wtorek, 20 sierpnia 2013

Szłam nieco spięta. Reflektory mnie jeszcze nie obejmowały, więc stwierdziłam, że mnie nie póki co nie widać. Nawet mnie to uspokoiło.
Nie wiedziałam jak powinnam się zachować, gdy już tam będę. W końcu nie byłam jego fanką.
Każda dziewczyna na widowni zapewne dałaby wszystko żeby być na moim miejscu. I żal było mi już myśleć co będzie jak wrócę do Julie.
No właśnie. Julie.
Nie da mi spokoju. A mnie będzie trapić ta myśl, że wystarczyło abym wtedy pomyślała o przyjaciółce. Przecież stała tak blisko. Jej marzenie mogło się spełnić. No w każdym razie jedno z marzeń.
Ale teraz już nic nie mogłam zrobić. Więc nabrałam pewniejszego kroku i zaczęłam się uśmiechać. Musiałam przynajmniej udawać, że się cieszę, bo z jakiegoś powodu głupio bym się czuła, gdybym wyglądała na taką, co nie ma pojęcia gdzie jest. Byłam pewna, że większość z obecnych na sali dziewczyn tak by to odebrała.
Jeszcze kilka kroków, aby wszyscy mnie zobaczyli. Mimowolnie się zaśmiałam.
Przypomniało mi się jak w pierwszej klasie grałam w przedstawieniu. Czułam się wtedy jak ryba w wodzie. Mówiłam tekst który miałam wykuty na pamięć i wszyscy bili mi brawa. Nie grałam głównej roli, ale znajomi rodziców mówili mi, że nie dało się mnie zapomnieć. Uważałam to wtedy za komplement.
Uznałam, że jeszcze jeden większy krok i znajdę się w świetle reflektorów. Zapewne już było mnie widać.
No i zrobiłam ten krok.
Nie zauważyłam, że przez cały czas Justin śpiewał. Jak wyszłam z cienia to właśnie przestał.
Ma się wyczucie czasu, nie ma co.
Podążyłam w kierunku krzesełka i usiadłam na nim.
Chłopak ubrany cały na biało, z fioletową rękawiczką podszedł do mnie. Miał w ręce bukiet kwiatów.
Zatkało mnie gdy to zobaczyłam.
Podchodził do mnie i jednocześnie śpiewał tą samą piosenkę. To było takie fajne uczucie.
Złapałam się za buzię.
Podszedł do mnie. Jedną ręką trzymał mnie za plecy, a w tej drugiej trzymał bukiet, który mi wręczył.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił ten uśmiech. Chwilowo nie śpiewał.
Tą ręką którą trzymał moje plecy, delikatnie mnie objął, a drugą złapał mnie za podbródek.
Śpiewał dla mnie. Zdałam sobie z tego sprawę z opóźnieniem i było mi z tym bardzo przyjemnie.
Bardzo ostrożnie mnie puścił i zabrał rękę. Poczułam jakby było mi zimno.
Odwrócił się z powrotem do publiki i zaczął śpiewać refren i tańczyć układ.
Dopiero teraz przypomniało mi się, że jestem na scenie i wszyscy mnie widzą.
Jutro to będzie na YouTubie.
Piosenka szybko się skończyła, a ja byłam zmuszona wstać i wyjść.
Za kulisami spotkałam tego przesympatycznego gościa z plakietką co wcześniej. Przywitał się machnięciem dłoni.
- I jak? Podobało Ci się?
- No - Zdziwiłam się słysząc swój głos. Brzmiał jakoś tak inaczej niż zwykle.
- To super -uśmiechnął się przyjaźnie - mam pytanie, a właściwie to Justin ma...
- Tak? - Czułam się, jakbym to wykrzyczała.
- Masz Twittera? Albo Facebooka?
- I to, i to
- To fajnie, bo mogę przekazać Justinowi twoją nazwę. Znaczy jeśli chcesz.
- Hmm. Ok. Spoko.
Podałam mu nazwę konta na Twitterze. I pożegnałam się machnięciem dłoni.
Ruszyłam z powrotem na salę, ale jakoś nie chciałam tam wrócić. O wiele bardziej wolałabym zostać na scenie.
Tagi: opowiadanie
07.07.2011 o godz. 17:38
AliceWrites
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. W jednej chwili ktos przedstawial mi sie i potwierdzal swoja tozsamosc plakietka zawieszona na szyi, a w drugiej bieglam juz za tym facetem za kulisami. Moze to dziwne, ze z nim poszlam, bo zazwyczaj jestem ostrozna, ale ta plakietka mnie przekonala. Dowiedzialam sie od niego, ze maja taki zwyczaj, ze na koncertach wsrod publicznosci wybierana jest jedna dziewczyna, ktora ma wyjsc na scene i dzis wieczor padlo na mnie. Nie bylam z tego powodu szczesliwa.
Stalam juz bardzo blisko wejscia. Znowu slyszalam te krzyki. I znowu zaczela leciec muzyka. Bardziej rytmiczna niz poprzednio. Bylo juz slychac jak "on" zaczyna spiewac.
Postanowilam rozpoczac rozmowe.
- A, wlasciwie to dlaczego musze tu stac? - mimo staran uslyszalam w swoim glosie nutke znudzenia.
Usmiechnal sie ukazujac przy tym rowne, biale zeby. Ten usmiech skojarzyl mi sie z takim, jaki czasami rodzice wymieniaja miedzy soba, kiedy dziecko spyta o cos glupiego. Troche mnie to rozdraznilo, ale probowalam to ukryc.
- To taki zwyczaj - tym razem uśmiechął sie do mnie. - Justin stara sie jak najbardziej uszczesliwiac swoje fanki.
- A kiedy moja kolej? - spytalam
-Kolej na co?
- Ty mi powiedz. Mimo wszystko nadal ne wiem co mam na tej scenie robic - na koncu glos mi zadrzal. Przypomnialam sobie, ze nigdy nie bylam przed taka publicznoscia, co oznaczalo, ze moze nie bede w stanie wyjsc.
- Kiedy Ci powiem, bedziesz musiala wyjsc na scene i usiasc na stolku, ktory jest postawiony na srodku. Jak piosenka sie skonczy po prostu wyjdziesz - puscil do mnie oko, ale bylam zbyt zestresowna, aby jakkolwiek zareagowac. W sumie to denerwowal sie tylko moj zoladek. W moim umysle bylam wyjatkowo spokojna. To nic wielkiego. Mialam po prostu tam wyjsc i usiasc. Nic wielkiego.
Ta wymiana zdan zajela nam okolo 2 minuty.
- No, czas na ciebie - znowu sie usmiechnal - wszyscy na ciebie czekaja.
Poklepal mnie po plecach, tym samym dajac mi znac, zebym ruszyla na scene.
Tak tez zrobilam.
Tagi: opowiadanie
07.07.2011 o godz. 17:37
AliceWrites
Stalam wśród wiwatujacego tlumu. Wszyscy krzyczeli jakies tytuly, ale nie bylam w stanie zrozumiec co to bylo. Mialam dosc, a wszystko dopiero się zaczynalo.
Bylam zmeczona, od stania bolaly mnie już nogi.
Na scenie zapalily się lasery w roznych kolorach. Dym zaczal unosic się coraz wyżej. Pierwsze dzwieki. Jeszcze wiecej krzykow.
To wszystko było dla mnie takie nudne, ze Az sama się sobie dziwilam. Skupilam się na ogladaniu kuli która stopniowo się podnosila. A on tam stal. Chyba, bo nie bylam pewna. Jeszcze wiecej głośniejszych krzykow. Pomyslalam, ze zaraz wybuchnie mi Glowa. Julie krzyczala cos w stylu – KOCHAM CIE JUSTIN!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – 20 razy pod rzad. Chlopak na scenie zaczal śpiewać, a ja bylam już pewna, ze to ten wokół którego jest tyle szumu.
Stalam tam i od czasu do czasu opieralam się o ramie przyjaciółki, która sprawiala wrazenie, jakby tego nie zauważyła. Kilka razy tez westchnęłam, ale tego tez nie skomentowala. W pewnym momencie już nie wytrzymalam.
- Chce mi się pić – powiedziałam – na chwile się ulotnie.
- Ale jeśli teraz wyjdziesz to ominie cie najlepsze – wykrzycczala do mojego ucha – poza tym, Alice potem mnie nie znajdziesz.
Przytaknelam z niechecia. Mialam Dosc tego zamieszania. Nie słuchałam nawet tego co mowil do publiki. Skupilam się na efektach specjalnych. Zaciekawilo mnie troche to, ze Julie powiedziala cos o „najlepszym” wydarzeniu. Zaczelam troche uważniej patrzec na to co robil gostek w czapce na scenie. Ale nic nie zwraclao mojej uwagi. Miedzy piosenkami cos mowil, albo znilkal i wracal już przebrany. Nudzila mnie ta maskarada. Nie zadawalam wiecej pytan, bo bylam pewna, ze wkurzyłabym tym Julie.
Chlopak znowu zniknął, a ja mialam już tego dosc. Zdziwilo mnie to, ze kiedy muzyka zaczynala już leciec, jego jeszcze nie było. Jakis facet przyniosl stolek barowy i postawil go na scenie. A muzyka leciała, bez slow. Była raczej powolna i nie zapowiadalo się nic ciekawszego. Zaczelam przechadzac się z nogi na noge co tego wieczoru robilam wyjatkowo często. Mialam jednak wrazenie, ze Julie wstrzymała oddech. Zgasly swiatla. Muzyki nie było. Nie widziałam praktycznie nic. Ale ktos zlapal mnie za rekaw.
Tagi: blog
21.06.2011 o godz. 21:55

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz