wtorek, 20 sierpnia 2013



„Dzieliły ich milimetry.”


Olivia, weź się w garść” pomyślała.
-Justin- natychmiastowo oddaliła się od niego, wędrując na drugi koniec kanapy. Pomyślała o Zayn'ie. Nie mogłaby mu tego zrobić. Za bardzo go kochała. To była chwila nierównowagi. - już jest późno- wstała i podeszła do okna.
-Tak, już muszę iść- zerwał się i wyszedł, cicho zamykając drewniane drzwi. Obserwowała go z trzeciego piętra. Mimo, że było już ciemno, potrafiła dostrzec bruneta. Kopnął nogą śmietnik, który oddalił się o kilka metrów od ławki, na chwilę przysiadł. Wskazówka zegara była już na jedynce. Godzina nie powstrzymała jej. Wyciągnęła komórkę i wykręciła numer, który znała na pamięć. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
-Olivia?- uśmiechnęła się.
-Zayn, czemu nie odbierałeś?- mulat zamilkł na chwilę.
-Bateria mi padła, przepraszam.
-Kiedy wracasz?- od razu przeszła do rzeczy.
-W wigilię, o osiemnastej będę na lotnisku- słyszała jego przyśpieszony oddech. Tak jej brakowało. Jego całego.
-Kocham Cię- szepnęła.
-Ja Ciebie też, przepraszam, ale muszę już kończyć. Dobranoc- nie zdążyła odpowiedzieć, a już zakończył połączenie. To było dziwne.


Przemierzała między wieszakami szukając czegoś, co mogłoby mu się spodobać. Kolejny sklep i kolejna porażka. Nic nie było odpowiednie. Po długim poszukiwaniu pozwoliła sobie odpocząć. Zamówiła kawę i usiadła na skórzanym fotelu.
-Proszę- miła kobieta przyniosła zamówienie.
-Dziękuję- odparła, kiedy to ona już kierowała się do lady. Zanurzyła usta w piance, która osadziła się nad nimi. Dawno nie piła tak dobrej. Rozejrzała się dookoła. Wszędzie świąteczne ozdoby. Było ich stanowczo za dużo. Te kolory. Zbyt kolorowo, jak dla niej. Lubiła kiedy wszystko ze sobą współgrało i tworzyło przyzwoitą całość. Jedyny plus to piosenki, które umilały jej poszukiwania. Przymknęła oczy, zastanawiając się co byłoby gdyby jej matka nie umarła. Zapewne stałyby teraz nad garnkami, gotując swoje ulubione potrawy. A może zdobiłyby choinkę. Na pewno świetnie by to szło. Godzina była coraz bliższa zamknięcia centrum, a blondynka nadal nic nie miała dla Malik'a. Zapłaciła rachunek. Jeden sklep, który przykuł jej uwagę. Dekoracje odpowiednio dobrane, panowała w nim harmonia. Przejechała ręką po materiałach, przesuwając wieszaki. Zamierzała wyciągnąć bawełniany sweter. Poczuła dotyk innej osoby. Spojrzała w górę. Na głowie miał kaptur, a na nosie parę ray-ban'ów. Dziwiło ją to bo słońca nie było.
-Proszę- oddała mężczyźnie sweter i wzięła ten sam rozmiar.
-Olivia- szepnął, odkrywając oczy.
-Justin- westchnęła znudzona.
-Możemy porozmawiać? -spytał dość poważnie.
-Tutaj?- blondynka rozejrzała się po lokalu, widząc złą ekspedientkę, która mierzyła ich swoim wzrokiem. Zapłaciwszy za prezent, opuściła pomieszczenie.
-To gdzie idziemy?- spytała czując presję.
-Może pojedziemy gdzieś indziej?- odpowiedział pytaniem. Dziewczyna machnęła twierdząco blond lokami. Czując się bezpieczny, ściągnął nakrycie głowy i odkrył swoje piękne, ciemne oczy. Od samochodu dzieliło ich kilkanaście metrów. Cieszył się, że został niezauważony. Pilotem otworzył auto.
-Ej, to Justin Bieber!- usłyszeli głos z tyłu, brunet obrócił się i zobaczył tłum biegnących fanek, które zaczęły go otaczać. Zero prywatności. Powoli go to wykańczało. Chciał żyć jak dawniej. Normalny chłopak, na którego nie rzuca się tysiące dziewczyn. Potrzebował tego. Zaczęli robić zdjęcia, prosili o autografy, pytali kim jest blondynka, która szybko schowała się do samochodu, ciekawie przyglądali się postaci, siedzącej za przyciemnianymi szybami, chcieli wiedzieć wszystko.
-Bardzo się śpieszę, przepraszam, ale muszę już iść- powiedziawszy, zatrzasnął czarne drzwi mercedesa. -Przepraszam- odpalił silnik.

***


-Mam problem- powiedział, popijając sok pomarańczowy. Olivia kończyła już naleśniki z owocami, które bardzo jej smakowały. Spojrzała pytająco.-Bo podoba mi się pewna dziewczyna- krępował się- i nie wiem jak mam jej to powiedzieć- przerzucał swoje tęczówki z miejsca na miejsce.
-po prostu jej to powiedz, prosto z mostu- ciesząc się, zjadła ostatni kawałek. Cieszyła się, że Bieber jednak nic do niej nie czuje. Była tego pewna w stu procentach.
„Właśnie jej to powiedziałem”- pomyślał. Brak odwagi.
-A ty czemu nie jesz?- spojrzała na zapełniony, tym samym posiłkiem, talerz.
-Możesz zjeść- rzekł zrezygnowany.
-Nie dam rady- powiedziała, łapiąc się za szczupły, lecz najedzony brzuch. Uśmiechnął się do niej, prosząc kelnera o rachunek.
-Przepraszam Cię- mówił spokojnie- wczoraj nie powinienem...
-Justin, do niczego nie doszło, ja mam swoje życie, ty masz swoje, nie masz mnie za co przepraszać, nawet się nie pocałowaliśmy- przerwała mu.
-Wiem, ale coś mi mówiło, że muszę Cię przeprosić- głośno nabrał powietrza. Niebieskooka jedynie uniosła kąciki ust do góry. Wyszli z knajpki, która była położona dość daleko od miasta. Po trzydziestu minutach znajdowali się pod blokiem Jones. Podziękowała i wolnym krokiem przemierzała po schodkach. Pchnęła ciężkie drzwi, zapalając światło. Odzież zewnętrzną powiesiła na wieszaku, a skórzaną torbę rzuciła na fotel, pokryty bordowym kocem. Powędrowała do łazienki, gdzie zsunęła brudne ubrania. Weszła do, przepełnionej po brzegi wodą, wanny. Tego jej było trzeba po tym dniu. Rozsmarowywała żel po mokrym ciele, czując jego waniliową woń. Westchnęła, na myśl o tym, co czeka ją jutro. Po długiej kąpieli, owinęła się bawełnianym ręcznikiem. Stanęła przed lustrem i spojrzała w swoją zmęczoną twarz. Ubierając luźną koszulkę i dresy, położyła się w łóżku. Zgasiła lampkę, a oczy, patrzące w odsłonięte okno, same się zamknęły... Zasnęła.

***



Głośny budzik wybudził ją z lekkiego snu. Prawą rękę błądziła po szafce, szukając „magicznego przycisku”, który pozwoli jej jeszcze chwilę poleżeć. Nie mogąc go znaleźć, podniosła głowę i wskazującym palcem nacisnęła go. Przeciągnęła się i z wielkim oporem wstała. Punktualnie o dziewiątej przywieźli jej dużą, zieloną choinkę. Ubieranie jej pozostawiła na koniec. Poszła do marketu, gdzie zakupiła potrzebne produkty, które mieli zjeść na kolację. Nie mogła się doczekać wieczoru. Chciała go zobaczyć, pocałować, mocno, najmocniej przytulić. Zayn Malik. Boże, jak ona go kocha. Włączywszy świąteczne piosenki, zajęła się przygotowaniem potraw. Podśpiewując, dodawała przyprawy do garnka. Nie lubiła gotować, ale mimo to, w ten dzień sprawiało jej to radość. Gdy, na ekranie telewizora, pojawił się Justin Bieber ze swoją piosenką Mistletoe, przerwała wszystko. Jej wzrok skupiony był na jego płynnych ruchach. Według niej był inteligentny, miły, pomocny, ale również nachalny. Jednak coś ich do siebie ciągnęło. Potrafili się ze sobą dogadać. Był przy niej. Kiedy dania były gotowe, blondynka zabrała się za choinkę...

Wieszając ostatnią bombkę, spojrzała na zegar, który wskazywał godzinę szesnastą trzydzieści. Nakryła do stołu, przedzielając go dwoma świecami. Wzięła szybki prysznic, który ją orzeźwił. Nałożyła na siebie czarną, obcisłą sukienkę, sięgającą przed kolana. Blond loki falowały na szczupłych ramionach. Rozprowadziła czerwoną pomadkę, po czym pędzelkiem rozsmarowała przeźroczysty błyszczyk. Oczy podkreśliła eyeliner'em, następnie je wytuszowała. Kilka razy prysnęła szyję ulubioną perfumą i czekając na niego, postawiła ciepłe potrawy na stole. Było już dobrze po osiemnastej, ale Zayn'a ciągle nie było. Wywoływało to u blondynki złość. Tęsknota do niego wygrywała z nią każdego dnia. Zamierzała rzucić mu się w ramiona, oddając się jak najbardziej tej chwili. Mimo, coraz późniejszej godziny nie rezygnowała i oczekując go, przypominała sobie ważne chwile w ich życiu.

Dźwięk telefonu wyrwał ją z rozmyśleń. Podchodząc do szafki, chwyciła telefon i patrząc w wyświetlacz, szybko odebrała.
-Zayn, gdzie ty jesteś?- spytała, nie czekając na jakiekolwiek słowo.
-Kochanie- zaczął bardzo wolno- przepraszam, ale dzisiaj nie będę- niebieskooka posmutniała, a jej środek był przepełniony złością, jak i rozczarowaniem. Było jej przykro. Strasznie. Tyle się napracowała i na marne- wszystkie loty do Kanady zostały odwołane, jakaś awaria, przepraszam- nie odzywała się, w jej gardle utworzyła się wielka gula, przez którą słowa były dla niej bardzo trudne, powstrzymywała ją od płaczu- Olivia?- spytał zaniepokojony. Jedynie zakaszlała- Przykro mi bardzo, ale to nie zależy ode mnie, kochanie.
-Wiem- szepnęła- muszę kończyć- naciskając czerwoną słuchawkę, opadła na fotel. Pustka, samotność. To ten stan. Nienawidziła go. Dość długo tak siedziała. Myślała nad życiem. Co powinna zakończyć, a o co walczyć. Przebierając się w czarne obcisłe leginsy i ciepły granatowo-morelowy sweter, zamknęła drzwi wejściowe. Na jej nogach znajdowały się skórzane botki za kostkę, a na górze kożuszek, przykryty jasnym kominem. Duże płatki śniegu uderzały o jej twarz, zostawiając mokre plamki. Weszła do prawie pustego klubu, siadając przy barze, za którym stał James. Przywitał się z nią i zniknął na zapleczach. Rozglądając się po lokalu, ujrzała znajomą twarz. Pił drinka, skupiając się na zegarze, który wskazywał dwudziestą drugą.
-Justin?- spytała siadając naprzeciw niego. Przed nim stało kilka pustych szklanek. W prawej ręce gniótł złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. Płakał. Był pijany.
-Olivia, kochanie- uśmiechnął się.
-Jesteś pijany- stwierdziła po kilku sekundach- chodź, odwiozę Cię do domu- pomogła mu wstać z fotelu. Zadzwoniwszy po taksówkę, narzuciła na Bieber'a jego kurtkę. Wyszli na zewnątrz. Chłopak ledwo trzymał się nogach. Chwycił jej dłoń i położył na niej biżuterię. Zacisnął ręce i rzekł:
-Teraz należy do Ciebie- pocałował ją w policzek. Ona czując zapach alkoholu, wzdrygnęła. Weszli do auta. Spytała go gdzie mieszka, ale jego odpowiedzi nie można było zrozumieć. Wskazała kierowcy swój blok.

Wchodzenie po schodach sprawiało mu trudności, ale z pomocą blondynki dotarł do jej mieszkania. Położył się na kanapie i szybko zasnął. Przykryła go kocem. Z herbatą w ręku, usiadła na fotelu, tuż obok sofy. Przyglądała mu się z każdej strony. Zastanawiała się co skłoniło go do tego wszystkiego. Do przedawkowania alkoholu i płaczu. To zaprzątało jej głowę...

***



Gdy brunet zakaszlał, ona weszła do salonu. Chłopak przetarł oczy, pytając blondynkę o wodę mineralną. Dając mu ją, przysiadła na kanapie.
-Mocno byłem pijany?- spytał zachrypniętym głosem, biorąc kolejny łyk napoju. W ramach odpowiedzi roześmiała się.
-Justin, wczoraj mi to dałeś- położyła na stole złoto.
-Należy do Ciebie- rzekł dość poważnie.
-Nie, to musiało być drogie...
-Należy do Ciebie, proszę weź to- przerwał jej, chwytając go. Zapiął go na szyi blondynki. Jego brązowe tęczówki spoglądały na nią z podziwem- Jesteś piękna- powiedziawszy, podszedł do okna. Na policzkach niebieskookiej pojawiły się lekkie rumieńce.
-To może mogę Ci to jakoś wynagrodzić?- spytał, odkręcając się w jej stronę.
-Co masz mi wynagrodzić?
-Dotarłem cały i zdrowy, nawet się wyspałem, gdyby nie ty to pewnie tam bym został na noc.
-Przestań nie musisz.
-Obiad? Okej- z promieniującą twarzą podał jej torbę- To chodź.

Taksówką podjechali pod dużą willę. Wnętrze było jeszcze piękniejsze.
-Czuj się jak u siebie, a ja idę pod prysznic- rzekł znikając w dość krętych schodach. Rozglądała się szukając rzeczy, które mogły ją zainteresować. Przejrzała zdjęcia, stojące na drewnianej półce. Udała się za Bieber'em. Odnalazła jego pokój i czekając na niego, przeglądała nagrody, wiszące nad łóżkiem. Było ich mnóstwo. Najlepszy artysta, Piosenka roku, Najlepszy teledysk, Najwierniejsi fani... Mnóstwo. Podziwiała go. Był zwykłym chłopakiem, śpiewającym na ulicy, a teraz jest gwiazdą, śpiewającą na scenach w różnych krajach. Fani oddaliby za niego życie. Nie musi się martwić, o to, że zabraknie na jedzenie. Zazdrościła mu. Wiedział gdzie jest jego ojciec. Tego najbardziej. Odczuwała w sercu wielką pustkę. Ostatnich nocy dużo wyobrażała sobie. Byłaby mu nawet w stanie wybaczyć. Mimo tego, co zrobił, kochała go.

Jechali autem do jego ulubionej restauracji.
-Justin, wczoraj płakałeś- cicho zaczęła, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony- coś się stało?- dokończyła nic nie słysząc. Spojrzała na niego. Ręce miał sztywno zaciśnięte na kierownicy, oczy zaszklone, a noga coraz mocniej naciskała pedał gazu. Nie panował nad sobą. To pytanie przywróciło tysiące wspomnień w głowie. Każde uśmiechy i łzy...





Jestem z drugim rozdziałem.
Doceńcie moją pracę, zostawiając wyczerpujący komentarz ze szczerą opinią.
baby-youaremyheaven.tumblr -> Tutaj macie mojego tumblr'a.
Więc komentujcie, obserwujcie i co tylko.
Do zobaczenia.
szanel.
Tagi: .
04.08.2013 o godz. 00:23
szanel
Prolog.

muzyka


8 wrzesień, Kanada

- Poradzimy sobie. Jesteś silna – rzekł, chwytając jej dłonie w swoje.
- Kiedy wrócisz?- spytała strasznie rozczarowana.
-Za miesiąc, dwa.
- Obiecujesz?- w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Obiecuję- przytulił ją. Im obojga było ciężko. Obiecali sobie, że mimo wszystko, zawsze będą na siebie czekać. Choćby, nie wiadomo ile, miałoby trwać. Ich miłości była silna. Są już ze sobą od dwóch lat. Nie mogą bez siebie żyć. Kiedy wychodzili do pracy, dzwonili do siebie co godzinę. Troszczył się o nią. Przy nim czuła się jak księżniczka. Osoby z ich otoczenia podziwiali ich. Razem mogli wszystko. Byli po prostu idealni. IDEALNI.
„Pasażerowie lotu BA69 do Bradford proszeni są o zajęcie stanowiska numer jeden ''
- z głośników wydobył się głos kobiety.
-Kocham Cię- otarł usta o jej ucho.
- Kocham Cię, Zayn– szepnęła, przecierając mokre od łez policzki.
-Nie płacz, bo i ja zacznę- postał z nią jeszcze kilka minut.- Muszę już iść– pocałował ją i zniknął w tłumie.



You are my heaven - one.

21 listopad

Ściągnęła czarną rękawiczkę i rzuciła garstkę piachu na białą trumnę, która leżała w dole. Zamknęła oczy i uniosła do góry głowę. Spod powiek spadały pojedyncze łzy. Nie mogła się z tym pogodzić. Osoba, która była jej autorytetem, właśnie odchodzi, zostawiając ją samą. Jej życie powoli traciło sens. Rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było, tylko ona.
Przykucnęła i wpatrywała się w zdanie umieszczone na tabliczce „Nigdy o Tobie nie zapomnę”, obok którego było umieszczone zdjęcie uśmiechniętej Alice.
-Mamo,czemu akurat Ty?- szepnęła, przecierając dłonią kolejne łzy.- kocham Cię– dodała i wolnym krokiem opuściła cmentarz.

***


22 grudnia

Do Bożego Narodzenia zostały dwa dni. Zamiast szaleńczo biegać po sklepach, ona stoi za ladą i obserwuje płatki śniegu, które unoszą się za szybą. Przyodziana w białą koszulę i czarną obcisłą spódniczkę, na której leżał bordowy fartuszek. Restauracja nie należała do najtańszych, więc klientów było również mało. Ubrała czarną kurtkę i udała się na zaplecze. Kiedy wyszła na zewnątrz, zimna fala powietrza uderzyła o jej twarz. Z kieszeni wyciągnęła paczkę papierosów. Trzęsącymi się z zimna dłońmi podpaliła jednego. Zaciągnęła się i wypuściła dym. Kilka razy powtórzyła czynność i wyrzuciła peta w śnieg. 10 minutowa przerwa minęła bardzo szybko. Wróciła do środka. Poprawiła swoje loki i na usta nałożyła lekko różowy błyszczyk.
-Olivia, to Bieber. Idź go obsłuż– usłyszała rozkaz od swojego kierownika. To nie pierwszy raz, kiedy tak sławna osoba odwiedza to miejsce. Wzięła głęboki oddech i podeszła do stolika. Podała kartę menu.
-Dzień dobry, co mogę podać?– spytała, jak każdego innego. Pomijając ochroniarza który stał przy wejściu, brunet był sam.
-Kawę, którą mam nadzieję wypijesz ze mną– tajemniczo się uśmiechnął.
-Jestem w pracy. Może innym razem.- nie reagowała na podrywy chłopaka.
-Ale jak szef się zgodzi, to wypijesz ze mną kawę.- Olivia westchnęła i zgodziła się. Właściciel nie pozwalał na nieustalone wcześniej przerwy, więc sądziła, że i tak będzie teraz. Justin podszedł, zagadał do mężczyzny i szczęśliwy wrócił.
-Więc ja stawiam– rzekł. Odsunął krzesło, a niebieskooka usiadła.
-Co taka piękna dziewczyna tu robi?-spytał. Nie wiedziała jak się zachować. Nie chciała robić nadziei, ale też nie zamierzała go urazić.
-pracuje, żyje spokojnie– zatrzymała się, a po chwili dodała– z chłopakiem. A Ty? Justin Bieber tutaj?- próbując utrzymać miłą atmosferę, wymusiła sztuczny uśmiech. Zaśmiał się i przygryzł dolną wargę.
- To jest moja ulubiona restauracja. Tutaj przychodziłem z tatą jak byłem mały.- rozmarzył się na kilka sekund. - Jak masz na imię?
- Olivia... Olivia Jones.
***

