kilka.
Sprawdzałam datę, żeby mieć pewność, że nie było to zaplanowane.
I najwyraźniej nie było.
Słowa Seleny dźwięczały w moich uszach.
Pomimo dowodów, nie potrafiłam zaakceptować prawdy.
Kręciłam głową tak długo, dopóki nie zrobiło mi się niedobrze.
O matko.
Usiadłam na łóżku i wybrałam numer.
Rozłączyłam się zanim pojawił się sygnał.
Postanowiłam najpierw wziąć prysznic.
Ubrałam się i ponownie usiadłam na łóżku.
Po kilku sekundach odezwał się głos.
- Halo?
- Hmm... tutaj Alice.
- Alice! Tak się cieszę, że dzwonisz! Jak się czujesz?
- Eee, ja... dobrze... Przeczytałam smsy... Ale nie wiem co mam o tym myśleć.
- O. To może się spotkamy?
- Taaa. Jasne.
- Czy Justin też może przyjść?
- Tak. Myślę, że tak.
Uznałam, że skoro jest w to wmieszany, to powinien tam być. Może faktycznie coś do niego poczuję... Nie. To było obrzydliwe.
- Super! To gdzie się spotkamy?
- Wymyśl coś.
- Dobrze w takim razie u Justina.
Skrzywiłam się.
- No dobrze.
Podała mi adres i podkreśliła, jaka to jest szczęśliwa, że dzwonię.
Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam.
Musiałam zaryzykować.
------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział krótki, ale chciałam, żebyście mogli poznać ten kawałek przed rozpoczęciem tygodnia :*
Mam nadzieję, że podoba wam się, bo sama nie jestem do końca przekonana, czy jest dobry.
Mam nadzieję, że to ocenicie.
Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia.
Jesteście wspaniali.
Kocham was <3
Dziękuję, że mogę dla was pisać.
Patrzyłem jej w oczy i próbowałem się uśmiechnąć.
- Wiem kim jesteś. Ale co ty tutaj robisz?
- Jesteś dla mnie bardzo ważna, Alice. - złapałem ją za rękę.
- Dlaczego?
- Nie pamiętasz? Chodzimy ze sobą.
- Żartujesz sobie? - spytała zirytowana.
- Alice. Proszę Cię. Nie potrafię żyć bez Ciebie. Proszę Cię... Nie zostawiaj mnie. Przypomnij sobie. To na mojej trasie poznałaś Selenę. Byłaś na koncercie z Julie i zostałaś wybrana na One Less Lonely Girl. Potem spotkaliśmy się w Wesołym Miasteczku. Przez pomyłkę zabraliśmy Cię ze sobą w moim Busie, zasnęłaś i ja też, potem byliśmy w Seattle i tam zgodziłaś się zostać moją dziewczyną... Zorganizowałaś imprezę urodzinową dla Julie, przyjechała do Ciebie. Śpiewałem dla niej na scenie. A kiedy przyjechałem do L.A. i zrobiłem Ci niespodziankę, poszliśmy na spacer. Pamiętasz? Zaczęło padać. Poszliśmy do mnie. Graliśmy na gitarze. Alice, proszę Cię. Przypomnij sobie.
Ścisnęła moją rękę.
- Pamiętasz? - spytała Selena. Zupełnie zapomniałem o jej obecności.
Alice zerkała nerwowo to na mnie, to na Selenę.
Wyczekiwałem jakiejkolwiek odpowiedzi. Wyglądała na wystraszoną.
- Dlaczego nie pamiętam? Dlaczego? - właściwie wykrzyknęła.
- Bo miałaś wypadek - odpowiedziałem po chwili.
Właściwie to nie miałem okazji porozmawiać z Seleną, co właściwie się stało.
Stała obok mnie i wzdrygnęła się, kiedy Alice zadała to pytanie.
Alice patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Byłam szczęśliwa? - spytała bliska płaczu.
Popatrzyła na Selenę.
- Tak. Bardzo - odpowiedziała.
Spojrzała nerwowo na mnie.
Nie spodziewałem się tego. Nie myślałem, że kiedykolwiek rozmawiały o mnie. O tym, co czuje Alice.
- Mogę z nią zostać? - spytała. - Oczywiście jeśli chcesz? - zwróciła się do Alice.
Dziewczyna pokiwała głową.
Popatrzyłem Selenie w oczy.
- Dlaczego mi to robisz? - spytałem.
- Są pewne rzeczy, o których lepiej, żebyś nie wiedział. - powiedziała wymijająco, patrząc pustym wzrokiem w ścianę.
Pokręciłem z niedowierzeniem głową i ruszyłem w kierunku drzwi. Zatrzymałem się i odwróciłem do Alice. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Przypomnij sobie. Proszę. - Powiedziałem i wyszedłem z sali.
Miałem ochotę coś rozwalić.
__________________________Oczami Alice______________________
Patrzyłam za nim długo po tym jak zniknął.
W końcu raczyłam spojrzeć na dziewczynę siedzącą na krześle, na przeciwko mnie.
- Alice, proszę Cię o jedno. Zaufaj mi.
Przytaknęłam.
Jak mogłam ufać komuś kogo nie znałam?
- To nie był zwykły wypadek. Twoja przyjaciółka Julie, zaczęła spotykać się z Robertem. Może kojarzysz? Opowiadałaś mi o nim. Mówiłaś jak wykorzystuje dziewczyny. Chciałaś chronić Julie, ale ona cię nie słuchała. Odłączyła się od ciebie. Dzisiaj rano poszłyśmy do kawiarni. Nie widziałyśmy się jakiś czas, bo wróciłaś z trasy Justina wcześniej, żeby pomóc mamie. Pamiętasz? Opowiadałaś mi o Julie, Robercie i twoich rodzicach. Mówiłaś o Justinie. Poszłyśmy na spacer na plażę. Usiadłyśmy i rozmawiałyśmy.
I wtedy zobaczyłaś Julie. Szła z Robertem, ale on traktował ją jak... jak szmatę. Popychał ją, a ona głupia kleiła się do niego.
Nie mogłaś nie zareagować.
Podeszłaś do niego i uderzyłaś go w twarz. Rozzłościłaś go, a on pchnął Cię na ziemię. Uderzyłaś głową w krawężnik. Miałaś wylew. Zadzwoniłam na pogotowie, a Robert uciekł.
Słuchałam uważnie tego co mówiła.
Jak na zawołanie poczułam ból z tyłu głowy.
- Dlaczego mu nie powiedziałaś? - spytałam.
- Boję się o niego. gdyby wiedział mógłby zrobić coś bardzo głupiego. - Umilkła na chwilę - pamiętasz cokolwiek?
Wzięłam głęboki oddech. Musiałam pomyśleć.
- Wiem kim jest Julie. I Robert. Ale to niemożliwe, że są razem. Ona nie jest taka głupia.
- Przykro mi, ale to prawda.
Pokręciłam głową.
Nie umiałam uwierzyć w to co słyszałam.
Czułam się jakbym spała za długo. Jakby ominęło mnie wszystko, co wydarzyło się w moim życiu. Wszystko co miało sens.
- Załóżmy, że Ci wierzę... - powiedziałam.
- Tak?
- ... to o co chodzi z Bieberem?
- Jesteście parą.
Zaśmiałam się grobowo.
- Taa. A tak na serio?
- Naprawdę z nim chodzisz. Tylko nikt nie może o tym wiedzieć. Ty jesteś dla niego tą jedyną, ale ludzie na całym świecie myślą, że ja jestem jego dziewczyną. Kazali nam udawać.
- Czyli co? Mam być częścią jednego, wielkiego kłamstwa? W życiu bym się na to nie zgodziła.
- Wahałaś się. Kiedy się ciebie zapytał, na początku mu nie odpowiedziałaś. Obawiałaś się tego. Ale zaryzykowałaś. I byłaś szczęśliwa.
- Mam tego dość. Mówisz o czymś, co nigdy nie miało prawa mieć miejsca. Nie potrafię ci wierzyć.
- Alice...
- Skończ z tym. Nie wiem dlaczego to robisz, zakładam, że dla jeszcze większej sławy, ale skończ z tym. Nawet nie wiesz jak to boli.
- Wiem za to, jak boli to co właśnie powiedziałaś. Udowodnię Ci, że tak naprawdę było. Znaczysz dla mnie za dużo, żebym mogła się poddać.
Nie odpowiedziałam. Zastanawiałam się o co jej chodzi.
Patrzyła na mnie w ciszy.
W końcu podniosła się z krzesła i stanęła w drzwiach.
Nagle odwróciła się gwałtownie.
- Twój telefon! Będą tam wiadomości od nas! Przeczytaj wszystko, te które sama wysyłałaś też! Błagam Cię, zrób to!
Pokiwałam głową.
- Mam nadzieję, że sobie przypomnisz - o dziwo, zabrzmiało to szczerze.
Wyleciała z pomieszczenia.
Zostałam sama.
Tak trudno było o tym myśleć.
Musiałam podjąć decyzję.
Bardzo trudną decyzję.
***
Minęły 3 dni.
Stałam przed szpitalem i czekałam na moją mamę.
Miałam za sobą rozmowę z psychologiem, który pomógł wyjść na prostą.
Było to coś w rodzaju walki we mnie. Musiałam stawić czoła codzienności i nie przejmować się jeśli o czymś zapomniałam.
Nadal muszę chodzić na wizyty kontrolne, żeby sprawdzać czy mój stan się nie pogarsza.
Przechadzałam się z nogi na nogę.
Dzisiaj mogłam wreszcie sprawdzić komórkę.
W szpitalu było to zabronione, ponieważ jakieś tam fale mogły pogorszyć mój stan.
Mama wyszła z budynku z jakimiś papierami w dłoni.
Objęła mnie ramieniem i podprowadziła do samochodu.
W środku czekał już mój tata.
Nikomu nie chciało się rozmawiać, więc wymieniliśmy tylko kilka zdań o tym, żebym nigdy więcej tak ich nie straszyła.
Kiedy weszłam do mojego pokoju, od razu rzuciłam się na telefon.
Przeczytałam jeden raz.
I kolejny.
A potem jeszcze kilka.
Sprawdzałam datę, żeby mieć pewność, że nie było to zaplanowane.
I najwyraźniej nie było.
Słowa Seleny dźwięczały w moich uszach.
Pomimo dowodów, nie potrafiłam zaakceptować prawdy.
Kręciłam głową tak długo, dopóki nie zrobiło mi się niedobrze.
O matko.
Usiadłam na łóżku i wybrałam numer.
Rozłączyłam się zanim pojawił się sygnał.
Postanowiłam najpierw wziąć prysznic.
Ubrałam się i ponownie usiadłam na łóżku.
Po kilku sekundach odezwał się głos.
- Halo?
- Hmm... tutaj Alice.
- Alice! Tak się cieszę, że dzwonisz! Jak się czujesz?
- Eee, ja... dobrze... Przeczytałam smsy... Ale nie wiem co mam o tym myśleć.
- O. To może się spotkamy?
- Taaa. Jasne.
- Czy Justin też może przyjść?
- Tak. Myślę, że tak.
Uznałam, że skoro jest w to wmieszany, to powinien tam być. Może faktycznie coś do niego poczuję... Nie. To było obrzydliwe.
- Super! To gdzie się spotkamy?
- Wymyśl coś.
- Dobrze w takim razie u Justina.
Skrzywiłam się.
- No dobrze.
Podała mi adres i podkreśliła, jaka to jest szczęśliwa, że dzwonię.
Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam.
Musiałam zaryzykować.
------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział krótki, ale chciałam, żebyście mogli poznać ten kawałek przed rozpoczęciem tygodnia :*
Mam nadzieję, że podoba wam się, bo sama nie jestem do końca przekonana, czy jest dobry.
Mam nadzieję, że to ocenicie.
Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia.
Jesteście wspaniali.
Kocham was <3
Dziękuję, że mogę dla was pisać.
Tagi: 37
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz