KONKURS JUSTIN BIEBER


Scenariusz 2: „Siedzisz w szkole na wyjątkowo nudnej lekcji matematyki. Nagle do klasy wchodzi dyrektor szkoły. Staje pośrodku klasy i mówi, że przyszedł Was odwiedzić specjalny gość. W tym momencie do pomieszczenia wkracza Justin Bieber, mówiąc, że zaprasza całą klasę na swój koncert, który obejrzycie ze specjalnej loży, a po koncercie spotkacie się z nim za sceną. Właśnie zaczęło spełniać się Twoje marzenie…”

Życie nigdy nie przestaje nas zaskakiwać. Jednego dnia, obdarowywuje nas niezapomnianymi chwilami, które pamiętamy do końca naszych dni, a drugiego zabiera wszystko i zostawia nas z pustymi rękoma. Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. I tak było tym razem.
Siędząc w swojej ławce, znudzona błądziłam wzrokiem po sali czekając aż skończy się lekcja. Nigdy nie przepadałam za matematyką. Może, dlatego, że jej nie rozumiałam? Westchnęłam sama do siebie zwracając tym samym uwagę przyjaciółki, która zajmowała miejsce obok mnie. Posłała mi pytające spojrzenie, za nim jednak zdążyłam odpowiedzieć, ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Mentalnie jęknęłam widząc na środku sali dyrektora, który rękoma poprawiał swoją marynarkę.
-Spokój -uciszył nas gestem ręki, chcąc wyjaśnić cel swojej wizyty. -Dziś przyprowadziłem wam specjalnego gościa…
I w tym momencie otworzyły się drzwi. Wszyscy jak jeden mąż obróciliśmy głowę w ich stronę, a moje serce mało nie eksplodowało z wrażenia, kiedy ujrzałam w nich Justina Biebera. Przez chwilę wpatrywałam się w niego, zaciskając dłonie w pięści. Czułam jak paznokcie wbijają mi się w skórę. W klasie było słychać stłumiony pisk dziewczyn, jednak kiedy chłopak przyłożył wskazujący palec do ust, zapanowała cisza. Zamknęłam oczy, mocno zaciskając powieki, chcąc się upewnić, że to nie sen. Kiedy usłyszałam jego głos powoli otworzyłam oczy.
-Cześć -przywitał się, stając obok naszego dyryktora. Rozejrzał się w okół, a do środka wszedł jeden z jego ochroniarzy. -…chciałem zaprosić całą waszą klasę na mój dzisiejszy koncert -uśmiechnął się czarująco, zdejmując z nosa okulary przeciwsłoneczne.
-Oddychaj -usłyszałam nad uchem szept przyjaciółki. Zdezorientowana spojrzałam na nią i wypuściłam powietrze z ust, które nie świadomie wstrzymałam.
-Obejrzycie ją z specjalnej loży -kontynuował rozglądając się po klasie. -Dustin rozda wam wejściówki -wskazał na łysego, młodego mężczyznę, który z czarnej torby zaczął wyjmować bilety i rozdawać je wsród uczniów.  -…w zasadzie to wszystko. Do zobaczenie wieczorem na koncercie -dodał i razem z dyrektorem wyszedł z klasy zamykając za sobą drzwi.
Czułam jak zaczyna brakować mi powietrza, gdy na ławce zobaczyłam bilet VIP. Podniosłam wzrok i obróciłam głowę w stronę przyjaciółki, która w dłoni trzymała swój bilet. W klasie roznosił się szelst podekscytowania, ale ja wciąż byłam w swoim świecie nie dowierzając w to co się właśnie stało. Spojrzałam w miejsce,  w którym jeszcze kila minut stał Justin.
-To dzieje się naprawdę?
-Tak -odparła Veronica. -Jedziemy na koncert!
-Nie wierzę -wyszeptałam, chwytając w dłonie bilet. To działo się naprawdę. W ręce trzymałam bilet, który był przepustką do spełnienia moich marzeń. Czując jak moje serce bije dużo szybciej niż powinno, wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić. Justin był tu zaledwie 30 sekund, a sprawił, że ten dzień będzie najlepszym w moim życiu. Już nim był.

~*~

Spojrzałam przez szybę samochodu na rozmazujący się przed moimi oczami krajobraz. Byliśmy już blisko areny, w której  odbywał się koncert Justina. Pierwszy jego koncert w Polsce i pierwszy mój prawdziwy koncert. Wracając wspomnieniami wstecz nie przypominałam sobie, abym kiedykolwiek była na koncercie takiego formatu. Kogoś tak znanego i kogoś komu poświęciłam swoje ostatnie 4 lata życia. Kiedy tata włączył prawy kierunkowskaz, kierując się w stronę parkingu, mój oddech nie kontrolowanie przyspieszył. Zerknęłam w stronę przyjaciółki, delikatnie się uśmiechając. Tak długo czekałam na spełnienie tego marzenia, że teraz nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Kiedy się zatrzymaliśmy wyszłam na zewnątrz, wciągając do płuc świeże powietrze. Twoje marzenie właśnie się spełnia -powiedziałam w myślach, pocierając dłońmi o siebie.
-Bawcie się dobrze -mruknął mój tata, zerkając na nas przez szybę.
Posłałam mu promienny uśmiech i obróciłam się na pięcie w stronę areny. Było kilka minut po dziewiętnastej, więc na zewnątrz nie było zbyt dużo ludzi. Wszyscy byli w środku, jednak przy drzwiach stała jeszcze pewna grupka osób.
-To naprawdę się dzieje? -spytałam nie pewnie przyjaciółki, kierując się w stronę wejścia. Moje serce rwało mnie w stronę otwartych drzwi. Chciałam już być w srodku. Zobaczyć scenę, zobaczyć jego fanów i poczuć tą atmosferę.
-Tak!!! Dla przypomnienia kochana, dzisiaj jest 25 marca, a ty jesteś w Łodzi przed wielką areną -wybiegając przede mnie teatralnie wskazała ręką na budynek.  -…i idziesz na koncert Justin Biebera! -pisnęła, zatrzymując się i zaczęła skakać w miejscu. Zaśmiałam się i biorąc z niej przykład zaczęłam skakać chcąc ukoić swoje emocje.
-Więc! -mruknęłam, kiedy się uspokoiłyśmy, a nasze bilety sprawdzali ochroniarze, którzy po chwili wpuścili nas środka. -Jesteśmy! -uśmiechnęłam się szeroko, słysząc głośny szmer, który naprowadził nas na właściwą drogę. Idąc do przodu zrobiłam kilka kroków, zanim się zorientowałam zaczęłam biec w stronę coraz głośniejszych głosów.
Kiedy przekroczyłam próg oddzielający korytarz i pomieszczenie, w którym odbywał się koncert zatrzymałam się, dokładnie rozglądając. Chciałam zapamiętać każdy szczegół. Mój wzrok od razu skierował się w stronę ogromnej sceny, a piski ludzi, którzy czekali na rozpoczęcie koncertu niemal mnie ogłuszyły. Stałam jak zahipnotyzowana do czasu, kiedy ktoś nie szarpnął mnie za ramię.
-Musimy iść na miejsce, za chwilę się zaczyna -dziewczyna chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła w stronę miejsc, które były przeznaczone dla nas.
Nie minęło kilka minut, a w środku zgasły wszystkie światła. Nie kontrolowanie przygryzałam wnętrze policzka. Obróciłam głowę w lewą stronę, gdzie zaczęło się odliczanie do rozpoczęcie koncertu.
-10, 9, 8, 7, 6….-krzyczeliśmy na całe gardło. -…5, 4, 3, 2, 1 !
Drżącą dłonią zasłoniłam usta, kiedy na scenie pojawił się Justin. Światło skierowało się ku górze, a moje oczy od razu podążyły za jego tropem dostrzegając „wlatającego” Justina do środka. Głośno przełknęłam ślinę, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Moje serce waliło, a w brzuchu czułam miliony motylków. I tak czułam się przez cały koncert.
Po pierwszych nutach piosenki, muzyka porwała nas wszystkich do tańca, a z ust samoczynnie wydobywały się słowa piosenki. Nim się zorientowałam wszystko zbliżało się ku końcowi. Poczułam dziwne ukłucie w sercu i rozczarowanie, ale kręcąc przecząco głową szybko odgoniłam wszystkie myśli, chcąc cieszyć się ostatnimi minutami. Razem z resztą klasy śpiewaliśmy refren „Beauty And A Beat”, gdy nie spodziewanie ktoś poklepał mnie ręką po ramieniu. Od razu obróciłam głowę w stronę przyjaciółki, ale szybko zorientowałam się, że to nie ona mnie poklepeła. Spojrzałam w przeciwną stronę dostrzegając jakąś kobietę. Moje źrenice rozszerzyły się.
-Chceszy wyjść na scenę i zostać One Less Lonly girl ? -krzyknęła mi do ucha, a ja w jednej chwili poczułam na sobie spojrzenia wszystkich, którzy znajdowali się w okół mnie.
-Jasne -odpowiedziałam szybko, będąc wciąż w szoku. Kobieta wzięła mnie pod rękę i prowadząc między alejkami, pokierowała za scenę. W głośnikach usłyszałam pierwsze nuty OLLG. Serce podeszło mi do gardła, a krew w moich żyłach dosłownie wrzała, rozlewając ekscytację i podniecenie po całym moim ciele.
Nim się zorientowałam, zatrzymałyśmy się za wielką, czarną kotarą. Zdezorientowana spojrzałam w stronę dziewczyny, która mnie tu przyprowadziła. Miałam nadzieję, że da mi jakieś wskazówki, ale ta tylko promiennie uśmiechnęła się.
-Nie denerwuj się, oddychaj i baw dobrze -powiedziała, gładząc mnie ręką po plecach, tym samym chcąc dodać mi otuchy. Musiała widzieć, że strasznie się denerwowałam. -Za chwilę wyjdzie po ciebie jeden z tancerzy, czekaj tu.
Za nim zdążyłam przeanalizować jej słowa, zniknęła mi z zasięgu wzroku.
Spokojnie, tylko spokojnie -mruknęłam pod nosem.
Przeczesałam palcami włosy, zamykając oczy i licząc w głowie do dziesięciu. Wzięłam głęboki oddech i poluźniając uścisk na moich włosach pozwoliłam im swobodnie opaść na moje plecy.
-Dalej! Wychodzimy -z nienacka za kotary wyłonił się tancerze Justina, który porwał mnie na scenę, w kierunku wielkiego krzesła.
Głośno przełknęłam ślinę, spoglądając w stronę publiczności. Szybko jednak zamknęłam oczy i zaczęłam szukać na scenie Justina, którego nie mogłam zlokalizować. Słyszałam jak śpiewa, ale nigdzie go nie było. Zerknęłam przez ramię, kiedy potknęłam się o jeden z stopni. Spuściłam głowę na dół ostrożnie wchodząc na stopnie i usiadłam.
Kiedy spojrzałam przed siebie zauważyłam Justina. Moje serce waliło jak szalone, nie mal wyrywając się z mojej klatki piersiowej. W jednej chwili chłopak obrócił się i spojrzał w moje oczy. Moje serce przyspieszyło, a całe ciało zesztywniało nie pozwalajaąc mi się ruszyć.
Mój oddech stał się nie regularny, kiedy Justin zaczął zbliżać się w moją stronę. Kiedy zatrzymał się obok mnie, poczułam bijące ciepło od jego ciała.
Rumieniec wpełzł na moją twarz, kiedy Justin usiadł obok mnie na fotelu, a jego oczy przez ułamek sekundy napotkały moje.
Chłopak delikatnie pochylił się w moją stronę i pogłaskał palcami mój policzk. Poczułam się jakby przez moje ciało przeszedł prąd. Jego przyspieszony i nie równy oddech, wywołany śpiewaniem i tańcem na scenie uderzył o moją twarz.  Zamarłam nie będąc w stanie ruszyć się nawet o centymetr.
Z ust chłopaka wydobywały się słowa piosenki i nachylając się obok mnie chwycił do rąk wianek, który po chwili wylądował na mojej głowie. Drżącą ręką zakryłam usta, nie wierząc w to co się dzieje. Miałam ochotę po prostu rozpłakać się ze szczęścia. Na każde słowo piosenki, którą śpiewał i kierował w moją stronę serce biło mi szybciej. Po chwili chłopak położył dłoń na moim policzku.
-Nie płacz, uśmiechnij się -powiedział rozbawiony do mikrofonu, ocierają moją łze, którą nie świadomie spływała po moim policzku.
Wśród widowni rozniósł się głośny pisk,który uświadomił mi że to wszytko dzieje się naprawdę. Wykonałam prośbę Justina i posłałam mu największy i najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Za nim się zorientowałam piosenka dobiegła końca. Chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął tak, że wstałam, kierując się za nim za kulisy. Nagle wszystkie światła zgasły, a uścisk jego dłoni poluźnił się. Zdezorientowana rozejrzałam się w okół, ale po Justinie nie było śladu, za to za kotary wyszła ta sama kobieta, która wybrała mnie spośród wszystkich dziewczyn.
-Dziękuje -szepnęłam, nie potrafiąc powstrzymać łez.
Kiedy dotknęłam opuszkami palców wianka na głowie, uświadomiłam sobie, że to działo się naprawdę. Byłam na koncercie Justina, spotkałam go i w dodatku byłam OLLG. Uśmiechnęłam się sama do siebie ledwo co powstrzymując się, aby nie zacząć piszczeć.  Kto powiedział, że marzenia się nie spełniają? Trzeba w nie wierzyć, bo życie lubi zaskakiwać nas w każdym momencie. Nawet w tym najmniej oczekiwanym.
Ten dzień będę pamiętała do końca życia.