Była godzina dziewiętnasta, a na dworze było już ciemno. Czekał ją długi spacer do domu. Zakładając rękawiczki, opuściła lokal. Skręciła w prawo i ostrożnie przemierzała po zaśnieżonym chodniku. Wdychała mroźne powietrze, czując jak wszystko w niej opada.
-Olivia– usłyszała głos za sobą. Obróciwszy się, ujrzała bruneta.- Nareszcie skończyłaś– podbiegł zdyszany. Było to miłe, ale nie lubiła nachalnych ludzi.
-To może teraz dasz się gdzieś zaprosić- zachęcał.
-Nie mogę śpieszę się– odezwała się, a jej ciało trzęsło się z zimna.
-rozumiem, masz chłopaka– rzekł zawiedziony.
-śpieszę się do pracy.
-ale... - nie rozumiał– przecież z niej wyszłaś.
-To co tu zarabiam nie starcza– mówiła prawdę.- wieczorami śpiewam w klubie
-No to mogę Cię chociaż odwieźć ? Tak na pocieszenie?- uśmiechnął się wystawiając rząd białych zębów.
-Dobra– trochę wykorzystała go. Wsiedli do auta. Chłopak ruszył, a ona poczuła przyjemny zapach jego perfum. Jasnowłosa podała adres. Bieber zamiast skupiać się na drodze, ciągle przyglądał się towarzyszce. Czuła się niezręcznie. Kiedy dotarli na miejsce dziewczyna podziękowała i szybko chciała opuścić pojazd. Gdy już miała zamykać drzwi chłopak odezwał się.
-Gdzie jest ten klub?
-Tam za rogiem– wskazała palcem na prostopadłą ulicę. Chciał zadać kolejne pytanie a ona wyprzedziła go odpowiedzią– o dwudziestej drugiej śpiewam.- kolejne spojrzenie, które nie było normalnym.

***


muzyka


Przyjemnie jej było, kiedy usłyszała brawa. Za każdym razem, uśmiechała się. W niewielkim tłumie dostrzegła bruneta. Zawzięcie uderzał dłońmi. Był dumny, tak to można było odebrać. Podeszła do baru i usiadła na wysokim krześle. Za ladą stał kierownik. Dwudziestosześcioletni facet. Kolega.
-Za ile wraca?- podał dziewczynie colę z lodem.
-Nie mam pojęcia, nie odzywa się. Kiedy dzwonię cały czas poczta – westchnęła.
-Muszę znaleźć kogoś na zastępstwo. To już trwa za długo. Miał wrócić za miesiąc i co? Dalej go nie ma- był zdenerwowany.
-Poczekaj jeszcze, przecież ja śpiewam. Dużo ludzi tu przychodzi. James, zaczekaj– namawiała. Nie chciała, aby ktoś inny zajął jego miejsce. Właśnie tu się zobaczyli pierwszy raz. Dwa lata temu. Zostali wybrani do karaoke. . Ten dzień pamiętali oboje. Wracali do niego cały czas. Wspomnienia- piękna rzecz.
-Słyszałem, że szukacie kogoś na zastępstwo– odezwał się Justin .
-Tak, znasz może kogoś?- odezwał się James. Blondynka, w myślach, prosiła Boga, o to aby to on nie zajął tego miejsca.
-Ja mogę. Zobacz ile zyskałby klub. Chcę tylko miłych współpracowników, to mi wystarcza– niebieskooka narzuciła na siebie kurtkę i wyszła bez słowa. Chłopak wybiegł za nią.
-Olivia, jeżeli nie chcesz żebym tu pracował to powiedz- złapał ją za ręce.
„Tak, nie chcę z Tobą współpracować” pomyślała
-Justin, to nie chodzi o to, po prostu źle się poczułam– skłamawszy, wyswobodziła dłonie z uścisku.
-To może Cię odprowadzę.
-Jak masz ochotę- westchnęła, próbując zrównoważyć swoje myśli.

***


Otworzyła mieszkanie i wpuściła go do środka. Wskazała salon i kanapę.
-Rozgość się– udała się do toalety. Justin dokładnie przyglądał się wnętrzu. W całym pokoju unosił się zapach jej perfum. Podszedł do komody, gdzie było kilka zdjęć. Na wszystkich znajdowała się ona z mulatem. Dziwnie się poczuł, trzymając w ręku fotografię.
-To jest Zayn. Mam nadzieję, że go poznasz– mówiła, wstawiając wodę na herbatę.
-To on jest tym szczęściarzem– odłożył przedmiot na miejsce i usiadł na sofie. Przyglądał się czynnościom, które wykonywała.
-Chcesz coś do picia?- obróciła się w jego stronę.
-Nie, dziękuję– odpowiedział, a po chwili niebieskooka siedziała obok niego z gorącym kubkiem w dłoniach.
-A twoi rodzice?- spytał po kilku minutach ciszy. Chciał się dowiedzieć o niej jak najwięcej. Zabolało go kiedy w oczach Olivii stanęły łzy.
-Moja mama zginęła w wypadku, a ojciec, nie wiem gdzie jest. Zostawił nas jak miałam dwa lata- upiła zawartość kubka.
-Przepraszam, nie wiedziałem– poczuł wyrzuty sumienia. Zbliżył się do niej, a ona wtuliła się w jego bawełnianą bluzę. Spojrzał w przepełnione żalem, niebieskie tęczówki. Jego serce zadrżało. Chciał, aby wbiła mu się w ciało i była jego częścią. Już zapomniał jak to jest to czuć. Laski wykorzystywał tylko do jednego. Ale z nią było inaczej. Mógł oddać jej się cały, skoczyć za nią w ogień, mógł sam tonąć , ale jej rzuciłby koło ratunkowe. Zakochał się. Pierwszy raz od tamtego zdarzenia. To było głupie, bo dzisiaj ją poznał i już był w stanie powiedzieć, że nie potrafi bez niej żyć. Przetarł mokre policzki dziewczyny i powoli się zbliżał. Zatonęła w brązowych oczach. Dzieliły ich milimetry... 



Głosujcie w ankiecie, miśki.
Mam nadzieję, że spodoba Wam się.
Jeżeli chcecie być na bieżąco z nowymi rozdziałami, to wystarczy mnie dodać do obserwowanych i wtedy do wszystkich, którzy śledzą bloga zostaje wysłana wiadomość.
szanel.
Tagi: .
13.07.2013 o godz. 23:04
szanel

Głosujcie w ankiecie, kochani.
Tagi: .
13.07.2013 o godz. 12:59
szanel



Olivia Jones (18)


„Chciałabym, aby było jak dawniej. Teraz jestem w jednym, wielkim bagnie. Nawet nie mam siły z niego wyjść. Czasami zastanawiam się co by było gdybym umarła. Ile osób by przyszło na mój pogrzeb, czy ktoś by płakał albo tęsknił. ”




Zayn Malik (20)


„ -Dam Ci wszystko, czego on nie może dać. Obiecuję. Będę przy Tobie w dzień i noc. Zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała. Nie mogę żyć bez Ciebie. To jest zbyt trudne. Jesteś moim tlenem. Uzależniasz jak narkotyki. Boże, ile bym dał aby teraz Ciebie pocałować. Być z Tobą.
Kocham Cię.”




Justin Bieber (19)


„Co to jest właściwie miłość. NIC. ZERO. Prawdziwa miłość to nie dla mnie. To jak podróż na Księżyc. Tylko kilku udało się tam dostać. Tak i miłość tylko kilku ma. Ale nie ja. Ja nie mogę być z kimś. Nie nadaje się do związku. Nie potrafię, przepraszam.”


Cześć. Bohaterowie są.
Obserwujcie, komentujcie, dodawajcie do znajomych.



Bohaterowie, drugoplanowi, będą wymyślani przeze mnie. Nie koniecznie muszą oni występować w rzeczywistości gwiazdorów.
Tagi: .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz