Skupiona na swoich myślach, nie zauważyłam, że podszedł do nas Scooter i że wychodziliśmy już z budynku. Dopiero światła lamp błyskowych, które oślepiły mnie po wyjściu z ISLAND'u, uprzytomniły mi otaczającą mnie rzeczywistość.
- Czy pokłóciliście się z Seleną Gomez?
- Czy to twoja nowa dziewczyna?
- Jak się nazywa?
- Kto to? - Dochodziły mnie pytania reporterów.
Oczy Justina mówiły "zignoruj". Tak też zrobiłam. Wyprostowałam się i jako pierwsza wsiadłam do limuzyny, kiedy Jus przytrzymywał dla mnie drzwi.
Ku mojemu zadowoleniu, chłopak zamknął je za sobą i - nie licząc kierowcy i Scootera, siedzących z przodu, a jednocześnie od nas odgrodzonych - zostaliśmy sami.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Nie wiedziałam, czy mogę o to spytać, więc dręczyła mnie niepewność.
- Justin, mam pytanie - wypaliłam w końcu.
- Tak, Alice? - powiedział słodko, sam tego najwidoczniej nieświadomy. - Nikt nas nie słyszy - zapewnił, widząc moją w dalszym ciągu niezdecydowaną minę.
Wzięłam głębszy oddech.
- Bo tak się zastanawiam... Głupio mi o to pytać, ale biorąc pod uwagę okoliczności... - skleciłam połowę zdania.
- Tak? - chciał pomóc mi się wysłowić.
- No bo chodzi mi o to, czy my... Kiedyś... Zanim straciłam pamięć...
- Nie - zapewnił i się zawadiacko uśmiechnął.
- Ulżyło mi - wypuściłam powietrze.
Justin zrobił trochę skwaszoną minę, jakbym powiedziała coś nie tak. Przeanalizowałam swoje słowa.
- To nie tak, że nie chcę... Znaczy... Chodzi mi o to - walnęłam się w głowę. - Ah, debilka ze mnie.
- Ja tak nie uważam - uśmiechnął się.
- Poczekaj. Nie chodzi o to, że nie chciałabym, tylko o to, że wolałabym pamiętać - głupio się wytłumaczyłam.
- Rozumiem, naprawdę nie musisz nic mówić.
- Trudno mi uwierzyć, że znosisz moje towarzystwo - pokręciłam głową.
Przygryzł wargi.
- Pamiętasz co powiedział Jake?
Powoli przytaknęłam.
- Więc teraz też to robisz.
Umilkłam.
Siedziałam zwrócona w jego stronę, a on był zwrócony do mnie.
Po chwili położył ciepłą dłoń na mojej, którą trzymałam sobie na nodze.
- Tęskniłem za tobą - powiedział.
Powoli pokręciłam głową i zaśmiałam się. On tęsknił za mną? Przecież byłam... no taka, jaka byłam. Dziwna, niezrównoważona Alice.
- Nie rozumiem czemu.
Zanim zdążył mi odpowiedzieć, przywarłam do jego ust. Trochę się zdziwił, ale szybko odwzajemnił pocałunek.
Nie planowałam tego. Po prostu nagle poczułam, jak mi go brakowało. Jakbym miała pewność, że wszystko z nim jest dobre. Był mi potrzebny do życia. Do nowego życia.
To było coś więcej niż z kimś innym. Z nikim nie byłam tak blisko.
Przywarłam do niego, nie tylko ustami, ale i ciałem. Dopasowałam się do jego pozycji, tak, żeby być jak najbliżej. Przerwaliśmy na chwilę, żeby złapać oddech, a potem Justin jeszcze raz mnie pocałował. Po chwili poczułam w ustach jego język...
Delikatnie się oderwałam.
Mimo tego, że tak na niego reagowałam, nie chciałam posunąć się choć trochę za daleko.
Nie byłam pewna swoich uczuć.
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Tak, jak najbardziej - zapewniłam.
- To dobrze, bo...
- Nie śpieszmy się tak, dobrze? - przerwałam.
- Dobrze - zapewnił, a po chwili się uśmiechnął. - Dobrze Alice.
Droga minęła nam szybko. Justin całą drogę mnie przytulał i co chwila całował w głowę. Szeptał mi do ucha niezrozumiałe dla mnie słowa, ale nie prosiłam go o ich powtórzenie. Bałam się, że to sen, a gdy się odezwę - po prostu się zbudzę.
Kiedy auto się zatrzymało, chłopak delikatnie rozluźnił uścisk i spojrzał mi w oczy.
Zbliżył twarz do mojej.
- Chyba wysiadamy - powiedział.
- Chyba tak - przyznałam zbliżając twarz jeszcze bardziej.
Kiedy chciał mnie pocałować, postanowiłam zrobić mu niespodziankę i odwróciłam się, zarazem naciskając klamkę i wychodząc.
Zanim zamknęłam drzwi usłyszałam jego krótki śmiech.
Pochyliłam się, tak, żeby go zobaczyć.
- Wysiadamy - zawołałam.
Chłopak otworzył drzwi ze swojej strony i podszedł do mnie powoli. Byliśmy na podziemnym parkingu.
Stała tu tylko nasza limuzyna i kilka aut osobowych, a parking był przecież olbrzymi.
- Pusto tu - powiedziałam.
- Zarezerwowane dla naszej ekipy - odpowiedział chłopak i założył kaptur bluzy.
- Chowaj się, chowaj - zaśmiałam się.
Dawno nie byłam chyba tak gadatliwa.
Limuzyna odjechała, a my ze Scooterem zostaliśmy sami.
- Tylko niczego nie róbcie - powiedział - tutaj są kamery.
Justin przewrócił oczami.
Weszliśmy do windy, która stała niedaleko miejsca, w którym zatrzymał się wcześniej nasz pojazd.
Scooter kliknął przycisk "15" i chwilę później byliśmy już na tymże piętrze.
- Justin - chłopak na mnie spojrzał - Chciałam obgadać sprawę pokoju.
Otworzył buzię, żeby mi odpowiedzieć, ale przerwał mu dźwięk mojego telefonu.
- Dasz mi chwilkę? - spytałam i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Alice? - usłyszałam znajomy głos. Aż się zatrzymałam.
- Tak? - przełknęłam ślinę.
- Myślałem, że coś Ci się stało... Czemu nie odbierałaś?
Oczywiście był to Robert. Kompletnie o nim zapomniałam.
- Miałam coś innego do zrobienia - uniknęłam odpowiedzi na to pytanie.
- Kurcze, wiem, że zachowuję się głupio i jestem nieznośny.
- Więc czemu dzwonisz?
Umilkł na chwilę.
- Bo musimy porozmawiać.
- Więc mów - starałam się być jak najbardziej oschła.
Spojrzałam na Justina. Wiedziałam, że słucha mojej rozmowy, chociaż udawał, że tego nie robi.
- To raczej nie na telefon.
- Jak chcesz. Nie jestem w L.A., więc to chyba musi poczekać.
- Alice... Ja... Mocno przegiąłem wtedy na plaży. Zachowałem się, jakbyś była moją własnością, chociaż nie powinienem. Jesteś zła?
- Nie - opowiedziałam szczerze. - Tylko... zajęta. To wszystko co chciałeś? - wcale nie chciałam być wredna. Zdałam sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało, dopiero gdy to powiedziałam.
Westchnął cicho.
- Co robisz?
- Jestem na takim małym wyjeździe. Niedługo wrócę.
- Zadzwonisz do mnie? - spytał. - Gdy będziesz z powrotem? Powiedzmy, że to nie wszystko, co chciałem.
Zastanowiłam się chwilę.
- Tak. Zadzwonię.
- Dzięki. Nie mogę się doczekać. To naprawdę ważne. Nie chodzi o mnie. Miłej zabawy.
- Czekaj! - zawołałam, ale on już się rozłączył.
Spojrzałam na wyświetlacz POŁĄCZENIE ZAKOŃCZONE. Spojrzałam na Justina.
- Kto to?
- Przyjaciel.
- Ok - zamilkł na chwilę. - A co do tego pokoju, to oczywiście zaraz go wykupimy.
- Super. A wiesz ile będę musiała zapłacić? - spytałam.
- Nic nie płacisz.
- Nie, no co ty...
- Ja stawiam. To nic takiego.
- Ale...
- Żadnych ale. I tak mam zniżkę, to czemu miałabyś więcej płacić?
Zaczerwieniłam się.
- Ale oddam Ci pieniądze.
- Nie oddasz - powiedział stanowczo. Postanowiłam na razie dać za wygraną.
Justin wskazał ręką jeden z pokoi.
Poszłam za nim.
Przepuścił mnie w drzwiach i zamknął je za sobą.
Oparłam się o ścianę.
Nieważny był cały ten nowoczesny wystrój. Liczył się tylko on.
Powoli się odwrócił i zapewne chciał ruszyć w głąb pokoju, aby mi go pokazać. Nie dałam mu jednak tej możliwości.
Kiedy tylko zrobił krok, przykleiłam się do niego i jego ust. Odwzajemnił namiętny pocałunek. Ale wtedy coś się zepsuło. W pewnym momencie, chłopak jakby się odsunął. Wiedziałam, że to żałosne, ale chociaż przestaliśmy się całować, to przywarłam do niego, trzymając się jego koszuli.
Nie chciał mnie?
- Alice... - zaczął. Miałam wrażenie, że czemuś się opiera.
- Tak? - pisnęłam, skulona, w dalszym ciągu tuląc się do jego piersi.
- Pamiętasz co mówiłaś... Żebyśmy tak się nie spieszyli? Nie chciałbym cię zawieść i zrobić coś więcej niż byś chciała.
Chociaż spełniał tylko moją prośbę, trochę mnie to drażniło.
Nic nie powiedziałam, tylko ponowiłam próbę pocałunku.
Zrobił dokładnie to samo, co wtedy - po chwili delikatnie mnie odsunął.
- Chyba masz rację - powiedziałam, dając za wygraną.
Zaśmiał się cicho i odgarnął moje włosy. Poczułam jak się czerwienię.
- Uwielbiam jak to robisz - szepnął.
- Co takiego? - spróbowałam przybrać neutralny wyraz twarzy.
- Kiedy się uśmiechasz - odpowiedział cicho.
Był taki słodki!
Nie chciałam wyjść na jakąś hipokrytkę, która najpierw nie chce się z nim całować (albo raczej chce, ale ma wrażenie, że nie może) a godzinę później sama do niego zarywa. To było takie... dziwne. Gdyby ktoś mi o tym opowiedział, nie uwierzyłabym, że ja mogę tak się zachowywać. Zawsze byłam spokojna, chociaż miałam dwie lewe nogi, które często dawały o sobie słyszeć. Nigdy nie byłam taka impulsywna. Wypuściłam z ust powietrze. Może po prostu nie poznałam do tej pory osoby, która tak na mnie działa? Może Justin był tą osobą?
Usłyszałam dźwięk telefonu.
Oczywiście była to moja komórka.
Dzwonił nieznany numer. Podniosłam ją.
- Halo? - spytałam.
- Z kim mam przyjemność rozmawiać? - spytał męski głos.
- Emm, a o co chodzi? - Nie chciałam nikomu zdradzać mojego imienia.
- Domyślam się, że dodzwoniłem się do pani Alice. Mam rację?
- Tak. - Odpowiedziałam po chwili.
- To super. Pięknie wyglądasz.
- Nie widzisz mnie - zaczynałam się niepokoić. - I w ogóle kim jesteś?
- To nieistotne. Ważne, że mamy sprawę do załatwienia. Niedokończoną sprawę.
Przełknęłam ślinę.
- Wiem o wszystkim co chciałabyś ukryć. Więc ze mną nie igraj.
- Czego chcesz? - wybuchnęłam, totalnie wystraszona.
Justin złapał mnie za rękę. Szybko przełączyłam na głośnik.
- Dowiesz się w swoim czasie, Alice. Piękne masz to imię, wiesz? Zawsze miałam słabość do takich imion.
- Nie boję się ciebie - powiedziałam, ale głos mi zadrżał.
- Słyszę. I być może widzę. Zrobisz co ci każę.
- Nie - znowu zadrżał mi głos.
- Uważaj Alice. Bo komuś może stać się krzywda.
------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba taki obrót akcji? Nie wiem, czy dobrze robię, tak ją zmieniając, ale jeśli wam się spodoba, to bardzo się ucieszę i będę zadowolona :) Pozdrawiam!
- Czy pokłóciliście się z Seleną Gomez?
- Czy to twoja nowa dziewczyna?
- Jak się nazywa?
- Kto to? - Dochodziły mnie pytania reporterów.
Oczy Justina mówiły "zignoruj". Tak też zrobiłam. Wyprostowałam się i jako pierwsza wsiadłam do limuzyny, kiedy Jus przytrzymywał dla mnie drzwi.
Ku mojemu zadowoleniu, chłopak zamknął je za sobą i - nie licząc kierowcy i Scootera, siedzących z przodu, a jednocześnie od nas odgrodzonych - zostaliśmy sami.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Nie wiedziałam, czy mogę o to spytać, więc dręczyła mnie niepewność.
- Justin, mam pytanie - wypaliłam w końcu.
- Tak, Alice? - powiedział słodko, sam tego najwidoczniej nieświadomy. - Nikt nas nie słyszy - zapewnił, widząc moją w dalszym ciągu niezdecydowaną minę.
Wzięłam głębszy oddech.
- Bo tak się zastanawiam... Głupio mi o to pytać, ale biorąc pod uwagę okoliczności... - skleciłam połowę zdania.
- Tak? - chciał pomóc mi się wysłowić.
- No bo chodzi mi o to, czy my... Kiedyś... Zanim straciłam pamięć...
- Nie - zapewnił i się zawadiacko uśmiechnął.
- Ulżyło mi - wypuściłam powietrze.
Justin zrobił trochę skwaszoną minę, jakbym powiedziała coś nie tak. Przeanalizowałam swoje słowa.
- To nie tak, że nie chcę... Znaczy... Chodzi mi o to - walnęłam się w głowę. - Ah, debilka ze mnie.
- Ja tak nie uważam - uśmiechnął się.
- Poczekaj. Nie chodzi o to, że nie chciałabym, tylko o to, że wolałabym pamiętać - głupio się wytłumaczyłam.
- Rozumiem, naprawdę nie musisz nic mówić.
- Trudno mi uwierzyć, że znosisz moje towarzystwo - pokręciłam głową.
Przygryzł wargi.
- Pamiętasz co powiedział Jake?
Powoli przytaknęłam.
- Więc teraz też to robisz.
Umilkłam.
Siedziałam zwrócona w jego stronę, a on był zwrócony do mnie.
Po chwili położył ciepłą dłoń na mojej, którą trzymałam sobie na nodze.
- Tęskniłem za tobą - powiedział.
Powoli pokręciłam głową i zaśmiałam się. On tęsknił za mną? Przecież byłam... no taka, jaka byłam. Dziwna, niezrównoważona Alice.
- Nie rozumiem czemu.
Zanim zdążył mi odpowiedzieć, przywarłam do jego ust. Trochę się zdziwił, ale szybko odwzajemnił pocałunek.
Nie planowałam tego. Po prostu nagle poczułam, jak mi go brakowało. Jakbym miała pewność, że wszystko z nim jest dobre. Był mi potrzebny do życia. Do nowego życia.
To było coś więcej niż z kimś innym. Z nikim nie byłam tak blisko.
Przywarłam do niego, nie tylko ustami, ale i ciałem. Dopasowałam się do jego pozycji, tak, żeby być jak najbliżej. Przerwaliśmy na chwilę, żeby złapać oddech, a potem Justin jeszcze raz mnie pocałował. Po chwili poczułam w ustach jego język...
Delikatnie się oderwałam.
Mimo tego, że tak na niego reagowałam, nie chciałam posunąć się choć trochę za daleko.
Nie byłam pewna swoich uczuć.
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Tak, jak najbardziej - zapewniłam.
- To dobrze, bo...
- Nie śpieszmy się tak, dobrze? - przerwałam.
- Dobrze - zapewnił, a po chwili się uśmiechnął. - Dobrze Alice.
Droga minęła nam szybko. Justin całą drogę mnie przytulał i co chwila całował w głowę. Szeptał mi do ucha niezrozumiałe dla mnie słowa, ale nie prosiłam go o ich powtórzenie. Bałam się, że to sen, a gdy się odezwę - po prostu się zbudzę.
Kiedy auto się zatrzymało, chłopak delikatnie rozluźnił uścisk i spojrzał mi w oczy.
Zbliżył twarz do mojej.
- Chyba wysiadamy - powiedział.
- Chyba tak - przyznałam zbliżając twarz jeszcze bardziej.
Kiedy chciał mnie pocałować, postanowiłam zrobić mu niespodziankę i odwróciłam się, zarazem naciskając klamkę i wychodząc.
Zanim zamknęłam drzwi usłyszałam jego krótki śmiech.
Pochyliłam się, tak, żeby go zobaczyć.
- Wysiadamy - zawołałam.
Chłopak otworzył drzwi ze swojej strony i podszedł do mnie powoli. Byliśmy na podziemnym parkingu.
Stała tu tylko nasza limuzyna i kilka aut osobowych, a parking był przecież olbrzymi.
- Pusto tu - powiedziałam.
- Zarezerwowane dla naszej ekipy - odpowiedział chłopak i założył kaptur bluzy.
- Chowaj się, chowaj - zaśmiałam się.
Dawno nie byłam chyba tak gadatliwa.
Limuzyna odjechała, a my ze Scooterem zostaliśmy sami.
- Tylko niczego nie róbcie - powiedział - tutaj są kamery.
Justin przewrócił oczami.
Weszliśmy do windy, która stała niedaleko miejsca, w którym zatrzymał się wcześniej nasz pojazd.
Scooter kliknął przycisk "15" i chwilę później byliśmy już na tymże piętrze.
- Justin - chłopak na mnie spojrzał - Chciałam obgadać sprawę pokoju.
Otworzył buzię, żeby mi odpowiedzieć, ale przerwał mu dźwięk mojego telefonu.
- Dasz mi chwilkę? - spytałam i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Alice? - usłyszałam znajomy głos. Aż się zatrzymałam.
- Tak? - przełknęłam ślinę.
- Myślałem, że coś Ci się stało... Czemu nie odbierałaś?
Oczywiście był to Robert. Kompletnie o nim zapomniałam.
- Miałam coś innego do zrobienia - uniknęłam odpowiedzi na to pytanie.
- Kurcze, wiem, że zachowuję się głupio i jestem nieznośny.
- Więc czemu dzwonisz?
Umilkł na chwilę.
- Bo musimy porozmawiać.
- Więc mów - starałam się być jak najbardziej oschła.
Spojrzałam na Justina. Wiedziałam, że słucha mojej rozmowy, chociaż udawał, że tego nie robi.
- To raczej nie na telefon.
- Jak chcesz. Nie jestem w L.A., więc to chyba musi poczekać.
- Alice... Ja... Mocno przegiąłem wtedy na plaży. Zachowałem się, jakbyś była moją własnością, chociaż nie powinienem. Jesteś zła?
- Nie - opowiedziałam szczerze. - Tylko... zajęta. To wszystko co chciałeś? - wcale nie chciałam być wredna. Zdałam sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało, dopiero gdy to powiedziałam.
Westchnął cicho.
- Co robisz?
- Jestem na takim małym wyjeździe. Niedługo wrócę.
- Zadzwonisz do mnie? - spytał. - Gdy będziesz z powrotem? Powiedzmy, że to nie wszystko, co chciałem.
Zastanowiłam się chwilę.
- Tak. Zadzwonię.
- Dzięki. Nie mogę się doczekać. To naprawdę ważne. Nie chodzi o mnie. Miłej zabawy.
- Czekaj! - zawołałam, ale on już się rozłączył.
Spojrzałam na wyświetlacz POŁĄCZENIE ZAKOŃCZONE. Spojrzałam na Justina.
- Kto to?
- Przyjaciel.
- Ok - zamilkł na chwilę. - A co do tego pokoju, to oczywiście zaraz go wykupimy.
- Super. A wiesz ile będę musiała zapłacić? - spytałam.
- Nic nie płacisz.
- Nie, no co ty...
- Ja stawiam. To nic takiego.
- Ale...
- Żadnych ale. I tak mam zniżkę, to czemu miałabyś więcej płacić?
Zaczerwieniłam się.
- Ale oddam Ci pieniądze.
- Nie oddasz - powiedział stanowczo. Postanowiłam na razie dać za wygraną.
Justin wskazał ręką jeden z pokoi.
Poszłam za nim.
Przepuścił mnie w drzwiach i zamknął je za sobą.
Oparłam się o ścianę.
Nieważny był cały ten nowoczesny wystrój. Liczył się tylko on.
Powoli się odwrócił i zapewne chciał ruszyć w głąb pokoju, aby mi go pokazać. Nie dałam mu jednak tej możliwości.
Kiedy tylko zrobił krok, przykleiłam się do niego i jego ust. Odwzajemnił namiętny pocałunek. Ale wtedy coś się zepsuło. W pewnym momencie, chłopak jakby się odsunął. Wiedziałam, że to żałosne, ale chociaż przestaliśmy się całować, to przywarłam do niego, trzymając się jego koszuli.
Nie chciał mnie?
- Alice... - zaczął. Miałam wrażenie, że czemuś się opiera.
- Tak? - pisnęłam, skulona, w dalszym ciągu tuląc się do jego piersi.
- Pamiętasz co mówiłaś... Żebyśmy tak się nie spieszyli? Nie chciałbym cię zawieść i zrobić coś więcej niż byś chciała.
Chociaż spełniał tylko moją prośbę, trochę mnie to drażniło.
Nic nie powiedziałam, tylko ponowiłam próbę pocałunku.
Zrobił dokładnie to samo, co wtedy - po chwili delikatnie mnie odsunął.
- Chyba masz rację - powiedziałam, dając za wygraną.
Zaśmiał się cicho i odgarnął moje włosy. Poczułam jak się czerwienię.
- Uwielbiam jak to robisz - szepnął.
- Co takiego? - spróbowałam przybrać neutralny wyraz twarzy.
- Kiedy się uśmiechasz - odpowiedział cicho.
Był taki słodki!
Nie chciałam wyjść na jakąś hipokrytkę, która najpierw nie chce się z nim całować (albo raczej chce, ale ma wrażenie, że nie może) a godzinę później sama do niego zarywa. To było takie... dziwne. Gdyby ktoś mi o tym opowiedział, nie uwierzyłabym, że ja mogę tak się zachowywać. Zawsze byłam spokojna, chociaż miałam dwie lewe nogi, które często dawały o sobie słyszeć. Nigdy nie byłam taka impulsywna. Wypuściłam z ust powietrze. Może po prostu nie poznałam do tej pory osoby, która tak na mnie działa? Może Justin był tą osobą?
Usłyszałam dźwięk telefonu.
Oczywiście była to moja komórka.
Dzwonił nieznany numer. Podniosłam ją.
- Halo? - spytałam.
- Z kim mam przyjemność rozmawiać? - spytał męski głos.
- Emm, a o co chodzi? - Nie chciałam nikomu zdradzać mojego imienia.
- Domyślam się, że dodzwoniłem się do pani Alice. Mam rację?
- Tak. - Odpowiedziałam po chwili.
- To super. Pięknie wyglądasz.
- Nie widzisz mnie - zaczynałam się niepokoić. - I w ogóle kim jesteś?
- To nieistotne. Ważne, że mamy sprawę do załatwienia. Niedokończoną sprawę.
Przełknęłam ślinę.
- Wiem o wszystkim co chciałabyś ukryć. Więc ze mną nie igraj.
- Czego chcesz? - wybuchnęłam, totalnie wystraszona.
Justin złapał mnie za rękę. Szybko przełączyłam na głośnik.
- Dowiesz się w swoim czasie, Alice. Piękne masz to imię, wiesz? Zawsze miałam słabość do takich imion.
- Nie boję się ciebie - powiedziałam, ale głos mi zadrżał.
- Słyszę. I być może widzę. Zrobisz co ci każę.
- Nie - znowu zadrżał mi głos.
- Uważaj Alice. Bo komuś może stać się krzywda.
------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba taki obrót akcji? Nie wiem, czy dobrze robię, tak ją zmieniając, ale jeśli wam się spodoba, to bardzo się ucieszę i będę zadowolona :) Pozdrawiam!
Tagi: 57
Chciałabym wyprostować pewną sprawę. Zapewne wiecie, że dwie notki temu (pt. "Odchodzę") zrobiłam wam kawał z okazji Prima Aprilis. Piszę to, ponieważ jak najbardziej nie mam zamiaru odchodzić i będę pisać, tak jak dawniej. Może dlatego, że długo nie dodawałam rozdziału ktoś mógł pomyśleć, że naprawdę odeszłam, ale to nie prawda :) Chciałam, żebyście wiedzieli :*
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
Tagi: kocham
To przykre co kłamstwo robi z człowiekiem. Zmieniamy się, stajemy się obcy sobie samym... Przestają nas interesować najistotniejsze dotąd sprawy. Najgorzej jest, gdy sami zostaniemy potraktowani kłamstwem. Wtedy boli najbardziej.
Udawałam, że nie widzę jej miny. Przeniosłam wzrok na buty i zaczęłam obracać je pod różnymi kątami.
O co tutaj chodziło?
Jak na przyjaciółkę, miała za dużo tajemnic.
Po pierwsze - wiedziała kim był Russel. Nie miałam co do tego wątpliwości. Po drugie - wiedziała o czymś, co dotyczyło MNIE, a nie chciała mi o tym powiedzieć. Po trzecie - pilnowała, żeby nikt nie dowiedział się o przyczynie mojego wypadku. Nie chciała, żeby Justin wiedział.
To wszystko mnie przerastało. Chciałam mieć kogoś, komu mogłabym o wszystkim powiedzieć. Kogoś, kto by mnie wysłuchał... Julie nasuwała się sama.
Ale byłam tak głęboko zanurzona w kłamstwach ludzi z mojego otoczenia, że nie mogłam jej w to wciągnąć. Poza tym mnie nienawidziła.
Co z tymi ludźmi było nie tak? Albo co złego działo się ze mną?
Zaczęłam knuć szatańskie plany ominięcia Seleny i pogadania z Justinem. Jemu chyba mogłam zaufać.
W końcu z pomieszczenia wyszli kolejno: Selena, Justin i Scooter. Nie odzywali się.
- Jedziemy do hotelu? - spytał Justin.
- Koniec pracy? - mruknęła Emily. - Nagraliście jużChristmas Eve? Nie było mnie tylko chwilę...
- Nie, nie nagraliśmy - przerwał jej Scooter.
Dziewczyna naburmuszyła się trochę słowami managera.
- Musimy trzymać się grafiku... Rozumiem, Justin, że masz gości, ale jutro też będziesz ich miał, a jeśli dzisiaj tego nie zrobisz, to jutro będziesz mieć więcej pracy.
- Nie jesteś jego managerką - powiedział wkurzony Scooter.
- Nie wiem, co się tam stało - wskazała głową szybę - ale to, że jesteś dla mnie chamski na pewno Ci nie pomoże, a może nie wiesz o tym, że ja też mam uczucia - podsumowała wkurzona Emily.
- Tak, wyżywasz się na niej, a ona nic nie zrobiła - wzięłam jej stronę.
- Masz rację ONA nic - syknęła Selena. Co do tego, co chciała przekazać tymi słowami nie było wątpliwości. Nie broniła Emily. Zrzucała wszystko na mnie. Myślałam, że się załamię.
- Justin? - spytałam, prosząc go w myślach, żeby mnie obronił.
- Przestań do jasnej cholery! - wrzasnął chłopak.
- Ja? - wystraszyłam się.
- Nie ty - spojrzał na mnie - Ona - wskazał ręką Selenę.
- Ja? - zdziwiła się dziewczyna.
- Obwiniasz wszystkich dookoła, a sama zachowujesz się tak, jakbyś nie miała z tym nic wspólnego! Mam dość.
- Ale ja nikogo nie obwiniam! Ja...
- To może ja to robię?
- Zamknij się - warknęła Selena. Nigdy jej takiej nie widziałam.
- Bo co? Zaczniesz spotykać się z Laurentem za moimi plecami?
- Oh błagam! To już dawno skończone, a ty nadal rozpamiętujesz, chociaż byłam z nim zanim się spotkaliśmy! Jesteś taki dziecinny... I chyba masz rację. On był o wiele wyrozumialszy niż ty! Z tobą nie można o niczym pogadać, kompletnie mnie olewasz! Albo tak jak teraz zaczynasz mi wypominać moje winy.
- A ty to co? Już nie jestem dziecinny panno Gomez? Jaka z ciebie hipokrytka!
- Nie zgadłabym, że znasz takie słowo - ostatecznie burknęła Selena.
Justin prychnął.
Dziewczyna zwróciła się w stronę drzwi i wyszła, trzaskając drzwiami.
- Wow - sapnęła Emily.
- Em, jeśli chcesz, możesz wyjść dzisiaj wcześniej - powiedział po chwili Justin.
- Ta... Jasne, chętnie - myślami była gdzieś daleko.
Wyglądała jak nieprzytomna, ale wyszła z pokoju.
- Udało się! - zawołał cicho Justin. Pewnie bał się, że dziewczyna podsłuchuje.
- To co, zbieramy się? - Również nie chciał, żeby dziewczyna podsłuchiwała.
- Udało się? - spytałam po chwili.- Co to znaczy?
- Alice, to było ustawione. Selena będzie czekać w hotelu.
Zamurowało mnie. Czyli tylko udawała... Naprawdę niezła z niej aktorka.
- Ale... Po co? - wydukałam.
Scooter się zaśmiał.
- Emily to niezła plotkara.
Powoli zaczynałam się uśmiechać.
- Czyli dla mediów będziecie skłóceni?
- O to chodzi - zaśmiał się Jus.
- Ale... Skro wiesz, że jest plotkarą, to dlaczego u ciebie pracuje? - Nie rozumiałam.
- Sam się czasami zastanawiam - zaśmiał się chłopak i objął mnie ramieniem.
- No już, już - zawołał Scooter i przeszedł obok nas, kładąc rękę ma klamce i patrząc na nas znacząco.
Justin westchnął, ale opuścił rękę z moich pleców.
- I tak trzymaj - powiedział manager.
Wyszliśmy na korytarz.
- Emm... Justin? - spytałam chłopaka, gdy Scooter trochę nas wyprzedził.
- Tak?
- Bo wiesz... Tak się zastanawiam... Selena na pewno tylko udawała?
- A czemu miałaby nie udawać? - zdziwił się.
- Nie wiem... Ale jakaś taka była wkurzona, zanim weszliście do tego pokoju - powiedziałam.
- Serio? - zastanowił się - Musiałem nie zauważyć. Ale myślałem o kimś innym - uśmiechnął się.
Poczułam jak się czerwienię, więc pozwoliłam włosom spłynąć tak, aby chociaż trochę zasłaniały mi twarz.
Zauważył to i cicho się zaśmiał.
Zjechaliśmy windą na dół.
Scooter podszedł do recepcjonistki i zaczął z nią rozmawiać. Do Justina - obok którego stałam - podszedł natomiast jakiś chłopak, chyba po dwudziestce. Na sobie miał niebieską czapkę z daszkiem i luźne, kolorowe ubrania.
- Siema stary! - zawołał i trącił go pięścią w ramię.
- Hej - odpowiedział Justin, po czym zaczęli się bić na żarty.
Stanęłam, nie za bardzo świadoma tego, co powinnam teraz zrobić.
Rozglądnęłam się po zatłoczonym pomieszczeniu.
Ściany tutaj były ciemnoczerwone, a na nich zawieszone były setki płyt i nagród.
Nad recepcją białym światłem świeciło logo studia "ISLAND".
- Hej, a to kto? - zainteresował się kolega Jusa, po wygranej "walce".
Odwróciłam się, a moje włosy zawirowały w powietrzu.
- To jest Alice - przedstawił mnie piosenkarz. - Alice, to jest Jake.
- Hej - przywitałam się.
- Ładna sztuka - zauważył Jake.
Źrenice mi się poszerzyły na dźwięk tych słów. Poczułam się wspaniale, ale mimowolnie się zaśmiałam. Ja - ładna? To się nie mieściło w głowie.
- Co? - spytał mój nowy kolega. - Taka prawda!
- Nie...
- Laska nie ma poczucia własnej wartości - skinął na Justina.
- Ciągle jej to mówię - zaśmiał się Jus.
- A gdzie Selena? Nie widziałem jej od... nawet nie pamiętam kiedy ją widziałem! - wsadził ręce do kieszeni bluzy.
- Musiała wyjść. A co właściwie tutaj robisz?
- Jane będzie nagrywać płytę. A ja... No wiesz, nie pozwoliła mi zostać w Kandzie. Nie żebym się chwalił, ale ona tak za mną szaleje! - szturchnął porozumiewawczo Justina.
- Czego się nie robi dla kobiet - zauważyłam, chociaż właściwie byłam wyłączona z rozmowy.
Jake na mnie spojrzał.
- Tak, właśnie! Zaraz tu przyjdzie, to ją poznasz.
Faktycznie, chwilę potem podeszła do nas dziewczyna.
Szokowała wyglądem. Wysokie szpilki z futerkiem - co najmniej 10 centymetrów, obcisłe, skórzane legginsy, czarna cekinowa bluzka, na to futrzana, krótka kurteczka i burza rudych loków do kompletu stanowiły wyzywającą całość.
Mocny makijaż nie pozwalał określić ile dziewczyna ma lat, ale stawiałam coś koło dwudziestu kilku.
- Hej, Justin! - zawołała niskim, kobiecym głosem.
- Jak się masz, Jane? - spytał chłopak.
- Ja się mam zajebiście, w końcu nagrywam płytę! Super, nie?
- Jasne - zaśmiał się Justin.
Dziewczyna położyła dłoń, z długimi tipsami na ramieniu gwiazdora.
- Ej, ale nagramy piosenkę, nie? To by w ogóle było coś! Byłabym bogata, prawda misiu? - spytała Jake'a.
Widziałam, że Justin był zakłopotany.
- Super! - zawołała Jane, tak jakby Justin potwierdził jej "prośbę". - To wbiję na Twittera i dam ludziom znać, że będzie hicior!
- Wiesz kochanie - zareagował Jake - może zrobimy to innym razem, bo Justin jedzie właśnie do hotelu.
- To może spotkamy się na drinku? - zaproponowała dziewczyna, opierając się teraz o ramię swojego chłopaka. Zauważyłam, że ten położył jej swoją dłoń na pupie.
- Wiesz, Justin nie może jeszcze pić...
- Tak, niestety... To do zobaczenia - pożegnał się Justin i najszybciej jak mógł oddalił się ze mną od dziwnej dziewczyny.
Zaśmiałam się.
Po chwili mi zawtórował.
- Kto to był? - zainteresowałam się
- Jane jest początkującą piosenkarką.
- Nie wyglądałeś na zadowolonego, gdy dała ci propozycję hiciora - powstrzymywałam dalszy śmiech.
Spojrzał na mnie i pokręcił głową, uśmiechając się. Na chwilę cały świat zniknął. Tylko on i jego oczy, w których się rozpłynęłam.
Uprzytomniwszy sobie, że nie jesteśmy tutaj sami, odchrząknęłam i poprawiłam włosy.
- Jane... Jest bardzo specyficzna i dzięki temu się tu przebiła. Sama nie wie, że to co słyszy po nagraniu, to przeróbka.
- Jake to dla niej zrobił?
- Nie tylko dla niej. Nie potrafi długo być komuś wierny. Ale Jane o tym wie i dlatego stara się trzymać go przy sobie jak najdłużej, żeby zrobić karierę.
- A skąd o tym wszystkim wiesz?
- Jake to mój kumpel z dzieciństwa. Nauczył mnie paru trików na gitarze, a kiedy Scooter mnie wypromował, poprosił mnie o przysługę. I tym samym zaczął przebijać swoje dziewczyny w tej branży, ale żadna nie utrzymała się tam zbyt długo. O żadnej świat nie usłyszał.
Pokiwałam głową.
- To miłe, że mu pomogłeś. Ale czy... czy to nie jest nie w porządku?
- Co masz na myśli?
Zastanowiłam się chwilę.
- Bo odnoszę wrażenie, że on jest z nią dla seksu, a nie dlatego, że coś do niej czuje.
- Też tak myślę - spojrzał na mnie Justin.
Umilkliśmy na chwilę.
- Mało jest takich chłopaków, którym zależy na czymś innym - westchnęłam do siebie.
- Chyba masz rację - również westchnął.
- Mało, ale nie znaczy, że ich nie ma - zauważyłam.
Spojrzał na mnie.
- Też tak myślę - powtórzył.
Nie byłam na sto procent pewna, bo nigdy nie doszło - znaczy raczej nie doszło - między nami do takiej sytuacji. Ale od razu widziałam po nim, że nie jest jak większość. Nie chodziło tylko o sławę, ale i o charakter i to jak traktował dziewczyny. Nie był taki. Definitywnie.
Udawałam, że nie widzę jej miny. Przeniosłam wzrok na buty i zaczęłam obracać je pod różnymi kątami.
O co tutaj chodziło?
Jak na przyjaciółkę, miała za dużo tajemnic.
Po pierwsze - wiedziała kim był Russel. Nie miałam co do tego wątpliwości. Po drugie - wiedziała o czymś, co dotyczyło MNIE, a nie chciała mi o tym powiedzieć. Po trzecie - pilnowała, żeby nikt nie dowiedział się o przyczynie mojego wypadku. Nie chciała, żeby Justin wiedział.
To wszystko mnie przerastało. Chciałam mieć kogoś, komu mogłabym o wszystkim powiedzieć. Kogoś, kto by mnie wysłuchał... Julie nasuwała się sama.
Ale byłam tak głęboko zanurzona w kłamstwach ludzi z mojego otoczenia, że nie mogłam jej w to wciągnąć. Poza tym mnie nienawidziła.
Co z tymi ludźmi było nie tak? Albo co złego działo się ze mną?
Zaczęłam knuć szatańskie plany ominięcia Seleny i pogadania z Justinem. Jemu chyba mogłam zaufać.
W końcu z pomieszczenia wyszli kolejno: Selena, Justin i Scooter. Nie odzywali się.
- Jedziemy do hotelu? - spytał Justin.
- Koniec pracy? - mruknęła Emily. - Nagraliście jużChristmas Eve? Nie było mnie tylko chwilę...
- Nie, nie nagraliśmy - przerwał jej Scooter.
Dziewczyna naburmuszyła się trochę słowami managera.
- Musimy trzymać się grafiku... Rozumiem, Justin, że masz gości, ale jutro też będziesz ich miał, a jeśli dzisiaj tego nie zrobisz, to jutro będziesz mieć więcej pracy.
- Nie jesteś jego managerką - powiedział wkurzony Scooter.
- Nie wiem, co się tam stało - wskazała głową szybę - ale to, że jesteś dla mnie chamski na pewno Ci nie pomoże, a może nie wiesz o tym, że ja też mam uczucia - podsumowała wkurzona Emily.
- Tak, wyżywasz się na niej, a ona nic nie zrobiła - wzięłam jej stronę.
- Masz rację ONA nic - syknęła Selena. Co do tego, co chciała przekazać tymi słowami nie było wątpliwości. Nie broniła Emily. Zrzucała wszystko na mnie. Myślałam, że się załamię.
- Justin? - spytałam, prosząc go w myślach, żeby mnie obronił.
- Przestań do jasnej cholery! - wrzasnął chłopak.
- Ja? - wystraszyłam się.
- Nie ty - spojrzał na mnie - Ona - wskazał ręką Selenę.
- Ja? - zdziwiła się dziewczyna.
- Obwiniasz wszystkich dookoła, a sama zachowujesz się tak, jakbyś nie miała z tym nic wspólnego! Mam dość.
- Ale ja nikogo nie obwiniam! Ja...
- To może ja to robię?
- Zamknij się - warknęła Selena. Nigdy jej takiej nie widziałam.
- Bo co? Zaczniesz spotykać się z Laurentem za moimi plecami?
- Oh błagam! To już dawno skończone, a ty nadal rozpamiętujesz, chociaż byłam z nim zanim się spotkaliśmy! Jesteś taki dziecinny... I chyba masz rację. On był o wiele wyrozumialszy niż ty! Z tobą nie można o niczym pogadać, kompletnie mnie olewasz! Albo tak jak teraz zaczynasz mi wypominać moje winy.
- A ty to co? Już nie jestem dziecinny panno Gomez? Jaka z ciebie hipokrytka!
- Nie zgadłabym, że znasz takie słowo - ostatecznie burknęła Selena.
Justin prychnął.
Dziewczyna zwróciła się w stronę drzwi i wyszła, trzaskając drzwiami.
- Wow - sapnęła Emily.
- Em, jeśli chcesz, możesz wyjść dzisiaj wcześniej - powiedział po chwili Justin.
- Ta... Jasne, chętnie - myślami była gdzieś daleko.
Wyglądała jak nieprzytomna, ale wyszła z pokoju.
- Udało się! - zawołał cicho Justin. Pewnie bał się, że dziewczyna podsłuchuje.
- To co, zbieramy się? - Również nie chciał, żeby dziewczyna podsłuchiwała.
- Udało się? - spytałam po chwili.- Co to znaczy?
- Alice, to było ustawione. Selena będzie czekać w hotelu.
Zamurowało mnie. Czyli tylko udawała... Naprawdę niezła z niej aktorka.
- Ale... Po co? - wydukałam.
Scooter się zaśmiał.
- Emily to niezła plotkara.
Powoli zaczynałam się uśmiechać.
- Czyli dla mediów będziecie skłóceni?
- O to chodzi - zaśmiał się Jus.
- Ale... Skro wiesz, że jest plotkarą, to dlaczego u ciebie pracuje? - Nie rozumiałam.
- Sam się czasami zastanawiam - zaśmiał się chłopak i objął mnie ramieniem.
- No już, już - zawołał Scooter i przeszedł obok nas, kładąc rękę ma klamce i patrząc na nas znacząco.
Justin westchnął, ale opuścił rękę z moich pleców.
- I tak trzymaj - powiedział manager.
Wyszliśmy na korytarz.
- Emm... Justin? - spytałam chłopaka, gdy Scooter trochę nas wyprzedził.
- Tak?
- Bo wiesz... Tak się zastanawiam... Selena na pewno tylko udawała?
- A czemu miałaby nie udawać? - zdziwił się.
- Nie wiem... Ale jakaś taka była wkurzona, zanim weszliście do tego pokoju - powiedziałam.
- Serio? - zastanowił się - Musiałem nie zauważyć. Ale myślałem o kimś innym - uśmiechnął się.
Poczułam jak się czerwienię, więc pozwoliłam włosom spłynąć tak, aby chociaż trochę zasłaniały mi twarz.
Zauważył to i cicho się zaśmiał.
Zjechaliśmy windą na dół.
Scooter podszedł do recepcjonistki i zaczął z nią rozmawiać. Do Justina - obok którego stałam - podszedł natomiast jakiś chłopak, chyba po dwudziestce. Na sobie miał niebieską czapkę z daszkiem i luźne, kolorowe ubrania.
- Siema stary! - zawołał i trącił go pięścią w ramię.
- Hej - odpowiedział Justin, po czym zaczęli się bić na żarty.
Stanęłam, nie za bardzo świadoma tego, co powinnam teraz zrobić.
Rozglądnęłam się po zatłoczonym pomieszczeniu.
Ściany tutaj były ciemnoczerwone, a na nich zawieszone były setki płyt i nagród.
Nad recepcją białym światłem świeciło logo studia "ISLAND".
- Hej, a to kto? - zainteresował się kolega Jusa, po wygranej "walce".
Odwróciłam się, a moje włosy zawirowały w powietrzu.
- To jest Alice - przedstawił mnie piosenkarz. - Alice, to jest Jake.
- Hej - przywitałam się.
- Ładna sztuka - zauważył Jake.
Źrenice mi się poszerzyły na dźwięk tych słów. Poczułam się wspaniale, ale mimowolnie się zaśmiałam. Ja - ładna? To się nie mieściło w głowie.
- Co? - spytał mój nowy kolega. - Taka prawda!
- Nie...
- Laska nie ma poczucia własnej wartości - skinął na Justina.
- Ciągle jej to mówię - zaśmiał się Jus.
- A gdzie Selena? Nie widziałem jej od... nawet nie pamiętam kiedy ją widziałem! - wsadził ręce do kieszeni bluzy.
- Musiała wyjść. A co właściwie tutaj robisz?
- Jane będzie nagrywać płytę. A ja... No wiesz, nie pozwoliła mi zostać w Kandzie. Nie żebym się chwalił, ale ona tak za mną szaleje! - szturchnął porozumiewawczo Justina.
- Czego się nie robi dla kobiet - zauważyłam, chociaż właściwie byłam wyłączona z rozmowy.
Jake na mnie spojrzał.
- Tak, właśnie! Zaraz tu przyjdzie, to ją poznasz.
Faktycznie, chwilę potem podeszła do nas dziewczyna.
Szokowała wyglądem. Wysokie szpilki z futerkiem - co najmniej 10 centymetrów, obcisłe, skórzane legginsy, czarna cekinowa bluzka, na to futrzana, krótka kurteczka i burza rudych loków do kompletu stanowiły wyzywającą całość.
Mocny makijaż nie pozwalał określić ile dziewczyna ma lat, ale stawiałam coś koło dwudziestu kilku.
- Hej, Justin! - zawołała niskim, kobiecym głosem.
- Jak się masz, Jane? - spytał chłopak.
- Ja się mam zajebiście, w końcu nagrywam płytę! Super, nie?
- Jasne - zaśmiał się Justin.
Dziewczyna położyła dłoń, z długimi tipsami na ramieniu gwiazdora.
- Ej, ale nagramy piosenkę, nie? To by w ogóle było coś! Byłabym bogata, prawda misiu? - spytała Jake'a.
Widziałam, że Justin był zakłopotany.
- Super! - zawołała Jane, tak jakby Justin potwierdził jej "prośbę". - To wbiję na Twittera i dam ludziom znać, że będzie hicior!
- Wiesz kochanie - zareagował Jake - może zrobimy to innym razem, bo Justin jedzie właśnie do hotelu.
- To może spotkamy się na drinku? - zaproponowała dziewczyna, opierając się teraz o ramię swojego chłopaka. Zauważyłam, że ten położył jej swoją dłoń na pupie.
- Wiesz, Justin nie może jeszcze pić...
- Tak, niestety... To do zobaczenia - pożegnał się Justin i najszybciej jak mógł oddalił się ze mną od dziwnej dziewczyny.
Zaśmiałam się.
Po chwili mi zawtórował.
- Kto to był? - zainteresowałam się
- Jane jest początkującą piosenkarką.
- Nie wyglądałeś na zadowolonego, gdy dała ci propozycję hiciora - powstrzymywałam dalszy śmiech.
Spojrzał na mnie i pokręcił głową, uśmiechając się. Na chwilę cały świat zniknął. Tylko on i jego oczy, w których się rozpłynęłam.
Uprzytomniwszy sobie, że nie jesteśmy tutaj sami, odchrząknęłam i poprawiłam włosy.
- Jane... Jest bardzo specyficzna i dzięki temu się tu przebiła. Sama nie wie, że to co słyszy po nagraniu, to przeróbka.
- Jake to dla niej zrobił?
- Nie tylko dla niej. Nie potrafi długo być komuś wierny. Ale Jane o tym wie i dlatego stara się trzymać go przy sobie jak najdłużej, żeby zrobić karierę.
- A skąd o tym wszystkim wiesz?
- Jake to mój kumpel z dzieciństwa. Nauczył mnie paru trików na gitarze, a kiedy Scooter mnie wypromował, poprosił mnie o przysługę. I tym samym zaczął przebijać swoje dziewczyny w tej branży, ale żadna nie utrzymała się tam zbyt długo. O żadnej świat nie usłyszał.
Pokiwałam głową.
- To miłe, że mu pomogłeś. Ale czy... czy to nie jest nie w porządku?
- Co masz na myśli?
Zastanowiłam się chwilę.
- Bo odnoszę wrażenie, że on jest z nią dla seksu, a nie dlatego, że coś do niej czuje.
- Też tak myślę - spojrzał na mnie Justin.
Umilkliśmy na chwilę.
- Mało jest takich chłopaków, którym zależy na czymś innym - westchnęłam do siebie.
- Chyba masz rację - również westchnął.
- Mało, ale nie znaczy, że ich nie ma - zauważyłam.
Spojrzał na mnie.
- Też tak myślę - powtórzył.
Nie byłam na sto procent pewna, bo nigdy nie doszło - znaczy raczej nie doszło - między nami do takiej sytuacji. Ale od razu widziałam po nim, że nie jest jak większość. Nie chodziło tylko o sławę, ale i o charakter i to jak traktował dziewczyny. Nie był taki. Definitywnie.
Tagi: 56
Przykro mi, jeśli naprawdę podobało wam się to opowiadanie. Przepraszam, że nie skończyłam go w jakiś konkretny sposób, tylko urywam w takim momencie, ale... Nie mam już weny. W ogóle nie podoba mi się to co piszę, pewnie wam też się nie podoba. Takie pisanie nie ma chyba sensu... Może kiedyś wrócę. Przepraszam te kilka osób, które czytały. No i na koniec Prima Aprilis! ;D
Tagi: odchodzę
Następnego dnia obudziłam się w samolocie.
- Panno Gomez, właśnie wylądowaliśmy - stała przy nas ruda kobieta po trzydziestce. Wyglądała na zmęczoną, ale i tak uśmiechała się szeroko, do "Panny Gomez". Mocny makijaż miał być chyba przykrywką do poniektórych niedoskonałości na jej twarzy.
- Już? - Selena podniosła się z fotela.
W ogóle nie pamiętałam tego, jak znalazłam się w samolocie. Miałam tylko przebłyski oczekiwania na przyjaciółkę.
Oparłam się o ścianę i czekałam, aż podjedzie po mnie limuzyna.
Słaniałam się na nogach.
Było około 3 w nocy, kiedy usłyszałam podjeżdżający samochód. Moja mama, która towarzyszyła mi przez ten cały czas, popatrzyła na mnie znacząco.
- Chyba musisz już iść - powiedziała.
Podniosłam swoją torbę i podeszłam do niej, aby ją przytulić.
- Zadzwoń kiedyś - poklepała mnie po plecach.
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Wyszłam na zewnątrz, a mama zatrzymała się w progu.
- Pa! - zawołałam.
- No leć - zaśmiała się.
Wsiadłszy do limuzyny, przywitałam się z Seleną i rozłożyłam się na siedzeniu.
- Tylko nie zaśnij - powiedziała.
Zaśmiałam się cicho i otworzyłam oczy.
- Tak, Panno Gomez - wyrwała mnie z zamyślenia stewardessa.
Około godziny później wyszłyśmy z lotniska w Atlancie i wsiadłyśmy do limuzyny, która czekała na nas przed wyjściem.
Siedziałam tam jak na szpilkach, tak nie mogłam doczekać się spotkania z Justinem.
W Atlancie kiedyś bywałam każdego lata. Moja kuzynka Melanie mieszkała tu jeszcze cztery lata temu. Nigdy nie mogłyśmy siebie nawzajem strawić. Nie lubiłyśmy się, a wspólne wakacje były tylko przymusem ze strony naszych rodziców. Potem wyjechała na Alaskę razem z matką, bo jej rodzice się rozwiedli. Miałam nadzieję, że ja tam nie skończę, kiedy moi zrobią to samo, bo jej towarzystwa co weekend po prostu bym nie wytrzymała.
Nagle pojazd się zatrzymał, a Sel - wcześniej leżąca z zamkniętymi oczami - podniosła się i popatrzyła na mnie znacząco.
Kierowca wysiadł, otworzył nam drzwi, a potem je zamknął.
Kiedy wysiadłam za Sel z długiego pojazdu, stanęłam jak wryta.
Dookoła stało pełno fotografów, zapewne zaczajonych na Justina. Kiedy jednak moja sławna koleżanka wysiadła z pojazdu, nie tylko ona została zaatakowana przez flesze, ale również ja.
Moja przyjaciółka zareagowała błyskawicznie i delikatnie popchnęła mnie do środka studia nagrań, przed którym zatrzymała się limuzyna.
- Czy przyjechała pani do Justina?
- Czy spodziewacie się dziecka?
- Czy planujecie zrobić sobie operacje plastyczne, aby stać się nierozpoznawalnymi?
Pytania reporterów stawały się coraz bardziej śmieszne.
Miałam wrażenie, że nas staranują, ale kiedy tylko stanęłyśmy w drzwiach, ze środka wyszło kilku ochroniarzy. Skłonili się młodej aktorce i wpuścili nas, tym samym torując drogę namolnym paparazzim.
W środku było mnóstwo ludzi. Kręcili się, chodzili w różne strony, a połowa z nich miała na uszach słuchawki z mikrofonami.
Przy ladzie w holu siedziała krótkowłosa brunetka, co chwila odbierająca telefony.
- Ósme piętro panno Gomez - wyciągnęła rękę z niebieskimi paznokciami w stronę windy i wróciła do rozmowy.
- Ale tutaj tłoczno - stwierdziłam, kiedy znalazłyśmy się w windzie.
- Masakrycznie tłoczno. I tak jest zawsze!
Naciągnęła białą, luźną koszulkę na ramiączkach na równie białe spodnie i poprawiła związane w kucyk włosy.
Wyglądała jakby zeszła z wybiegu, a nie spędziła noc w samolocie. Zazdrościłam jej tego.
Po kilku piętrach drzwi się otworzyły, a przed nami ukazał się długi korytarz.
Selena zaprowadziła mnie pod pomieszczenie o numerze 354 i złapała klamkę, na której ktoś przywiesił kartonik z napisem Nie przeszkadzać. Tutaj powstają hity roku
Zaśmiałam się cicho.
- Tylko Scoot mógł coś takiego wymyślić - powiedziała moja przyjaciółka i sama się zaśmiała.
Sel otworzyła cicho drzwi i pociągnęła mnie za sobą.
Znalazłyśmy się w prawdziwym studiu nagrań!
Pomieszczenie pomalowane było na czerwono, pod jedną ścianą stała skórzana, biała kanapa, a obok niej stolik z tacą, na której znajdowały się przeróżne ciasta i butelki wody. W drugim końcu pokoju była ogromna szyba, a przed nią setki kontrolerów, dokładnie tak jak w filmach!
Stanęłam zszokowana, ale bardziej z powodu chłopaka za szybą, niż tej otaczającej mnie elektroniki.
Ubrany w kraciastą, niebieską koszulę i czarne jeansy, śpiewał z zamkniętymi oczami do mikrofonu. Na uszach miał słuchawki, które przytrzymywał dłońmi.
Kiedy usłyszałam jego głos, myślałam, że upadnę. W oczach miałam łzy. Musiałam się sobie przyznać, że nie spodziewałam się, iż jeszcze go zobaczę. Tak było mi łatwiej uporać się z rzeczywistością. Tak najprawdopodobniej miała wyglądać rzeczywistość.
Selena znowu wyratowała mnie z sytuacji i popchnęła w stronę tych wszystkich przycisków i suwaków.
Przed nimi na krześle rozwalił się jakiś facet.
- Hej - szepnęła do niego moja przyjaciółka.
Facet odwrócił się do nas i skinął nam głową. Poznałam w nim managera Justina.
Dalej nie zawracałam sobie nim głowy, bo moje myśli skupione były na czymś, a właściwie na kimś innym.
Niespodziewanie otworzył oczy i spojrzał prosto na mnie.
Na niecałe dwie sekundy zapomniał o wszystkim. Patrzył na mnie, przestał śpiewać. Jego źrenice się poszerzyły.
Potem z lekkim przyspieszeniem śpiewał dalej I don't need presents, girl - You're everything I need - nadal na mnie patrzył.
Na sercu zrobiło mi się jakoś tak ciepło.
Może rzeczywistość mogła być inna? My - razem - kiedyś? A jak podobało mi się to połączenie! Zależało mu na mnie? Chyba tak, przecież do mnie śpiewał... A co jeśli tylko mi się wydawało?
Setki myśli na sekundę przepływało przez moją głowę, tak, że w efekcie końcowym w ogóle nie wiedziałam na czym stoję. Na szczęście chłopak wyratował mnie z sytuacji.
Nagle odwiesił słuchawki i po prostu wybiegł z pomieszczenia, chociaż w głośnikach nadal grała muzyka.
Złapał mnie w pasie i podniósł do góry. Nogi same zgięły mi się w kolanach i podniosłam je do góry, po to, aby za chwilę je opuścić. Podłogi dotykałam tylko czubkami butów, ale co z tego? Całe oparcie miałam w tym chłopaku. W tym, który mnie trzymał!
Stykaliśmy się czołami i właściwie całą resztą ciała. Złapałam się kurczowo jego koszulki. Nie chciałam go puścić. Już nigdy.
Na twarzy czułam jego miętowy oddech.
- Tęskniłem - szepnął do mnie po chwili i zaśmiał się swoim zachrypniętym od śpiewu głosem.
- Ja też odpowiedziałam uśmiechem.
Odstawił mnie powoli na ziemię, ale nadal trzymał dłoń na moich plecach i przyglądał mi się chciwie. Nie rozumiałam tego spojrzenia.
Spuściłam głowę w dół, czując jak się rumienię i naciągnęłam czarny podkoszulek na spodnie.
Czułam na sobie spojrzenia wszystkich obecnych.
Nie podnosząc głowy podniosłam nadgarstek od zewnętrznej strony do ust i odchrząknęłam.
Justin puścił mnie i schował ręce do kieszeni spodni. Powstrzymywał śmiech.
Również unikał ich spojrzenia.
- Dobra, chyba musimy coś ustalić - powiedział Scooter.
Justin przysunął się do mnie tak, że niemalże stykaliśmy się ramionami.
- Każdy mógł was zobaczyć. Szczęściem Emily wyszła na przerwę, a Kenny pojechał do Starbucksa po kawę. Inaczej mogłoby to się źle skończyć.
- Wiedziałem, że ich tu nie ma - prychnął Jus.
- Mogli wrócić w każdej chwili. I co wtedy? Pohamuj się z tymi swoimi hormonami, okej? Nie chodzi tu tylko o Ciebie.
Justin znowu prychnął, ale nic więcej nie powiedział.
Liczyłam na to, że Selena weźmie jego stronę. Powie, że nic się nie stało, stawi się za nami. Ale nic takiego nie nastąpiło. Dziewczyna wlepiała wzrok w podłogę. Jej twarz drgała nerwowo.
Przeniosłam swoją uwagę na dwóch panów. Na ich twarzach odbijała się chwilowa wrogość. Justin chyba nie traktował managera tak jak przed chwilą zbyt często. Oboje byli wkurzeni.
Nagle niezręczną ciszę przerwał dźwięk telefonu.
Wszyscy spojrzeli na Scoota.
Wyjął go z kieszeni spodni i spojrzał na wyświetlacz.
Skrzywił się, ale podniósł aparat do ucha.
- Tak?
Ledwo słyszalny, piskliwy głos.
- Aha - przytaknął. - Co? Nie, nie czekaj! Gdzie to znalazłaś? - oddalił się od nas, aby w spokoju porozmawiać.
Justin spochmurniał, ale chyba chcąc odwrócić moją i swoją uwagę, objął moją szyję ramieniem i przyjrzał mi się przez chwilę, jakby badał czy może sobie na to pozwolić. Uśmiechnęłam się do niego, a on pocałował mnie w policzek.
Potem dając mi głową znaki na Scootera i przewracając potem oczami, opuścił rękę i cicho westchnął.
Zauważył, że Selena się odwróciła.
- Hej! - zawołał do niej.
Powoli na niego spojrzała, uśmiechając się, jakby smutno.
- Co jest? - zmartwił się Jus. Ja też się zaciekawiłam.
Podszedł do niej.
- Nic, głuptasie - zaśmiała się i go przytuliła.
W tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły.
Do środka weszła wysoka, ubrana na czarno blondynka, o uśmiechniętej, pogodnej twarzy. Włosy miała związane w kucyk, a na szyi zawieszoną plakietkę.
Na jej widok, moi przyjaciele przywarli do siebie mocniej, a chłopak dostał nawet buziaka w usta.
- Oh - zaśmiała się Blondynka. - Widzę że księżniczka przybyła. Jak się masz?
- W porządku - uśmiechnęła się Selena i odsunęła się trochę od chłopaka. - Ale nie nazywaj mnie tak!
- Ale on cały czas o tobie mówi! Nie zdziwiłoby mnie nawet, gdyby czekał tu na ciebie w srebrnej zbroi - uśmiechnęła się do swoich wspomnień. - Tak... Powstało tyle piosenek o miłości, że nie mieści Ci się to w głowie!
- Em, jak ty coś palniesz... - zawstydził się chłopak.
- Oh, Justin - piosenkarka wyciągnęła rękę do swojego "chłopaka". Chciała go pocałować, ale tamten zwinnie jej się wyminął i podszedł do Blondynki. Jej ręka nie napotkała policzka gwiazdora, tak jak to sobie zaplanowała.
Uśmiechnęłam się wrednie, ale szybko się opanowałam.
- Co tam masz? - spytał Em i wziął od niej teczkę z papierami.
- Och - wyrwało jej się, ale potem ze śmiechem zmierzwiła mu włosy i usiadła obok, na kanapie, po drodze biorąc ze stolika kawałek ciasta z kremem.
- Jest źle - Scooter uprzytomnił nam o swojej obecności.
Emily podniosła nogę na kanapę i zapatrzyła się w mówiącego faceta. Justin wykorzystał tą sytuację, wyrwał jej łyżkę i jednym ruchem wsadził sobie do buzi połowę jej deseru.
- Ej! - uderzyła go w ramię teczką, która leżała pomiędzy nimi.
Zaśmiałam się, ale miałam wrażenie, że Selena zrobiła to samo, dopiero gdy na nią spojrzałam.
Po chwili wszyscy spoważnieli, widząc wyraz twarzy Scootera.
- Maddie dzwoniła. Mamy kłopoty - spojrzał na ustawioną parę. - Chodźcie - powiedział i przestawiwszy coś na kontrolerach, wszedł z nimi do oszklonego pomieszczenia. Domyśliłam się, że wyłączył dźwięk, żebyśmy nie słyszeli rozmowy. Co jak co, ale to akurat było bardzo niegrzeczne.
Zostałyśmy z Emily same.
- Alice, prawda? - spytała.
Pokiwałam głową.
- Pamiętam Cię z trasy - przymknęła oczy, a potem wybuchnęła krótkim śmiechem. - Wiesz, że Maddie wróciła?
- Maddie? - to imię wywoływało we mnie negatywne emocje, ale nie znałam przyczyny.
- Nie mów, że nie pamiętasz.
Skrzywiłam się. Wiedziałam, że będę musiała to tłumaczyć,a tego bardzo nie lubiłam.
- Właściwie nic nie pamiętam.
- No co ty? Jak to?
- Miałam wypadek i straciłam pamięć.
Zamyśliła się chwilę.
- Przykro mi - uśmiechnęła się ze współczuciem. - Dam Ci radę. Do Jusa nie masz co startować. Z Księżniczką są nierozłączni od kilku miesięcy. Nienawidzi gdy wchodzi jej się w drogę.
Czyli Em nic nie wiedziała. Prawie nikt nie wiedział! Dlatego Scooter poprzednio tak się wkurzył.
- Nie startuję do niego - poniekąd była to prawda. - My się tylko przyjaźnimy. Poza tym, Sel jest moją najlepszą przyjaciółką, nie zrobiłabym jej czegoś takiego.
- Tym lepiej dla ciebie, że się nie zadurzyłaś. Nie chciałabyś z nią zadzierać - skwitowała i zaczęła szperać w dokumentach, które przyniosła.
Odwróciłam się w stronę szyby i wpatrywałam się w Selenę.
Nagle odwróciła się w moją stronę, ale nie patrzyła na mnie. Jej twarz była wkurzona, powiedziałabym zawistna. I wtedy spojrzała na mnie, a wyraz twarzy bynajmniej się nie zmienił.
- Panno Gomez, właśnie wylądowaliśmy - stała przy nas ruda kobieta po trzydziestce. Wyglądała na zmęczoną, ale i tak uśmiechała się szeroko, do "Panny Gomez". Mocny makijaż miał być chyba przykrywką do poniektórych niedoskonałości na jej twarzy.
- Już? - Selena podniosła się z fotela.
W ogóle nie pamiętałam tego, jak znalazłam się w samolocie. Miałam tylko przebłyski oczekiwania na przyjaciółkę.
Oparłam się o ścianę i czekałam, aż podjedzie po mnie limuzyna.
Słaniałam się na nogach.
Było około 3 w nocy, kiedy usłyszałam podjeżdżający samochód. Moja mama, która towarzyszyła mi przez ten cały czas, popatrzyła na mnie znacząco.
- Chyba musisz już iść - powiedziała.
Podniosłam swoją torbę i podeszłam do niej, aby ją przytulić.
- Zadzwoń kiedyś - poklepała mnie po plecach.
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Wyszłam na zewnątrz, a mama zatrzymała się w progu.
- Pa! - zawołałam.
- No leć - zaśmiała się.
Wsiadłszy do limuzyny, przywitałam się z Seleną i rozłożyłam się na siedzeniu.
- Tylko nie zaśnij - powiedziała.
Zaśmiałam się cicho i otworzyłam oczy.
- Tak, Panno Gomez - wyrwała mnie z zamyślenia stewardessa.
Około godziny później wyszłyśmy z lotniska w Atlancie i wsiadłyśmy do limuzyny, która czekała na nas przed wyjściem.
Siedziałam tam jak na szpilkach, tak nie mogłam doczekać się spotkania z Justinem.
W Atlancie kiedyś bywałam każdego lata. Moja kuzynka Melanie mieszkała tu jeszcze cztery lata temu. Nigdy nie mogłyśmy siebie nawzajem strawić. Nie lubiłyśmy się, a wspólne wakacje były tylko przymusem ze strony naszych rodziców. Potem wyjechała na Alaskę razem z matką, bo jej rodzice się rozwiedli. Miałam nadzieję, że ja tam nie skończę, kiedy moi zrobią to samo, bo jej towarzystwa co weekend po prostu bym nie wytrzymała.
Nagle pojazd się zatrzymał, a Sel - wcześniej leżąca z zamkniętymi oczami - podniosła się i popatrzyła na mnie znacząco.
Kierowca wysiadł, otworzył nam drzwi, a potem je zamknął.
Kiedy wysiadłam za Sel z długiego pojazdu, stanęłam jak wryta.
Dookoła stało pełno fotografów, zapewne zaczajonych na Justina. Kiedy jednak moja sławna koleżanka wysiadła z pojazdu, nie tylko ona została zaatakowana przez flesze, ale również ja.
Moja przyjaciółka zareagowała błyskawicznie i delikatnie popchnęła mnie do środka studia nagrań, przed którym zatrzymała się limuzyna.
- Czy przyjechała pani do Justina?
- Czy spodziewacie się dziecka?
- Czy planujecie zrobić sobie operacje plastyczne, aby stać się nierozpoznawalnymi?
Pytania reporterów stawały się coraz bardziej śmieszne.
Miałam wrażenie, że nas staranują, ale kiedy tylko stanęłyśmy w drzwiach, ze środka wyszło kilku ochroniarzy. Skłonili się młodej aktorce i wpuścili nas, tym samym torując drogę namolnym paparazzim.
W środku było mnóstwo ludzi. Kręcili się, chodzili w różne strony, a połowa z nich miała na uszach słuchawki z mikrofonami.
Przy ladzie w holu siedziała krótkowłosa brunetka, co chwila odbierająca telefony.
- Ósme piętro panno Gomez - wyciągnęła rękę z niebieskimi paznokciami w stronę windy i wróciła do rozmowy.
- Ale tutaj tłoczno - stwierdziłam, kiedy znalazłyśmy się w windzie.
- Masakrycznie tłoczno. I tak jest zawsze!
Naciągnęła białą, luźną koszulkę na ramiączkach na równie białe spodnie i poprawiła związane w kucyk włosy.
Wyglądała jakby zeszła z wybiegu, a nie spędziła noc w samolocie. Zazdrościłam jej tego.
Po kilku piętrach drzwi się otworzyły, a przed nami ukazał się długi korytarz.
Selena zaprowadziła mnie pod pomieszczenie o numerze 354 i złapała klamkę, na której ktoś przywiesił kartonik z napisem Nie przeszkadzać. Tutaj powstają hity roku
Zaśmiałam się cicho.
- Tylko Scoot mógł coś takiego wymyślić - powiedziała moja przyjaciółka i sama się zaśmiała.
Sel otworzyła cicho drzwi i pociągnęła mnie za sobą.
Znalazłyśmy się w prawdziwym studiu nagrań!
Pomieszczenie pomalowane było na czerwono, pod jedną ścianą stała skórzana, biała kanapa, a obok niej stolik z tacą, na której znajdowały się przeróżne ciasta i butelki wody. W drugim końcu pokoju była ogromna szyba, a przed nią setki kontrolerów, dokładnie tak jak w filmach!
Stanęłam zszokowana, ale bardziej z powodu chłopaka za szybą, niż tej otaczającej mnie elektroniki.
Ubrany w kraciastą, niebieską koszulę i czarne jeansy, śpiewał z zamkniętymi oczami do mikrofonu. Na uszach miał słuchawki, które przytrzymywał dłońmi.
Kiedy usłyszałam jego głos, myślałam, że upadnę. W oczach miałam łzy. Musiałam się sobie przyznać, że nie spodziewałam się, iż jeszcze go zobaczę. Tak było mi łatwiej uporać się z rzeczywistością. Tak najprawdopodobniej miała wyglądać rzeczywistość.
Selena znowu wyratowała mnie z sytuacji i popchnęła w stronę tych wszystkich przycisków i suwaków.
Przed nimi na krześle rozwalił się jakiś facet.
- Hej - szepnęła do niego moja przyjaciółka.
Facet odwrócił się do nas i skinął nam głową. Poznałam w nim managera Justina.
Dalej nie zawracałam sobie nim głowy, bo moje myśli skupione były na czymś, a właściwie na kimś innym.
Niespodziewanie otworzył oczy i spojrzał prosto na mnie.
Na niecałe dwie sekundy zapomniał o wszystkim. Patrzył na mnie, przestał śpiewać. Jego źrenice się poszerzyły.
Potem z lekkim przyspieszeniem śpiewał dalej I don't need presents, girl - You're everything I need - nadal na mnie patrzył.
Na sercu zrobiło mi się jakoś tak ciepło.
Może rzeczywistość mogła być inna? My - razem - kiedyś? A jak podobało mi się to połączenie! Zależało mu na mnie? Chyba tak, przecież do mnie śpiewał... A co jeśli tylko mi się wydawało?
Setki myśli na sekundę przepływało przez moją głowę, tak, że w efekcie końcowym w ogóle nie wiedziałam na czym stoję. Na szczęście chłopak wyratował mnie z sytuacji.
Nagle odwiesił słuchawki i po prostu wybiegł z pomieszczenia, chociaż w głośnikach nadal grała muzyka.
Złapał mnie w pasie i podniósł do góry. Nogi same zgięły mi się w kolanach i podniosłam je do góry, po to, aby za chwilę je opuścić. Podłogi dotykałam tylko czubkami butów, ale co z tego? Całe oparcie miałam w tym chłopaku. W tym, który mnie trzymał!
Stykaliśmy się czołami i właściwie całą resztą ciała. Złapałam się kurczowo jego koszulki. Nie chciałam go puścić. Już nigdy.
Na twarzy czułam jego miętowy oddech.
- Tęskniłem - szepnął do mnie po chwili i zaśmiał się swoim zachrypniętym od śpiewu głosem.
- Ja też odpowiedziałam uśmiechem.
Odstawił mnie powoli na ziemię, ale nadal trzymał dłoń na moich plecach i przyglądał mi się chciwie. Nie rozumiałam tego spojrzenia.
Spuściłam głowę w dół, czując jak się rumienię i naciągnęłam czarny podkoszulek na spodnie.
Czułam na sobie spojrzenia wszystkich obecnych.
Nie podnosząc głowy podniosłam nadgarstek od zewnętrznej strony do ust i odchrząknęłam.
Justin puścił mnie i schował ręce do kieszeni spodni. Powstrzymywał śmiech.
Również unikał ich spojrzenia.
- Dobra, chyba musimy coś ustalić - powiedział Scooter.
Justin przysunął się do mnie tak, że niemalże stykaliśmy się ramionami.
- Każdy mógł was zobaczyć. Szczęściem Emily wyszła na przerwę, a Kenny pojechał do Starbucksa po kawę. Inaczej mogłoby to się źle skończyć.
- Wiedziałem, że ich tu nie ma - prychnął Jus.
- Mogli wrócić w każdej chwili. I co wtedy? Pohamuj się z tymi swoimi hormonami, okej? Nie chodzi tu tylko o Ciebie.
Justin znowu prychnął, ale nic więcej nie powiedział.
Liczyłam na to, że Selena weźmie jego stronę. Powie, że nic się nie stało, stawi się za nami. Ale nic takiego nie nastąpiło. Dziewczyna wlepiała wzrok w podłogę. Jej twarz drgała nerwowo.
Przeniosłam swoją uwagę na dwóch panów. Na ich twarzach odbijała się chwilowa wrogość. Justin chyba nie traktował managera tak jak przed chwilą zbyt często. Oboje byli wkurzeni.
Nagle niezręczną ciszę przerwał dźwięk telefonu.
Wszyscy spojrzeli na Scoota.
Wyjął go z kieszeni spodni i spojrzał na wyświetlacz.
Skrzywił się, ale podniósł aparat do ucha.
- Tak?
Ledwo słyszalny, piskliwy głos.
- Aha - przytaknął. - Co? Nie, nie czekaj! Gdzie to znalazłaś? - oddalił się od nas, aby w spokoju porozmawiać.
Justin spochmurniał, ale chyba chcąc odwrócić moją i swoją uwagę, objął moją szyję ramieniem i przyjrzał mi się przez chwilę, jakby badał czy może sobie na to pozwolić. Uśmiechnęłam się do niego, a on pocałował mnie w policzek.
Potem dając mi głową znaki na Scootera i przewracając potem oczami, opuścił rękę i cicho westchnął.
Zauważył, że Selena się odwróciła.
- Hej! - zawołał do niej.
Powoli na niego spojrzała, uśmiechając się, jakby smutno.
- Co jest? - zmartwił się Jus. Ja też się zaciekawiłam.
Podszedł do niej.
- Nic, głuptasie - zaśmiała się i go przytuliła.
W tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły.
Do środka weszła wysoka, ubrana na czarno blondynka, o uśmiechniętej, pogodnej twarzy. Włosy miała związane w kucyk, a na szyi zawieszoną plakietkę.
Na jej widok, moi przyjaciele przywarli do siebie mocniej, a chłopak dostał nawet buziaka w usta.
- Oh - zaśmiała się Blondynka. - Widzę że księżniczka przybyła. Jak się masz?
- W porządku - uśmiechnęła się Selena i odsunęła się trochę od chłopaka. - Ale nie nazywaj mnie tak!
- Ale on cały czas o tobie mówi! Nie zdziwiłoby mnie nawet, gdyby czekał tu na ciebie w srebrnej zbroi - uśmiechnęła się do swoich wspomnień. - Tak... Powstało tyle piosenek o miłości, że nie mieści Ci się to w głowie!
- Em, jak ty coś palniesz... - zawstydził się chłopak.
- Oh, Justin - piosenkarka wyciągnęła rękę do swojego "chłopaka". Chciała go pocałować, ale tamten zwinnie jej się wyminął i podszedł do Blondynki. Jej ręka nie napotkała policzka gwiazdora, tak jak to sobie zaplanowała.
Uśmiechnęłam się wrednie, ale szybko się opanowałam.
- Co tam masz? - spytał Em i wziął od niej teczkę z papierami.
- Och - wyrwało jej się, ale potem ze śmiechem zmierzwiła mu włosy i usiadła obok, na kanapie, po drodze biorąc ze stolika kawałek ciasta z kremem.
- Jest źle - Scooter uprzytomnił nam o swojej obecności.
Emily podniosła nogę na kanapę i zapatrzyła się w mówiącego faceta. Justin wykorzystał tą sytuację, wyrwał jej łyżkę i jednym ruchem wsadził sobie do buzi połowę jej deseru.
- Ej! - uderzyła go w ramię teczką, która leżała pomiędzy nimi.
Zaśmiałam się, ale miałam wrażenie, że Selena zrobiła to samo, dopiero gdy na nią spojrzałam.
Po chwili wszyscy spoważnieli, widząc wyraz twarzy Scootera.
- Maddie dzwoniła. Mamy kłopoty - spojrzał na ustawioną parę. - Chodźcie - powiedział i przestawiwszy coś na kontrolerach, wszedł z nimi do oszklonego pomieszczenia. Domyśliłam się, że wyłączył dźwięk, żebyśmy nie słyszeli rozmowy. Co jak co, ale to akurat było bardzo niegrzeczne.
Zostałyśmy z Emily same.
- Alice, prawda? - spytała.
Pokiwałam głową.
- Pamiętam Cię z trasy - przymknęła oczy, a potem wybuchnęła krótkim śmiechem. - Wiesz, że Maddie wróciła?
- Maddie? - to imię wywoływało we mnie negatywne emocje, ale nie znałam przyczyny.
- Nie mów, że nie pamiętasz.
Skrzywiłam się. Wiedziałam, że będę musiała to tłumaczyć,a tego bardzo nie lubiłam.
- Właściwie nic nie pamiętam.
- No co ty? Jak to?
- Miałam wypadek i straciłam pamięć.
Zamyśliła się chwilę.
- Przykro mi - uśmiechnęła się ze współczuciem. - Dam Ci radę. Do Jusa nie masz co startować. Z Księżniczką są nierozłączni od kilku miesięcy. Nienawidzi gdy wchodzi jej się w drogę.
Czyli Em nic nie wiedziała. Prawie nikt nie wiedział! Dlatego Scooter poprzednio tak się wkurzył.
- Nie startuję do niego - poniekąd była to prawda. - My się tylko przyjaźnimy. Poza tym, Sel jest moją najlepszą przyjaciółką, nie zrobiłabym jej czegoś takiego.
- Tym lepiej dla ciebie, że się nie zadurzyłaś. Nie chciałabyś z nią zadzierać - skwitowała i zaczęła szperać w dokumentach, które przyniosła.
Odwróciłam się w stronę szyby i wpatrywałam się w Selenę.
Nagle odwróciła się w moją stronę, ale nie patrzyła na mnie. Jej twarz była wkurzona, powiedziałabym zawistna. I wtedy spojrzała na mnie, a wyraz twarzy bynajmniej się nie zmienił.
Tagi: 55
W końcu się udało ;)
Podzielcie się ze swoimi znajomymi klikając LUBIĘ TO i pomóżcie mi zachęcić innych do czytania!
http://www.facebook.com/pages/AliceWrites/258219884268056
Pozdrawiam <3
Podzielcie się ze swoimi znajomymi klikając LUBIĘ TO i pomóżcie mi zachęcić innych do czytania!
http://www.facebook.com/pages/AliceWrites/258219884268056
Pozdrawiam <3
Tagi: fb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz